Мачей Сломчинский - Ciemna Jaskinia

Здесь есть возможность читать онлайн «Мачей Сломчинский - Ciemna Jaskinia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1968, Жанр: Классический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ciemna Jaskinia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ciemna Jaskinia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ciemna Jaskinia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ciemna Jaskinia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Czy pani jest lokatorką pani doktor?

— Tak. Mieszkam z nią od początku.

— Pracuje pani, gdzie?

— W szpitalu… — patrzyła na niego ze zdziwieniem. — Jestem pielęgniarką. Ale dzisiaj mam wolny dzień.

— Rozumiem…

Nie poprosiła go, żeby usiadł, więc stali oboje naprzeciw siebie. Wpatrywała się w niego szczerym, spokojnym spojrzeniem niebieskich oczu, w których wciąż jeszcze było zdziwienie. Ale kapitan doznał nagle wrażenia, że pojawił się w nich jakiś inny wyraz, jak gdyby tłumionej czujności. Nagle przypomniał sobie. 1

— Czy pani może jest tą osobą, która… — zawahał się si na ułamek sekundy — której siostra przed laty umarł w tak smutnych okolicznościach?

Nie odpowiedziała. Dopiero po chwili, w milczeniu, potwierdziła skinieniem głowy.

— Znała pani sędziego Mroczka?

— Znałam. Zeznawałam przed nim wtedy… w sądzi kiedy była ta sprawa.

— A później nie widywaliście się? Przecież to był sąsiad doktor Jasińskiej, więc i pani sąsiad…

— Tak… — powiedziała to bardzo cicho i bez przekonania.

— Nie rozmawialiście państwo ze sobą nigdy?

— Nie! — Tym razem zabrzmiało to dobitnie i zdecydowanie.

Kapitan przez chwilę przyglądał się jej uważnie.

— Dlaczego?

Nie odpowiedziała.

— Dlaczego? — powtórzył. — Przecież nie spotkało panią nic złego z jego strony.

Znowu nie odpowiedziała. Czekał.

— Pani doktor — powiedziała cicho — to najlepszy człowiek na świecie. To nie była jej wina. Byłam przy tym. Przecież to o moją rodzoną siostrę poszło. Zeznawałam przed nim. Powiedziałam, że obie błagałyśmy ją. Opowiedziałam w sądzie, co to znaczyło dla niej, że by się i tak sama zabiła. Wiedziałam, że by się zabiła sama, bo mi o tym powiedziała. Przyszłyśmy razem do pani doktor i powiedziałam, że ona sobie odbierze życie. I pani doktor zgodziła się. A potem to się stało… Ale on nie chciał nic zrozumieć. Tak, jakby sąd był tylko od papierów, a nie od sądzenia żywych ludzi. Nie jak człowiek, ale jak kamień. A to nie może być tak, że tylko sam uczynek jest ważny, a okoliczności nie. Przecież, na przykład, ludzi nie wolno zabijać, a jak ktoś zabija wrogów na wojnie, to go nie tylko nie zamykają, ale mu jeszcze za to medale dają, prawda? I żeby nie to, że w sądzie wojewódzkim, a potem w Najwyższym… byli inni sędziowie i rozumowali po ludzku, toby pani doktor może nawet wcale nie była od tej pory lekarzem. Przecież jakby poszła do więzienia, toby było po niej. Nie mogłaby już tu wrócić. Człowiek skazany to… to… przecież pan wie!

Wiem… — skinął głową. — Ale sędzia Mroczek wcale nie wydał wyroku, że należy ją zamknąć. Dostała coś tam z zawieszeniem, prawda? To znaczy, że sąd uznał jej czyn jako sprzeczny z kodeksem karnym, bo spowodowała śmierć pacjenta, dokonując operacji w okolicznościach, które były niesprzyjające. Wzięła na siebie to ryzyko dla pani siostry. I nie udało się. Ale sąd, dając wyrok z zawieszeniem, umożliwia zawsze skazanemu wy-mazanie tego przez dalszą nienaganną pracę, bo nie zamyka go do więzienia, prawda?

— Ale po skazującym wyroku nie mogłaby prowadzić? dalej szpitala! Pana tu nie było, to pan nie wie, ile ona zrobiła dla tego miasta! Żeby nie ona, ile ludzi by umarło bez opieki lekarskiej, kiedy tu jeszcze nic nie było, tylko ruiny. Pracowała dzień i noc! Przecież to ja jej bronię, ja! A to moja siostra umarła! Ja bym ją mogła oskarżać, a broniłam! Tak było przecież! I mieszkam tu tyle lat i… i bardzo ją kocham… — dokończyła niespodziewanie i ukryła twarz w dłoniach. Rozpłakała się.

— Rozumiem panią… — Żelechowski szybko zmienił temat. — Ja, tak szczerze mówiąc, to wcale nie w tej sprawie tu przyszedłem. Wie pani, sędzia Mroczek nie żyje, utopił się parę dni temu…

Kobieta uniosła głowę. Łzy płynęły po policzkach, ale twarz jej nagle stała się zacięta.

— Teraz pan sędzia sam stanął przed Sądem! — powiedziała cicho. — Najwyższy Sędzia policzy mu co do jednej wszystkie łzy, które latami pani doktor przelewała! Tam zawieszenia nie będzie, to pewne!

— A nic pani nie zauważyła w dniu jego śmierci albo w dniu ją poprzedzającym?

— Nie… — potrząsnęła głową. — A co by tu można było zauważyć? Pan Bóg nierychliwy, ale… — wzruszyła ramionami, jak gdyby chcąc dać do zrozumienia, że sędziego Mroczka spotkała spóźniona, ale bardzo zasłużona kara. Uniosła głowę i spojrzała kapitanowi prosto

w oczy. — Nikt tu nic nie widział, bobym przecież wiedziała. Znamy się wszyscy na tej ulicy. Jakby ktoś co zauważył, toby nie krył, prawda?

— No, nie wiadomo… — Żelechowski uśmiechnął się. —Gdyby chciał coś ukryć, toby nic nie rozpowiadał.

— Kto by chciał coś ukryć, panie komendancie?

— Nie wiem. Tak tylko powiedziałem. Do widzenia pani. Proszę powiedzieć pani doktor, że jutro pozwolę sobie wpaść do szpitala przed południem, bo chcę uzgodnić z nią jeden drobiazg. Powie jej pani o tym, dobrze?

W milczeniu przytaknęła poważnie głową. Potem dodała cicho:

— Powiem. Do widzenia.

Podeszła do drzwi i otworzyła je. Żelechowski zasalutował, włożywszy czapkę, odwrócił się i… dostrzegł na progu doktor Jasińską, która najwyraźniej nadeszła w tej chwili.

— Pan tutaj, panie komendancie? — uśmiechnęła się ku niemu zmęczonym, trochę wymuszonym uśmiechem i wyciągnęła rękę, którą ujął i pocałował, chociaż był w zasadzie przeciwnikiem całowania kobiet w rękę.

— Zajrzałem na chwilę, bo byłem w sąsiedztwie.

— Ciągle ta smutna sprawa?

— Tak. A telefon pani dyrektor też mi dał do myślenia… — potrząsnął głową. — Trochę za wiele się tu dzieje jak na śmierć z przypadku…

— Proszę, może pan wejdzie?

Nie, nie! Pani dyrektor na pewno jest zmęczona i chce odetchnąć po tylu godzinach w szpitalu. I pewnie bez obiadu jeszcze, prawda? Jutro zajrzę do szpitala, jeżeli pani pozwoli. Chciałbym omówić z panią tę… tę sprawę, dobrze?

— Oczywiście, kiedy pan tylko zechce, panie kapitanie. Do widzenia.

Jeszcze jeden uśmiech. Drzwi zamknęły się za nim. Szedł skrzypiącą, żwirowaną ścieżką i rozmyślał. Ku własnemu zdumieniu dostrzegł nagle oczyma wyobraźni sędziego Mroczka, półtora metra pod ziemią, nieruchomego, o zamkniętych oczach i złożonych rękach… a koniuszki palców były niemal czarne: powalane tłustym, lepkim proszkiem.

Na co mi były odciski jego palców? — pomyślał ze zdziwieniem. Tak, to była prawda. Odciski sędziego na nic nie mogły mu się przydać. Więc po co wziął je?…

Myślał o tym nadal, zapuszczając silnik motocykla. Zrobił tak chyba tylko dlatego, że rano czuł konieczność działania po katastrofie motorówki Mroczków. A zmarły sędzia był…

Motor ruszył. Żelechowski przestał nagle myśleć o Mroczku. Motorówka? No tak, oczywiście…

Wymijając ciemny blok w budowie, nie wjechał na drogę prowadzącą ku rynkowi, ale skręcił w lewo, w stronę miniaturowego portu rybackiego Poręby Morskiej.

Obok niewielkiego, kamiennego nabrzeża, w małym budyneczku położonym tuż za falochronem, płonęło już światło. Żelechowski zeskoczył z maszyny, podszedł, zapukał i wszedł, nie czekając odpowiedzi. Wysoki młody człowiek, ubrany w rozpiętą na piersi białą koszulę i dżinsy, uniósł głowę na jego widok.

— Serwus, Janek! Co cię przynosi?

— Nocna przygoda… — Żelechowski położył czapkę na stole, usiadł i wyciągnął paczkę papierosów. — Zapalisz?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ciemna Jaskinia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ciemna Jaskinia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Мачей Малицкий - Всё есть
Мачей Малицкий
A.L. Jackson - Come to Me Quietly
A.L. Jackson
Мачей Милковский - Татуировка
Мачей Милковский
Мачей Войтышко - Синтез
Мачей Войтышко
Terry Pratchett - Ciemna strona Słońca
Terry Pratchett
libcat.ru: книга без обложки
Мачей Кучиньский
Мачей Сломчинский - Jestes tylko diablem
Мачей Сломчинский
Мачей Сломчинский - «Мертвая голова»
Мачей Сломчинский
Отзывы о книге «Ciemna Jaskinia»

Обсуждение, отзывы о книге «Ciemna Jaskinia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x