Po sygnale Amelia wyrzuciła z siebie gwałtownie:
– Pani doktor, mówi Amelia Reid. Noah nie przejechał tej kobiety! Nie mógł tego zrobić, bo był…
Drzwi pokoju otworzyły się gwałtownie.
– Co robisz w moim pokoju, ty mała suko? – ryknął Jack. Amelia rzuciła słuchawkę i odwróciła się, by stanąć z nim twarzą w twarz.
– Masz mnie przeprosić – zażądał Jack.
– Za co?
– Za przeklinanie, do jasnej cholery.
Chodzi ci o to, że powiedziałam „odpieprz się”? Policzek był tak silny, że jej głowa poleciała w bok. Amelia uniosła dłoń do piekącej twarzy, a potem znów napotkała jego wzrok. Przez chwilę wpatrywała się w ojczyma i coś głęboko w niej, jakiś rdzeń z płynnej stali, wydawał się nareszcie twardnieć. Gdy uniósł rękę, by uderzyć ją powtórnie, nawet nie mrugnęła. Patrzyła tylko na niego, a jej oczy mówiły mu, że jeśli to zrobi, będzie tego bardzo, bardzo żałował. Powoli opuścił rękę. Nie próbował jej zatrzymać, gdy wychodziła z sypialni. Wciąż stał tam bez ruchu, gdy zamykała za sobą drzwi własnego pokoju.
Claire i Max Tutwiler stali przed biurkiem Lincolna i upierali się, by ich wysłuchał. Razem pojawili się w komisariacie, a teraz Max otwierał teczkę i pod nierozumiejącym wzrokiem Lincolna wyjmował z niej mapę topograficzną i rozkładał na biurku.
– I co mam tu zobaczyć? – spytał Lincoln.
– To wyjaśnienie choroby mego syna. I tego, co się dzieje w tym mieście – powiedziała Claire z naciskiem. – Noaha trzeba hospitalizować. Musisz go wypuścić.
Lincoln niechętnie podniósł na nią wzrok. Zaledwie dwanaście godzin temu byli kochankami. Teraz najwyraźniej z trudem zmuszał się, by na nią spojrzeć.
– Wcale nie wygląda na chorego. Niemal nam uciekł dziś rano.
Choroba jest w jego mózgu. To pasożyt pod nazwą Taenia solium. W początkowej fazie infekcji może wywoływać zmiany osobowości. Jeśli Noah jest zakażony, wymaga leczenia. Torbiele Taenia solium wywołują obrzęk mózgu i objawy zapalenia opon mózgowych. To właśnie u niego obserwowałam przez kilka ostatnich dni. Drażliwość, napady złości. Jeśli nie zabiorę go do szpitala, jeśli ma już torbiel, a ona pęknie… – Przerwała, walcząc ze łzami. – Proszę – szepnęła. – Nie chcę stracić syna.
– W sumie oznacza to – wtrącił się Max – że chłopiec nie jest odpowiedzialny za swoje czyny. Te inne dzieciaki też nie.
– A skąd dzieci mają tego pasożyta? – spytał Lincoln.
– Od Warrena Emersona – powiedziała Claire. – Patolog w Stanowym Centrum Medycznym jest niemal pewien, że uszkodzenie jego mózgu zostało wywołane przez Taenia solium – tasiemca uzbrojonego. Emerson jest prawdopodobnie zakażony od lat. Co znaczy, że jest także nosicielem choroby.
– A w ten sposób dzieciaki zaraziły się od Emersona – powiedział Max, wygładzając rozłożoną na biurku Lincolna mapę. – Claire wysnuła następującą teorię. Oto dolny bieg potoku Meegawki. Wysokość, możliwe zalewy powodziowe, a nawet podziemne fragmenty nurtu.
– Co to oznacza?
– Proszę spojrzeć. – Max położył palec na mapie. – Tutaj mniej więcej znajduje się farma Warrena Emersona, jakieś półtora kilometra w górę potoku od jeziora. Wysokość sześćdziesiąt jeden metrów. Potok Meegawki przepływa tuż obok jego posiadłości, niedaleko szamba. To pewnie bardzo stary system kanalizacyjny. – Max podniósł wzrok na Lincolna. – Czy rozumie pan znaczenie położenia jego farmy?
– Zanieczyszcza strumień?
– No właśnie. Minionej wiosny mieliście rekordowe opady deszczu, więc strumień wylał zapewne aż do wysokości szamba Emersona. Mógł wypłukać jaja pasożyta i zabrać je do jeziora.
– A skąd jaja znalazły się w szambie?
Od samego Warrena Emersona – wyjaśniła Claire. – Prawdopodobnie został zarażony dawno temu, po zjedzeniu niedogotowanej wieprzowiny z wągrami tasiemca. Wągry rosną i żyją w ludzkich jelitach, czasami parę dziesiątków lat. Produkują jaja.
– Jeśli Emerson hodował tasiemca w jelitach – powiedział Max – to wiele jaj pasożyta dostało się do jego systemu kanalizacyjnego. Wystarczy przeciekające szambo albo powódź, żeby przedostały się do strumienia zasilającego jezioro. Ich największa koncentracja byłaby tu, gdzie potok Meegawki wpada do jeziora. – Max wskazał Skały. – Właśnie tu, gdzie wasze nastolatki najchętniej się kąpią. Mam rację?
Lincoln nagle poderwał głowę, bo gdzieś w budynku wybuchło zamieszanie. Wszyscy spojrzeli ku drzwiom, które otwarły się gwałtownie, a spanikowany Floyd Spear wsunął głowę do pokoju.
– Chłopiec ma atak! Wzywamy pogotowie!
Claire rzuciła Lincolnowi przerażone spojrzenie i wybiegła z gabinetu. Jeden z policjantów stanowych próbował ją zatrzymać, ale Lincoln rzucił:
– Jest lekarzem! Przepuśćcie ją!
Claire wypadła na korytarz, skąd prowadziły drzwi do trzech cel. Drzwi pierwszej celi stały otworem. W środku przykucnęło dwóch policjantów. Widziała jedynie nogi Noaha, podrygujące jakby w rytm wstrząsów elektrycznych. Potem zobaczyła krew na podłodze, w pobliżu głowy syna, i jego zakrwawioną twarz.
– Coście mu zrobili?! – krzyknęła.
– Nic! Tak go znaleźliśmy. Chyba uderzył głową o podłogę…
– Cofnijcie się. Zejdźcie mi z drogi!
Policjanci cofnęli się posłusznie i Claire opadła na kolana koło Noaha. Paniczny strach niemal ją sparaliżował. Musiała zmusić się do myślenia, do usunięcia ze świadomości strasznego faktu, że to jest jej syn, jej jedyne dziecko, i że być może teraz umiera na jej oczach. Atak padaczki. Kłopoty z oddychaniem. Usłyszała bulgot płynu w gardle, pierś unosiły mu gwałtowne skurcze, gdy walczyłby wciągnąć powietrze w głodne tlenu płuca.
Przewróć go na bok. Płyn nie może dostać się do płuc!
Chwyciła chłopca za ramię. Druga para rąk przyszła jej na pomoc. Kątem oka dostrzegła klękającego obok Lincolna.
Razem przekręcili Noaha na bok. Wciąż miał drgawki i uderzał głową o podłogę.
– Potrzebuje czegoś miękkiego pod głowę! – krzyknęła. Max, który także wepchnął się do celi, rzucił jej zerwany z pryczy koc. Delikatnie uniosła głowę Noaha i wsunęła koc pod spód. Często, kiedy był mały, zasypiał na kanapie – wtedy wsuwała mu pod głowę poduszkę. Teraz nie była to głowa śpiącego chłopca. Przy każdym nowym ataku drgawek jego kark sztywniał, mięśnie napinały się jak postronki. I ta krew – skąd pochodziła?
Znów usłyszała bulgot i zobaczyła, jak pierś Noaha się unosi, a świeży strumyk krwi wycieka mu z nozdrza. Więc wcale się nie skaleczył, to tylko krew cieknie mu z nosa. Czy również krew bulgocze mu w gardle? Odwróciła twarz syna w dół, mając nadzieję usunąć krew z jamy ustnej, ale wyciekło jej bardzo niewiele, pomieszanej ze śliną. Atak jakby przechodził, chłopiec nie bił już nogami z taką gwałtownością, odgłos duszenia się natomiast był coraz wyraźniejszy.
Ucisk na przeponę. Zanim Noah się udusi.
Zostawiła go na boku, położyła jedną dłoń na górnej części jamy brzusznej, a drugą wparła w jego kark. Mocno nacisnęła w kierunku klatki piersiowej.
Z gardła ze świstem wyszło powietrze. Więc płuca nie są całkiem zablokowane, pomyślała z ulgą. Wciąż dostają trochę tlenu.
Powtórzyła ucisk. Znowu oparła dłoń o brzuch Noaha i mocno nacisnęła. Słyszała, jak jego płuca wypychają powietrze, a świszczący oddech uspokaja się, bo przyczyna blokady nagle została wyparta z gardła i częściowo wypchnięta przez nozdrze. Na ten widok szarpnęła się w tył, przerażona.
Читать дальше