Ian Fleming - Goldfinger
Здесь есть возможность читать онлайн «Ian Fleming - Goldfinger» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Шпионский детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Goldfinger
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:4 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 80
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Goldfinger: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Goldfinger»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Goldfinger — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Goldfinger», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Bond, zalany potokiem wywodów Smithersa na temat historii złotego kruszcu, bez trudu przywdział wyraz twarzy tak poważny, jak wyraz twarzy pułkownika.
– W pana ustach brzmi to niezwykle fascynująco. Ale może sytuacja nie jest aż tak tragiczna. Zaczęli już wydobywać ropę spod dna mórz. Niewykluczone, że znajdą również sposób na kopanie złota. A teraz przejdźmy do sprawy przemytu.
Zadzwonił telefon. Smithers sięgnął niecierpliwie po słuchawkę. – Smithers, słucham. – I słuchał, a na jego twarzy rysowało się narastające rozdrażnienie. – Jestem pewien, że wysłałem pani terminarz letnich rozrywek, panno Philby. Następny mecz gramy z Discount House, w sobotę. – Znów chwilę słuchał. – Jeśli pani Flake nie chce stanąć na bramce, obawiam się, że będzie musiała przejść na ławkę rezerwową. Tak, to jedyna propozycja, jaką mamy jej do zaproponowania. Nie każdy może grać w ataku. Tak, oczywiście. Proszę jej powiedzieć, że będę wielce zobowiązany, jeśli zgodzi się zagrać tylko ten jeden raz. Jestem pewien, że da sobie znakomicie radę. Ma ku temu odpowiednią figurę i tak dalej. Dziękuję, panno Philby. – Smithers wyjął chusteczkę do nosa i otarł czoło. – Przepraszam pana. Ostatnio sport i opieka społeczna są w Banku czczone prawie jak święte fetysze. Właśnie zwalono mi na głowę opiekę nad żeńską drużyną hokejową. Jak bym nie miał dość roboty ze zbliżającymi się właśnie dorocznymi zawodami lekkoatletycznymi. – Smithers odpędził gestem dłoni małe zgryzoty. – Ale, jak sam pan stwierdził, czas porozmawiać o przemycie. Przede wszystkim – biorąc pod uwagę tylko Anglię i Commonwealth – do jego zwalczania zatrudniamy ogrom ludzi. W Banku pracuje trzy tysiące osób, panie Bond, a z tych trzech tysięcy nie mniej niż tysiąc haruje w nadzorze wymiany. Z tego tysiąca z kolei przynajmniej pięćset osób – w tym moja niewielka grupa – zajmuje się zwalczaniem nielegalnego przepływu waluty, prób przemytu lub wykroczeń przeciwko obowiązującym przepisom wymiany.
– Faktycznie, to ogrom ludzi. – Bond porównał liczbę zatrudnionych w Banku Anglii z liczbą pracowników Secret Sernice; Secret Service zatrudniała dwa tysiące osób. – Czy może mi pan podać przykład takiego przemytu? Przemytu złota. Nie rozumiem tych dolarowych szwindli.
– Proszę bardzo. – Smithers mówił teraz miękkim, zmęczonym głosem człowieka, który służąc rządowi, zaharowuje się na śmierć. Był to głos fachowca specjalizującego się w szczególnej dziedzinie prawa. Biła z niego wiedza ogarniająca tę dziedzinę w najdrobniejszych szczegółach i przekonanie, że i w kwestiach pokrewnych Smithers wykaże się znakomitym instynktem. Bond dobrze znał ten głos, głos urzędnika państwowego najwyższej klasy. Choć nie odpowiadało mu gadulstwo pułkownika, człowiek ten zaczynał mu się podobać. – Proszę bardzo. Przypuśćmy, że ma pan w kieszeni sztabkę złota wielkości mniej więcej dwóch paczek pleyersów. Jej waga – około pięciu i jednej czwartej funta. Nieważne, jak ją pan zdobył. Ukradł ją pan, dostał w spadku, nieważne. Sztabka jest ze złota dwudziestokaratowego albo, jak my to nazywamy, ze złota najwyższej, tysięcznej próby. Zgodnie z prawem sprzedać ją pan może Bankowi Anglii po narzuconej cenie dwunastu funtów dziesięciu szylingów za uncję, co znaczy, że sztabka jest warta około tysiąca funtów szterlingów. Ale pan jest chciwy. Ma pan przyjaciela jadącego do Indii albo powiedzmy, że jest pan w dobrym układzie z pilotem lub stewardem którejś z linii lotniczych obsługujących Daleki Wschód. Musi pan tylko pociąć swoją sztabkę na cieniutkie blaszki, na płytki – szybko znajdzie pan kogoś, kto to dla pana zrobi – zaszyć płytki – będą mniejsze niż karty do gry – w bawełniany pas i odpalić przyjacielowi dolę za to, że będzie ten pas nosił. Może mu pan swobodnie zapłacić sto funtów. Przyjaciel odlatuje do Bombaju i idzie do pierwszego lepszego handlarza złotem na bazarze. Za pięciofuntową sztabkę dostanie od niego tysiąc funtów szterlingów i tak oto zarabia pan na interesie znacznie więcej, niż zarobiłby pan w Anglii. – Smithers machnął niedbale fajką. – Proszę zauważyć, że to ledwie siedemdziesiąt procent zysku. Tuż po wojnie zysk wyniósłby trzysta procent. Gdyby załatwiał pan wtedy tylko kilka takich interesów rocznie, już dawno byłby pan na emeryturze.
– Skąd bierze się w Indiach tak wysoka cena? – Tak naprawdę Bonda to nie interesowało, ale pomyślał sobie, że problem zaciekawi M.
– To skomplikowana historia. Najkrócej mówiąc, w Indach jest mniej złota niż w jakimkolwiek innym kraju. Narzeka zwłaszcza handel biżuterią.
– Jaka jest skala przemytu?
– Olbrzymia. Aby ją panu uzmysłowić, powiem tylko, że w roku 1955 indyjskie służby wywiadowcze i celne przechwyciły czterdzieści trzy tysiące uncji. Przechwyciły, podkreślam. Wątpię, czy stanowi to jeden procent szmuglu. Złoto napływa do Indii ze wszystkich stron świata. Najnowszy trik to załadować je na samolot w Makao i biorąc za każdym razem tonę, zrzucić na spadochronie w ramiona komitetu powitalnego tak, jak w czasie wojny my dokonywaliśmy zrzutów dla ruchu oporu.
– Rozumiem. Gdzie jeszcze mogę tę moją sztabkę sprzedać z dużym zyskiem?
– Z małym zyskiem prawie w każdym kraju, na przykład w Szwajcarii. Ale to się nie opłaca. Indie nadal przodują.
– Dobrze – powiedział Bond. – Chyba mam już ogólny obraz. Przejdźmy do szczegółów. – Usiadł wygodniej i zapalił papierosa. Z wielką niecierpliwością oczekiwał wieści o panu Auricu Goldfingerze.
Spojrzenie Smithersa stało się na powrót twarde i przebiegłe.
– To człowiek, który przyjechał do Anglii w roku 1937. Uchodźca z Rygi, Auric Goldfinger. Kiedy tu przybył, miał zaledwie dwadzieścia lat, ale musiał być z niego bystry chłopak, skoro przeczuł, że Rosjanie połkną wkrótce Łotwę. Jak jego ojciec i dziadek, który fryszował złoto jeszcze dla Faberge’a, był z zawodu złotnikiem i jubilerem. Zabrał z sobą trochę pieniędzy i najpewniej jeden z takich złotych pasów, o jakich panu opowiadałem. Śmiem twierdzić, że ukradł go ojcu. Cóż dalej… Wkrótce po tym, jak się naturalizował – był typem nieszkodliwym i użytecznym fachowcem, więc nie miał żadnych trudności ze zdobyciem dokumentów – zaczął wykupywać małe lombardy w całej Anglii. Zatrudniał w nich własnych ludzi, dobrze płacił i zmienił nazwę sieci sklepów na „Goldfinger”. Później przeprofilował się i zaczął sprzedawać tanie świecidełka, skupując jednocześnie stare złoto. Zna pan te sklepiki – „Stara biżuteria. Najprzystępniejsze ceny”. Lansował też swój własny slogan: Kup Jej pierścionek zaręczynowy i medalionik babuni. Szło mu dobrze. Sklepy otwierał zawsze w odpowiednio dobranych punktach miasta, między ulicami zamożnymi i średniozamożnymi. Nigdy nie tykał trefnego towaru i wszędzie miał dobrą opinię u policji. Mieszkał w Londynie. Raz w miesiącu objeżdżał swoje sklepy i odbierał stare złoto. Nie interesował go artyzm wykonania biżuterii, tu dawał wolną rękę swoim pracownikom. – Pułkownik Smithers zerknął kpiarsko na Bonda. – Pomyśli pan, że te medaliony, złote krzyżyki i inne drobiazgi to małe piwo. Tak, ale jeśli ma się dwadzieścia sklepików, z których każdy skupuje tygodniowo po parę sztuk biżuterii, małe piwo przestaje być małym piwem. Potem przyszła wojna. Goldfinger, jak inni jubilerzy, musiał ujawnić swoje zapasy złota. Odszukałem jego deklarację w archiwach. Było tego pięćdziesiąt uncji z całej sieci sklepów! Akurat tyle, ile starczyło na osadzanie oczek w pierścionkach, czyli, jak to nazywają, na zaopatrzenie w niezbędne minimum surowca. Oczywiście pozwolono mu kruszec zatrzymać. Na czas wojny zaszył się w Walii, w bezpiecznej odległości od linii walk. Pracował w jakimś zakładzie wytwarzającym narzędzia, ale cały czas prowadził tyle sklepów, ile się dało. Musiał nieźle zarabiać na Jankesach, którzy na czarną godzinę zwykle mieli przy sobie złotą meksykańską pięć-dziesięciodolarówkę albo amerykańską dwudziestkę. Kiedy nadszedł czas pokoju, Goldfinger przystąpił do działania. Kupił dość pretensjonalny dom w Reculver, przy ujściu Tamizy. Zainwestował też w dobrze wyposażony trawler w Brixham i nabył starego, opancerzonego rollsa Silver Ghost. Tego rollsa zbudowano dla jakiegoś południowoamerykańskiego prezydenta, którego ukatrupili, nim zdążył odebrać zamówienie. Na terenie swojej posiadłości Goldfinger założył niewielką fabryczkę. Nazwał ją „Zakład Metalurgii Stopów w Thanet”. Zatrudnił niemieckiego metalurga, jeńca wojennego, który nie chciał wracać do kraju i paru koreańskich robotników portowych z Liverpoolu. Robotnicy nie mówili w żadnym cywilizowanym języku, więc nie obawiał się przecieków. Dalej? Wszystko, co wiemy, to to, że przez następne dziesięć lat odbywał swoim trawlerem jedną podróż rocznie do Indii. Co roku robił też parę wypadów rollsem do Szwajcarii. Koło Genewy założył filię swoich zakładów. Nadal utrzymywał sieć sklepów, ale już nie odbierał złota sam. Robił to za niego jeden z Koreańczyków, którego nauczył prowadzić wóz. W porządku, może i Goldfinger nie jest najuczciwszym człowiekiem, ale wiedzie nienaganny tryb życia i nie zadziera z policją. Ponieważ mieliśmy w kraju bardzo palące sprawy, nikt nie zwracał na niego uwagi. – Smithers przestał mówić i spojrzał przepraszająco na Bonda. – Nie nudzę pana? Chcę, żeby pan wiedział, z jakim człowiekiem mamy do czynienia: z człowiekiem spokojnym, ostrożnym, przestrzegającym prawa, z typem człowieka, którego determinację i niespożyte siły należy podziwiać. Nawet o nim nie słyszeliśmy do czasu, aż trafiła mu się mała wpadka. Latem roku 1945 jego trawler wracając z Indii rozbił się koło Goodwins. Wrak odkupiło za grosze pewne przedsiębiorstwo z Dover zajmujące się złomowaniem. Kiedy robotnicy owego przedsiębiorstwa zaczęli ciąć statek na żyletki i dotarli do ładowni, znaleźli na drewnianym szalunku jakiś brązowawy proszek. Nie wiedzieli, co to jest, więc wysłali próbkę do miejscowego aptekarza. Zdziwili się, gdy ten stwierdził, że to złoto. Nie będę panu zawracał głowy wzorami chemicznymi, ale rozumie pan, stosując katalizatory takie jak dwutlenek siarki lub kwas szczawiowy, można złoto rozpuścić w mieszaninie kwasu azotowego i chlorowodorowego. Złoto strąca się wówczas w postaci brązowego osadu. Potem wystarczy podgrzać ten osad do około tysiąca stopni Celsjusza i na powrót otrzymujemy kruszec w postaci metalicznej. Trzeba tylko uważać na chlor, ale proces nie jest skomplikowany. Czujny nadzorca ze złomowiska szepnął słówko jakiemuś człowiekowi z Dover, ten napisał raport, raport dotarł do policji, stamtąd przywędrował do Scotland Yardu i z czasem trafił do mnie wraz z kopiami deklaracji celnych wszystkich ładunków, jakie Goldfinger kiedykolwiek ekspediował do Indii. Deklaracje mówiły, że trawler przewoził pył mineralny służący za wypełniacz do produkcji nawozów sztucznych. Wiarygodne, bo współczesne nawozy rzeczywiście zawierają cząstki mineralne. Sprawa była jasna jak słońce: Goldfinger przerabiał stare złoto, zamieniając je w ten brązowawy proszek i wiózł je do Indii jako nawóz. Czy mogliśmy go przyskrzynić już wtedy? Otóż nie mogliśmy. Sprawdziliśmy dyskretnie jego saldo bankowe i kwity podatkowe. Dwadzieścia tysięcy funtów w Barclay Bank w Ramsgate. Podatek dochodowy i wyrównawczy płacił regularnie co roku. Liczby wskazywały zwyczajny rozwój dobrze prosperującej firmy jubilerskiej. Przebraliśmy paru ludzi ze Złotego Oddziału i wysłaliśmy ich do fabryki Goldfingera w Reculver. Stukają do drzwi, Goldfinger otwiera: „Przepraszamy pana, rutynowa inspekcja z Działu Rzemiosła Ministerstwa Pracy. Musimy upewnić się, czy pański zakład przestrzega zasad bezpieczeństwa higieny pracy wyznaczonych przez normy prawne”. „Ależ proszę, proszę” – powitał ich pewny siebie. Uważa pan, mógł dostać cynk ze swego banku czy od kogoś innego, okazało się bowiem, że fabryka wytwarza tylko i wyłącznie tanie stopy niezbędne do zaopatrzenia jego warsztatów. Wypróbowywał tam zastosowanie niezwykłych dla branży metali jak aluminium i cyna zamiast tradycyjnych w złotnictwie miedzi, niklu i palladu. Jasne, tu i ówdzie znaleźliśmy ślady złota, znaleźliśmy piece rozgrzewające się do temperatury dwóch tysięcy stopni Celsjusza i tak dalej, ale przecież Goldfinger jest jubilerem i na małą skalę złotnikiem, więc wszystko się jak najbardziej zgadzało. Nasi ludzie odeszli z kwaśnymi minami, wydział prawny zdecydował, że brązowawy proszek z szalunku trawlera to za mało, żeby wnieść oskarżenie bez dowodów uzupełniających i to już mniej więcej wszystko z wyjątkiem tego, że… – Smithers wolno pokiwał cybuchem fajki. – Że nie odłożyłem akt na półki i zacząłem węszyć, wszędzie, aż na krańcach świata.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Goldfinger»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Goldfinger» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Goldfinger» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.