– A co u pana? – zapytała.
– Obawiam się, że dopiero zaczynam dzień. – Przerwał na chwilę, wyjaśniając komuś, który dowód rzeczowy ma zapakować. W tle słyszała także inne głosy. Wyobraziła go sobie w sypialni Niny Peyton, w otoczeniu koszmarnych dowodów zbrodni. Był jednak spokojny i opanowany. – Zadzwoni pani do mnie, gdy ona odzyska przytomność? – zapytał.
– Detektyw Crowe czai się tutaj jak sęp. Jestem pewna, że będzie to wiedział wcześniej niż ja.
– Sądzi pani, że ona się ocknie?
– Szczerze? – spytała Catherine. – Nie mam pojęcia.
Powtarzam to panu Crowe, ale też nie przyjmuje tego do wiadomości.
– Doktor Cordell? – Pielęgniarka Niny Peyton wzywała Catherine z izolatki. Ton jej głosu brzmiał niepokojąco.
– O co chodzi?
– Musi pani przyjść.
– Czy coś się stało? – zapytał przez telefon Moore.
– Proszę zaczekać. Zaraz sprawdzę. – Odłożyła na bok słuchawkę i poszła do izolatki.
– Myłam ją ściereczką – oznajmiła pielęgniarka. – Przywieźli ją z pogotowia całą zakrwawioną. Gdy obróciłam ją na bok, zobaczyłam, co ma z tyłu na lewym udzie.
– Niech mi pani pokaże.
Pielęgniarka chwyciła pacjentkę za ramię i biodro i odwróciła na bok.
– O, tutaj – powiedziała cicho.
Strach przykuł Catherine do ziemi. Wpatrywała się w słowa, wypisane czarnym flamastrem na skórze Niny Peyton.
NAJLEPSZE ŻYCZENIA URODZINOWE! PODOBA CI SIĘ MÓJ PREZENT?
Moore zastał Catherine w szpitalnej kafejce. Siedziała przy stoliku w rogu, plecami do ściany, jak osoba, która wie, że grozi jej niebezpieczeństwo, i chce widzieć zbliżającego się napastnika. Miała na sobie nadal chirurgiczny fartuch, a związane w koński ogon włosy uwydatniały jej uderzająco ostre rysy, twarz pozbawioną makijażu i lśniące oczy. Musiała być równie wykończona jak on, ale strach wzmógł jej czujność i wyglądała jak dziki kot, obserwując każdy jego ruch, gdy podchodził do stolika. Zobaczył przed nią opróżnioną do połowy filiżankę kawy. Zastanawiał się, ile ich już wcześniej wypiła-Zauważył, że drży jej ręka. Nie była to dłoń opanowanego chirurga, lecz przerażonej kobiety.
Usiadł naprzeciwko.
– Pod pani domem będzie stał przez całą noc policyjny radiowóz. Dostała pani nowe klucze?
Skinęła głową.
– Ślusarz mi je podrzucił. Powiedział, że zamki są nie do sforsowania.
– Wszystko będzie dobrze, Catherine.
Spojrzała na filiżankę kawy.
– Ta wiadomość była przeznaczona dla mnie.
– Nie wiadomo.
– Wczoraj miałam urodziny. On o tym wiedział. Wiedział też. że będę na dyżurze.
– Zakładając, że on to napisał.
– Pieprzenie. Dobrze pan wie, że to on.
Moore skinął w milczeniu głową.
Siedzieli przez chwilę, nie mówiąc ani słowa. Było już późne popołudnie i większości stolików nikt nie zajmował. Za ladą obsługa kafejki uprzątała naczynia. W górę unosiły się smużki pary. Samotna kasjerka rozpieczętowała nowy rulon monet, wsypując je do szuflady kasy.
– Co znaleźliście w moim gabinecie? – spytała Catherine.
– Nie zostawił odcisków palców.
– Więc nic na niego nie macie.
– Nic – przyznał Moore.
– Pojawia się w moim życiu jak duch. Nikt go nie widzi. Nikt nie wie, jak wygląda. Mogłabym wstawić kraty w oknach, a i tak bałabym się zasnąć.
– Nie musi pani wracać do domu. Zawiozę panią do hotelu.
– Nie zdołam się ukryć. On będzie wiedział, gdzie jestem.
Z jakiegoś powodu wybrał właśnie mnie. Dał mi do zrozumienia, że jestem następna.
– Nie sądzę. To byłoby z jego strony niewiarygodnie głupie posunięcie, gdyby ostrzegał kolejną ofiarę. Chirurg nie jest idiotą.
– Ale dlaczego kontaktował się ze mną? Dlaczego adresuje do mnie… – Urwała.
– Może rzuca wyzwanie policji.
– Łajdak powinien więc napisać do was! – Jej głos zabrzmiał tak donośnie, że pielęgniarka, nalewająca sobie kawę, odwróciła głowę.
Catherine zaczerwieniła się i wstała od stolika. Była zażenowana, że dała się ponieść nerwom. Moore chciał wziąć ją za rękę, ale pomyślał, że się odsunie, uznając to za protekcjonalny gest. Wolał nie ryzykować takiej reakcji. Szanował ją bardziej niż jakąkolwiek inną kobietę.
Siedząc w jego samochodzie, powiedziała cicho:
– Poniosło mnie trochę. Przepraszam.
– Zważywszy na okoliczności, trudno się dziwić.
– Panu by się to nie zdarzyło.
Uśmiechnął się ironicznie.
– Ja, oczywiście, zawsze zachowuję zimną krew.
– Tak, zauważyłam.
Co właściwie miała na myśli? – zastanawiał się, jadąc do Back Bay. Czyżby uważała, że jest odporny na burze, które rozpętują się w ludzkim sercu? Odkąd to trzeźwość ocen oznaczała brak uczuć? Wiedział, że koledzy z wydziału zabójstw nazywają go świętym Tomaszem. Zwracali się do niego, gdy trzeba było załagodzić jakąś wybuchową sytuację. Nie znali drugiego oblicza Thomasa Moore’a, człowieka, który stawał nocą przed szafą z rzeczami żony, wdychając ich coraz bardziej ulotny zapach. Dostrzegali tylko maskę, którą pozwalał im widzieć.
– Łatwo panu spokojnie o tym mówić – stwierdziła z wyrzutem Catherine. – On nie ma obsesji na pańskim punkcie.
– Podejdźmy do tego racjonalnie…
– Do sprawy mojej śmierci? Ależ oczywiście!
– Chirurg działa według pewnego schematu, który mu odpowiada. Atakuje nocą, nie w ciągu dnia. W głębi duszy jest tchórzem, niezdolnym do stawienia czoła kobiecie na zasadach równości. Szuka łatwej zdobyczy. Kogoś, kto śpi i nie stawia oporu.
– A więc nie powinnam zasypiać? To proste rozwiązanie.
– Chcę powiedzieć, że unika atakowania kogokolwiek przy dziennym świetle, gdy ofiara może się bronić. Dopiero po zmroku wszystko się zmienia.
Zatrzymał samochód przed jej domem. Budynkowi brakowało uroku starych ceglanych kamienic przy Commonwealth Avenue, ale dysponował za to zamykanym i jasno oświetlonym podziemnym garażem. Aby otworzyć frontowe drzwi, należało mieć klucz i wystukać odpowiedni kod.
Weszli do holu, ozdobionego lustrami i lśniącymi marmurami. Był elegancki, ale zimny i odpychający. Poruszająca się bezszelestnie winda zawiozła ich błyskawicznie na pierwsze piętro.
Dotarłszy do drzwi mieszkania, Catherine zawahała się, ściskając w dłoni nowy klucz.
– Mogę wejść pierwszy i rozejrzeć się, jeśli poprawi to pani samopoczucie – stwierdził Moore.
Miał wrażenie, że odebrała tę propozycję jako osobistą zniewagę. W odpowiedzi włożyła energicznie klucz do zamka, otworzyła drzwi i weszła do środka, jakby musiała sobie udowodnić, że Chirurg jej nie pokonał. Że panuje nadal nad własnym życiem.
– Może zajrzymy po kolei do pokoi, żeby się upewnić, czy wszystko jest w porządku – zaproponował Moore.
Skinęła głową.
Weszli razem do salonu i kuchni, a potem do sypialni. Catherine wiedziała, że Chirurg zabierał zawsze coś na pamiątkę z mieszkań innych kobiet, przejrzała więc skrupulatnie szkatułkę z biżuterią i szuflady toaletki, szukając śladu obecności intruza. Moore stał w drzwiach, przyglądając się, jak przerzuca bluzki, swetry i bieliznę. Nagle naszło go bolesne wspomnienie garderoby innej kobiety, złożonej w walizce i nie tak eleganckiej. Przypomniał sobie szary sweter, spłowiałą różową bluzkę i bawełnianą nocną koszulę w chabry. Wszystko tanie i niemodne. Dlaczego nigdy nie kupował Mary ekstrawaganckich rzeczy!
Na co właściwie oszczędzali? Wydali w końcu odłożone pieniądze na lekarzy, terapeutów i rachunki z hospicjum.
Читать дальше