Ridgeway zaprzeczył gwałtownym ruchem głowy.
– Uratowałem ci życie. Czy to nic dla ciebie nie znaczy?
– Użyłeś mnie jako przynęty. Uratowałeś mnie, ale to ty zaaranżowałeś tę sytuację. Wtargnąłeś w moją prywatność, założyłeś podsłuch na moim telefonie, śledziłeś mnie na każdym kroku, obserwowałeś moją łódź, zamierzając schwytać tamtych facetów, kiedy się zjawią. Obojętne, kim byli. Wykonałeś swoją robotę do tego stopnia wiarygodnie, że niemal wszyscy przypłacili to życiem, o mały włos nie wliczając w to mnie. I dlatego mam ci zaufać? – Ridgeway znów pokręcił przecząco głową i pociągnął kolejny łyk kawy.
Stratton wstał i ruszył w poprzek pokoju. Sięgnął po plastikowy kubek, potem jednak zmienił zdanie. Usiadł ciężko na krześle stojącym obok stołu, otarł twarz dłonią i przechylił się na oparcie.
– Zastanawiam się, czy nie powinienem pozwolić, żeby ten facet wypruł ci flaki, jak wcześniej zrobił to szoferowi.
– Być może powinieneś – zgodził się szybko Ridgeway. – Ponieważ nie zamierzam w czymkolwiek ci dopomóc.
Stratton pokiwał głową z powątpiewaniem.
– Co mam ci zaoferować? – zapytał.
– Za co?
Stratton zamknął na moment oczy, a jego twarz wykrzywił grymas. Wziął głęboki oddech, potem głośno wypuścił powietrze.
– Co mam ci zaoferować, żebyś zgodził się na współpracę z nami?
Ridgeway pokręcił głową z żalem. Usiadł na łóżku, patrząc na Strattona.
– Nie zrozumiałeś mnie. Nie ufam ci. A nigdy nie pracuję z kimś, komu nie ufam.
Panie Ridgeway, podziwiam pańskie zasady – odparł Stratton. – Ale świat nie może sobie na nie pozwolić. Obaj wmieszaliśmy się w coś, co może wstrząsnąć posadami Zachodu, zaś w twoich rękach być może znajduje się klucz. Ale ty wolisz trzymać się swoich hołubionych zasad, a świat niech się stacza do piekieł!
Ridgeway zerwał się z łóżka.
– Jesteś szaleńcem. Ty i twój przyjaciel przy drzwiach. Nie pierwszy raz słyszę, jak ludzie gadają to, co ty: Ach, nie możemy sobie teraz pozwolić na wierność zasadom. Naśladował głos Strattona. – Przestępcy i świry przejęli kontrolę. Nadzwyczajne czasy potrzebują nadzwyczajnych ludzi. To samo mówili naziści; to samo powtarza każdy komunistyczny i prawicowy dyktator. Słyszałem to wszystko już wcześniej. W pokoju odpraw na komisariacie, na ulicach, podczas oficjalnych apeli. Czasami traktowałem to całkiem poważnie. Bywały nawet chwile, kiedy chciałem działać poza prawem, zamierzając wdrażać w życie to, co uznawałem za sprawiedliwość, ale wtedy przestałbym być gliniarzem. Stałbym się przestępcą. Możesz być tylko jednym albo drugim, nigdy oboma naraz. Ty też jesteś swego rodzaju gliniarzem, Stratton. Może więc powinieneś zacząć postępować jak gliniarz.
Na twarzy Strattona pojawił się przemądrzały uśmiech dziwki pogrążonej w lekturze broszurki Armii Zbawienia.
– W normalnych okolicznościach zgodziłbym się z tobą. Ale fakty w tej konkretnej sytuacji są jedyne w swoim rodzaju. Historia jest do tego stopnia zdumiewająca, że sam z trudem daję jej wiarę.
– Dlaczego więc na próbę nie przedstawisz mi kilku spośród tych faktów – zaproponował ironicznie Ridgeway. – Pozwól mi przekonać się, czy zdołam wyrobić w tobie nowe spojrzenie na bieg spraw.
– Nie mogę ci nic wyjawić, dopóki nie dasz słowa, że nikomu nie powtórzysz nic z tego, co tu usłyszysz – zastrzegł Stratton.
– Przestań, przecież wiesz, że niczego nie obiecam. – Ridgeway nie krył irytacji. – Dlaczego więc na chwilę nie odłożysz na bok regulaminu, gróźb pod moim adresem i klauzuli tajności i nie powiesz mi czegoś, w co będę w stanie uwierzyć?
Nagły poryw wiatru uderzył o ścianę, jakby rzucając w nią śrutem. Mężczyźni zamilkli, słuchając żywiołu szalejącego na zewnątrz.
– Mogę wyjawić ci prawdę – odezwał się w końcu Stratton – ale zapewne trudno ci będzie w nią uwierzyć.
Ridgeway popatrzył na twarz mężczyzny, szukając w niej jakiejś oznaki nieszczerości. Jeśli ten sukinsyn kłamie, pomyślał, jest cholernie dobrym aktorem.
– Zadowolę się prawdą – zachęcił go po chwili milczenia.
Stratton skinął głową w geście wdzięczności i uznania.
Spojrzał na własne stopy i zagryzł dolną wargę. Ridgeway dostrzegł w nim nagle rozważnego profesjonalistę zbierającego myśli, a nie złowrogiego krętacza, jak jeszcze przed chwilą.
– Moja sekcja w NSA przechwyciła dużą liczbę informacji przekazywanych drogami telekomunikacyjnymi, które w ja kiś sposób dotyczą działań KGB i moskiewskiej mafii, a mają one związek z operacją związaną z dziełami sztuki zrabowanymi przez nazistów oraz pewnym swoistym obiektem religijnego kultu. Rozeszły się pogłoski, że z powodu całej serii finansowych niepowodzeń matka Rosja pilnie potrzebuje twardej, zachodniej waluty. Rząd jest zdesperowany i bierze dolary, niemieckie marki… co tylko może. Nie interesuje go sposób ich zdobycia, nie zadają żadnych pytań.
Nasze informacje są wyrywkowe, w większości bazują na przechwyconej poczcie elektronicznej i podsłuchanych rozmowach telefonicznych. Źródła informują, że w chwili obecnej takich operacji, których celem jest zdobycie gotówki, i to za wszelką cenę, prowadzi się bardzo wiele. Okazało się, że w jedną z nich wmieszana jest grupa ludzi z KGB i ich kumpli z mafii, którzy są powiązani z Żyrinowskim oraz jego Sokołami – to właśnie ci faceci, którzy dzisiaj rano o mało ciebie nie wykończyli. Podobnie jak wszyscy inni, oni również poszukują pieniędzy, ale ta grupa przyjemniaczków korzysta z dawnych informacji wywiadu na temat pewnych obrazów zrabowanych przez nazistów w latach II wojny światowej. Malowidła są tyle warte, że w zupełności wystarczyłoby na wyciągniecie Rosji z finansowych tarapatów. Ale co ważniejsze, jeden z tych obrazów został w jakiś sposób podczas wojny wykorzystany przez nazistów do szantażowania papieża. Zmarszczone brwi Ridgewaya uniosły się nieco.
– Obraz? – Poczuł dziwne dreszcze, bo nagle wróciły słowa Rebeki Weinstock, wypowiedziane na chwilę przed śmiercią. – Opowiedz mi więcej.
– Tak naprawdę nie wiemy zbyt wiele. Najprawdopodobniej jest to dzieło pędzla mało znanego artysty nazwiskiem Stahl… ale to nie jest istotne. Ważny natomiast jest fakt, że w watykańskiej Kurii działa tajna sekcja, która od setek lat poszukuje relikwii, o której wcześniej wspomniałem. Wiemy o tym dzięki podsłuchom założonym przez KGB na liniach Watykanu, oraz naszym założonym w biurach KGB.
– Watykan stanowi priorytetowy cel Żyrinowskiego – dołączył się do rozmowy Jordan Highgate.
Ridgeway odwrócił się i spojrzał na drugiego mężczyznę, który wciąż stał przy drzwiach, wyprostowany niczym słup, z twarzą pozbawioną wyrazu jak strażnik w Pałacu Buckingham.
– Ultranacjonaliści w Rosji pragną znaleźć sposób na zneutralizowanie wpływów Watykanu. Wychodzą z założenia, że to, co okazało się skuteczne w czasach Hitlera, zadziała również w ich przypadku.
Highgate spojrzał na Strattona. Ten przytaknął skinieniem głowy.
– Nawiasem mówiąc, to, co dało się wykorzystać przeciw Watykanowi, może przydać się w walce z Rosyjskim Kościołem Prawosławnym, którego wsparcia Żyrinowski i jego ludzie będą potrzebować, jeśli zechcą przejąć władzę. Taki stan rzeczy, o czym pan zapewne wie, zmieniłby obraz świata w sposób najgorszy z możliwych. Niech pan nie zapomina, że Żyrinowski wysuwał groźby pod adresem Azerbejdżanu, islamskiego państwa zasobnego w ropę naftową. Ten fanatyk upiera się, że cały Azerbejdżan powinien znów należeć do Rosji, nawet jeśli miałoby to oznaczać przeprowadzenie czystek etnicznych na skalę masową i eksterminację azerskiego narodu. W rzeczywistości jego polityczni zwolennicy popierają przywrócenie do rosyjskiej macierzy wszystkich dawnych kolonii oraz pozbycie się mniejszości narodowych w celu zapewnienia bezpieczeństwa Rosjanom. Jego publikacje i przemówienia pełne są ciepłych słów pod adresem Hitlera. Przerwał na moment.
Читать дальше