– O tak – odpowiedziała. – Jestem gotowa. Rozmawialiśmy już o Scotcie i o moim ojcu. – Przerwała, przejechała rękami po nogawkach sztruksowych spodni.
– O co chodzi, Sally? Wykrztuś to z siebie, koniec z sekretami.
– Mój ojciec paskudnie bił moją matkę. Miałam zaledwie szesnaście lat, kiedy go na tym przyłapałam.
Przyjechałam wtedy do domu ze szkoły dla dziewcząt w Wirginii. Próbowałam ją ochraniać…
Dillon poderwał głowę.
– Chcesz powiedzieć, że twój ojciec, zasłużony doradca prawny w TransCon International, bił żonę?
– Czemu mnie to nie dziwi? – powiedział Quinlan. Usiadł koło niej, ujął jej rękę i czekał bez słowa, tylko trzymając jej dłoń. Tyle przeszła?
– Moja matka, Noelle, nic nie robiła w tej sprawie. Pogodziła się z tym. Podejrzewam, że ze względu na jego bogactwo, sławę i otaczający go szacunek, które w części stały się też jej udziałem, nie mogłaby znieść upokorzenia utraty tego wszystkiego. Pamiętam, że zawsze czekałam na przyjęcia, spotkania dyplomatyczne – był zapraszany na wszystkie – na te huczne bankiety, na skromne, intymne obiady, na których odbywały się przeglądy żon, wywiady prasowe i inne wydarzenia podobnego typu, bo wiedziałam, że wtedy nie odważy się uderzyć Noelle; będą ich tam przecież razem fotografować. Zdawał sobie sprawę, że wiedziałam o biciu i dlatego nienawidził mnie jeszcze bardziej. Kiedy nie wyjechałam z miasta na studia, myślałam, że mnie zabije. Naprawdę liczył na mój wyjazd. Nie wyobrażał sobie, że ciągle będę w domu i będę go obserwować. Wtedy już podniósł na mnie rękę, ale opuścił ją, bardzo powoli. Nigdy nie zapomnę nienawiści w jego oczach. Wiecie, ojciec był bardzo przystojny. Miał gęste, ciemne włosy, lekko przyprószone siwizną, ciemnoniebieskie oczy, byl szczupły i wysoki. Miał wyraźnie zarysowane kości policzkowe i eleganckie rysy twarzy, nadające mu arystokratyczny wygląd. Właściwie jest starszym wydaniem Scotta. Czy to nie dziwne, że zakochałam się w człowieku, który wyglądał jak mój ojciec?
– Tak – mruknął Diilon. – Powiedziałbym, że to całkiem niewłaściwe. Dobrze, że Quinlan jest podobny wyłącznie do siebie.
– Przychodziłam do domu o różnych porach. Wiedział, że tak będę robiła. Kiedyś po wizycie w domu zauważyłam, że zapomniałam zabrać swetra. Wróciłam i przyłapałam go, jak kopał moją matkę. Podeszłam do telefonu, żeby zadzwonić na policję. Moim zdaniem to, co zobaczyłam, przesądzało sprawę. Przestało mnie obchodzić cokolwiek innego. Zapłaci za to. Nie uwierzycie, ale moja matka przyczołgała się do mnie, chwyciła mnie za nogę i zaczęła błagać, żebym nie powiadamiała policji. Ojciec stal w drzwiach biblioteki i zachęcał mnie, żebym zadzwoniła. Podjudzał mnie, przez cały czas obserwując łkającą, skomlącą na kolanach matkę, której paznokcie wpijały się w moje dżinsy. Jezu, to było koszmarne. Odłożyłam słuchawkę i wyszłam. Nie wróciłam wtedy. Po prostu nie mogłam. I naprawdę nic nie mogłam zrobić, naprawdę. Jeśli przychodziłam na trochę, czekał na moje wyjście. Potem pewnie bił ją jeszcze bardziej, niż gdybym się nie pojawiła w domu. Pamiętam, że wtedy zastanawiałam się, czy połamał jej żebra, ale nigdy o to nie zapytałam. Bo co by to dało?
– Ale zaczął się mścić dopiero pół roku temu – powiedział Diilon. – Czekał więc ile? Jakieś pięć lat, zanim zabrał się za ciebie.
– To niezupełnie tak. Zaczął swoją zemstę przy pomocy Scotta. Tak, to on krył się za moim związkiem ze Scottem. Przedtem w moim życiu nie było mężczyzn. Od razu po studiach zaczęłam pracować dla senatora Bainbridge'a. Byłam szczęśliwa. Nie odwiedzałam rodziców. Miałam przyjaciół. Od czasu do czasu przypadkowo spotykałam ojca i widziałam, że nadal nie może znieść mojej odwagi. Pamiętam, jak raz na przyjęciu nadziałam się w łazience na matkę. Poprawiała uczesanie i długie rękawy jej sukni zsuwając się odsłoniły jej ręce. Na ramieniu miała okropny, purpurowy siniec. Pamiętam, że patrząc na ten siniec spytałam: „Jakie zwierzę w tobie pozwala ci się godzić na to, żeby ten drań cię bił?" Wymierzyła mi policzek. Chyba na to zadłużyłam. Od tego czasu nie widziałam jej, aż do tej nocy, kiedy uciekając przed wami udałam się do niej po pieniądze.
– Czy przypominasz sobie, że poszłaś do domu rodziców tamtej nocy, kiedy zabito twojego ojca?
– Tak, ale poza tym wszystko jest zamazane. Skąd wiedziałam, że mój ojciec nie żyje? Nie wiem. Ale wiedziałam i chyba byłam przekonana, że w końcu Noełle nie zniosła dłużej tego bicia. Tak, chyba tak musiałam myśleć, chociaż nie mam zupełnej jasności.
Zaczęła trzeć dłońmi skronie.
– Nie wiem, James, wydaje mi się, że pamiętam krzyki, że widziałam pistolet, ale nic więcej, tylko te obrazy. I może jeszcze krew. Pamiętam krew. Ale mój ojciec? Martwy? Czy była tam Noelle? Niczego nie mogę przysiąc. Przykro mi. Nic nie mogę pomóc.
Jednak Quinlan nie był zmartwiony. Zerknął na Diilona, którego palce tańczyły po klawiaturze laptopa. Wiedział, że Dillon słyszał każde słowo. Wiedział też, że Dillon również się nie martwił.
Quinlan już wcześniej dawał sobie radę z takimi sprawami. Mieli mnóstwo do zrobienia. Sally była gotowa. Powiedział powoli, bardziej do siebie, żeby mogła się uspokoić:
– A więc twój ojciec sam to zaplanował.
– Tak. Dopiero po ślubie odkryłam, że mój ojciec jest szefem Scotta. Nigdy mi nie opowiadał, gdzie pracuje. Był skryty, a mnie niezbyt to obchodziło. Ale odkąd się dowiedziałam, wszystko zaczęło się psuć.
Quinlan krążył po pokoju, nie nerwowo, rytmicznie. Dillon pracował przy komputerze. Sally starła kurz z małego drzewka kauczukowego, rosnącego w pięknej, orientalnej donicy koło kanapy.
Quinlan zatrzymał się. Uśmiechnął się do Sally.
– Chyba nadeszła pora, żebyś wykonała parę telefonów, Sally. Chyba przyszedł czas, żebyśmy zgromadzili członków gangu i troszkę ich postraszyli. Zobaczymy, co z tego wyjdzie. – Podał jej telefon.
Do mamy, Scotta, potem do Beadermeyera.
– Wiesz, co mnie doprowadza do szału? – rzucił Dillon, odrywając się od klawiatury i przeciągając się. – Chciałbym wiedzieć, czemu Beadermeyer nadal cię prześladuje. Przecież to twój ojciec umieścił cię u niego. Ojciec nie żyje. Dlaczego, u diabła, Beadermeyerowi miałoby jeszcze na tobie zależeć? Kto idzie śladem twojego ojca? Wspominałaś, że Scott musiał maczać palce w tej sprawie. Ale czemu miałby się nadal w to angażować? Czy nie wystarczyłby mu rozwód, by rozpocząć nowe życie? Jesteś pewna, że chcesz to wszystko wiedzieć, Sally?
– Tak, jestem gotowa. Prawdę mówiąc, nie mogę się doczekać. Chcę napłuć Beadermeyerowi w twarz. Jeśli zaś chodzi o pytanie, dlaczego znowu mnie uwięzili, długo się nad tym zastanawiałam, ale nie znalazłam żadnej sensownej odpowiedzi. A teraz pozwólcie mi wykonać te telefony.
Podniosła słuchawkę i wybrała numer. Nie musiała wcale czekać.
– Mama? To ja, Sally. Zastanawiałam się, czy mogę wpaść. Muszę z tobą porozmawiać. Tak, teraz. Zgadzasz się?
Powoli nacisnęła guzik kończący połączenie. Zaczęta wybierać numer Scotta. Quinlan lekko dotknął ręką jej dłoni i pokręcił głową.
– Nie, sądzę że twoja mama prawdopodobnie sama zawiadomi pozostałych.
– On ma rację – powiedział Dillon. – A jeśli tego nie zrobi, porozmawiamy tylko z nią. I tak musimy to zrobić. Musimy dokładnie znać jej stanowisko w całym tym rozgardiaszu.
Читать дальше