Stephen King - Po zachodzie słońca

Здесь есть возможность читать онлайн «Stephen King - Po zachodzie słońca» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Po zachodzie słońca: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Po zachodzie słońca»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Najnowszy zbiór opowiadań mistrza horroru, Stephena Kinga, zawiera 13 krótkich tekstów, w tym wiele nowych, nigdy dotąd niepublikowanych. Niewielka wyrwa w otaczającej nas rzeczywistości potrafi sprawić, że świat staje się przerażającym i zadziwiającym miejscem. Po zmroku, po zachodzie słońca to, co oczywiste, staje się inne, nierozpoznawalne i niepokojące. Poznaj obsesje dręczące Gingerbread Girl i dwóch sąsiadów, którzy bez reszty zaangażowani w spór o ziemię, trafiają do naprawdę paskudnego miejsca. Przeczytaj o człowieku, który chciał interweniować w przypadku przemocy domowej i starszych ludziach, którzy w poszukiwaniu sposobu na przerwanie monotonii codzienności, posunęli się ciut zbyt daleko, o głuchoniemym autostopowiczu pomagającym pewnemu kierowcy uporać się z romansem jego żony oraz niewidomej dziewczynie, której pocałunki mają niezwykłą moc. Granica pomiędzy życiem a śmiercią, realnością a szaleństwem, zaciera się z każdą kolejną stron…

Po zachodzie słońca — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Po zachodzie słońca», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Była wyboista, w kilku miejscach prawie rozmyta. Poza tym robiło się późno. Musiało już być koło siódmej wieczorem i nie zatrzymałem się nigdzie na kolację. Byłem głodny. Mało brakowało, a byłbym zawrócił, jednak potem wyboje się skończyły i droga zaczęła prowadzić pod górę, nie w dół. Zapach stał się silniejszy. Wyłączyłem radio i teraz nie tylko czułem zapach rzeki, lecz ją słyszałem – niezbyt głośno, niezbyt blisko, ale słyszałem.

A potem zobaczyłem leżące na drodze drzewo i uznałem, że powinienem wracać. Mogłem to zrobić, mimo że nie było gdzie zawrócić. Miałem zaledwie milę do drogi numer 117 i cofnąłbym się do niej w pięć minut. Myślę teraz, że coś, jakaś siła funkcjonująca po jasnej stronie rzeczy, dawała mi tę sposobność. Myślę, że ostatni rok byłby zupełnie inny, gdybym wrzucił wtedy wsteczny bieg. Jednak nie zrobiłem tego. Bo ten zapach… ten zapach zawsze przypominał mi dzieciństwo. Poza tym na szczycie wzniesienia zobaczyłem większy skrawek nieba. Drzewa… trochę sosen, ale w większości brzozy… przerzedzały się i pomyślałem, że jest tam odkryte pole. A jeżeli tak, prawdopodobnie widać z niego rzekę. Przyszło mi również do głowy, że mogę tam znaleźć odpowiednie miejsce, żeby zawrócić, lecz to nie było tak ważne jak myśl, że mógłbym sfotografować Androscoggin o zachodzie słońca. Nie wiem, czy pan pamięta, że mieliśmy w sierpniu zeszłego roku kilka wspaniałych zachodów słońca.

Wysiadłem więc i przesunąłem drzewo. To była jedna z tych młodych brzóz, tak spróchniała, że rozsypała mi się w dłoniach. Ale kiedy wsiadłem z powrotem do samochodu, znowu o mały włos nie zawróciłem. Naprawdę istnieje siła po jasnej stronie rzeczy; wierzę w to. Wydawało mi się jednak, że po usunięciu drzewa z drogi szum rzeki stał się głośniejszy… wiem, że to głupota, jednak naprawdę miałem takie wrażenie – wrzuciłem więc niski bieg i pojechałem dalej moją toyotą 4Runner.

Minąłem przybitą do drzewa małą tabliczkę z napisem POLE ACKERMANA, ZAKAZ POLOWAŃ, WSTĘP WZBRONIONY. A potem drzewa się skończyły, najpierw po lewej, potem po prawej stronie, i byłem na miejscu. Zaparło mi dech. Nie pamiętam prawie, jak zgasiłem silnik i wysiadłem, i w ogóle nie pamiętam, że zabrałem aparat, ale musiałem to zrobić, bo miałem go w ręku, kiedy dotarłem do skraju pola. Torba na obiektywy obijała mi się o nogę. Byłem przejęty do głębi, przejęty na wskroś, kompletnie wytrącony ze swojej powszedniej egzystencji.

Rzeczywistość jest zagadką, doktorze Bonsaint, a codzienna faktura rzeczy stanowi tkaninę, którą na nią naciągamy, aby zamaskować jej blask i mrok. Myślę, że z tego samego powodu zakrywamy twarze zmarłych. Traktujemy twarze zmarłych jako swego rodzaju wrota. Są przed nami zamknięte… lecz wiemy, że nie będą zamknięte zawsze. Któregoś dnia otworzą się przed każdym z nas i każdy z nas przez nie przejdzie.

Ale są miejsca, gdzie ta tkanina się drze, i rzeczywistość staje się cienka. Widać przezierającą przez nią twarz… lecz nie jest to twarz nieboszczyka. Lepiej chyba, gdyby nią była. Pole Ackermana jest jednym z takich miejsc i nic dziwnego, że ten, do kogo należało, przybił tabliczkę z napisem WSTĘP WZBRONIONY.

Zmierzchało. Słońce było kulą czerwonego gazu, spłaszczoną na górze i dole i płonącą na horyzoncie. Rzeka była długim wężem, połyskującym krwawo w jego blasku, widocznym na odcinku ośmiu lub dziesięciu mil. Słyszałem jej szum w nieruchomym wieczornym powietrzu. Na stokach wznoszących się za nią gór rosła niebieskoszara puszcza. Nie widziałem ani jednego domu czy drogi. Nie słychać było ani jednego ptaka. Miałem wrażenie, jakbym cofnął się w czasie o sto lat. Albo o cztery miliony. Z trawy – wyrosła wysoko – unosiły się pierwsze białe nitki mgły. Nie było nikogo, kto by ją skosił, chociaż pole było duże i można by z niego uzyskać masę siana. Mgła unosiła się z ciemniejącej zieleni niczym oddech. Jakby ziemia była żywą istotą.

Chyba się lekko zachwiałem. Nie z powodu piękna, choć widok był piękny, lecz ponieważ wszystko, co przed sobą widziałem, wydawało się takie cienkie, na granicy halucynacji. A potem zobaczyłem te cholerne głazy wystające z nieskoszonej trawy.

Było ich siedem, albo tak mi się tylko wydawało – najwyższe dwa miały po pięć stóp, najniższy trzy stopy, reszta pomiędzy. Pamiętam, że ruszyłem do najbliższego z nich, ale to jak przypominanie sobie snu, który zaczyna się rozwiewać w porannym świetle… wie pan, jak to jest, prawda? Oczywiście, że pan wie, na tym polega w dużej części pańska praca. Tyle że to nie był sen. Słyszałem szelest trawy ocierającej się o moje spodnie, czułem, jak robią się wilgotne od rosy i przywierają do skóry pod kolanami. Torba z obiektywami zaczepiała się co kilka chwil o zarośla – tu i tam rosły kępy sumaka – a potem waliła mnie mocniej niż zwykle w udo.

Podszedłem do najbliższego głazu i zatrzymałem się. To był jeden z tych wysokich. Z początku myślałem, że wyryte są na nim twarze – nie twarze ludzi, ale pyski bestii i potworów – lecz potem zmieniłem trochę pozycję i zorientowałem się, że to tylko gra świateł i gęstniejących o zmierzchu cieni, które upodobniały się do… no właśnie, nie wiadomo do czego. Stojąc w nowej pozycji, zobaczyłem po kilku chwilach nowe twarze. Niektóre z nich wydawały się ludzkie, jednak nie były mniej straszne. Tak naprawdę były jeszcze straszniejsze, bo to, co ludzkie, jest zawsze straszniejsze, nie sądzi pan? Ponieważ znamy to co ludzkie, rozumiemy to. Albo wydaje nam się, że rozumiemy. A te wydawały się wykrzywione w krzyku lub w śmiechu. Może i w jednym, i w drugim.

Pomyślałem, że to ta cisza robi mi wodę z mózgu, cisza, poczucie izolacji i wielkość tego wszystkiego – to, jak wielki widziałem przed sobą kawałek świata. I to, jak czas wydawał się wstrzymywać oddech. Jakby wszystko miało pozostać na zawsze takie, jakie było: płonące nad horyzontem słońce, któremu zostało mniej niż czterdzieści minut do zachodu, i to wyprane z kolorów przejrzyste powietrze. Pomyślałem, że to te rzeczy sprawiają, że widzę twarze w miejscach, gdzie nic nie ma. Teraz myślę inaczej, lecz jest już za późno.

Pstryknąłem kilka zdjęć. Chyba pięć. Zła liczba, ale wtedy tego nie wiedziałem. A potem cofnąłem się, chcąc mieć wszystkie siedem głazów na jednej fotografii, i kiedy kadrowałem ujęcie, zobaczyłem, że w rzeczywistości jest ich osiem i stoją w czymś w rodzaju kręgu. Można było spostrzec – kiedy człowiek dobrze im się przyjrzał – że są fragmentami jakiejś formacji geologicznej, która albo wypiętrzyła się przed milionami lat, albo została odsłonięta przez powódź (pole opadało dość wyraźnie, więc uznałem to za możliwe). Jednocześnie jednak wyglądały na ustawione przez kogoś, niczym głazy w kręgu druidów. Ale nic nie było na nich wyryte. Z wyjątkiem tego, co stanowiło dzieło żywiołów. Wiem, bo pojechałem tam jeszcze raz w środku dnia, żeby to sprawdzić. Nierówności i odpryski kamienia. Nic więcej.

Zrobiłem jeszcze cztery zdjęcia – co daje razem dziewięć, kolejną złą liczbę, lecz trochę lepszą od piątki – i kiedy opuściłem aparat i spojrzałem ponownie na głazy gołym okiem, zobaczyłem twarze, które szydziły, szczerzyły zęby i chrząkały. Niektóre ludzkie, inne zwierzęce. I naliczyłem siedem głazów.

Jednak kiedy spojrzałem ponownie w wizjer, było ich osiem.

Zakręciło mi się w głowie i ogarnął mnie lęk. Chciałem się stamtąd wynieść, zanim zrobi się całkiem ciemno – chciałem opuścić to pole, znaleźć się ponownie na drodze numer 117 i słuchać w radiu głośnego rock and rolla. Nie mogłem jednak tak po prostu odejść. Coś tkwiącego głęboko we mnie – tak głęboko jak instynkt, który każe nam wdychać i wydychać powietrze – zakazywało mi tego. Czułem, że jeśli stamtąd odejdę, stanie się coś strasznego i dotknie to nie tylko mnie. Znowu miałem to wrażenie kruchości, jakby w tym konkretnym miejscu świat pękał i wystarczyła jedna osoba, żeby spowodować niewyobrażalny kataklizm. Jeśli nie będzie bardzo, bardzo ostrożna.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Po zachodzie słońca»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Po zachodzie słońca» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Po zachodzie słońca»

Обсуждение, отзывы о книге «Po zachodzie słońca» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x