Lewis Perdue - Córka Boga

Здесь есть возможность читать онлайн «Lewis Perdue - Córka Boga» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Триллер, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Córka Boga: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Córka Boga»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Znakomity thriller dotykający wątków historycznych, religijnych i artystycznych. Z jednej strony – zaskakujące zwroty akcji, agenci KGB, sekrety Watykanu, skradzione przez nazistów dzieła sztuki, profesor teologii, wcześniej glina, poszukujący uprowadzonej żony, z drugiej – refleksja i próba zrozumienia zdumiewającego problemu boskiej woli w świecie moralnego zepsucia, gwałtu i kłamstw.
Zoe Ridgeway, wybitna brokerka sztuki, z mężem Sethem jedzie do Szwajcarii po bogaty zbiór od tajemniczego kolekcjonera sztuki. Zanim jednak Zoe dopełni transakcji, ona i mąż zostaną wciągnięci w tysiącletnią pajęczynę konspiracji, morderstwa, intryg, które zaczynają się i kończą tajemnicą Mesjasza – kobiety. Jeśli jej istnienie zostanie udowodnione, spowoduje rozpad podwalin zachodniej kultury.

Córka Boga — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Córka Boga», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Przełożył jedną nogę ponad linę cumowniczą, drugą wsparł na pomoście. Przez jedną długą chwilę miał wrażenie, że jego ciało po prostu zamarzło wisząc w przestrzeni, niczym orzeł z rozpostartymi skrzydłami, idealnie naprężone. W następnej leżał już na pomoście, a krople deszczu uderzały go w twarz. Obrócił głowę i ciężko chwytał ostre, wilgotne powietrze, pokasłując cicho.

Powoli oparł się na łokciach i usiadł. Po lewej stronie, na drugim końcu akwenu dostrzegł oddalającego się mężczyznę. Seth wstał ostrożnie i czekał, aż minie odrętwienie. Potem ruszył w kierunku głównej części pomostu. Prawa ręka odruchowo szukała w kieszeni szlafroka pistoletu, ale był tam jedynie gruby plik banknotów. Odpędził z głowy myśli o broni oraz pieniądzach i szedł dalej.

Przedtem zasłaniała go duża motorówka, teraz jednak, kiedy szedł w stronę głównego pomostu, widział wyraźnie plot na szczycie wału ochronnego oraz budynki stojące za nim. Tyle że nie tylko on więcej widział, inni także mieli go teraz jak na talerzu.

Ruszaj! Ponaglał sam siebie. Biegnąc, pokonał szybko dystans dzielący go od stromej rampy prowadzącej na brzeg. Poszukał wzrokiem drugiego mężczyzny. Co się z nim stało? Gdzie się skrył? Gdy był już blisko rampy, zatrzymał się przy bukszprycie dużego kecza i przyjrzał się uważnie górnej linii wału. Nie dostrzegł ani śladu postaci w żółtym, błyszczącym płaszczu przeciwdeszczowym.

Ale czy tamten go widział? Może czatował na górze, ukryty przed jego wzrokiem? Ridgway wiedział jednak, że musi iść. Musiał wejść na szczyt rampy, bez względu na to, co miało go tam spotkać. Jeśli zostanie na pomoście, zginie. Wziął głęboki oddech, opanował dreszcze i ruszył w górę rampy.

Był już niemal na szczycie, gdy kątem lewego oka dostrzegł coś żółtego. Rzucił się i leżał na brzuchu. Jaki miał wybór? Wejść na rampę i stanąć twarzą w twarz z uzbrojonym mężczyzną albo zejść na dół, gdzie wystawi się na śmiertelny strzał. Zaczął czołgać się w górę.

Tuż przed szczytem zebrał resztki sił, zerwał się na równe nogi i ruszył biegiem w kierunku samochodów. Minął czarnego sedana zabójców, potem toalety. Czuł pod bosymi stopami asfalt; ucieszył się, gdyż oznaczało to, że odzyskał czucie w nogach. Minął swoje auto – kluczyki były gdzieś na Walkirii – i popędził w stronę limuzyny. Bez względu na to, co zrobili Benjaminowi, kluczyki najprawdopodobniej wciąż tkwiły w stacyjce. Przynajmniej miał taką nadzieję.

Przeskoczył wąski kanał burzowy, przedarł się przez rząd rachitycznych krzewów i dobiegł do limuzyny. Mimo odgłosów szalejącego sztormu słyszał własny oddech. Oparł się ciężko o maskę samochodu i spojrzał za siebie. Jeden z mężczyzn biegł w poprzek nabrzeża, potem zwolnił. Drugi wciąż stał przy płocie jakieś czterdzieści do pięćdziesięciu metrów od niego.

Podjął decyzję. Zdecydowanym ruchem odepchnął się, stanął na chwiejnych nogach i podszedł do drzwi limuzyny od strony kierowcy. Otworzył. Otoczył go intensywny, ciepły, miedziany zapach krwawej śmierci.

Kiedy był jeszcze świeżo upieczonym policjantem, dokonywał oględzin miejsc wypadków drogowych, widział więc wiele zmiażdżonych, często zmasakrowanych ciał. Potem jako detektyw z wydziału zabójstw widział perwersyjnie okaleczanych ludzi, nigdy jednak nie widział czegoś równie odrażającego.

Ochroniarz siedział na środku przedniego fotela z rozłożonymi nogami i rękoma, które przywiązano sznurem do drzwi oraz innych elementów auta. Mężczyzna był całkowicie obnażony; równe, chirurgiczne cięcie biegło od owłosienia łonowego po mostek, a wnętrzności wylewały się na zewnątrz na tapicerowane siedzenie.

Nagle Ridgeway usłyszał jęk. Benjamin wciąż jeszcze żył. Obrócił ku niemu bladą jak popiół twarz, podniósł powieki, a po kilku sekundach w jego oczach pojawił się smutny blask rozpoznania. Otworzył usta, lecz zamknął nie wypowiadając nawet słowa, jak gdyby był to wysiłek ponad siły. Potem oczy zamknęły się, a ogromna głowa opadła bezwładnie na piersi.

Ridgeway poczuł, jak przechodzą go ciarki. Poruszał ustami, jak ryba wyciągnięta z wody. W końcu oderwał wzrok od Benjamina i z najwyższym trudem zmusił nogi do pracy. Cofnął się, obrócił, chcąc dalej biec, ale zobaczył przed sobą młodego mężczyznę z nożem w jednej dłoni, a pistoletem maszynowym wyposażonym w tłumik w drugiej. Na twarzy napastnika pojawił się uśmiech triumfu.

– Czekaliśmy na ciebie. – Mężczyzna mówił z wyraźnie obcym akcentem. Spojrzał na przednie siedzenie limuzyny i dodał: – Benjamin i ja.

Facet ubrany był w dżinsy i wiatrówkę nałożoną na sweter, a na nogach miał buty do biegania. Ubranie było przemoczone do suchej nitki, krótkie włosy przylgnęły do głowy. Wyglądał na dwadzieścia kilka lat, miał szczupłą sylwetkę typową dla długodystansowca.

Ridgeway cofnął się bez słowa. Czuł, jak zimny metal wpija się w jego plecy. Miał nadzieję, że lodowaty spokój oraz instynkt starego policjanta, który tyle razy ratował mu skórę, nie zawiedzie go również i tym razem. Rozejrzał się desperacko dookoła; jego oczy szukały wsparcia, broni lub drogi ucieczki.

Szczęknięcie pistoletu maszynowego ponownie przyciągnęło jego uwagę; mężczyzna stał jak zawodowiec poza zasięgiem ramion Ridgewaya, dostatecznie jednak blisko, żeby udaremnić wszelkie próby ucieczki.

– Nawet nie próbuj uciekać – odezwał się, jak gdyby czytał w myślach Ridgewaya. – Mamy ze sobą do pogadania.

– Masz na myśli pogawędką, jaką odbyłeś z… Benjaminem – odparł Ridgeway, usiłując nie patrzeć na ludzkie wnętrzności rozlane na przednim siedzeniu.

– Jeśli będzie to konieczne.

Ridgeway zmusił się do skupienia uwagi na mężczyźnie, jego słowach, chcąc w ten sposób oderwać myśli od tamtego, zaszlachtowanego jak rzeźne zwierzę, od zimna oraz od niebezpieczeństwa.

– Nie sądzę, że to ci będzie potrzebne – powiedział, wskazując na nóż.

– Trzymaj ręce przy sobie – warknął tamten, potem teatralnym gestem złożył nóż i schował go do kieszeni. – Wystarczy minuta, a przekonamy się, czy będzie ci potrzebna tego rodzaju motywacja. Wsiadaj na tylne siedzenie.

Myśl o znalezieniu się wewnątrz auta, w którym unosił się ciepły i słodki zapach śmierci, sprawiła, że żołądek podszedł Ridgewayowi do gardła, ale nie miał żadnego wyboru.

– Jeśli zajrzysz do środka, zobaczysz dwie pary kajdanek. Jedne przypięte do uchwytu w drzwiach, drugie przyczepione do wspornika przedniego siedzenia. Usiądź, a ja pokażę ci, jak masz się w nie skuć.

Ridgeway usiadł na przesiąkniętej krwią tapicerce.

– Spójrz w drugą stronę – powiedział mężczyzna, przesuwając się bliżej, by mieć Ridgewaya na muszce. – Przekonasz się że oba wolne końce kajdanek nie są zapięte. W górne kajdanki zapniesz lewą rękę, w dolne lewą nogę.

Ridgeway zrozumiał, że facet zamierzał rozpruć mu brzuch bez względu na to, jak bardzo skłonny okaże się do współpracy.

W tej samej chwili Benjamin wydał przeciągły, niski jęk z głębi umęczonego ciała. Jęk stawał się coraz bardziej donośny i przenikliwy, aż w końcu wyparł i zablokował w głowie Ridgewaya każdą inną myśl poza tą o ucieczce. Skoczył więc ku drzwiom po drugiej stronie auta, woląc szybką śmierć od kuli niż powolne konanie z rozprutym brzuchem, ale nie otworzyły się. Uderzał desperacko w drzwi, potem w szybę, rozwalając ją pięścią.

Seria z automatu położyła kres potwornym jękom Benjamina. Ridgeway wzdrygnął się z obrzydzeniem, gdy żółtobiały strzęp tkanki mózgowej chlapnął w bok jego głowy, reszta rozbryznęła się na szybie. Po sekundzie usłyszał głos zabójcy:

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Córka Boga»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Córka Boga» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Córka Boga»

Обсуждение, отзывы о книге «Córka Boga» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x