Dziwne, słyszała to nazwisko, ale jakoś nie mogła skojarzyć gdzie.
– Nie rozumiem – powiedziała, jak jej ojciec przed kilkoma godzinami.
– W sobotę zwolnili go warunkowo. Tyle że Charlie twierdzi, że recydywistów nie wypuszcza się bez stosownego uprzedzenia i nie robi się tego w soboty. To musi być jakiś błąd. Tak, właśnie tak. Jakieś niedopatrzenie.
Catherine wciąż patrzyła na ojca, absolutnie niczego nie rozumiejąc. I wreszcie szok minął, przypomniała sobie to nazwisko i wszystko stało się jasne.
„Hej, skarbie. Zginął mi piesek. Nie pomogłabyś mi go poszukać?”
Wypadła z sypialni. W ostatniej chwili zdążyła dobiec do sedesu. Richard Umbrio, Richard Umbrio. „Przyjaciele mówią mi Rich, a po tym, co dla mnie zrobiłaś, chyba jesteśmy już przyjaciółmi?”
O Boże, wie już, co stało się z Tonym. I co spotkało Prudence.
Nathan, pomyślała, o Boże, Nathan, po czym wymiotowała dopóty, dopóki miała czym. Długo targały nią torsje, a po jej twarzy łzy płynęły.
Bobby spotkał się z Harrisem w Bogey’s. Nawet obracający się w wyższych sferach prywatny detektyw potrafił docenić dobrą knajpę. Harris zamówił podwójnego cheeseburgera z cebulą i dodatkowymi grzybami. Bobby, który jeszcze nie jadł śniadania, wziął omlet z kiełbasą i serem.
Harris był w dobrym humorze, łapczywie odgryzał wielkie kęsy ociekającego tłuszczem cheeseburgera i żuł energicznie. Pewnie myśli, że Bobby umówił się z nim, by się poddać. Przyjmie warunki sędziego Gagnona i zrobi, czego się od niego wymaga.
Bobby pozwolił mu zjeść pół cheeseburgera, zanim walnął z grubej rury:
– Wczoraj w Back Bay było niezłe zamieszanie – rzucił od niechcenia.
Harris zaczął żuć wolniej, jego zęby zrobiły sobie krótką przerwę w miażdżeniu wołowiny.
– No.
– Słyszałem, że niania się powiesiła. Co mówią twoi informatorzy?
Harris przełknął.
– Że byłeś na miejscu, więc pewnie wiesz więcej od nich.
– Może i tak. – Bobby zamilkł na chwilę. – Nie jesteś ciekaw, co się stało?
– A powinienem być?
– Tak sądzę.
Harris wzruszył ramionami. Starał się udawać obojętność, ale odłożył cheeseburgera i wytarł dłonie w wielką papierową serwetkę.
– Niania się powiesiła, wielkie rzeczy. Młoda dziewczyna, daleko od domu. Zważywszy na okoliczności, może nie ma w tym nic zaskakującego.
– No coś ty – podpuszczał go Bobby. – To wszystko, na co cię stać?
– O co ci właściwie chodzi?
Bobby nachylił się ku niemu.
– Sędzia Gagnon pytał cię, czy nie znasz kogoś, kto mógłby wykonywać dla niego „drobne zlecenia”, zgadza się? Albo kogoś, kto ma odpowiednie znajomości? A może wygląda to jeszcze gorzej? Może jesteś w to zamieszany osobiście? Wydawało mi się, że jesteś na to za bystry, ale kto cię tam wie.
– Nie wiem, o co ci…
– Nie pieprz, Harris! Wiedziałeś o śmierci doktora Rocco, zanim jego krew trysnęła na bruk. Słuchałeś. Czekałeś. Po co? Bo spodziewałeś się, że coś takiego się zdarzy. Z Tonym Rocco nie poszło jeszcze tak źle – zabójstwo było zbyt brutalne, zbyt niewytłumaczalne, by można było powiązać z nim znanego sędziego. Ale niania… To była fuszerka. Zobaczysz, niedługo policja zacznie zadawać niewygodne pytania.
– Już się najadłem.
Harris chciał wstać. Bobby złapał go za rękę i przygwoździł ją do stolika.
– Nie jestem na podsłuchu – powiedział głosem pełnym napięcia. – Nie chcę cię wrobić. Chodzi mi tylko o wymianę informacji. Ręka rękę myje. Przydałby ci się nowy przyjaciel, Harris. Starzy wpędzają cię w kłopoty.
– Nie obraź się, Dodge, ale tak jak się sprawy mają, znajomość z tobą nie przyniesie mi żadnych korzyści.
– Skręcono jej kark, Harris. Ktoś złamał ją na pół jak wykałaczkę. Możesz spać spokojnie, mając to na swoim sumieniu? Możesz spojrzeć mi w oczy i powiedzieć, że cię to nie obchodzi?
Harris zaczynał się pocić. Jego spojrzenie powędrowało do ręki Bobby’ego, przyciskającej jego nadgarstek do stolika.
– Policja szybko skojarzy fakty – mówił Bobby. – Dlaczego zarżnięto lekarza w przyszpitalnym garażu? Dlaczego niania w wolny dzień wyszła z domu i została zamordowana? Dwa zabójstwa to za wiele; dlatego właśnie śmierć Prudence miała być upozorowana na samobójstwo. Czy ta gra ma jakiś cel? Obaj wiemy, że jak się zacznie zabijać, trudno przestać.
– Sędzia podał mi nazwisko – powiedział Harris nagle.
– Jakie?
– Colleen Robinson. Poprosił, żebym ją sprawdził. Początkowo nie wiedziałem, o co chodzi, ale potem dostałem jej życiorys. Według moich informatorów, jest dyskretna, solidna i potrafi wiele załatwić.
– To zabójczyni?
– Nie, nie, nie. Colleen specjalizuje się w… ułatwianiu kontaktów. Ty potrzebujesz tego, ktoś inny czegoś innego, ona znajduje wykonawców. Była płotką, siedziała w więzieniu za kradzież samochodu. Tam zorganizowała swoją siatkę i od tej pory pnie się w hierarchii. – Harris wzruszył ramionami. – Raport dałem sędziemu. Był zadowolony.
– Daj mi jej nazwisko i adres.
– Mam tylko numer komórki. Proszę cię bardzo.
Bobby puścił rękę Harrisa.
– W samochodzie doktora Rocco była wiadomość. „Pozdrowienia od pana Bosu”. Kim jest pan Bosu?
– Nie wiem. Pewnie powinieneś o to spytać pannę Robinson. Czy to znaczy, że jednak nie pójdziesz z sędzią na ugodę?
– Nie.
– Jest aż tak dobra w łóżku?
– Nie wiem.
Harris prychnął. Wstał, odruchowo potarł obolały nadgarstek, ale przyłapał się na tym i schował rękę do kieszeni.
– Nie muszę dodawać, że gdyby sędzia pytał, tej rozmowy nie było – powiedział zimno.
– W porządku, choć moim zdaniem, powinieneś lepiej sprawdzać klientów.
– Coś ci powiem: ci przy forsie zawsze mają coś do ukrycia. Gdybyśmy mieli ich sprawdzać, po roku poszlibyśmy z torbami.
Teraz to Bobby wzruszył ramionami.
Harris ruszył w stronę drzwi, ale w ostatniej chwili się rozmyślił. Wrócił do Bobby’ego.
– Między nami mówiąc, zawsze interesuję się przeszłością moich klientów, zwłaszcza tych nadzianych i pojebanych.
Harris wbił wzrok w ścianę i zacisnął usta w wąską kreskę.
– Ta sprawa z Prudence… tak, to mnie wkurzyło. – Spojrzał na Bobby’ego. – Powiedzieć ci coś ciekawego? Sędzia twierdzi, że on i Maryanne pochodzą z Georgii. Tam się poznali, wzięli ślub, potem przenieśli się do Bostonu, by zacząć wszystko od nowa. A teraz ciekawostka: akta Jamesa znalazłem bez trudu, i te ze szkoły, i te ze studiów, i te z kancelarii, w której pracował. Za to Maryanne Gagnon nie istnieje.
– Co?
– Nie ma świadectwa urodzenia, prawa jazdy ani zezwolenia na zawarcie małżeństwa. Przed 1965 nie było nikogo o tym nazwisku.
– Przecież to bez sensu.
Harris tylko się uśmiechnął.
– Jak mówiłem, Dodge, ci przy forsie są najbardziej pojebani.
O wpół do pierwszej Bobby wyszedł z baru. Rozłożył komórkę. Miał milion powodów, by do niej nie dzwonić. Mimo to wystukał jej numer.
– Wiem, za czyim pośrednictwem sędzia wynajął zabójcę – powiedział.
– Wiem, kim jest zabójca – odparła. – To Richard Umbrio. Początkowo nie skojarzył tego nazwiska; kiedy wreszcie zorientował się, o kogo chodzi, był naprawdę zaskoczony.
– Jesteś pewna? Jak to możliwe?
– W sobotę rano został zwolniony warunkowo. Tyle że w soboty nie zwalnia się więźniów.
Читать дальше