Мачей Сломчинский - Ciemna Jaskinia

Здесь есть возможность читать онлайн «Мачей Сломчинский - Ciemna Jaskinia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1968, Жанр: Классический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ciemna Jaskinia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ciemna Jaskinia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ciemna Jaskinia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ciemna Jaskinia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Widziała go pani wtedy, kiedy rozwoził mleko?

— Pewnie, że widziałam. I tyś go przecież też widział, Franek! — Odwróciła się ku mężowi, który przytaknął z przekonaniem.

— Akurat wstaliśmy — powiedział ochrypłym nieco głosem. — Żona pościel na balkon wyniosła i nadjechał. Stawia zawsze rower pośrodku ulicy i roznosi do domów.

— Która to była?

— Pewnie po szóstej. Może z pół godziny przed tym, jak sędzia wyszedł na plażę, a może odrobinę więcej albo mniej.

— I ten Władek nosi to mleko, jak popadnie, czy ma dla każdego zapisaną butelkę?

— Jak to, panie kapitanie? Ma pięćdziesiąt butelek w takiej kracie i wyjmuje po kolei, jak leci… — pochyliła się ku przodowi. — A co się stało?

— A nic… nic… dziękuję bardzo. Tak mnie to tylko zaciekawiło. Do widzenia państwu…

Niedbale zasalutował i uśmiechnąwszy się raz jeszcze, odszedł w stronę swego motocykla.

— A widzisz! — powiedziała kobieta szeptem do męża, kiedy odsunęli się od kraty. — Na pewno kradzież w mleczarni! Mówiłam ci, że ten nowy kierownik to łobuz! Ale żeby Władek od Starostowej kradł, to bym nigdy nie powiedziała! Wygląda na takiego porządnego chłopaka! Jak to nikomu nie można wierzyć!

— Nie gadaj! — Jej mąż pokręcił głową, pochylił się

i w świetle gasnącego już powoli dnia zdjął palcami kilka mszyc z łodygi białej, wysmukłej róży. — Sędzia zawsze pił mleko, jak szedł się kąpać…

— Jezu! — zakryła sobie usta dłonią. — Zawsze pił! Prawda… Żeby tylko na ciebie nie było!

— Na mnie?

— Przecież cię wsadził do więzienia.

— Nie miałem do niego żalu. Zasłużyłem, tom siedział.

— Ale czy komendant się nie dowie, że cię w niedzielę nie było w domu?

— W robocie byłem… — mężczyzna wzruszył ramionami.

— Czemuśmy mu nie powiedzieli?

— A bo ja wiem? Człowiek się boi, jak raz coś przeskrobał.

— A na pewno byłeś w robocie?

— A gdzie miałem być? — Ale odwrócił wzrok przy ostatnich słowach i kobieta odczuła nagły lęk.

Tymczasem zamyślony komendant podszedł do motocykla, ale minął go i zbliżył się do samochodu Mroczków, stojącego kilka metrów od furtki ich ogrodu. Zerknął na domek, zauważył, że w ogrodzie nikogo nie ma, pochylił się, przetarł zabłocony numer i szybko zapisał go w notesie, który natychmiast wsunął do kieszeni bluzy.

Odwrócił się, słysząc na chodniku zbliżające się kroki. Mały notariusz Goldstein nadchodził powoli, trzymając w ręce wypchaną teczkę.

Pozdrowił kapitana skinieniem dłoni.

— Dopiero teraz z pracy? — zapytał Żelechowski.

Tak, tak. Masa roboty. Ludzie się osiedlają, rodzą, umierają, robią testamenty, a biuro jest jedno na cały powiat. — Goldstein oparł teczkę o koło samochodu Mroczków, sięgnął do kieszeni i wyciągnął chusteczkę, którą otarł pot z czoła. — Najwyższy czas już na mnie. Emerytura czeka. Jeszcze tylko roczek i przestanę chodzić do miasta… Nie chce mi się już zresztą… — Posmutniał nagle i wskazał ruchem głowy dom ukryty w krzakach. — Kiedy on żył, zawsze chodziliśmy razem do pracy, razem wracaliśmy. Od paru dni droga do rynku wydaje mi się o wiele dłuższa.

— Tak, to smutna sprawa… — Żelechowski odszedł od wozu. Goldstein dźwignął swoją teczkę i ruszył obok niego. — Właściwie to dobrze, że pana znowu spotykam, panie notariuszu — kapitan zatrzymał się obok swego motocykla. — Chciałbym z panem zamienić jeszcze kilka słów, ale… — rozejrzał się — nie na ulicy. Tylko może nie teraz, bo pan pewnie bardzo zmęczony? Później, co? Przyjadę wieczorem, jeżeli pan zechce…

— Ależ nie! Proszę bardzo. Do kolacji — mały notariusz zerknął na zegarek — jeszcze moc czasu i szczerze mówiąc od śmierci Stanisława nie wiem, co ze sobą robić wieczorami. Proszę bardzo…

Ruszyli w milczeniu uliczką i zatrzymali się przed furtką po przeciwległej stronie.

— Tam mieszka pani doktor Jasińska, tak? — zapytał Żelechowski wskazując sąsiedni dom, ostatni w szeregu, także niemal zasłonięty krzewami.

— Tak, sąsiadujemy o miedzę… — notariusz skinął głową. Wsunął klucz do zamka furtki, otworzył i przepuścił przed sobą gościa. — Bardzo miła kobieta, bardzo… Niestety nie utrzymywała stosunków z sędzią Mroczkiem i dlatego życie towarzyskie na tej ulicy nie płynęło tak harmonijnie, jakby mogło. A szkoda, wielka szkoda. Teraz nie da się tego już odrobić…

Kiedy znaleźli się w przypominającym pokój biurowy dużym gabinecie, którego ściany pokryte były rzędami książek, notariusz wskazał Żelechowskiemu fotel.

— Wypije pan kapitan kieliszeczek, prawda?

— Z przyjemnością, ale może innym razem. Jestem na motorze, wie pan… — uśmiechnął się przepraszająco. — Chciałbym z panem porozmawiać szczerze, panie Goldstein. I tym razem naprawdę zależy mi na absolutnej dyskrecji.

Goldstein otworzył usta. Kapitan uniósł dłoń.

— Wiem, co pan chce powiedzieć. Ale czasem można się zdradzić mimo woli. Otóż chcę pana zapytać o pewnego człowieka, który był tu przed laty, tuż po wyzwoleniu. Jest pan jedyną osobą, z którą mogę szczerze na ten temat rozmawiać i zaraz powiem panu dlaczego. Człowiek ten był tu pierwszym burmistrzem i…

— Ach, on!.. — Goldstein skinął głową. — Ale przecież to bardzo dawne czasy. To był gestapowiec. Zamordował tysiące ludzi w getcie. Ukrywałem się to tu, to tam. Gdybym był wtedy w getcie, pewnie poznałbym go od razu. Ale z drugiej strony już bym na pewno nie żył i nie mógłbym go poznać. To był straszny pies, proszę pana. I uciekł. Przewozili go do Warszawy i uciekł nocą przez okno z wagonu. W biegu. Strzelali za nim, ale przepadł. Czy on jest w Niemczech? Odnaleźli go?

— Nie… — kapitan potrząsnął przecząco głową. — On nie żyje… o ile wiem.

— To chwała Bogu! Takich powinni byli od razu strzelać jak wściekłych psów. Nie dawać im żadnej szansy.

— Może ma pan słuszność, ale ta sprawa nie jest, jak mi się wydaje, zakończona. Czy on miał trzy złote korony na zębach z przodu?

— Czy miał? Miał, miał! - mały notariusz ożywił się. — No pewnie, że miał! Nie tylko trzy korony złote, ale i masę bezczelności! Czy pan wie, że on tu burmistrzował prawie przez rok i ja… ja!., jemu rękę podawałem codziennie, a on wiedział, że jestem Żydem i był dla mnie zawsze bardzo serdeczny! On, który wymordował tylu Żydów!

— Właśnie dlatego jestem tu u pana, bo pan jest Żydem, panie Goldstein. Widzi pan, uzyskałem informacje, że człowiek ten, najprawdopodobniej ranny w czasie ucieczki, wrócił tu i ktoś go przechowywał, a potem, kiedy umarł od rany, ten ktoś ukrył jego zwłoki. To by znaczyło, że nadal mogą tu mieszkać jego wspólnicy, a może nawet inni zbrodniarze wojenni, którzy go znali i do których miał zaufanie. Nie jestem w tej chwili w stanie sprawdzić od ręki, co kto robił w czasie wojny i czy nie ma tu ludzi o sfałszowanych dokumentach i życiorysach. Niech pan pamięta, że Poręba Morska to małe miasteczko na samym krańcu Polski. Lata minęły, twarze przestępców zmienił wiek w tym samym stopniu, co aktora zmienia charakteryzacja.

— Nie do wiary!.. — powiedział cicho mały notariusz. — Nie do wiary. Tutaj? Ale dlaczego pan z tym przychodzi do mnie?

— Po pierwsze dlatego, że pan mieszka w Porębie od pierwszych dni po wyzwoleniu, a po drugie dlatego, że jako Żyd jest pan jedynym człowiekiem, który na pewno nie mógł być jego wspólnikiem.

— Tak, rozumiem. — Goldstein skinął głową w zamyśleniu. — To straszne… — powiedział martwym głosem. — Czy pan wie, co ja teraz pomyślałem? Zacząłem wyliczać sobie ich wszystkich, tych, którzy są tutaj… i szukać, rozumie pan? — Uniósł nieco głos. — I nagle nikomu nie wierzę! Nikomu! — Zerwał się. — Tamten też był taki wesoły i miły, i szczery na pozór! Nikt by nawet nie mógł przypuszczać! Panie kapitanie, dlaczego pan mi to powiedział? Ja teraz… ja teraz…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ciemna Jaskinia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ciemna Jaskinia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Мачей Малицкий - Всё есть
Мачей Малицкий
A.L. Jackson - Come to Me Quietly
A.L. Jackson
Мачей Милковский - Татуировка
Мачей Милковский
Мачей Войтышко - Синтез
Мачей Войтышко
Terry Pratchett - Ciemna strona Słońca
Terry Pratchett
libcat.ru: книга без обложки
Мачей Кучиньский
Мачей Сломчинский - Jestes tylko diablem
Мачей Сломчинский
Мачей Сломчинский - «Мертвая голова»
Мачей Сломчинский
Отзывы о книге «Ciemna Jaskinia»

Обсуждение, отзывы о книге «Ciemna Jaskinia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x