Bruni wciąż był przy nim, ciągnął go na drugą stronę ulicy i mówił cicho i szybko:
– Słuchaj mnie, Bobby. Weź się w garść i słuchaj mnie uważnie. Bobby przytrzymał się latarni. Rękami i nogami objął zimny metal.
Zwiesił głowę i próbował się jakoś pozbierać.
– No dobra – powiedział po chwili. – Wszystko gra.
Bruni nadal patrzył na niego z niedowierzaniem, ale w końcu burknął potakująco.
– Wiesz, co to jest przesłuchanie przed sędzią pokoju? – spytał.
– Sędzią czego?
– Pokoju. Podlega sądowi okręgowemu hrabstwa Suffolk. Funkcjonuje w ramach sądu cywilnego. Pewnie o tym nie wiedziałeś, w końcu nawet ja dopiero teraz o tym usłyszałem, ale każdy może zażądać przesłuchania przed sędzią pokoju w celu stwierdzenia, że zachodzi uzasadnione podejrzenie, iż A – popełniono przestępstwo i B – że popełnił je pozwany. Jeśli sędzia wyda decyzję na korzyść powoda, pozwany może zostać postawiony w stan oskarżenia, mimo że to sąd cywilny. Innymi słowy, każdy cywil może z pominięciem prokuratury okręgowej, wykorzystując sędziego pokoju, wytoczyć za własne pieniądze sprawę karną. Pewnie ciekawi cię, Bobby, co to ma wspólnego z tobą.
– Go to ma wspólnego ze mną? – spytał Bobby zmęczonym głosem.
– Dziś o szesnastej czterdzieści pięć Maryanne Gagnon, żona sędziego sądu apelacyjnego hrabstwa Suffolk, Jamesa Gagnona, i matka Jimmy’ego Gagnona, złożyła wniosek o przesłuchanie przed sędzią pokoju. Twierdzi, że istnieje uzasadnione podejrzenie, że popełniono zabójstwo i że mordercą jesteś ty.
Bobby zamknął oczy. Błąd. Natychmiast zaczęło mu się kręcić w głowie.
– Sędzia Gagnon nie czeka na ustalenia prokuratury, Bobby. Nie obchodzi go, co znajdą śledczy, ma gdzieś wyniki naszego wewnętrznego dochodzenia. Poluje na ciebie.
– Myślałem… myślałem, że pracownicy budżetówki stanu Massachusetts są przed tym chronieni. Na mocy ustawy o limitach roszczeń. Za czyny popełnione przy wykonywaniu przez nas obowiązków odpowiadają władze stanu, nie my.
– Zgadza się. Nikt nie może wytoczyć ci sprawy z powództwa cywilnego. Ale to nie proces cywilny, Bobby. To przesłuchanie, którego następstwem może być postawienie cię w stan oskarżenia. W grę wchodzi ciężkie przestępstwo. Innymi słowy, jeśli uznają cię za winnego, pójdziesz siedzieć. Ten człowiek nie chce wysokiego odszkodowania, by ukoić żal po stracie syna, Bobby. On chce cię zniszczyć.
Pod Bobbym ugięły się nogi. Bruni w porę złapał go za rękę. Usiedli na krawężniku między dwoma samochodami i przez dłuższy czas milczeli.
– Jezu – powiedział wreszcie Bobby.
– Przykro mi, Bobby. Słowo honoru, w życiu o czymś takim nie słyszałem. Masz adwokata?
– Myślałem, że związek go zapewnia.
– Związek ci nie pomoże. To sprawa wytoczona tobie osobiście, nie stanowi Massachusetts czy policji. Jesteś zdany tylko na siebie.
Bobby ukrył twarz w dłoniach. Był zmęczony, bardzo pijany. Czuł się, jakby listopad wyciągnął z niego całą wolę wałki, zostawiając zupełną pustkę.
– Strzelałem, bo musiałem.
– I nikt nie twierdzi, że było inaczej.
– Facet chciał zabić żonę.
– Przesłuchałem taśmę z nagraniem rozmów ze stanowiska dowodzenia. Postąpiłeś zgodnie z przepisami, Bobby. Dokładnie opisałeś wszystko, co się dzieje, i zrobiłeś to, czego cię nauczono. Może od nikogo poza mną tego nie usłyszysz, ale jestem z ciebie dumny. Miałeś zadanie do wykonania i nie pękłeś.
Bobby nie był w stanie mówić. Musiał ścisnąć grzbiet nosa, by powstrzymać pot ściekający mu do oczu. Boże, jak był zmęczony. I co gorsza, pijany.
– A to coś da? – spytał wreszcie. – Facet jest sędzią. Ma forsę i znajomości. Nie stać mnie na proces. Czy to znaczy, że nie mam szans?
– Nie wiem. – Bruni westchnął ciężko, co znaczyło, że wie doskonale.
– Nic nie rozumiem. Jimmy miał broń. Groził nią żonie i dziecku. Czy to dla nikogo nic nie znaczy? Nawet dla jego rodziców?
– To nie takie proste.
– Dlaczego? Bo jest bogaty i ma dom w Back Bay? Znęcał się nad rodziną, i to jest najważniejsze! To, czy miał dużo pieniędzy, czy nie, nie ma znaczenia!
Porucznik nie odpowiedział.
– Co? – rzucił Bobby. – Na litość boską, co znowu?
Bruni westchnął ciężko.
– Gagnonowie nie zaprzeczają, że Jimmy miał broń. I nie zaprzeczają, że groził nią żonie. Ale twierdzą, że… Twierdzą, że to była jej wina, Bobby. W swoim wniosku napisali, że Catherine Gagnon znęcała się nad synem. A jeśli Jimmy jej groził, to tylko dlatego, że chciał ocalić życie dziecka.
Nathan przez cały dzień wymiotował. Teraz wreszcie zasnął, blady i wyczerpany. Wyglądał tak krucho, kiedy leżał na stosie miękkich niebieskich koców. Jego powieki odcinały się ciemnymi plamami na tle policzków. Zapadnięta twarz wydawała się za mała i za stara jak na czteroletnie dziecko.
Kiedy Maryanne i James przyjechali tego ranka – podobno zaraz po tym, jak usłyszeli, co się stało, choć wyglądali zaskakująco schludnie jak na ludzi wyrwanych ze snu wieścią o śmierci syna – uważnie obejrzeli Nathana.
Oczywiście Maryanne odstawiała zrozpaczoną damę. Wielkie niebieskie oczy, blade lico i drżące dłonie.
– Ja nie mogę, po prostu nie mogę – powtarzała raz po raz, zaciągając jak rodowita mieszkanka Południa. Czterdzieści lat siedzi w Bostonie, a nadal gada jak bohaterka sztuki Tennessee Williamsa.
Catherine zauważyła jednak, że w przerwach między teatralnymi gestami Maryanne i James notowali sobie w pamięci: chłopiec jest chudy, ospały i wyraźnie spięty. Nie podchodzi do matki, trzyma się niani. Ma świeżego sińca na czole.
Maryanne dwa razy próbowała wziąć Catherine na bok. Ona jednak się nie dała. Prudence, niania z Anglii, miała dobre kwalifikacje i została zatrudniona, bo była sumienna i dyskretna. Mimo to była tu od niedawna, więc choć Catherine surowo zabroniła jej zostawiać Nathana samego z dziadkami, nie wiedziała, jak dziewczyna zachowa się pod presją. James potrafi być bardzo charyzmatyczny. Namówiłby ją, żeby zrobiła mu herbatę, i w mgnieniu oka wojna byłaby przegrana.
Catherine nie mogła sobie pozwolić na takie ryzyko. Nie teraz.
Oczywiście Maryanne i James zaproponowali, by przeniosła się z Nathanem do nich. Po „strasznym wypadku” z zeszłej nocy na pewno chcieli trzymać się z dala od „miejsca, gdzie rozegrała się cała ta tragedia”. „Na litość boską, Catherine, pomyśl o dziecku. Zobacz, jak wygląda”.
Wreszcie James stracił cierpliwość. Kiedy tylko Prudence wyprowadziła Nathana z pokoju – pewnie znów zrobiło mu się niedobrze – naskoczył na Catherine.
– Nie myśl, że ujdzie ci to na sucho. Jimmy mówił nam, co tu się działo. Myślisz, że wygrałaś? Że zabijając Jimmy’ego, rozwiązałaś swoje problemy? To wiedz, że twoje problemy dopiero się zaczynają.
Catherine wpadła w popłoch. Pomyślała gorączkowo o nowym systemie alarmowym zainstalowanym przez Jimmy’ego pół roku temu. Poprzedniego wieczoru był wyłączony. Światełko na pewno się nie paliło. Zaraz jednak zorientowała się, że za długo milczy, że James nadal patrzy na nią zimnym, oskarżycielskim wzrokiem, więc wyprostowała się i powiedziała możliwie najbardziej wyniośle:
– Nie wiem, o czym mówisz, James. A teraz wybacz, ale muszę przygotować pogrzeb męża.
Wyszła z pokoju z walącym sercem i drżącymi rękami. Po kilku minutach usłyszała, jak teściowie trzaskają drzwiami. Potem w domu zapadła cisza, mącona tylko przez Nathana, targanego torsjami w łazience w głębi korytarza.
Читать дальше