– Kto to powiedział, Emmo? – zapytał teraz, starając się, aby jego głos brzmiał jak najbardziej naturalnie. – Co za „on”?
Zaczęła tak gwałtownie kręcić głową, że warkocz uderzał raź w jeden jej policzek, raz w drugi.
– Nikt, nikt, nikt…
– W porządku, Em, nic się nie stało. – Molly uklękła i przytuliła córkę. Emma całym ciężarem opierała się o nogę Ramseya, pociągając matkę za sobą, lecz nie czuł żadnego bólu. – Wszystko w porządku. Kocham cię, moje maleństwo.
Ramsey spojrzał Molly w oczy ponad głową Emmy i wyczytał w nich zimną wściekłość. Miał nadzieję, że jeśli kiedykolwiek złapią tego faceta, zdążą wyciągnąć z niego jakieś informacje, zanim Molly dopadnie go w jakiś sobie tylko wiadomy sposób i zabije. Chociaż z drugiej strony, może to on, Ramsey, uprzedzi Molly…
– Spakowałaś wszystkie rzeczy, Em?
Uwolniła się z objęć matki i spojrzała na niego. Jej buzia była blada i tak napięta, że kości policzkowe sterczały ostro, jakby lada chwila miały przebić cienką skórę.
– Tak, jestem prawie gotowa. Nie mogę tylko znaleźć jednej czerwonej skarpetki.
– Wyjeżdżamy za pięć minut, z czerwoną skarpetką czy bez niej. I weź taśmę klejącą, dobrze? Dziś zostawimy nogę w spokoju, ale jutro zmienimy opatrunek, więc może nam się przydać. No, chodźcie. Ruszamy w drogę.
Nikt ich nie zaskoczył. Oczywiście ktoś mógł obserwować ich z lasu, ale nie zauważyli niczego podejrzanego. Ramsey szybko przeprowadził Molly i Emmę do dżipa.
– Gdzie jest twój samochód? – zapytał, siadając za kierownicą.
Jednym płynnym ruchem włożył kluczyk do stacyjki i przekręcił go. Silnik zamruczał głośno w porannej ciszy.
– Jakiś kilometr niżej, przy drodze. To wynajęty wóz, chevrolet. – Przerwała na chwilę. – Słuchaj, Ramsey, jesteś sędzią – zaczęła spokojnie, nie patrząc na niego. – Stanowisz część tego systemu, w który ja zupełnie nie wierzę. Nie zamierzam oddawać się pod opiekę glin i wracać do Denver, więc może po prostu podwieziesz nas do mojego samochodu i zajmiesz się własnym życiem, co?
– Co chcesz przez to powiedzieć? – Zaskoczony i wściekły, wykonał zbyt gwałtowny ruch kierownicą i dżip o mało nie zjechał z wyboistej, wąskiej drogi.
– To, że nas nie znasz. Ani na moment nie odrywała wzroku od przedniej szyby. – Znalazłam Emmę, jestem przy niej i odpowiadam za nią. Nie musisz się w to mieszać.
– Nie ma mowy.
– Nie zamierzam zgłaszać się na policję.
– W porządku, niech tak będzie, przynajmniej na razie. Ale nie zgadzam się z tobą.
Czuł, że przed oddaniem sprawy w ręce policji powstrzymuje ją coś jeszcze, coś, o czym mu nie powiedziała. Zresztą, bardzo niewiele się od niej dowiedział.
– Nie obchodzi mnie, czy się ze mną zgadzasz, czy nie. Ja podejmuję decyzje w tej sprawie, a jeśli ci się to nie podoba, możesz nas zostawić.
– Mamo, nie chcesz, żeby Ramsey z nami został? Molly musnęła wargami zaróżowione ucho córki.
– Ramsey został przypadkowo wmieszany w nasze kłopoty, Em. To nie jego problem.
– W jaki sposób doszłaś do tego błyskotliwego wniosku? – parsknął. Dżip podskoczył na wystających kamieniach i zjechał trochę na bok. – Wczoraj jacyś faceci próbowali mnie zabić, a ty mi mówisz, ze to nie mój problem! Co za inteligencja i wyczucie!
– Nie przyszło ci do głowy, że mogło im chodzić wyłącznie o ciebie, nie o Emmę?
Ramsey miał ochotę złamać kierownicę.
– Nie słuchaj tego, co teraz mówimy, Emmo – odezwał się. – Zasłoń uszy rękami i nie słuchaj. Tak, właśnie o to mi chodziło. Muszę szczerze porozmawiać z twoją mamą.
– Wcale nie musisz, wszystko rozumiem, zresztą to i tak nie ma znaczenia. Spełniłeś dobry uczynek, jasne! Zostałeś nawet ranny w obronie Emmy. Chciałam tylko powiedzieć, że to wystarczy. Nie musisz angażować się w nasze życie! Kiedy przesiądziemy się do mojego samochodu, będę bardzo uważała, a jestem w tym naprawdę dobra. Jeśli ktoś by nas śledził, natychmiast to zauważę i zgubię go. Nie wrócę do Denver, więc nie musisz się martwić, że Emma znowu znajdzie się w niebezpieczeństwie. Zadzwonię na policję i do FBI, i powiem im, że Emma jest cała i zdrowa. Powiem im też, gdzie ją znalazłeś, może zdołają odnaleźć miejsce, gdzie przetrzymywał ją porywacz. No i oczywiście nie omieszkam ich poinformować, że znakomicie się spisali, po prostu wspaniale, jak zwykle…
Emma siedziała nieruchomo na kolanach matki, zasłaniając uszy dłońmi. Z jej gardła zaczęło się nagle wydobywać przerażające zawodzenie. Molly zbladła, jakby dostała cios w brzuch. Przytuliła Emmę, otoczyła ją ramionami.
– Nic się nie stało, kochanie, wszystko w porządku. Przepraszam cię, Em, przepraszam, skarbie. Proszę, zaufaj mi. Obiecuję, że będę się tobą lepiej opiekować, że będę nad tobą czuwać. To moja wina, że cię wtedy złapał, ale nigdy więcej na to nie pozwolę, nigdy! Jesteś bezpieczna, kochanie, uwierz mi! I nie będę już wrzeszczeć na Ramseya, przyrzekam…
Ramsey zatrzymał samochód i odwrócił się twarzą do nich.
– Emmo, odsłoń uszy – polecił spokojnie. – Posłuchaj mnie teraz uważnie. Nie wydawaj więcej tych dźwięków, słyszysz? Jeżeli chcesz coś powiedzieć, to zrób to, i nie strasz mnie. Umieram ze strachu, kiedy tak jęczysz. Noga gorzej mnie od tego boli, rozumiesz? A teraz do rzeczy – nie zamierzam was zostawić. Twoja mama może sobie na mnie wrzeszczeć, jeśli to poprawia jej samopoczucie. Możliwe, że ja też wrzasnę na nią kilka razy, ale nic nie skłoni mnie do tego, żeby was zostawić. Słyszysz mnie, Emmo?
Długie milczenie.
– Obiecujesz, że nas nie zostawisz, Ramsey?
– Obiecuję. Nigdy nie łamię obietnic. Twoja mama przyzwyczai się do mnie, tak jak ty się przyzwyczaiłaś. Nie namówi mnie, żebym się od was odczepił, nie bój się, niezależnie od tego, jakie argumenty wytoczy. Na razie dostosuję się nawet do reguł, zgodnie z którymi chce rozegrać tę sprawę. A ty będziesz od teraz mówić, nie jęczeć, jasne?
Powoli kiwnęła głową.
– Nie podoba mi się, że na siebie krzyczycie.
– Nam też się to nie podoba, ale tak czasami bywa. Jeżeli będziemy się za bardzo awanturować, możesz powiedzieć nam, żebyśmy byli cicho, w porządku?
Molly milczała. Robiła wrażenie głęboko wstrząśniętej, zupełnie załamanej. Ramsey miał ochotę rzucić jej jakąś zgryźliwą uwagę, ale powstrzymał się. Podejrzewał, że mogłaby się rozpłakać. Albo go zastrzelić.
– Wszystko będzie dobrze, Molly, zobaczysz – rzekł spokojnym, głębokim głosem, który oddawał mu nieocenione usługi w sali sądowej. – Nie ma nic złego w tym, że potrzebuje się pomocy, zwykłego wsparcia ze strony drugiego człowieka. No dobrze, zbierajmy się stąd. Emmo, zerkaj w tylne okno. Jeżeli zobaczysz jakiś samochód, od razu mi powiedz.
– Dobrze, Ramsey.
– Liczę na ciebie, mała. Bądź czujna.
– Będę.
– Jeśli chodzi o tamtych facetów… – odezwała się Molly. – Sądzisz, że mogło im chodzić o ciebie, nie o Emmę?
– Nie wiem.
– Narobiłeś sobie przecież mnóstwo wrogów. Czytałam, że dostawałeś listy z pogróżkami, między innymi od kobiety, której mąż zginął wtedy na sali sądowej.
– To prawda, dostałem sporo takich listów, ale nikt nie próbował mnie zabić.
– Rozumiem. To oznaczałoby, że Emmę porwało dwóch mężczyzn, niejeden.
– Właśnie. Mogłabyś nalać mi filiżankę kawy z termosu?
Molly wiedziała, że Ramsey nie chce rozmawiać o tym przy Emmie, ale w ciągu ostatnich dwóch tygodni nagromadziło się w niej tyle gniewu, bólu i nienawiści… Czuła, że musi mówić o tym, co spotkało je obie, z trudem się powstrzymywała. Westchnęła ciężko. Poczeka. Musi poczekać. W żadnym razie nie chciała jeszcze bardziej przestraszyć Emmy.
Читать дальше