– Jego syn. Pielęgniarka była cały czas w sali aż do chwili, gdy pacjent przestał oddychać.
– Co działo się tuż przed ogłoszeniem alertu?
– Zmieniła pojemnik z kroplówką. Posłaliśmy ją do analizy.
Rizzoli spojrzała ponownie na ekran monitora, gdzie widoczny był wciąż obraz zastygłego w bezruchu mężczyzny w białym fartuchu.
– To bez sensu. Po co podejmowałby takie ryzyko?
– Chciał pozbyć się świadka.
– Co Nina Peyton właściwie widziała? Zamaskowaną twarz. Wiedział, że nie potrafi go zidentyfikować, że nie stanowi dla niego zagrożenia. A jednak zadał sobie wiele trudu, by ją zabić. Mógł zostać schwytany. Co przez to zyskał?
– Satysfakcję. Dokończył swój rytuał.
– Mógł to zrobić w jej domu. Moore, on tamtej nocy celowo Pozostawił ją przy życiu. Co oznacza, że planował uśmiercić ją później.
– W szpitalu?
– Tak.
– W jakim celu?
– Nie wiem. Zastanawia jednak, że chcąc odwrócić od siebie uwagę, wybrał spośród wszystkich chorych na tym oddziale akurat Hermana Gwadowskiego, pacjenta Catherine Cordell.
Brzęczyk pagera przerwał ich rozmowę. Moore sięgnął po telefon, a Rizzoli skupiła znów uwagę na monitorze. Włączyła odtwarzanie i patrzyła, jak mężczyzna w białym fartuchu zbliża się do drzwi. Wysunął biodro, by je pchnąć, i wyszedł na klatkę schodową. Nie pozwolił ani przez moment, by kamera uchwyciła choćby fragment jego twarzy. Rizzoli cofnęła taśmę i obejrzała tę sekwencję ponownie. Tym razem, gdy zakręcił lekko biodrem, dostrzegła wybrzuszenie pod białym fartuchem. Było widoczne po prawej stronie, na wysokości talii. Co tam ukrywał? Zmianę odzieży? Narzędzia zbrodni?
Słyszała, jak Moore mówi do telefonu:
– Niczego nie ruszaj! Zostaw wszystko tak, jak jest! Już jadę.
Gdy skończył, Rizzoli zapytała:
– Kto to był?
– Catherine. Dostała właśnie kolejną wiadomość.
– Przyszła z wewnętrzną korespondencją – oznajmiła Catherine. – Jak tylko zobaczyłam kopertę, wiedziałam, że to od niego.
Rizzoli patrzyła, jak Moore wkłada rękawiczki. Pomyślała, że to zbędne środki ostrożności, gdyż Chirurg nigdy nie zostawiał odcisków. Na dużej brązowej kopercie widniał u góry wykaligrafowany niebieskim atramentem napis Dla Catherine Cordell z życzeniami urodzinowymi. A.C.
Andrew Capra, pomyślała Rizzoli.
– Nie otwierałaś tego? – spytał Moore.
– Nie. Położyłam kopertę na biurku i zadzwoniłam do ciebie.
– Grzeczna dziewczynka.
Zdaniem Rizzoli zabrzmiało to protekcjonalnie, ale Catherine najwyraźniej nie poczuła się urażona i posłała Moore’owi niepewny uśmiech. Rizzoli wyczuła z bolesną nutą zazdrości pulsujące między nimi wibracje. Sprawy zaszły dalej, niż sądziłam, uznała.
– Wygląda na pustą – stwierdził Moore, otwierając kopertę. Rizzoli podsunęła mu kartkę białego papieru, aby wysypał na nią zawartość przesyłki.
Gdy odwrócił kopertę do góry nogami, wyleciały z niej jedwabiste i lśniące rudobrązowe loki. Rizzoli przeszedł po plecach dreszcz.
– To chyba ludzkie włosy.
– O Boże. O Boże…
Rizzoli zobaczyła, że Catherine cofa się z przerażeniem. Spojrzała na nią, a potem na zawartość koperty. To przecież jej włosy, pomyślała.
– Catherine – powiedział Moore cichym, uspokajającym głosem – może to wcale nie twoje.
Spojrzała na niego z paniką w oczach.
– A jeśli tak? W jaki sposób on…
– Trzymasz szczotkę do włosów w szpitalnej szafce? Albo w gabinecie?
– Moore – wtrąciła Rizzoli. – Sprawdźcie te włosy. Nie pochodzą ze szczotki. Mają poobcinane cebulki. – Zwróciła się do Catherine. – Kto ostatnio panią strzygł, doktor Cordell?
Catherine podeszła powoli do leżących na blacie włosów, przyglądając się im jak jadowitej żmii.
– Wiem, kiedy to zrobił – oznajmiła cicho. – Przypomniałam sobie.
– Kiedy?
– Tamtej nocy… W Savannah. – Rizzoli zobaczyła na jej twarzy wyraz zdumienia.
– Detektyw Singer potwierdza, że doktor Cordell obcięto kosmyk włosów – powiedziała Rizzoli, odkładając słuchawkę i patrząc na Moore’a.
– Czemu nie wspomniał o tym w swoim raporcie?
– Doktor Cordell zauważyła to dopiero w drugim dniu pobytu w szpitalu, gdy spojrzała w lustro. Ponieważ Capra nie żył, a na miejscu zbrodni nie znaleziono włosów, Singer zakładał, że obciął je jej ktoś z personelu medycznego. Może wtedy, gdy trafiła na ostry dyżur. Miała posiniaczoną twarz, pamiętasz? Mogli skrócić jej włosy, opatrując głowę.
– Czy Singer to potwierdził?
Rizzoli rzuciła ołówek i odparła z westchnieniem:
– Nie. Nawet nie próbował.
– Pozostawił sprawę niewyjaśnioną? Nie wspomniał o tym w raporcie, bo nie było sensu.
– Rzeczywiście. Dlaczego nie znaleziono tych włosów na miejscu zbrodni, obok ciała Capry?
– Catherine niewiele pamięta z tamtej nocy. Była pod działaniem rohypnolu. Capra mógł wyjść z domu, a później wrócić.
– W porządku. A więc podstawowe pytanie brzmi: skoro Capra nie żyje, w jaki sposób ten kosmyk trafił w ręce Chirurga?
Moore nie potrafił na to odpowiedzieć. Co łączyło ze sobą dwóch zabójców, żywego i martwego? Nie chodziło tylko o duchowy związek. Miał on teraz fizyczny wymiar. Widzialny i namacalny.
Spojrzał na torebki z materiałem dowodowym. Na jednej widniał napis: Niezidentyfikowane kosmyki włosów. W drugiej była próbka kasztanowych włosów Catherine. Sam je obciął i umieścił w przezroczystym woreczku. Włosy stanowiły rzeczywiście kuszącą pamiątkę. Były czymś bardzo osobistym, z czym kobieta nie rozstawała się nawet nocą. co miało charakterystyczny dla niej zapach i kolor, co stanowiło esencję kobiecości. Nic dziwnego, że Catherine była przerażona, dowiedziawszy się, iż obcy mężczyzna wszedł w ich posiadanie, gładził je i napawał się ich wonią jak kochanek.
Chirurg musiał już dobrze znać jej zapach, uznał.
Dochodziła północ, ale w mieszkaniu Catherine nadal paliły się światła. Moore widział jej sylwetkę za zaciągniętymi zasłonami.
Podszedł do zaparkowanego przed domem radiowozu i pochyliwszy się, zapytał dwóch siedzących w nim policjantów:
– Coś się dzieje?
– Od powrotu do domu nigdzie nie wychodziła. Kręci się wciąż po mieszkaniu. Zdaje się, że czeka ją bezsenna noc.
– Pójdę z nią porozmawiać – oznajmił Moore, zamierzając przejść przez ulicę.
– Zostanie pan do rana?
Moore przystanął i odwrócił się do policjanta, mierząc go wzrokiem.
– Słucham?
– Pytam, czy zostanie pan do rana? Bo jeśli tak, zawiadomimy następny patrol. Żeby wiedzieli, że jest z nią nasz człowiek.
Moore stłumił w sobie gniew. Pytanie policjanta było logiczne, więc czemu tak impulsywnie zareagował?
Ponieważ wiem. jak to musi wyglądać. Ostatecznie wchodzę o północy do jej mieszkania. Wiem, co sobie myślą. To samo co ja.
Catherine powitała go pytającym spojrzeniem. Skinął ponuro głową, mówiąc:
– Niestety, laboratorium potwierdziło, że to twoje włosy.
Przyjęła tę wiadomość w milczeniu.
W kuchni zagwizdał czajnik. Odwróciła się i wyszła z pokoju.
Zamykając za sobą drzwi, Moore zauważył nowy lśniący zamek. Nawet stalowy rygiel wydawał się mało skuteczny wobec przeciwnika, który potrafił przenikać przez ściany. Podążył za Catherine do kuchni i patrzył, jak wyłącza gaz pod czajnikiem. Sięgając do pudełka z torebkami herbaty, rozsypała je na blacie. Ten drobny incydent wyprowadził ją z równowagi. Opuściła głowę, zaciskając dłonie na blacie. Starała się pohamować płacz, nie chcąc rozkleić się na jego oczach, ale przychodziło jej to z trudem. Widział, jak wciąga głęboko powietrze, Jak kuli ramiona, tłumiąc szloch.
Читать дальше