– To przez te… sińce. No i krwotok domózgowy. Mówiłem ci, że miała kiepski czas protrombinowy…
– Twierdziłeś, że to zapalenie wątroby.
– Czas protrombinowy był za długi, to nie żółtaczka.
– Ale dlaczego akurat warfaryna? Przecież ona nie dostawała warfaryny.
Steinglass długo milczał.
– Kazali mi – odrzekł w końcu.
– Kto ci kazał?
– Policja. Kazali mi zadzwonić do anatomopatologa. Zasugerował test na obecność warfaryny.
– Z kim rozmawiałeś? Z którym lekarzem?
– Z doktorem Dvorakiem.
Rozespany Dvorak pomacał nieprzytomnie w ciemności i po czwartym sygnale trafił na słuchawkę.
– Tak?
– Dlaczego, Dan? Dlaczego mi to robisz?
– Toby?
– Myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi, ale teraz widzę, że trzymasz ich stronę. Nie rozumiem, jak mogłam tak bardzo się co do ciebie pomylić.
– Posłuchaj, Toby…
– Nie, to ty mnie posłuchaj! – Załamał jej się głos, ale z determinacją stłumiła szloch. – Nie skrzywdziłam matki. Nie otrułam jej. Jeśli ktokolwiek ją skrzywdził, to na pewno Jane Nolan.
– Nikt nie twierdzi, że zrobiłaś coś złego. Nikt, a najmniej ja.
– W takim razie dlaczego nie powiedziałeś mi nic o tym badaniu? Dlaczego robisz to za moimi plecami? Jeśli podejrzewasz, że ją otruto, powinieneś był porozmawiać ze mną! Powinieneś mi powiedzieć! A nie zlecać badanie, kiedy się tylko odwróciłam.
– Próbowałem się do ciebie dodzwonić, chciałem ci wszystko wyjaśnić, ale nie było cię w domu.
– Byłam w szpitalu. Gdzie indziej mogłabym być?
– Dobra, powinienem przekręcić do szpitala. Przepraszam.
– Przeprosiny niczego nie załatwiają, wbijasz mi nóż w plecy.
– Nie, Toby, to nie tak. Zadzwonił do mnie Alpren. Powiedział, że twoja matka ma złe wyniki badań układu krzepnięcia. Pytał, co mogło być tego powodem, prosił, żebym porozmawiał z jej lekarzem. Badanie na obecność warfaryny jest tylko następnym logicznym krokiem.
– Następnym logicznym krokiem! – Roześmiała się gorzko. – Tak, to do ciebie pasuje.
– Toby, jest mnóstwo innych przyczyn, które mogą dawać złe wyniki badań w przypadku twojej matki. Test na obecność warfaryny to zaledwie jedna z wielu możliwości. Policja prosiła mnie o radę, więc jej udzieliłem. Na tym polega moja praca. Toby milczała, ale słyszał jej urywany oddech i wiedział, że z trudem powstrzymuje łzy.
– Toby?
– Twoja praca polega również na tym, że będziesz zeznawał przeciwko mnie w sądzie, tak?
– Do tego nie dojdzie.
– A gdyby doszło. Gdyby do tego doszło?
– O Chryste, Toby… – westchnął z irytacją. – Nie odpowiem na to pytanie.
– Nie musisz. Już na nie odpowiedziałeś. – I odłożyła słuchawkę.
Detektyw Alpren miał oczy jak małpa: żywe, wścibskie i bystre. Nie potrafił ustać w jednym miejscu dłużej niż minutę, wciąż krążył po sali, a kiedy przestawał krążyć, kiwał się to w lewo, to w prawo, przestępując z nogi na nogę. Zwłoki na stole zupełnie go nie interesowały – przyszedł zobaczyć się z Dvorakiem i od dziesięciu minut niecierpliwie czekał, aż sekcja dobiegnie końca.
Wreszcie Dvorak wyłączył magnetofon.
– Już? – rzucił Alpren. – Możemy pogadać?
– Niech pan pyta – odparł Dvorak, nie odrywając wzroku od ciała na stole. Były to zwłoki młodego mężczyzny z korpusem rozciętym przez całą długość. W środku wszyscy jesteśmy tacy sami – pomyślał, spoglądając na pustą jamę brzuszną. Mamy identyczne organy zapakowane do worka ze skóry w różnych kolorach. Wziął igłę i nici i zaczął zszywać brzegi rany grubym, szerokim ściegiem. Estetyka? Mógł to sobie darować, miał tylko posprzątać po sobie i przygotować ciało do przewiezienia do zakładu pogrzebowego. Zwykle robiła to Lisa.
Nie zważając na makabryczne zajęcie, jakiemu oddawał się Dvorak, Alpren podszedł do stołu.
– Przyszły wyniki tej… Jak to się nazywa?
– Szybka chromatografia cieczowa.
– Właśnie. Dzwonili do mnie z laboratorium szpitalnego. Wyniki są pozytywne.
Dvorak zamarł, lecz natychmiast zmusił palce do szycia, do zamknięcia pustej klatki piersiowej. Czy Alpren to zauważył?
– Ta chromatografia, co to jest? Dvorak nie odrywał wzroku od zwłok.
– To badanie na obecność 7-hydroksywarfaryny.
– A ta 7-hydroksy…?
– To metabolik warfaryny.
– A ten metabolik?
Dvorak zacisnął węzeł i sięgnął po następny kawałek nici.
– Substancja, która wpływa na krzepnięcie krwi. Może wywołać rozległe siniaki. Albo krwotok.
– W mózgu też? Jak u pani Harper? Dvorak znów znieruchomiał.
– Tak. Obecność warfaryny wyjaśniłaby również pochodzenie siniaków na jej nogach.
– I dlatego zlecił pan to badanie?
– Doktor Steinglass poinformował mnie o złych wynikach krzepnięcia krwi. Jedną z logicznych diagnoz jest zatrucie warfaryną.
Alpren cały czas pilnie notował.
– Jak można tę warfarynę zdobyć?
– Jest składnikiem niektórych trucizn na szczury.
– Wykrwawiają się po niej na śmierć?
– Jakiś czas to trwa, ale tak, w końcu dostają krwotoku wewnętrznego i zdychają.
– Przyjemny obrazek. Ta warfaryna… Jak jeszcze można ją zdobyć?
Dvorak przerwał pracę. Nie chciał z nim rozmawiać, nie chciał rozważać wynikających z tej rozmowy konsekwencji.
– Można ją dostać na receptę jako lekarstwo o nazwie coumadin. Stosuje się je przy obniżaniu krzepliwości krwi.
– Wydają je tylko na receptę?
– Tak.
– Receptę musi wypisać lekarz, potem idzie się z nią do apteki.
– Tak.
Alpren notował jeszcze szybciej.
– No to będę miał trochę roboty.
– To znaczy?
– Apteki. Kto kupował coumadin i kto go komu przepisywał.
– Coumadin przepisuje wielu lekarzy.
– Mnie interesuje tylko jeden: doktor Harper. Dvorak odłożył igłę.
– Dlaczego tylko ona? Dlaczego nie opiekunka jej matki?
– Jane Nolan ma nienaganną opinię. Rozmawialiśmy z jej trzema ostatnimi pracodawcami. I niech pan nie zapomina, że to ona powiadomiła nas o sprawie.
– Może po to, żeby ratować własny tyłek?
– Niech pan spojrzy na to z punktu widzenia doktor Harper. Jest ładną kobietą, ale nie ma męża. Nie ma rodziny. Prawdopodobnie z nikim się nie umawia. Ugrzęzła ze zdziecinniałą matką, która nie chce umrzeć. Zawala coś w pracy, przeżywa coraz większy stres…
– I dlatego próbuje ją zamordować? – Dvorak pokręcił głową.
– Zasada numer jeden: zaczynaj od najbliższej rodziny. Dvorak zacisnął ostatni węzeł i uciął nić.
Alpren zerknął na zszyty tors i jęknął z odrazą.
– Chryste. Frankenstein.
– Nic nie będzie widać, nałożą mu garnitur. W trumnie nawet żebrak ma prawo do dystyngowanego wyglądu. – Dvorak zdjął fartuch, ściągnął rękawiczki i odkręcił kurek nad zlewem. – A zatrucie przypadkowe? – rzucił. – Matka ma Alzheimera. Nie wiadomo, co mogła wziąć do ust. Jeśli w domu była trucizna…
– Którą usłużna córeczka zostawiła na widoku, żeby mamusia mogła ją znaleźć? Słusznie.
Dvorak mył ręce.
– To ciekawe, że doktor Harper nie chce rozmawiać ze mną bez adwokata – powiedział Alpren.
– Nie ma w tym nic podejrzanego, to oznaka inteligencji.
– Tak, ale… To trochę dziwne.
Dvorak wytarł ręce. Nie patrzył na Alprena, nie śmiał. Nie powinienem komentować przebiegu śledztwa – myślał. Nie zachowuję obiektywizmu. Nie mam serca do badania dowodów rzeczowych w sprawie karnej przeciwko Toby. A to właśnie powinien robić, na tym polegała jego praca. Na badaniu dowodów. Na wyciąganiu logicznych wniosków.
Читать дальше