Iris Johansen - A wtedy umrzesz…

Здесь есть возможность читать онлайн «Iris Johansen - A wtedy umrzesz…» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Остросюжетные любовные романы, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

A wtedy umrzesz…: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «A wtedy umrzesz…»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Słońce świeci, na rynku małego miasteczka w Meksyku panuje cisza i spokój. Mimo to widać, że wydarzyło się coś niepojętego, a Bess Grady, fotoreporterka, i jej siostra Emily mimowolnie znalazły się w samym środku katastrofy. W chaosie i zamieszaniu Emily znika, Bess zaś staje się zakładniczką. Ponieważ chodzi o życie niewinnych ofiar, musi przystać na współpracę z dziwnym nieznajomym; jego motywy są podejrzane, za nim ściele się ścieżka zasłana trupami. Do czego doprowadzi ta niebezpieczna gra?

A wtedy umrzesz… — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «A wtedy umrzesz…», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Alleluja. To jedyna dobra rzecz, jaka mi się ostatnio przytrafiła. Zadowolenie Bess nieco przygasło, gdy wróciły wspomnienia. Nie, w jej życiu ostatnio też niewiele szczęśliwych rzeczy się wydarzyło.

– Ci… Nie myśl o tym. – Przyciągnął ją do siebie. – Ta chwila jest diabelnie cudowna. Do licha z…

Jak się nazywasz, Kaldak?

– Co?

– Kaldak nie może być twoim prawdziwym imieniem. Esteban zapewne by je zapamiętał z Nakoi. Uważam, że każda kobieta, która się prześpi z mężczyzną, powinna znać jego prawdziwe imię.

– Ależ z ciebie konserwatystka!

– Więc jak? Jakim imieniem cię rodzice obdarzyli?

– David.

– David jaki?

– Gardiner.

– David Gardiner. – Pokręciła głową. – Trochę potrwa, nim do niego przywyknę.

– Nie przyzwyczajaj się. Już ci mówiłem, ten człowiek nie istnieje.

– Nigdy cię nie kusiło, żeby go wskrzesić? Wydawałoby się, że…

Zadzwonił telefon na szafce.

Znieruchomiała. Sięgnął nad nią i odebrał.

– Halo.

Westchnął, usiadł i zapalił światło.

– Na miłość boską, Ed, lepiej niech to będą dobre wieści. Masz pojęcie, która godzina?

Ed Katz? Ten człowiek to jakiś fanatyk. Bess też usiadła i oparła się o wezgłowie.

– Jak to? Przecież wysłałem. Powinna była dotrzeć najpóźniej o pierwszej… Skąd wiem?… Dobra, dobra, zadzwonię do Ramseya. – Kaldak odłożył słuchawkę. – Ed nie otrzymał próbki. Niewykluczone, że będziemy musieli pobrać następną. Skontaktuję się z Ramseyem, żeby się dowiedzieć, skąd to opóźnienie.

– Ekstra. – Skrzywiła się, wstała i sięgnęła po szlafrok. – Jeszcze tego mi brakowało. Idę coś przekąsić.

Parę minut później Kałdak wszedł do kuchni.

– No i? Muszę dać im znowu krew czy znaleźli… – Urwała, widząc wyraz jego twarzy. – Co się stało?

– Ramsey nic nie wiedział o przesyłce. Peterson go nie zawiadomił. Sądził, że Peterson cały czas stoi przed mieszkaniem. Szukają go.

Przełknęła ślinę.

– Może to jakaś głupia pomyłka.

– Może.

– Ale ty tak nie uważasz. – Zawahała się. – Nie rozumiem. To nie ma…

Drgnęła, gdy zadźwięczał telefon, który Kaldak trzymał w ręku. Kaldak nacisnął guzik, przedstawił się. Po chwili się rozłączył.

– Znaleźli Petersona w uliczce pięć przecznic stąd. Nie żyje. Wpatrywała się w niego z niedowierzaniem.

– Nie żyje?

– Cios sztyletem w plecy. Nie było przy nim przesyłki. Sztylet.

– De Salmo? Kaldak przytaknął.

– Ależ to bez sensu. Po co zabijać dla próbki? Musiał wiedzieć, że wyślemy następną.

– Może De Salmo uważał, że Estebanowi spodoba się opóźnienie. I to ona nalegała, żeby kontaktować się z CDC za pośrednictwem jej telefonu! Peterson żyłby, gdyby De Salmo nie kontrolował jej rozmów.

– Przestań – odezwał się ostro Kaldak. – Peterson był agentem. Ryzyko jest wpisane w ten zawód. A możliwe, że jego śmierć wcale nie wiąże się z tamtym telefonem. Niewykluczone, że Esteban znowu chciał cię przestraszyć.

– Więc po co zabierać przesyłkę? – Zaplotła ręce na piersi, żeby powstrzymać ich drżenie. – To była moja wina, do cholery.

– Dobra, twoja wina. Ale nie dlatego, że coś zrobiłaś, tylko dlatego, że masz odporność. Esteban i De Salmo chwytają się wszelkich środków, bo wyjątkowo czas może grać na naszą korzyść.

– Może. Katz nie jest pewny. Ani ty.

– Weź się w garść. To ci się przyda. Ramsey właśnie do nas jedzie.

– Dlaczego?

– Żeby uderzyć w twój najsłabszy punkt. Wie, że u mnie nic nie wskóra, więc będzie próbował cię namówić do zmiany decyzji i opuszczenia mieszkania.

– Nie rozmyślę się.

Nagle ogarnął ją gniew. Nie dość, że De Salmo i Esteban chcą ją zabić, to jeszcze Ramsey zamierza się na niej wyżywać.

– Ramsey niech się weźmie do roboty i złapie tego sukinsyna. Uśmiechnął się.

– Sama mu to powiedz.

– I owszem. – Siadła przy stole i podwinęła rękaw szlafroka. – A teraz wyciągaj ten przeklęty sprzęt i pobierz krew.

– Skrajna głupota – oświadczył zimno Esteban. – Sądziłeś, że będę zadowolony? To kobieta ma zginąć. Ogromnie się na tobie zawiodłem, Marco.

– Wywiążę się z zadania, ale kiedy usłyszałem, jak niewiele…

– Usłyszałeś to, co chcieli, żebyś usłyszał, myślisz, że Kaldak pozwoliłby na taką beztroskę?

– Nie odstępuje jej na krok. Sprawa potrwa dłużej niż…

– Nie mam czasu. – Esteban usiłował zapanować nad furią. – Słyszałeś mnie? Nie mam czasu. Właśnie o czas w tym wszystkim chodzi.

– Jeszcze parę dni.

Za parę dni ten cały Katz z CDC może wyprodukować antidotum, pomyślał Esteban z bezsilną złością. I cały plan spali na panewce. Myśl. Musi się znaleźć jakiś sposób.

Yael dotarł do mieszkania przed Ramseyem.

– Dobrze się czuje? – zwrócił się do Kaldaka.

– Nic mi nie jest! – zawołała Bess z drugiego końca pokoju. – Dlaczego wszyscy uważają, że po tej historii ostatecznie się załamię?

– Cóż, Ramsey bardzo na to liczy – odparł Yael. – Odniosłem wrażenie, że nie żałowałby Petersona, gdyby dzięki temu udało się umieścić ciebie w swoim obozie.

– Niemożliwe – powiedziała z obrzydzeniem. Co z niego za człowiek? Czy właśnie takich produkuje CIA?

Nie wiń agencji za Ramseya – mitygował ją Kaldak. – To po prostu ambitny facet, przyparty do muru. Atak Estebana może obrócić wniwecz jego ambicje polityczne.

– Co mu tam ludzie, którzy przy tym zginą.

Bess wstała i poszła do sypialni. Jeśli czeka ją starcie z Ramseyem, nie może mu dać przewagi na dzień dobry, ukazując się w szlafroku i potargana.

– Idę wziąć prysznic i ubrać się. Zawołajcie mnie, kiedy zjawi się Ramsey.

Dochodzi już szósta, uświadomiła sobie, wchodząc do łazienki. Nie mieściło jej się w głowie, że zaledwie półtorej godziny temu leżała w łóżku z Kaldakiem. Mimo to pozostały ślady wspólnej nocy: skotłowana pościel;, odciski ich głów na poduszkach.

Nie tylko seks, ale i bliskość, pomyślała, wchodząc pod prysznic. Zdumiewało ją to. Co by się wydarzyło, gdyby gwałtownie jej nie wyrwano z tamtej idiotycznej euforii? Chyba dobrze się stało. Kaldak okazał się świetnym kochankiem, ale w tej chwili była jeszcze zbyt obolała. Nie poradziłaby sobie ze związkiem z kimś tak skomplikowanym i pełnym sprzeczności jak Kaldak.

Nie teraz, gdy ją prześladują te same demony.

– Pani Grady.

Chryste Panie, Rpmsey stukał do drzwi łazienki.

– Przepraszam, ale mam niewiele czasu, a muszę z panią porozmawiać.

– Zakręciła wodę. Jeszcze chwileczkę. Mam nadzieję, że wolno mi się najpierw wytrzeć?

– Wiem, że to niewłaściwy moment. – Przerwa. – Poczekam w salonie.

Była zdziwiona, że nie wdarł się do łazienki i nie wyciągnął jej spod prysznica. Im lepiej poznawała Ramseya, tym bardziej działał jej na nerwy.

Przeciągnęła parę razy ręką przez mokre włosy i parę minut później wkroczyła do salonu.

– Przepraszam – odezwał się Kaldak. – Jedynym sposobem powstrzymania go byłoby wyłącznie skręcenie karku.

Skręcenie karku. To całkiem niezła myśl.

– Dałeś mu nową próbkę? Kaldak kiwnął głową.

– Ale samo mleko mu nie wystarcza, chce dostać krowę.

Cóż za piękne porównanie – mruknął Yael. – Wcale nie przypominasz krowy, Bess. No, może z imienia. Czy nie było kiedyś reklamówki z krówką Bessie czy coś takiego…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «A wtedy umrzesz…»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «A wtedy umrzesz…» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


libcat.ru: книга без обложки
Iris Johansen
Iris Johansen - W Obliczu Oszustwa
Iris Johansen
Iris Johansen - The Treasure
Iris Johansen
Iris Johansen - Deadlock
Iris Johansen
Iris Johansen - Dark Summer
Iris Johansen
Iris Johansen - Blue Velvet
Iris Johansen
Iris Johansen - Pandora's Daughter
Iris Johansen
Iris Johansen - Zabójcze sny
Iris Johansen
Iris Johansen - Sueños asesinos
Iris Johansen
Iris Johansen - No Red Roses
Iris Johansen
Iris Johansen - Dead Aim
Iris Johansen
Отзывы о книге «A wtedy umrzesz…»

Обсуждение, отзывы о книге «A wtedy umrzesz…» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x