Ian Fleming - Goldfinger

Здесь есть возможность читать онлайн «Ian Fleming - Goldfinger» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Шпионский детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Goldfinger: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Goldfinger»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Auric Goldfinger: okrutny, inteligentny, frustrująco ostrożny. Oszust w kanaście i krętacz na dużą skalę w życiu codziennym. Takich ludzi James Bond nienawidzi najbardziej. Dobrze się więc składa, że to właśnie Bond otrzymał zbadanie tego co Goldfinger, najbogatszy człowiek w kraju, zamierza zrobić ze swoimi nieuczciwymi zyskami, oraz co łączy go ze Smiersz – ultratajną sowiecką organizacją bezlitośnie likwidujących obcych agentów. 007 odkrywa, że Goldfinger ma niezwykle ambitne i groźne plany: wśród nich są największa kradzież złota w historii oraz masowe morderstwo…

Goldfinger — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Goldfinger», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Agent ujął mocniej kij, podszedł do swojej piłeczki i wybił ją za murawę. Piłeczka wyhamowała i zatrzymała się jard za dołkiem. Goldfinger wybrnął chlubnie z dzikiego pola, lecz nie zdołał dotrzeć na dwunastostopowe trawiaste koło wokół flagi. Bond miał teraz dwa strzały, żeby skończyć. Nie czekał, aż Goldfinger mu odpuści i lekko stuknął piłeczkę kijem – zatrzymała się o cal od dołka. Goldfinger zszedł z murawy. Agent pyknął lekko kijem i był remis.

Trzeci to „ślepy” dołek. Ma dwieście czterdzieści jardów długości i kiedy bije się wysoko, można go zrobić najmniej trzema strzałami. Bond wybrał drewnianą dwójkę, brassiera, i strzał mu wyszedł. Piłeczka musiała spocząć na murawie lub w jej pobliżu. Goldfinger uderzył dobrze, jak zwykle, lecz uderzenie było chyba za słabe na to, by jego dunlop przeleciał nad dzikim polem i spadł na zielony pas murawy. I rzeczywiście, piłeczka Goldfingera wylądowała na szczycie pagórka wznoszącego się poza darnią. Goldfinger miał teraz do pokonania paskudne wgłębienie z kępą traw wyrastającą tuż za dunlopem. Stanął i spojrzał w dół. Zdawał się ważyć w myśli decyzje. Obszedł piłeczkę i wziął od koszowego kij. Obchodził piłeczkę sprytnie, bo lewą nogą zgniótł trawę, ubił ziemię i mógł już gładko strzelać. Tak też i zrobił. Dunlop potoczył się wolniutko w stronę dołka i zatrzymał trzy stopy przed nim.

Bond zmarszczył brwi. Jedynym lekarstwem na kantującego gracza jest nigdy więcej z nim nie grać. W tym meczu jednak agent nie mógł owego lekarstwa zaaplikować, bo nie miał zamiaru kiedykolwiek jeszcze wychodzić z Goldfingerem na pole. Wzajemne oskarżanie się – „To pan to zrobił, nie ja!” – także nie miało sensu, chyba że udałoby się Goldfingera nakryć na równie bezczelnej albo nawet bezczelniejszej sztuczce. Bondowi nie pozostawało nic innego, jak wygrać bez względu na to, czy tamten będzie oszukiwał, czy nie.

Dwudziestostopowe podejście do dołka to nie żarty. Nie było mowy, żeby je zrobić w kilku uderzeniach. Musi próbować kończyć dołek za pierwszym razem. Jak zwykle wtedy, kiedy chce się zakończyć rozgrywkę za pierwszym strzałem, piłeczka zatrzymała się o jard przed celem. Bond włożył w uderzenie dużo wysiłku i spocony, umieścił ją tam, gdzie trzeba. Potem odtrącił piłeczkę Goldfingera. Nie, złotnik nie musi kończyć dołka. Agent postanowił robić tak przez jakiś czas, a potem nagle i niespodziewanie zażądać, by tamten jednak któryś dołek zrobił. Wtedy ów właśnie dołek może się Goldfingerowi wydać trudniejszy niż inne.

Ciągle remis. Czwarty dołek ma czterysta sześćdziesiąt jardów długości i żeby się do niego dostać, trzeba pokonać jedną z najgłębszych i najwyżej położonych łat w Królestwie. Potem grającego czeka drugi strzał, a ten musi być długi, w poprzek falistego, pagórkowatego pola kończącego się zieloną równiną strzeżoną na skraju stromym zboczem, które zrobić można łatwiej w trzech niż dwóch podejściach.

Bond zyskał jak zwykle pięćdziesiąt jardów, a pozazdroszczenia godne strzały Goldfingera wylądowały w głębokiej łacie. Zdeterminowany agent chwycił brassiera zamiast łyżeczki, przestrzelił niemal pas murawy i znalazł się tuż przy płocie granicznym. Stamtąd skończył dołek w trzech uderzeniach i był z tego nader zadowolony.

Piątka to znów długi strzał inicjujący, a potem ulubiony strzał Bonda: nad łatami, przez dolinkę między stromymi, piaszczystymi wydmami prosto do strzelistej flagi. Piątka to rodzaj poligonu doświadczalnego, na którym rzeczą najniezbędniejszą jest dobrze wyliczony strzał pierwszy. Bond wkroczył na miejsce rozpoczęcia gry – położone wysoko, na piaszczystym wzgórzu – i odpoczywał chwilę. Patrzył na skrzące się w oddali morze i na daleki sierp białych klifów za Pegwell Bay. Później przyjął postawę i wyobraził sobie trawiasty nibykort, który był jego celem. Cofnął kij tak wolno, jak tylko umiał, potem pociągnął nim w dół, by w momencie zetknięcia głowicy z piłeczką nadać jej straszliwe przyspieszenie. Naraz z prawej strony dobiegł go stłumiony trzask. Za późno, żeby przerwać zamach. Bond usiłował rozpaczliwie skorygować pociągnięcie i uratować strzał. Wtedy usłyszał paskudny odgłos towarzyszący źle uderzonej piłeczce. Błyskawicznie uniósł głowę. Hak, podniesiony hak! Jak daleko doniesie? Dalej! Dalej! No! Piłeczka trafiła w szczyt wzgórza na dzikim polu, odbiła się odeń i zniknęła mu oczu. Dotoczy się do skraju murawy?

Bond odwrócił się do Goldfingera i posłał mu okrutne spojrzenie.

Goldfinger akurat się prostował. Wytrzymał wzrok agenta z niewzruszoną obojętnością.

– Przepraszam. Upuściłem kij.

– Proszę tego więcej nie robić – rzekł wyniośle Bond. Ustąpił mu miejsca i oddał kij Hawkerowi. Hawker potrząsnął współczująco głową. Bond wyjął papierosa i zapalił. Złotnik, z precyzją automatu, oddał strzał na dwieście jardów.

Schodzili w milczeniu ze wzgórza, gdy niespodziewanie odezwał się Goldfinger.

– Dla jakiej firmy pan pracuje? – zapytał.

– Dla Universal Export.

– Gdzie macie siedzibę?

– W Londynie, na Regent’s Park.

– Co eksportujecie?

Bond ocknął się i odpędził od siebie wściekłe myśli. Uważaj! Uważaj! To jest praca, nie zabawa. Dobra, udało mu się zepsuć ci strzał, ale musisz teraz skoncentrować się na swojej legendzie. Nie pozwól, żeby cię przyłapał na błędach, wymyśl coś.

– Wszystko. Od maszyn do szycia po czołgi – odrzekł swobodnie.

– A pan w czym się specjalizuje? Bond poczuł na sobie jego wzrok.

– Zajmuję się bronią ręczną – odparł. – Większość czasu spędzam sprzedając różne żelastwo szejkom albo radżom. Właściwie wszystkim tym, którzy – według Ministerstwa Spraw Zagranicznych – nie będą do nas z tego strzelać.

– Ciekawa praca – powiedział Goldfinger obojętnym, znudzonym głosem.

– Niezbyt. Chcę ją rzucić. Przyjechałem tu na tygodniowy urlop, żeby to sobie przemyśleć. W Anglii nie ma przyszłości. Skłaniam się raczej ku Kanadzie.

– Doprawdy?

Minęli dzikie pole i Bond stwierdził z ulgą, że jego piłeczka odbiła się od pagórka i wylądowała na murawie. Pas murawy skręcał tutaj lekko w lewo i agent zdobył nawet nad przeciwnikiem kilka stóp przewagi. Teraz musiał zagrywać Goldfinger. Wybrał łyżeczkę. Nie mierzył tak, żeby trafić na pole, chciał tylko wyjść z łaty i przestrzelić dolinkę.

Bond spodziewał się rutynowego, pewnego uderzenia. Spojrzał na swoją piłeczkę. Tak, można ją stąd wykopać dwójką… Naraz dobiegł go drewniano-głuchy odgłos – źle ułożony strzał! Odbiwszy się od pagórka, piłeczka Goldfingera mknęła wzdłuż linii bocznej pola w stronę rumowiska Piekielnej Łaty – najszerszej i jedynej nie uporządkowanej ze względu na kamienie łaty pola golfowego w St Marks!

I geniusz może się pomylić, i geniusz chyli czasem przed kimś kark. (Goldfinger nie schylił przed Bondem karku, już raczej uniósł głowę). Niewykluczone, że biorąc zamach, rozmyślał o tym, co od niego usłyszał. Brawo! Brawo! Lecz złotnik wciąż miał szansę skończyć dołek w trzech dodatkowych strzałach. Bond wyjął drewnianą dwójkę. Nie mógł sobie pozwolić na bezpośrednią zagrywkę. Przymierzył się do piłeczki, widząc oczyma wyobraźni jej osiemdziesięcioośmiomilometrową trajektorię na tle dolinki, później dwa, trzy odbicia się, które zawiodą ją na zieleń murawy. Dla lepszego pociągnięcia wziął maleńką poprawkę na prawo. Teraz!

Z boku usłyszał delikatny brzęk. Odstąpił od piłeczki. Goldfinger stał do niego tyłem. Zatopiony w myślach, spoglądał na morze, a jego prawa ręka bawiła się „nieświadomie” monetami w kieszeni.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Goldfinger»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Goldfinger» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Goldfinger»

Обсуждение, отзывы о книге «Goldfinger» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x