Wymierzyła mu kolejny cios, po którym Louey z trudem się wyprostował.
– Nie – wykrztusił. – Nie zrobiłem tego… Nie bij mnie więcej, Molly… Pamiętasz, jak sprałem cię trzy lata temu? Jeżeli nie przestaniesz, teraz też się nie zawaham…
– Tylko spróbuj, glizdo – warknęła. – Tylko spróbuj!
Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale jedynie potrząsnęła głową i odeszła.
Ramsey przez długą chwilę stał bez ruchu. Ludzie potrafili ranić się nawzajem na tyle sposobów… Teraz on, sędzia Ramsey Hunt, szybko podszedł do Loueya Santery, który usiłował odzyskać oddech, zerkając to na Gunthera, to na własne stopy.
– Cześć, Louey, jak ci leci? Louey z wysiłkiem podniósł głowę.
– Czego chcesz, kutasie?
Ramsey obdarzył go pogodnym uśmiechem.
– Molly zdrowo ci przylała. Wiedziałem, że jest silna, ale to była po prostu jatka. Musiałeś ją mocno wkurzyć.
– Molly jest odważna, kiedy za drzwiami czeka tatuś albo jeden z jego goryli. Wiesz, co zrobiłby ze mną Gunther, gdybym na nią dmuchnął? Nie mogłem nic zrobić…
Wciąż z tym samym uśmiechem na ustach Ramsey chwycił Loueya za przód koszuli, wyprostował go i posłał prawy sierpowy prosto w szczękę. Louey zawył boleśnie i szarpnął się do tyłu. Ramsey rozluźnił uścisk i Louey z rozpędu wyrżnął plecami o ścianę.
– Kawał drania z ciebie, wiesz? – powiedział spokojnie Ramsey. – Teraz będziesz miał się nad czym zastanawiać. Nie mogę się już doczekać, kiedy znikniesz mi z oczu. Molly ma rację – Mason rzeczywiście lada chwila straci cierpliwość. A kiedy to się stanie, będziesz martwy, chłopcze.
– Jesteś pieprzonym sędzią, skurwysynu, zapomniałeś o tym?! Zobacz, jaki z ciebie przedstawiciel systemu sprawiedliwości! Oskarżę cię o pobicie, słowo daję! Postaram się, żeby zabronili ci wykonywania zawodu! Ja cię jeszcze dorwę!
– Może zechcesz dorwać mnie od razu, co? Czekam, Louey. Jeżeli przyjdzie ci ochota jeszcze się trochę poszturchać, jestem na twoje usługi. – Ramsey pokręcił głową. – Wszystko wskazuje na to, że wynająłeś zboczeńca, by porwał twoją córkę. Jestem skłonny przypuszczać, że nie wiedziałeś, komu płacisz, ale z tego widać, jaki z ciebie mądrala. Jeśli okaże się, że rzeczywiście to zrobiłeś, pójdziesz za kratki. Kto wie, może spotkamy się w sali sądowej.
– Pracujesz w San Francisco, idioto!
– To prawda, ale mam wielu przyjaciół wśród sędziów. – Ramsey ruszył do swego pokoju, pogwizdując cicho. – Spokojnej nocy, Louey. Ranek nadejdzie szybciej, niż się spodziewasz.
Ramsey wszedł do sypialni. Nie zapalając światła, wyciągnął się na łóżku i wbił wzrok w pogrążony w mroku sufit. Czy Louey rzeczywiście zorganizował porwanie Emmy? Jeszcze w tej chwili wydawało mu się to zupełnie nieprawdopodobne. Z drugiej strony było oczywiste, że Louey nie kieruje się w życiu żadnymi zasadami moralnymi…
– Słyszałeś wszystko, prawda? Ramsey usiadł gwałtownie.
– Molly? Co tu robisz? I w dodatku po ciemku?
– Czekałam na ciebie. Widziałam, jak podniosłeś go i uderzyłeś.
– Mocno oberwał od nas obojga, więc może ocknie się w nim jakaś resztka sumienia, chociaż nie stawiałbym na to. Jakim cudem mogłaś kiedykolwiek uważać, że go kochasz?
– Miałam wtedy dziewiętnaście lat i byłam potwornie głupia.
– A on był wielką gwiazdą rocka…
– Tak. Patrzyłam w niego jak w obraz. Przedstawił nas sobie mój przyjaciel, który dość dobrze go znał. Słyszałeś, dlaczego zaczął ze mną chodzić. Byłam słodką, naiwną idiotką i nie poszłam z nim do łóżka zaraz po pierwszej randce. Tylko z tego powodu zaprosił mnie na następną. Ale i wtedy się z nim nie przespałam. Zrobiłam to dopiero wtedy, gdy pewnego wieczoru wypaliłam skręta i za dużo wypiłam… Boże, jak żałośnie to brzmi… Tak czy inaczej, wreszcie mnie zaliczył. – Molly zadrżała na samo wspomnienie. – Nie chcę o tym więcej myśleć, Ramsey. Dał mi Emmę i tylko to się liczy. Żeby mieć Emmę, zatańczyłabym z samym diabłem.
– Nie wątpię – powiedział.
Podniósł się z łóżka. Teraz widział ją wyraźnie. Stała przy oknie, oświetlona srebrzystym promieniem księżycowego światła, który przedostawał się do pokoju między zasłonami. Odwróciła się twarzą do niego.
– Słyszałeś wszystko, co powiedział?
– Tak, i z przyjemnością go uderzyłem. To tylko mama namiastka człowieka, Molly.
– Myślisz, że rzeczywiście miał coś wspólnego z porwaniem Emmy?
– Może. Niewykluczone, że trafiłaś w dziesiątkę. Chciał odzyskać pieniądze. Ciągle zadaję sobie jednak te same pytania i nie rozumiem, skąd wzięli się ci wszyscy zawodowcy… Kto za nami jechał? Pamiętasz chyba, że żądanie okupu przyszło już po ucieczce Emmy. Nie potrafię oprzeć się wrażeniu, że gdyby ci ludzie nas znaleźli, bylibyśmy martwi. Ale dlaczego? Gdzie tu sens? Przecież wtedy nie dostaliby żadnego okupu.
– Wiem.
Panującą w domu ciszę przerwał nagle ostry, rozdzierający krzyk. Oboje w jednej chwili wybiegli z pokoju Ramseya i wpadli do sypialni Emmy i Molly. Molly chwyciła Emmę w objęcia i przytuliła ją mocno.
– Wszystko w porządku, kochanie, wszystko w porządku… Oddychaj głęboko. Mama jest przy tobie, skarbie. Nic złego się nie dzieje. Jestem tutaj i Ramsey też tu jest…
Ramsey usiadł z drugiej strony i w milczeniu głaskał Emmę po plecach.
– Znowu śnił ci się ten straszny człowiek, Em? Kiwnęła głową, kryjąc twarz na ramieniu matki.
– Obudził mnie jakiś hałas… – wyszeptała. – Spojrzałam w okno i zobaczyłam go. Przyglądał mi się z uśmiechem. Miał popsute zęby, tak samo jak wtedy…
Ramsey natychmiast podszedł do okna i wyjrzał na zewnątrz. Nic, tylko ciemność. Otworzył okno. Byli na pierwszym piętrze. Pod oknem znajdował się okap, wystarczająco szeroki, aby utrzymał się na nim dorosły człowiek. Ramsey długo wypatrywał wśród zarośli i drzew jakiegoś śladu ruchu. Bezskutecznie. Idealnej ciszy nie zakłócał żaden odgłos, w pobliżu nie było też widać żadnego z ochroniarzy. Odwrócił się i spojrzał na Emmę.
– On nigdy nie zostawi mnie w spokoju – powiedziała łamiącym się głosem. – Ciągle na mnie czeka. Czułam, że po mnie przyjdzie i przyszedł… Przyjechał tu za nami aż z Kalifornii…
Molly patrzyła bezradnie na Ramseya. Potrząsnął głową.
– Jesteś pewna, że widziałaś go za oknem, Em?
– Tak. Uśmiechał się do mnie. Tak strasznie się bałam… Matka objęła ją mocniej.
– Wiem, skarbie, ale teraz naprawdę nic ci nie grozi. Jesteśmy tu z tobą obydwoje.
– On już nie wróci, Emmo – rzekł Ramsey. – I daję ci słowo, że wkrótce przestanie ci się śnić. A teraz zejdę na dół i rozejrzę się w ogrodzie.
Był już przy drzwiach, kiedy Emma go zawołała. Odwrócił się.
– Tak, Emmo?
– Dziękuję, że mi uwierzyłeś. Ramsey się uśmiechnął.
– Jeżeli jeszcze nie uciekł, na pewno go złapiemy. Chyba nie do końca była o tym przekonana. Szczerze mówiąc, on także nie, ponieważ uważał, że był to tylko kolejny zły sen. Mimo to zamierzał dokładnie przeszukać cały teren z pomocą ochroniarzy. Przy okazji upewni się, czy rzeczywiście mają się na baczności. Emma sennie ssała kciuk.
– Położę się teraz i przytulimy się do siebie, Em – odezwała się Molly. – Mocno się przytulimy.
– Czy Ramsey też mógłby się do nas przytulić? Nawet się nie zawahał.
– Jasne, Emmo. Poleź na razie z mamą, a ja zaraz przyjdę. Poszukam tylko tego złego człowieka i wracam. Potem przytulę was obie i wszyscy spokojnie zaśniemy.
Читать дальше