Widać już było „piramidę”, w której miały swoją siedzibę jednostki służby bezpieczeństwa podległe Atepowi el Husseiniemu.
Majestatyczną jak pamiątka historii z Górnego Egiptu.
Dokładnie naprzeciwko, pośrodku kamienistej pustyni, ogromna karuzela, zupełnie nie na miejscu, psuła trochę widok.
Przed czarną, rozsuwaną bramą stali na warcie żołnierze.
Uprzedzeni o ich wizycie, pozwolili wjechać fordowi na dziedziniec.
Lśniący nowością budynek, wyposażony w eleganckie atrium, bardziej przypominał pałac, niż siedzibę służb wywiadowczych.
Zupełnie inaczej niż w gmachu, który zajmowała Prewencyjna Służba Bezpieczeństwa — tutaj nie było nikogo.
Potężny mężczyzna zaprowadził ich na czwarte piętro, gdzie przejął ich inny wąsacz, który umieścił Fajsala w małym saloniku, zanim zaprowadził Malko do biura raisa.
Generała Atep el Husseini wstał, by go przywitać.
— Welcome to Gaza — powiedział po angielsku.
— Proszę, niech pan usiądzie.
Wysoki, z bardzo krótkimi, oproszonymi siwizną włosami z twarzą pokrytą zmarszczkami, ubrany w ciemny garnitur bez krawata, generał wytwarzał wokół siebie atmosferę siły i spokoju.
Jego biuro było obszerne: ściany wyłożono boazerią i udekorowano dwoma dużymi flagami — palestyńską i proporcem Mukhabaratu.
Z czwartego i zarazem ostatniego piętra „piramidy” rozciągał się przez wielkie, przeszklone drzwi, wspaniały widok na Morze Śródziemne.
Można by sądzić, że trafiło się do Ambasady Amerykańskiej w Tel Awiwie.
Także i tutaj szyby były kuloodporne.
Dwaj współpracownicy generała, każdy z ramionami portowego dokera, patrzący ostrym wzrokiem, usiedli przy niskim stoliku i herbata zaczęła krążyć dookoła.
Po serii uwag na temat Gazy, generał el Husseini powiedział do Malko:
— Mój przyjaciel Hani el Hassan powiedział mi, że pracuje pan z Jeffem O’Reilly.
— To prawda.
— Spotkałem go w styczniu w Kairze, gdzie przyjechał z panem Georgem Tenetem, lecz nie widziałem go od tej pory.
— Jestem pewien, że nie mogłoby mu się przydarzyć nic lepszego od spotkania z panem — zapewnił Malko.
Palestyńczyk zwrócił na niego zaciekawione spojrzenie.
— Nie jest pan Amerykaninem?
— Nie, jestem Austriakiem.
— To znaczy, że mówi pan po niemiecku — ciągnął w tym języku.
— Oczywiście — odparł Malko, także po niemiecku.
— Lecz nie chciałbym, żeby pańscy współpracownicy czuli się wyłączeni z naszej rozmowy.
— Proszę się nie obawiać, Mahmud mówi doskonale po nie miecku.
Potężnie zbudowany, wąsaty mężczyzna siedzący naprzeciwko Malko uśmiechnął się szeroko.
To o niego chodziło.
Generał wypił łyk herbaty i mówił dalej:
— Co mogę dla pana zrobić?
— Pan mi to powinien powiedzieć odparł Malko.
— Najpierw wyjaśnię panu, co mnie sprowadza do Gazy.
Jeszcze raz opowiedział po kolei przebieg wydarzeń.
Generał słuchał go z twarzą pokerzysty, lecz Malko wyczuwał jego zainteresowanie.
Kiedy przerwał, generał zapytał natychmiast:
— Pan O’Reilly nie powiedział zatem Izraelczykom o tej zmianie?
— Oczywiście, że nie.
El Husseini z aprobatą lekko skinął głową.
— Wygląda na to, że stanowisko Amerykanów trochę się zmieniło.
— Ludzie się zmienili — podkreślił Malko.
— Jeff O’Reilly zrobił na mnie wrażenie bardzo obiektywnego i chętnego do współpracy z waszymi służbami.
Teraz chciałbym poznać pań skie zdanie.
Czy uważa pan obawy szefa rezydentury CIA za uzasadnione?
Po raz pierwszy palestyński generał lekko się uśmiechnął.
— Nie przedstawił mi pan żadnego dowodu.
Zaprezentował pan konstrukcję czysto teoretyczną, prawdopodobną, gdy się weźmie pod uwagę mentalność Izraelczyków.
Mogę panu tylko powiedzieć, że nie stwierdziłem żadnych oznak wzmożonej aktywności izraelskich agentów w Strefie Gazy.
Oczywiście, nie mam danych na temat ich operacji wojskowych.
Mogą tu wylądować śmigłowcami bojowymi w ciągu dziesięciu minut i wszystkich nas zabić.
Jednak z przyczyn politycznych jest to mało prawdopodobne.
— Potwierdza pan to, co powiedział mi Jamal Nassiw.
Generał okazał lekkie rozdrażnienie.
— Pan Nassiw nie jest najlepszym źródłem informacji o tym, co się dzieje w Gazie — powiedział cierpkim tonem.
— Zastanowię się nad tym, czego się od pana dowiedziałem.
I skontaktuję się z panem w razie potrzeby.
Czując, że za chwilę generał się pożegna, Malko pośpiesznie zadał ostatnie pytanie.
Wiedział, że musi „przygwoździć” Palestyńczyka.
— Czy pamięta pan sprawę Adnana Jassine? — zapytał.
Generał drgnął i posłał mu przenikliwe spojrzenie.
— Oczywiście. Dlaczego pan pyta?
— Wiem, że był pan wtedy w Tunisie, więc…
Palestyńczyk przerwał mu.
— Rzeczywiście, byłem tam w czasie reorganizacji służby bezpieczeństwa, której dokonano po zamordowaniu przez Izraelczyków mojego szefa, Abu Dżihada.
Zresztą, zastanawiam się dzisiaj, czy to morderstwo nie miało im ułatwić „rozpracowania” Adnana Jassina.
— Czy pan osobiście go przesłuchiwał?
— Oczywiście, dlaczego?
— Próbował się pan dowiedzieć, czy Izraelczycy tą samą metodą nie zwerbowali jeszcze innych przywódców palestyńskich?
Przez kilka chwil trwała krępująca cisza.
Mahmud, pochylony do przodu, wyglądał teraz na rozdrażnionego.
Generał opanował się i powiedział zbyt lekkim tonem:
— Oczywiście, że tak, byli jeszcze inni. I są nadal.
Izraelczycy wciąż podejmują próby przenikania w nasze szeregi.
A ja staram się odnajdować ich „krety”.
Adnan Jassine cieszył się naszym całkowitym zaufaniem.
Dlatego trudno go było zdemaskować.
— A pan zapewne by tego nie dokonał bez pomocy zagranicznych służb bezpieczeństwa.
Generał uśmiechnął się, raczej rozdrażniony, widząc, że Malko jest bardzo dobrze poinformowany.
— Do pewnego stopnia ma pan rację — Co się stało z Adnane Jassinem?
— Nie żyje.
Malko nie dyskutował.
Amerykanie z CIA wiedzieli, że Adnan Jassin nie umarł, lecz od siedmiu lat przebywał w więzieniu w Tunisie.
To było ważne, ze względu na rzeczy, które musiał jeszcze powiedzieć.
— Możliwe, że Izraelczycy nie poprzestają na podsłuchiwa niu was — zauważył.
— To znaczy?
— Skąd pan wie, że nie zwerbowali uśpionych agentów, wysokiej klasy profesjonalistów.
By ich użyć w przypadku…
Generał spojrzał przeciągle na Malko i powiedział beznamiętnym tonem:
— Nie ma rzeczy niemożliwych, jednak zastosowaliśmy nie zbędne środki ostrożności.
Dopóki Abu Amarjest tutaj, nikt nie może zaszkodzić naszej sprawie.
Malko powstrzymał uśmiech.
Ci dwaj mężczyźni rozumieli się doskonale.
Nie wymieniając żadnych nazwisk, przywołali sprawę Abu Kazera.
Negocjator porozumień z Oslo był bardzo silnie związany ze „zdrajcą” Adnanem Jassinem.
Poza tym, to w jego biurze zainstalowano skomplikowany system podsłuchowy, który pozwalał Izraelczykom poznać prawdziwe stanowisko ich przeciwników.
Czy Abu Kazer był „zainfekowany”?
Chyba to właśnie miał na myśli palestyński generał.
Atep el Husseini wypił ostatni łyk herbaty i wstał.
— Dziękuję panu za spotkanie — powiedział.
— Zapewniam pana, że postaram się zrobić użytek z informacji od Jeffa O’Reilly.
— Wciąż mam nadzieję, że zrozumiemy, co się stało, jeśli się dowiemy nad czym pracował Marwan Rażub przed swoją śmiercią — upierał się Malko.
Читать дальше