Braun przerwał na moment, chcąc, by sens jego słów dotarł do rozmówcy. Uchwycił spojrzenie Amerykanina i pochylił się do przodu.
– Po prostu dotknęła jego nogi. Dotknęła i był zdrów jak ryba. Autorem relacji o tym cudzie jest miejscowy skryba, ale jesteśmy też w posiadaniu źródeł pochodzących z administracji wojskowej oraz finansowej, które to potwierdzają.
Znów zrobił pauzę.
– Istnieją również inne źródła. Rzymianie okazali się nie zwykle pedantyczni, jeśli chodzi o tworzenie i przechowywanie wszelkiego rodzaju dokumentacji. Do tego dochodzą relikwie i artefakty, które obecnie uchodzą za absolutnie wiarygodne źródła również skrupulatnie opisane i udokumentowane przez władze cywilne.
W pokoju zrobiło się chłodno i po raz pierwszy od momentu, kiedy Braun rozpoczął swój niezwykły monolog, Amerykanin zwrócił uwagę na to, że w gabinecie zapanował zmrok. Wstrząsnęły nim dreszcze.
– Ale wracając do tych wszystkich źródeł. W jaki sposób zdołały przetrwać przez siedemnaście stuleci?
W Watykanie jest budynek, w którego piwnicach znajduje się 65 kilometrów półek wypełnionych woluminami, pergaminami, glinianymi płytkami, tajnymi dokumentami oraz manuskryptami najwyższej rangi i znaczenia. Tam właśnie Kościół przechowuje m.in. sprawozdania z procesów czarownic, listy Joanny d’Arc, oryginalny rękopis z procesu Galileusza, petycję siedemdziesięciu angielskich lordów wnoszących błagania o unieważnienie małżeństwa Henryka VIII z Katarzyną Aragońską, dokumenty z wypraw krzyżowych, opisy skandalicznego życia prowadzonego przez mniszki z Monza, przekazy na temat proroctw, które już się spełniły oraz tych, które dopiero mają się spełnić. W L’Archivo Segreto Vaticano – Tajnym Archiwum Watykanu przechowywane są miliony dokumentów.
Znów przerwał na moment, jak gdyby przekładanie myśli na słowa sprawiało mu zbyt wielki ból.
– Do 1084 roku, kiedy to cesarz Henryk IV oblegał Rzym, całun Zofii, opis jej męki oraz inne źródła o niebudzącej cienia wątpliwości wiarygodności także spoczywały w L’Archivo. Sądzimy, że biograf cesarza Konstantyna, Euzebiusz, potajemnie gromadził wszystkie te przedmioty i zamknął je w złotej szkatule inkrustowanej klejnotami.
– Dlaczego on? Był przecież najważniejszym z biskupów Konstantyna?
– Z zemsty, co do tego mamy niemal pewność.
– Słucham?
– Wiemy obecnie, a potwierdzają to liczne źródła pisane, że Euzebiusz w skrytości ducha był poplecznikiem Ariusza, biskupa, który stał po stronie przegranych w trakcie Soboru Nicejskiego I. Euzebiusz był duchowym buntownikiem na dworze Konstantyna. Szkatuła, której zawartość skompletował – nazywamy ją dzisiaj Męczeństwem Zofii – zawiera bardzo wiarygodne dowody na potwierdzenie faktu, że Sobór Nicejski miał przede wszystkim zatuszować boskie pochodzenie Zofii, a nie wytyczać jednolity szlak, którym mieli odtąd podążać wyznawcy chrześcijaństwa.
Przez dłuższą chwilę spoglądał w milczeniu na swą dłoń, jak gdyby widział tam rozgrywającą się bitwę, która ujawniła światu prawdę.
– Kiedy informacje o cudach i naukach Zofii dotarły do Rzymu – ciągnął dalej Braun – zarówno papież Sylwester I, jak i cesarz Konstantyn uznali je za ekstremalne zagrożenie. W podręcznikach historii to okres reformacji przedstawiany jest jako czas największego zagrożenia dla Kościoła. W rzeczywistości to w tamtych latach instytucja kościelna była bardziej zagrożona. Wyobraź sobie, co musieli pomyśleć Konstantyn i Sylwester I, kiedy dowiedzieli się o istnieniu Zofii. Oto mieliśmy Konstantyna, pierwszego cesarza, którzy przyznał religii chrześcijańskiej oficjalne wsparcie i Sylwestra I, pierwszego papieża, który rządził oficjalnie po blisko trzystu latach prześladowań.
Wedle wszelkich reguł powinien to być okres rozkwitu Kościoła – kontynuował kardynał – w rzeczywistości wcale tak nie było. Członkowie Kościoła, który stał się teraz oficjalną, wspieraną przez państwo religią, utracili wzajemne zaufanie, konieczne do przetrwania. Wcześniej, kiedy wyznawcy musieli ufać członkom innych gmin, bo pozwalało to im uniknąć włóczących się band rzymskich legionistów, których celem było wytępienie chrześcijan, łatwo było zdusić herezję i utrzymać religijną jedność. Jedność oznaczała przetrwanie. Jednak z chwilą oficjalnego uznania przez cesarza Konstantyna Kościół szybko utracił tę wewnętrzną spójność. Dostojnicy, zachęceni oficjalnymi stosunkami z Rzymem, szybko przystąpili do tworzenia rozbudowanej biurokracji, z której słynie obecnie Watykan. Biurokracja zaczęła żyć własnym życiem, a to przyczyniło się do narastania rozlicznych konfliktów.
By zapewnić przetrwanie, Kościół dokonał szybkiej transformacji, przechodząc od ruchu religijnego, zrodzonego dzięki charyzmie przywódcy, do zbiurokratyzowanej instytucji. Należy zacząć od tego, że Kościół musiał stawić czoło członkom duchowych grup rozłamowych, a najgroźniejszą był ruch gnostyczny, które bezustannie przeciwstawiały się podstawowym zasadom ortodoksyjnej teologii. Chodziło między innymi o to, że Jezus przyjmował na uczniów i duchowych przywódców zarówno mężczyzn, jak i kobiety. Nauczał również, że Bóg zawiera w sobie w takim samym stopniu pierwiastek męski i żeński.
– Czy to są fakty autentyczne? Braun potwierdził skinieniem głowy.
– Dobry Boże – westchnął cicho Amerykanin.
– Tak – potwierdził kardynał ciepłym głosem. – Teraz zyskałeś już szersze spojrzenie na to, z czym się zmagamy, chroniąc ten sekret.
Zrobił pauzę.
– Dokąd zatem doszliśmy? – podjął po chwili. – Konstantyn. No tak, Konstantyn dostrzegł korzyści płynące z błogosławieństwa ze strony duchowego przywódcy, natomiast Sylwester wiedział z pewnością, jak trudno jest kierować Kościołem, gdy jest się wyjętym spod prawa przez władze cywilne. Kiedy więc usłyszeli o tej młodej dziewczynie żyjącej w odległej osadzie, wiedzieli, że muszą działać szybko, jeśli chcą wy eliminować jeszcze jedno zagrożenie dla ich władzy.
Emisariusze reprezentujący Konstantyna i Sylwestra wyruszyli więc w drogę, by złożyć wizytę niezwykłej pannie – kontynuował Braun. – Kiedy dotarli na miejsce, okazało się, iż sytuacja jest jeszcze poważniejsza, niż początkowo im się wydawało. Zofia, choć miała wtedy zaledwie piętnaście lat, stała się zaczynem nowej religii, której wyznawcami byli już mieszkańcy osady, a z okolicznych terenów dochodzili coraz to nowi zwolennicy.
Braun wstał, odsunął krzesło i powrócił do opowieści.
– Kościół znów był rozdzierany przez małe grupki, których wiara opierała się na różnicach w interpretacji świętych tekstów. Trwogę budziła w nich myśl o potędze i pokusie, jaką mogła tworzyć grupa zorganizowana wokół osoby o takiej sile ducha i charyzmie, jakimi cechowała się Zofia. Nie uszły ich uwadze nasuwające się porównania z samym Jezusem Chrystusem.
Braun ponownie usiadł na krześle.
– Poza tym – podjął, opierając łokcie na stole – ona była niewiastą. Żaden z apostołów uznanych przez ortodoksyjną teologię nie był kobietą. Kobiety…
– Przepraszam, Wasza Eminencjo…
– Neils.
Amerykanin zawahał się przez chwilę.
– Neils.
– Tak?
– Mówiłeś niczym prawnik, stwierdzając, że żaden z apostołów uznanych przez ortodoksyjną teologię nie był kobietą. Czy oznacza to, że wśród apostołów były także niewiasty, tyle że nieuznane później przez Ewangelię?
– Z całą pewnością – potwierdził Braun. – Najważniejszą wśród nich była Maria Magdalena. Ona i Piotr toczyli zresztą zagorzały spór.
Читать дальше