Ian Fleming - Goldfinger

Здесь есть возможность читать онлайн «Ian Fleming - Goldfinger» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Шпионский детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Goldfinger: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Goldfinger»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Auric Goldfinger: okrutny, inteligentny, frustrująco ostrożny. Oszust w kanaście i krętacz na dużą skalę w życiu codziennym. Takich ludzi James Bond nienawidzi najbardziej. Dobrze się więc składa, że to właśnie Bond otrzymał zbadanie tego co Goldfinger, najbogatszy człowiek w kraju, zamierza zrobić ze swoimi nieuczciwymi zyskami, oraz co łączy go ze Smiersz – ultratajną sowiecką organizacją bezlitośnie likwidujących obcych agentów. 007 odkrywa, że Goldfinger ma niezwykle ambitne i groźne plany: wśród nich są największa kradzież złota w historii oraz masowe morderstwo…

Goldfinger — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Goldfinger», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Tak, sir.

– To dobrze. Zdaje się, że ten Smithers jest szefem sekcji analiz Banku. Z tego, co powiedział mi naczelny, wynika, że sekcja analiz to mniej więcej to samo co komórka wywiadowcza. Pierwszy raz słyszałem, że coś takiego tam mają, a to, 007, uświadamia nam tylko, w jak ściśle izolowanych środowiskach pracujemy. Wracając do rzeczy. Smithers i jego ludzie obserwują uważnie wszystko, co w środowisku bankowym wyda się im podejrzane. W szczególności mają oko na machlojki z naszą walutą i zapasami złota. Była kiedyś sprawa tych Włochów, którzy podrabiali suwereny. Robili je ze szczerego złota. Karaty się zgadzały i cała reszta. Ale najwyraźniej suweren jako taki, inaczej francuski napoleon, ceniony jest o wiele bardziej niż wartość złota użytego do jego wytworzenia. Tylko nie pytaj mnie dlaczego. Smithers ci powie, jeśli cię zaciekawi. W każdym razie Bank nasłał na tych Włochów całą armię prawników – w sensie technicznym Włosi nie popełnili przestępstwa – i przegrawszy sprawę w sądach włoskich, przygwoździli ich w końcu w Szwajcarii. Musiałeś o tym czytać. Dalej – cała ta kołomyja z równowagą dolara w Bejrucie. Wywołała niezłe zamieszanie w prasie. Nic z tego nie rozumiałem, ale szło chyba o jakąś furtkę w murze, jakim obwarowaliśmy naszego funta. To bystrzy chłopcy z City ją znaleźli. Ano. Robota Smithersa to węszyć za czymś takim. Naczelny opowiadał mi o tym nie bez powodu. Od lat, chyba nawet od końca wojny, Smithers ma bzika na punkcie regularnego a nielegalnego odpływu złota z Anglii. Wydedukował sobie ten odpływ. Kieruje się swego rodzaju instynktem. Przyznaje, że ma cholernie mało danych, ale wywarł na dyrektorze takie wrażenie, iż ten uzyskał zgodę premiera na wciągnięcie do akcji nas. – M. urwał i zerknął figlarnie na Bonda. – Zastanawiałeś się kiedy, 007, kto należy do najbogatszych ludzi w Anglii?

– Nie, sir.

– No to zgaduj. Może zmieńmy tylko pytanie: kto należy do najbogatszych Anglików?

Bond szperał w zakamarkach pamięci. Było wielu takich, których nazwiska kojarzyły się z bogactwem, lub takich, których z bogactwem skojarzyły gazety. Ale który z nich naprawdę miał forsę? Który dysponował żywą gotówką? Musiał coś odrzec, więc powiedział z wahaniem:

– No cóż, sir, choćby Sassoon. Albo ten armator, który praktycznie z nikim nie utrzymuje kontaktów. Jak mu tam… Ellerman. Mówią, że Lord Cowdray jest człowiekiem bardzo bogatym. Dalej bankierzy: Rotszyldowie, Baringowie, Hambrosowie. Był jeszcze Williamson, ten od diamentów. I jeszcze Oppenheimer w Południowej Afryce. Dużo pieniędzy mogą też nadal mieć niektórzy książęta… – Bond mówił coraz ciszej i coraz niepewniej.

– Nieźle, 007, wcale nieźle. Ale zgubiłeś gdzieś po drodze atutowego asa. To człowiek, o którym nigdy przedtem nie pomyślałem – do czasu, kiedy naczelny wspomniał jego nazwisko. On jest najbogatszy z całej paczki. Człowiek ten nazywa się Goldfinger. Auric Goldfinger.

Bond nie umiał się powstrzymać. Roześmiał się głośno.

– Co jest!? – spytał M., rozdrażniony. – Co u diabła jest tu do śmiechu?

– Przepraszam, sir. – Bond opanował się. – Chodzi o to, że nie dalej jak kilka godzin temu układałem w archiwum jego portret pamięciowy. – Zerknął na zegarek i zduszonym głosem dodał: – Jest akurat w drodze do kartoteki. Poprosiłem o test identyfikacyjny.

M. wpadł w złość.

– Co tu jest do cholery grane?! Przestań zachowywać się jak skretyniały uczniak!

– Zacznę od początku, sir – rzekł trzeźwo Bond. – Było tak…

– Opowiedział M. swoją przygodę, nie pomijając niczego. Twarz M. rozjaśniła się. Pochylony nad biurkiem, słuchał, skupiwszy całą uwagę na słowach agenta. Kiedy Bond skończył, M. rozparł się w fotelu.

– No no no… – rzekł, ściszając stopniowo głos. Złożył ręce za głowę i długo wpatrywał się w sufit.

Bond poczuł, że zaraz roześmieje się znowu, bo jak Scotland Yard sformułowałby reprymendę, jaką miałby niby otrzymać? Słowa M. szybko ściągnęły go z obłoków na ziemię.

– A propos, 007, co zrobiłeś z tymi dziesięcioma tysiącami dolarów?

– Dałem je dziewczynie, sir.

– Dziewczynie?! Dlaczego nie na Biały Krzyż?!

Fundację Białego Krzyża założono dla wspomagania rodzin agentów i agentek Secret Service poległych na służbie.

– Przepraszam, sir. – Tu Bond nie miał żadnych argumentów.

– Ha! – M. nigdy nie pochwalał tego, że z Bonda był tęgi kobieciarz. Dla wiktoriańskiej duszy M. uganianie się za babami to przekleństwo. Jednak postanowił pominąć to milczeniem. – Ano tak… To na razie tyle, 007. Dowiesz się o wszystkim po południu. Zabawna sprawa z tym Goldfingerem. Dziwny facet. Widziałem go ze dwa razy w Blades. Grywa tam w brydża, kiedy jest w kraju. To właśnie człowiek, którym interesuje się Bank Anglii. – M. zawiesił głos i spojrzał łagodnie na Bonda. – Od tej chwili Goldfinger interesuje również i ciebie.

6. Wykład o złocie

Bond pokonał schody, wszedł w monumentalne, spiżowe drzwi i znalazł się w przestronnym holu, gdzie każdy krok rozbrzmiewał delikatnym echem. Bank Anglii. Rozejrzał się wkoło. Pod stopami lśniła złoto wzorzysta mozaika Borysa Anrepa. Wyżej, w tle, za łukowatymi, wysokimi na dwadzieścia stóp oknami wychodzącymi na wewnętrzny dziedziniec buchała zieleń geranium. W lewo i w prawo biegły szerokie, długie korytarze wykładane polerowanym kamieniem z Hopton Wood. Wszędzie unosił się nieokreślony zapach klimatyzowanego powietrza i ciężka, przytłaczająca atmosfera nieprawdopodobnego bogactwa.

Jeden z atletycznie zbudowanych, wyfraczonych na różowo szwajcarów podszedł do Bonda.

– Słucham pana.

– Do pułkownika Smithersa.

– Kapitan Bond? Tędy proszę.

Wyfraczony atleta skierował się w prawo, między kolumny. Brązowe drzwi dyskretnie ukrytej windy stały otworem. Winda pokonała kilka stóp dzielących parter od pierwszego piętra. Teraz szli długim, wykładanym boazerią korytarzem kończącym się wysokim oknem w stylu Jamesa Adama. Na podłodze leżał gęsto tkany, beżowy dywan z Wilton. Szwajcar zapukał do ostatnich z rzędu kilkunastu bogato rzeźbionych dębowych drzwi o niebo wyższych i bardziej wytwornych od drzwi, jakie widuje się na co dzień. Przy biurku siedziała siwowłosa kobieta. Wyglądała na taką, co to ongiś zaczynała jako skromna urzędniczka, by skończyć jako sekretarka samego Smithersa. Wzdłuż ścian ciągnął się szereg stalowych szafek na kartoteki. Kobieta notowała coś w podwójnie złożonym bloczku żółtego papieru. Uśmiechnęła się konspiracyjnie do Bonda, wzięła słuchawkę i nakręciła numer.

– Przyszedł kapitan Bond – powiedziała, odłożyła słuchawkę i wstała. – Tędy proszę. – Przecięła pokój i zatrzymała się u drzwi obitych zielonym rypsem. Otworzyła je przed agentem i przytrzymała.

Pułkownik Smithers czekał, stojąc za biurkiem.

– Miło, że pan przyszedł – rzekł poważnie. – Zechce pan usiąść. – Bond zechciał. – Zapali pan? – Podsunął agentowi srebrną szkatułkę, usiadł i zaczął nabijać fajkę. Bond wziął papierosa i zapalił.

Pułkownik Smithers wyglądał dokładnie tak, jak wyglądałby każdy pułkownik Smithers. Nie ulegało wątpliwości, że musiał być kiedyś sztabowcem. Miał aparycję człowieka poważnego, wyrobionego, z ogładą, która nader pasowała do jego nazwiska. Gdyby nie rogowe okulary, mógł uchodzić za obeznanego, choć niedożywionego dworzanina z królewskiego pałacu.

Bond czuł, jak w atmosferę gabinetu zaczyna wkradać się nuda.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Goldfinger»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Goldfinger» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Goldfinger»

Обсуждение, отзывы о книге «Goldfinger» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x