Ian Fleming - Goldfinger

Здесь есть возможность читать онлайн «Ian Fleming - Goldfinger» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Шпионский детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Goldfinger: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Goldfinger»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Auric Goldfinger: okrutny, inteligentny, frustrująco ostrożny. Oszust w kanaście i krętacz na dużą skalę w życiu codziennym. Takich ludzi James Bond nienawidzi najbardziej. Dobrze się więc składa, że to właśnie Bond otrzymał zbadanie tego co Goldfinger, najbogatszy człowiek w kraju, zamierza zrobić ze swoimi nieuczciwymi zyskami, oraz co łączy go ze Smiersz – ultratajną sowiecką organizacją bezlitośnie likwidujących obcych agentów. 007 odkrywa, że Goldfinger ma niezwykle ambitne i groźne plany: wśród nich są największa kradzież złota w historii oraz masowe morderstwo…

Goldfinger — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Goldfinger», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Bzdura, Alfredzie. Poza tym musisz jakoś zarobić na życie. Dlaczego by nie zagrać we trzech?

– On się na to nie pisze, sir. Twierdzi, że we trzech gra się wolno. Tu się z nim zgadzam. I proszę się nie kłopotać o mój zarobek. W warsztacie czeka mnóstwo roboty i jeśli będę miał wolne popołudnie, z przyjemnością się do niej zabiorę. – Zerknął na zegarek. – Lada moment powinien tu być. Mam dla pana koszowego. Pamięta pan Hawkera? – Blacking roześmiał się swobodnie. – Stary, poczciwy Hawker. Nic a nic się nie zmienił. On też się ucieszy, że znów pan z nami jest.

– Dzięki, Alfredzie – odrzekł Bond. – Ciekawiłoby mnie, jak ten gość pogrywa. A może zrobimy tak. Powiedz mu, że wpadłem naprawić kij, że jestem starym członkiem klubu. Powiedz, że grywałem tu przed wojną. Tak przy okazji naprawdę potrzebuję drewnianej czwórki. Ta stara – mam ją jeszcze od ciebie – poluzowała się trochę w spojeniu. Zachowuj się naturalnie. Niby nie wiem, że on tu jest, rozumiesz? Zostanę w warsztacie, więc będzie mógł się zdecydować, nie urażając przy tym mnie. Może nie spodoba mu się moja twarz, może wynajdzie inny powód na nie? Jasne?

– Bardzo dobrze, panie James, proszę to zostawić mnie. Już jedzie, to jego wóz. – Blacking wskazał ręką za okno. Pół mili dalej jasnożółty samochód skręcił właśnie w aleję prowadzącą do klubu. – Śmiesznie wygląda ta landara. Widywaliśmy tu takie, kiedy byłem mały.

Bond patrzył, jak Silver Ghost sunie majestatycznie w stronę klubu. Rolls był wspaniały. Promienie słońca biły refleksami od srebrzystej chłodnicy i od aluminiowej pokrywy silnika, nad którą wznosiła się strzelista, prostopadła tafla szyby. Bagażnik umieszczony na dachu tej ciężkiej, sedanowatej limuzyny – jakże brzydkiej dwadzieścia lat temu, jakże pięknej dzisiaj – świecił wypolerowanym brązem podobnie jak dwa reflektory typu Lucas „Król Szos” spoglądając wyniośle na drogę i wylot stareńkiego, wygiętego w kształcie węża sygnału dźwiękowego na gumową gruszkę. Cała karoseria, z wyjątkiem czarnego dachu, czarnych listw po bokach i łukowatych wstawek pod oknami, była bladożółta jak pierwiosnek. Bondowi przemknęło przez myśl, że ten południowoamerykański prezydent mógł skopiować jeden z egzemplarzy słynnej „Żółtej Flotylli” Lorda Lansdale’a, którą Lord zwykł był wyprawiać się na Derby do Ascot.

A któż siedział za kierownicą teraz? Agent ujrzał tam mężczyznę w czapce i w kawowomlecznej kurtce. Jego wielką, okrągłą twarz przesłaniały gogle w czarnych oprawkach. Na miejscu pasażera tkwił przysadzisty, ubrany na czarno facet w meloniku naciśniętym mocno na czubek głowy. Obaj dziwnie nieruchomi, spoglądali prosto przed siebie. Wyglądało to tak, jakby prowadzili karawan.

Wóz zbliżał się. Spojrzenie sześciu par oczu – oczu obu mężczyzn i dwóch wielkich ślepiów rollsa – zdawało się kierować w stronę okienka i wbijać w Bonda.

Agent cofnął się odruchowo w głąb ciemnego warsztatu. Wziął ze stołu jakiś kij, pochylił się i, zadumany, posłał nie istniejącą piłeczkę w kierunku sęka w drewnianej podłodze.

Część II: ZBIEG OKOLICZNOŚCI

8. Gra o wszystko

– Dzień dobry, Blacking. Wszystko przygotowane? – Głos brzmiał zdawkowo, autorytatywnie. – Widzę tu jakiś samochód. Czyżby ktoś miał ochotę zagrać?

– Nie jestem pewien, sir. To jeden ze starych członków klubu. Przyjechał naprawić kij. Czy chciałby pan, żebym go o to zapytał?

– Kto to jest? Jak się nazywa?

Bond uśmiechnął się ponuro i nastawił uszu. Chciał wychwycić każdą subtelność w głosie Goldfingera.

– Nazywa się Bond, sir. Króciutka chwila ciszy.

– Bond? – Głos mu nawet nie drgnął. Goldfinger mówił z grzecznym zainteresowaniem. – Niedawno poznałem kogoś o tym nazwisku. Jak mu na imię?

– James, proszę pana.

– Zgadza się… – Tym razem złotnik zamilkł na dłużej. – Czy on wie, że tutaj jestem? – Bond czuł, jak macki Goldfingera sondują grunt.

– Pan Bond jest w warsztacie, sir. Pewnie widział, jak zajeżdża pański wóz. – Agent pomyślał, że Blacking nigdy w życiu nie skłamał, więc nie zacznie kłamać i teraz.

– Może to i myśl… – Goldfinger zaczął mówić bez ogródek. Czegoś chciał od Alfreda, chciał informacji. – Jak ten gość gra? Jaki ma handicap?

– Kiedy był chłopcem, grał całkiem niezgorzej, sir. Od tamtej pory nie widziałem go na polu.

– Hmmm…

Bond wiedział, że w tej chwili Goldfinger wszystko sobie rozważa, ale czuł, że przynęta chwyci. Sięgnął do torby po swój driver i zaczął nacierać uchwyt kostką szelaku – równie dobrze mógł udawać, że coś robi. W magazynie skrzypnęła deska. Bond stał tyłem do otwartych drzwi i pracowicie machał ręką.

– Myśmy się już chyba spotkali… – Głos od progu. Niski, pozbawiony wyrazu.

Bond spojrzał przez ramię.

– Chryste, przestraszył mnie pan, że aż podskoczyłem. Ależ… Ależ to pan… – Na twarzy agenta zagościł wyraz zdziwienia. – Ależ tak, pan Gold… Pan Goldman! Nie! Goldfinger! – Miał nadzieję, że nie przesadza. – Skąd się pan tu wziął?! – dodał z odrobiną niechęci i braku zaufania.

– Mówiłem panu, że tutaj grywam. Nie pamięta pan? – Goldfinger wbił w niego przeszywające spojrzenie. Oczy miał szeroko otwarte. I znów jego wzrok niczym promienie rentgena spenetrował czaszkę Bonda.

– Nie.

– Czy panna Masterton przekazała panu moje zaproszenie?

– Nie. Jakie zaproszenie?

– Miała panu powtórzyć, że będę w Sandwich i że chciałbym rozegrać z panem partię golfa.

– No cóż… – Bond mówił z chłodną uprzejmością. – Musimy kiedyś zagrać.

– Umówiłem się na trening z instruktorem, ale zagram z panem. – Goldfinger nie proponował, Goldfinger stwierdzał fakt.

Nie ulegało wątpliwości, że połknął haczyk. Teraz Bond musiał udać, że grać nie chce.

– Może innym razem. Przyjechałem zamówić nowy kij. Poza tym, wyszedłem z wprawy. I pewnie nie ma wolnego koszowego. – Bond odpowiadał tak niegrzecznie, jak tylko mógł. Oczywiste było, że gra z Goldfingerem była ostatnią rzeczą, jakiej pragnął.

– Ja też ostatnio nie grałem. (Cholerny łgarz! – pomyślał agent.) A dopasowanie nowego kija trochę potrwa. – Goldfinger odwrócił głowę w stronę magazynu. – Blacking, znajdzie się koszowy dla pana Bonda?

– Tak jest, sir.

– Więc sprawa załatwiona.

Bond cisnął ze znużeniem kij do torby.

– No dobrze. – Postanowił wykorzystać ostateczną broń, żeby zniechęcić Goldfingera. Rzekł szorstko: – Ale ostrzegam pana, lubię grać na pieniądze. Nie zamierzam ganiać po polu ot tak, dla zabawy. – Większego chama nie można już udać, pomyślał zadowolony z siebie.

Czyżby w wyblakłych oczach Goldfingera dostrzegł szybko ukrytą iskrę triumfu…?

– To mi odpowiada. Jak pan sobie życzy. Gramy, oczywiście, bez handicapu. O ile pamiętam, ma pan dziewiątkę.

– Tak.

– Gdzie ją pan zdobył, jeśli wolno wiedzieć? – spytał ostrożnie złotnik.

– W Huntercombe. – Bond miał dziewiątkę i w Sunningdale, ale Huntercombe było łatwiejszym polem. Dziewięć punktów w Huntercombe nie wystraszy Goldfingera.

– Ja też mam dziewiątkę. Zdobyłem ją tutaj, w St Marks. Moje nazwisko jest na tablicy. Gra będzie więc wyrównana, prawda?

Bond wzruszył ramionami.

– Jest pan dla mnie za dobry.

– Wątpię. Ale – dodał lekko – powiem panu, co zrobię. Czy pamięta pan kwotę, której mnie pan pozbawił w Miami? Dziesięć tysięcy dolarów, pańskie honorarium. Lubię hazard. Z przyjemnością zaryzykuję: podwójnie lub kwita. Zgoda?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Goldfinger»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Goldfinger» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Goldfinger»

Обсуждение, отзывы о книге «Goldfinger» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x