– Co pomyślą sąsiedzi?
– Wiem, co dobre dla mojego dziecka!
– Na pewno? – James się uśmiechnął. – Tak jak wiedziałaś, co jest dobre dla Prudence?
Catherine odwróciła się. Nie mogła na to w żaden sposób odpowiedzieć i oboje o tym wiedzieli.
– Nie chcę mówić o sprawach oczywistych – powiedział – ale być może nie wiesz wszystkiego o tym, co dzieje się w twoim własnym domu. Prudence była bardzo poruszona tym, co spotkało Jimmy’ego. Bóg raczy wiedzieć, co czuje Nathan.
– Wynoś się.
– Ależ Catherine…
– Wynoś się!
Wciąż miał na twarzy ten okropny ojcowski uśmiech. Kiedy spróbował chwycić ją za ramię, odwróciła się do wciąż obserwującego ich policjanta.
– Proszę wyprowadzić tego człowieka.
– Catherine…
– Słyszał mnie pan. – Wymierzyła palec w policjanta, który mrugał zaskoczony, że nagle znalazł się w centrum uwagi. - Ten człowiek nie jest mile widziany w tym domu. Proszę go wyprowadzić.
James nie dawał za wygraną.
Jesteś w szoku, nie wiesz, co mówisz…
– Mam wezwać pańskiego przełożonego? Proszę wyprowadzić tego człowieka!
Policjant odepchnął się od ściany, poniewczasie przystępując do działania. James złowrogo zniżył głos, tak by usłyszała go tylko ona.
– Zaczynam tracić cierpliwość, Catherine.
– Wynocha!
– Jeszcze tego pożałujesz. Zobaczysz, od tej pory życie będzie dla ciebie koszmarem. Mam wielką władzę, Catherine. Nawet sobie nie wyobrażasz…
– Wynocha, mówię! – Krzyczała w swoim własnym domu jak przekupka. Nathan się obudził i zaczął płakać. To jeszcze bardziej wytrąciło ją z równowagi.
Policjant wreszcie podszedł do nich, wziął Jamesa za łokieć i sędzia nie miał innego wyjścia, jak tylko dać za wygraną.
– Ogromnie mi przykro, że cię zdenerwowałem, Catherine – powiedział na tyle głośno, by usłyszał go policjant. – Oczywiście, z Maryanne mamy na względzie tylko dobro naszego wnuka. Może rano, kiedy trochę ochłoniesz…
Catherine wskazała mu otwarte drzwi. James skinął głową. Po chwili została sama, słuchając szlochania przerażonego syna.
Jedna bitwa naraz, jedna bitwa naraz…
Weszła do salonu i wzięła Nathana na ręce. Zarzucił chude ramionka na jej szyję i mocno ścisnął.
– Światło, światło, światło! – szlochał. – Światło, światło, światło!
– Ciii… ciii…
Hol się nie nadaje. Za ciemno, za dziwnie. Jej syn potrzebuje snu. Głębokiego, niezmąconego snu w zalanym światłem pokoju, gdzie lampy odpędzą demony. Gdzie wreszcie będzie mógł się odprężyć. I ona też.
Policjant wrócił. James na pewno powiedział mu, że nie ma potrzeby go wyprowadzać. Sam pójdzie, nie będzie sprawiał kłopotów. Chciał tylko pomóc rodzinie. Synowa jest wytrącona z równowagi, rozumie pan…
Catherine odetchnęła głęboko. Mocno tuląc Nathana, spojrzała policjantowi w oczy i oświadczyła:
– Zabieram go do jego pokoju. Zamykam drzwi. Idziemy spać. Czegokolwiek wam potrzeba, będzie musiało zaczekać do rana.
– Tak jest, proszę pani – powiedział policjant, z lekkim tylko sarkazmem.
Catherine odwróciła się i weszła na schody.
Zapach był już ledwo wyczuwalny, pewnie ulotnił się wraz z ciałem Prudence. Widziała, jak wywozili ją na metalowym wózku. Jeszcze się z tym nie pogodziła, nie potrafiła pojąć tego, że ta sama Prudence, która jeszcze niedawno siedziała na podłodze i czytała Nathanowi, teraz leży w czarnym worku na zwłoki. Myśl o martwej Prudence wydała jej się abstrakcyjna. Miała wrażenie, że dziewczyna wyszła, korzystając z tego, że ma wolne, i po prostu postanowiła nie wracać.
Tak jest łatwiej. Nie żeby była do niej przywiązana – prawdę mówiąc, nie lubiła jej bardziej od jej poprzedniczek. Ale sposób, w jaki zginęła – skręcony kark, ciało powieszone w sypialni – budził niewyobrażalny strach. W jej domu był intruz. Człowiek, który obserwował ją i ludzi z jej otoczenia. To oznacza, że jeśli nie odda Nathana teściowi, ona będzie następna.
Pomyślała o jego szeptem wypowiedzianej groźbie. Że zmieni jej życie w koszmar. Że ma władzę. Ona nie ma nic.
Jakbym sama tego nie wiedziała, pomyślała z goryczą.
Zanim poznała Jimmy’ego, była prawie na dnie. Matka umarła, jej życie było puste. Dzień po dniu stała w domu handlowym, reklamowała perfumy i próbowała nie okazywać obrzydzenia, gdy podrywali ją kolejni faceci. Wpatrywała się w ich twarze i zastanawiała się, którzy obmacują swoje dzieci, a którzy biją żony. Potem wracała do pełnego karaluchów mieszkania i śniła o niekończącej się ciemności.
Któregoś ranka stwierdziła, że dłużej nie wytrzyma. Nie zniesie widoku kolejnej obcej męskiej twarzy. Nie mogła żyć w ciągłym strachu.
Weszła do wanny. Wzięła brzytwę. Zaczęła przecinać cienką jak papier skórę. I nagłe zadzwonił telefon. Bez zastanowienia wyszła z wanny i odebrała. Jak na ironię, to był telemarketer. Zaproponował jej ubezpieczenie na życie. Wybuchnęła śmiechem, potem się rozpłakała, i gdy tak stała, histerycznie szlochając speszonemu facetowi w ucho, zobaczyła reklamę przesuwającą się przez ekran telewizora.
„Czujesz się samotny? Myślisz, że jesteś w sytuacji bez wyjścia? Że nikomu na tobie nie zależy?”
Na ekranie pojawił się numer telefonu zaufania. Do głosu doszedł instynkt samozachowawczy. Odłożyła słuchawkę i wykręciła numer z reklamy.
Pół minuty później mówił już do niej najspokojniejszy męski głos, jaki w życiu słyszała. Głęboki, kojący, wesoły. Naga, skuliła się na podłodze i słuchała go przez całą godzinę.”
Tak właśnie poznała Jimmy’ego, choć wtedy jeszcze o tym nie wiedziała. W telefonie zaufania obowiązywały pewne reguły. Telefoniści nie mogli ujawniać zbyt wielu informacji o sobie. Mogli za to zadawać pytania, skłaniać udręczonych rozmówców do mówienia. Dlatego też delikatnie ciągnął ją za język, a ona opowiedziała mu o swojej pozbawionej perspektyw pracy, swoim mieszkaniu, swojej matce…
Nie zrobił tego następnego dnia, to byłoby zbyt grubymi nićmi szyte. Ani dwa dni później.
Ale w końcu przyszedł do domu handlowego, w którym pracowała. Znalazł ją, zaczął z nią flirtować, podrywać ją. A ona poczuła dziwną sympatię do tego czarującego młodego mężczyzny o niesamowicie spokojnym głosie. Zaprosił ją na randkę. Ku swojemu zdumieniu, zgodziła się.
Dopiero po kilku miesiącach wyznał całą prawdę. Że był tak poruszony, kiedy rozmawiał z nią przez telefon, że poczuł, iż musi spotkać się z nią osobiście. Proszę, nie mów o tym nikomu, błagał uroczo. Och, dopiero miałby przechlapane.
Wtedy pomyślała, że to takie romantyczne. Poruszył niebo i ziemię, by ją znaleźć. To musi być jakiś znak. Na pewno ją kocha. Wreszcie zaczęło jej się w życiu układać.
Dopiero później, już po ślubie, może w tamten poniedziałek, kiedy powiedziała mu, że za dużo pije, a on, ku jej zaskoczeniu, uderzył ją w twarz, zaczęła się zastanawiać. Jaki człowiek podrywa dziewczyny przez telefon zaufania? Co to mówi o cechach, jakich szuka u swojej przyszłej partnerki?
Jimmy lubił napawać się władzą. Często jej przypominał, że bez niego byłaby niczym. Powtarzał, że wyciągnął ją z rynsztoka i jeśli tylko zechce, wrzuci ją tam z powrotem.
Czasem, kiedy go słuchała, widziała Richarda Umbria stojącego nad nią, z głową odcinającą się na tle jasnego nieba, trzymającego jedną ręką drewnianą klapę, która wkrótce miała opaść i zamknąć ją w jamie. „Następnym razem bardziej się postaraj”, mówił wesoło. „Bo inaczej więcej do ciebie nie przyjdę. Tyle już ci dałem, skarbie. Nigdy nie wiadomo, czy nie zechcę tego odebrać”.
Читать дальше