– Nie – zaczęła Angel. – Słowem nie wspomniał i nic nie wiem… Savich przerwał jej łagodnie:
– Jeżeli nam pomożesz, dopilnuję, żebyś została wynagrodzona. Chodzi o… hm, nie jestem pewien, może pięćset dolarów, zależy od informacji.
– Gówno prawda – burknęła Angel.
– No tak – przyznał Savich. – Ale kupiłbym ci dużo Big Maców i nową ładowarkę do twojej komórki.
– Hm – mruknęła Angel. – A skąd mogę wiedzieć, że mogę ci ufać? To znaczy, niezłe z ciebie ciacho, ale to nie zmienia faktu, że jesteś federalnym. Może przyjdzie mi czekać na nagrodę parę tygodni, a może parę lat.
Savich wyciągnął portfel i dostrzegł, że ona nie spuszcza z niego wzroku. Powoli wyciągnął z niego pięć banknotów studolarowych, które dziś rano wyjął z bankomatu.
– Na dowód, że możesz mi zaufać, pokażę ci nagrodę. Jest twoja, jeżeli to, co powiesz, okaże się nam przydatne. Ani na chwilę nie spuściła wzroku z pliku banknotów.
– Pierwszy na zachętę – powiedział Savich i podsunął w jej stronę jeden banknot. – Żeby udowodnić moje dobre intencje.
Angel złapała go i wetknęła do stanika.
– Bardzo panu do twarzy w zielonym – zauważyła, uśmiechając się szeroko. – No, dobrze, coś wam mogę powiedzieć. Po trzech burbonach Roddy zrobił się rozmowny i powiedział mi, że powinien zostać lepiej opłacony za poradzenie sobie z tą sytuacją. Roddy zawsze tak mówił. Twierdził, że płacą mu śmiesznie małe pieniądze za jego talent, i takie tam. Prawie wykrzyczałam mu w twarz: „Jesteś stary i paskudny, kto miałby ci za cokolwiek zapłacić?”, ale dzięki niemu mam gdzie się zatrzymać. Roddy jest mało wymagający i szybko kończy w łóżku, więc trzymałam buzię na kłódkę. Twierdził, że to naprawdę pilna robota. Kiedy wybierał się do tego prowincjonalnego miasteczka, nie miał czasu, żeby zrobić rozeznanie, twierdził, że nie cierpi tak działać w ciemno, ale z tego, co wiem, zawsze tak robił, po prostu jak gdyby nigdy nic gdzieś jechał i liczył na to, że mu się uda. Co za kretyn. Czy to jest przydatne?
– Niezbyt – odparł Savich i dotknął drugiej studolarówki, patrząc jej w twarz. Angel wyciągnęła ręce w stronę banknotu.
– No dobra. Podsłuchiwałam, kiedy rozmawiał przez telefon, stąd wiedziałam, że ma robotę. Znał osobę, z którą rozmawiał, zwracał się do niej z szacunkiem, zapewniał, że może załatwić wszystko, że można mu zaufać, i takie tam pierdoły.
– Nie zwracał się do tej osoby po imieniu?
– Nie, tylko uważnie słuchał i powtarzał temu komuś, że wszystkim się zajmie i że nie ma problemu.
– A co powiedział, kiedy odłożył słuchawkę?
– Powiedział, że ma mało czasu i że jutro musi jechać do tego małego miasteczka w Kentucky. Wyjechał w poniedziałek z samego rana. W trakcie tej rozmowy dużo notował. Chyba wskazówki. Potem faksem przyszło to zdjęcie.
Savich podsunął jej kolejną studolarówkę, którą schowała za biustonoszem.
– Tak, ten faks – to było zdjęcie młodej ładnej kobiety, z blond włosami – znowu potrząsnęła włosami. – Miała taki fajny warkocz. Zapytałam, co zamierzał jej zrobić, a on powiedział, że nic takiego, tylko ją trochę postraszy, i znowu wypił szklankę burbona.
Kiedy nalewał sobie kolejną, przyjrzałam się jej zdjęciu – pochodziło z jej prawa jazdy i było marnej jakości, ale pomimo to mogłam stwierdzić, że jest bardzo ładna. Kiedy zrobię prawo jazdy, – prześpię się z jakimś dobrym fotografem, który zrobi mi porządne zdjęcie. Savich zaczął rozkładać kolejny – trzeci już banknot.
– Zabrał mi faks i zaczął mówić coś do siebie. Powtarzał w kółko: Potrzebuję do tego magazynku, albo dwóch. Skąpi łajdacy.
Łajdacy. Liczba mnoga. Savich pokiwał głową.
– Angel, czy Roddy może przypadkiem używał kiedyś twojej komórki? Zaczęła się nad tym zastanawiać, a Savich dostrzegł jej duży wysiłek umysłowy.
– Może kilka razy.
– A jak dawno ten student – doktorant zapłacił za twoje usługi telefonem komórkowym?
– Pewnie powinnam wam powiedzieć, że poderwałam tego studenta, kiedy byłam już z Roddym.
– I nadal masz swoją komórkę?
– Tak, ale jest tak stara, jak ryba, którą zastrzelił wuj Bobby, kiedy celował do mojego młodszego brata. Nie, pomyślał Savich, nie będę ciągnąć tego tematu.
– Chciałbym pożyczyć twoją komórkę, Angel. Oddam ci ją. Zapłacę ci za wypożyczenie. Co ty na to? W jej niewinnych oczach pojawiła się chciwość.
– A ile chce mi pan zapłacić? To dobry telefon, ma dużo fajnych funkcji. Ale szczerze mówiąc, niestety chyba nie mam na nim zbyt wielu minut.
– Mnie to nie przeszkadza – odparł Savich.
– Wie pan, telefon komórkowy jest jak facet: jeżeli co noc me podłączasz go do kontaktu i dobrze nie naładujesz, nie ma z niego żadnego pożytku.
Savich przesunął po stole w jej kierunku dwie studolarówki, a Angel sięgnęła do kieszeni po telefon.
– Przydałaby mi się szminka, ale nie oddadzą mi mojej torebki. Telefonu nie zabrali pewnie dlatego, że padł.
– Nie martw się, kiedy ci go zwrócę, będzie naładowany. – Savich wstał, zostawiając kolejny banknot na stole. – Sherlock, może dasz Angel swoją szminkę? Ma naprawdę ładny odcień. Sprawdź, czy nie chciałaby zarobić kolejnej stówy.
– Do zobaczenia wkrótce – powiedział do Angel. – Myślę że twoje informacje były na tyle cenne, że porozmawiam z odpowiednimi ludźmi i oni wycofają oskarżenia.
Spojrzała na niego zdumiona.
Podniósł rękę, chcąc uciszyć ewentualną reakcję dziewczyny.
– Zaczekaj, Angel, zrobię to, jeżeli przyrzekniesz mi, że zadzwonisz pod ten numer. – Wręczył jej wizytówkę. – Ten facet pomaga takim dzieciakom, jak ty. Zadzwonisz do niego?
Zobaczył kłamstwo w jej oczach. Tak, oczywiście, panie agencie specjalny, natychmiast zadzwonię do… pana Hanratty.
Podał jej rękę i zostawił ją z Sherlock, żeby sprawdziły, czy szminka pasuje. W korytarzu spotkał panią Limber, asystentkę dyrektora tego ośrodka.
– Bardzo dobrze nam poszło – zwrócił się do niej. – Dziękuję, ze pozwolili nam państwo porozmawiać z nią na osobności. Sprawdzę, czy może zostać zwolniona.
Pani Limber, łagodna kobieta z wielkimi okularami na nosie, poklepała go po ramieniu.
– Angel ma charakter i głowę na karku, ale ma też złodziejską duszę. Wie pan, niektóre z nich tak mają.
– Tak – odparł. – Wiem, ale…
– Ona jest jak rozpędzony pociąg – nie zatrzyma się. Widzę, ze ma pan rozładowany telefon Angel. Pożyczyć panu ładowarkę?
Tymczasem Sherlock uśmiechała się na widok ładnego ciemnoróżowego odcienia szminki na ustach Angel.
– Bardzo ci do twarzy w tym kolorze. Możesz zatrzymać szminkę i lusterko.
– Chcę Big Maca – powiedziała Angel, odrzucając do tyłu włosy. Sherlock pogładziła ostatnią studolarówkę.
– To może opowiesz mi, jak poznałaś Roddy'ego? Sherlock znalazła Savicha siedzącego pod drzewem przed ośrodkiem. Mrucząc coś pod nosem, bawił się komórką Angel. Podniósł wzrok.
– Zarobiła ostatnią stówę?
– Tak, i dodatkowo nasz przyszły Donald Trump wszedł w posiadanie mojej szminki, lusterka i grzebienia. Aha, i powiedziała mi, że możesz zatrzymać jej komórkę. Za tę kasę, którą z ciebie zdarła, kupi sobie nową. Nie może doczekać się, aż w końcu się stąd zerwie. No nie wiem, Dillon, sama nie wiem.
– Czasami trzeba puścić rybę wolno. Nie uwierzysz, co znalazłem w jej komórce.
Читать дальше