Мачей Сломчинский - Ciemna Jaskinia

Здесь есть возможность читать онлайн «Мачей Сломчинский - Ciemna Jaskinia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1968, Жанр: Классический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ciemna Jaskinia: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ciemna Jaskinia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Ciemna Jaskinia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ciemna Jaskinia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

— Doskonale pana rozumiem. Oczywiście zdajecie sobie państwo sprawę, że w tej chwili stoją przed śledztwem dwie możliwości: samobójstwo albo morderstwo. Przypadek możemy chyba wykluczyć. W obu wypadkach wszystko, co poprzedziło śmierć pańskiego stryja, nabiera o wiele większej wagi, niż nam się wydawało rano, kiedy nastąpił ten… hm… niewyjaśniony dotąd wypadek z motorówką, którą państwo wypłynęli na morze.

Przytaknęli bez słowa.

— Dlatego chciałbym, żebyście państwo odpowiedzieli mi możliwie dokładnie na kilka pytań… — Wstał i zaczął przechadzać się po pokoju, wreszcie oparł się plecami o ścianę i spojrzał na Mroczka. — Czy może pan sobie przypomnieć dokładnie, panie doktorze, kiedy pan Goldstein zadzwonił do pana, donosząc o śmierci pańskiego stryja?

— Zadzwonił? — powiedział Mroczek. — Nie, proszę pana. My nie mamy telefonu. Mają nam założyć w tym roku, ale…

— Przepraszam bardzo. O której w takim razie otrzymał pan depeszę?

— O… o… — Mroczek zwrócił się do żony. — Ty przecież przyjmowałaś, bo mnie nie było w domu.

— Był pan w miejscu pracy, tak?

— Nie, bo to była niedziela. W sobotę wyjechałem na ryby.

— I żona odnalazła pana od razu?

— Nie — odpowiedziała Halina. — Nie wiedziałam, gdzie jest. Mąż jeździ autem i nocuje często, gdzie popadło, o ile znajdzie dobre miejsce do łowienia. Nie miałam pojęcia, gdzie jest. Zresztą nie szukałam go, bo wiedziałam, że wieczorem wróci.

— Był pan zapewne z przyjaciółmi albo znajomymi, prawda?

— Nie… — Mroczek potrząsnął głową i uśmiechnął się. — Należę do „rybaków-samotników", jeżeli zna pan ten gatunek. Nie znoszę rozmów przy łowieniu i nie pijam wódki na cześć złowionego pstrąga.

— Ale nocował pan gdzieś, prawda? W jakim hotelu?

— Nie, byłem na pograniczu Mazur, nad jednym z mniejszych jezior. Wziąłem ze sobą koc, prowiant i dwa termosy. Noc była piękna, więc przespałem się w wozie. Siedzenia dają się ułożyć. Nieraz już tak spałem. To nawet praktyczne, bo można łowić od brzasku, kiedy ryby najlepiej biorą.

— Jak to? I nikogo zupełnie pan nie spotkał?

Mroczek potrząsnął głową.

— Nikogo znajomego, w każdym razie. Nie opodal przybiła jakaś żaglówka w niedzielę rano, ktoś zapytał mnie o najbliższe miasteczko. Jakaś dziewczyna, ale nie poznałbym jej i wątpię, czy ona by mnie poznała. Miałem na głowie wielki słomkowy kapelusz. Nie mogę długo siedzieć z gołą głową na słońcu.

— A kiedy wyjechał pan wówczas z domu?

— W sobotę rano. Nie miałem dyżuru w pogotowiu, gdzie pracuję. Wróciłem w niedzielę późnym wieczorem.

— Dlaczego pan o to wszystko pyta? — zagadnęła ostro Halina. — Co mają wspólnego ryby mojego męża ze śmiercią jego stryja?

— Nie wiem, proszę pani… — Żelechowski rozłożył ręce. — Najprawdopodobniej nic. Ale chciałbym po prostu uporządkować sobie „pole walki". Śledztwo może być długie i bardzo mozolne. Może też nie dać żadnych rezultatów. Wiemy na razie tylko tyle, że stryj pani męża najprawdopodobniej zażył dużą dozę oszałamiającego i osłabiającego serce środka narkotycznego. Co dnia rano wypijał szklankę niegotowanego mleka, potem szedł się kąpać. Mógł wsypać ten narkotyk do mleka sam, ale można na przykład założyć, że ktoś, komu zależało na śmierci sędziego Mroczka, podkradł się rano, kiedy mleczarka postawiła butelkę na progu, wsypał do tej butelki narkotyk i wiedząc, że sędzia Mroczek wychyli szklankę mleka, a potem natychmiast pójdzie się kąpać, mógł wywróżyć sobie fatalny wynik tej sprawy. Dlatego interesuje mnie, gdzie były w niedzielę rano wszystkie osoby, które mogły żywić niechęć do sędziego albo mogły w inny sposób skorzystać z faktu jego śmierci.

— Ale przecież mój mąż powiedział niemal słowo w słowo to samo do pani doktor Jasińskiej. A teraz pan to próbuje obrócić przeciw niemu! — powiedziała Halina ostro. — Dosyć mam tego piekielnego miasteczka i tych bzdur! Czy pan myśli, że mój mąż zabił swojego stryja, żeby odziedziczyć ten przeklęty domek z dziurawą motorówką i szkieletem zamurowanym w ścianie! Może pan być pewien, że nigdy nie chciałabym tu mieszkać i nigdy nie pozwolę mu, żeby…

— Szkieletem w ścianie? — przerwał jej spokojnie Żelechowski. — Jak to szkieletem w ścianie?

— Żona mówiła tylko w przenośni… — próbował uśmiechnąć się Mroczek. — To znaczy…

— Nie! Nie w przenośni! — Widać było, że nerwy poniosły ją ostatecznie i nie panuje już nad sobą. — Trzeba mu powiedzieć całą prawdę, inaczej jutro oskarżycie o to, że i mnie chciałeś utopić w tej motorówce! Bo przecież to, że ty umiesz pływać, a ja nie, może wystarczyć do oskarżenia nas! — Zwróciła się gwałtownie do Żelechowskiego. — A żeby pan wiedział, że w ścianie! — Podbiegła i odsunęła biurko, a potem zerwała kilim i odsłoniła ścianę. — Widzi pan! To było nasze pierwsze odkrycie tutaj! Przeciąg zatrzasnął drzwi, tynk się posypał i tak zaczęliśmy znajomość z tą waszą uroczą Porębą. Proszę bardzo, niech pan wyjmie cegły i niech go pan sobie stąd zabierze!

Żelechowski spojrzał na Mroczka z tak wyraźnym niedowierzaniem, że młody lekarz uśmiechnął się mimowolnie, zanim skinął głową.

— To prawda, panie kapitanie… — powiedział cicho. — On tam jest: szkielet mężczyzny. Zabity pociskiem z broni palnej. Trzy złote zęby w górnej szczęce na przedzie. Obawiam się nawet, że wiem, kto to był, chociaż nie mam pojęcia, skąd się tu wziął. Ale jest. Zresztą sam pan się przekona…

Wziął z biurka ciężki nóż do przecinania papieru i wsunął go w tynk, macając, gdzie jest luka między cegłami. Żelechowski odsunął się i stanął nieruchomo, nieco pochylony ku przodowi. Mroczek podważył cegłę. Potem, używając noża jak dźwigni, wysunął ją nieco ku przodowi i chwycił w palce. Cegła wyszła miękko. Wziął drugą cegłę i wyjął ją swobodnie.

— Proszę! Niech pan sam zajrzy. Zaraz poszerzymy otwór.

Kapitan zbliżył się i zajrzał.

— Nic nie widzę… — powiedział. — Czy nie ma pan latarki?

— Zbyteczne!

Mroczek wyjął jeszcze dwie cegły, a potem jeszcze dwie i rzucił je na podłogę.

— Mam nadzieję, że teraz już… — Sam spojrzał w głąb otworu i nagle zmarszczył brwi. — Halina! Zobacz, czy myśmy go nie położyli inaczej?

Wyjął szybko wszystkie cegły, które wczoraj wmurował. Przed nimi, w pełnym blasku słońca, wpadającego przez okno, widniała nisza w ścianie. Była pusta.

— Jezus Maria! — wyszeptał Mroczek. — Nie ma go!

Jego żona przetarła powolnym ruchem oczy, a potem opuściła bezwładnie ręce.

— To niemożliwe… — powiedziała cicho. Nagle krzyknęła przeraźliwie: — To niemożliwe!!!

Pobiegła do męża i łkając ukryła twarz na jego piersi. Objął ją odruchowo ramionami, nadal wpatrując się z absolutnym zdumieniem w pustą niszę.

Żelechowski wyprostował się i sięgnął po czapkę.

— Nie bardzo rozumiem, dlaczego państwo odegraliście przede mną tę scenę? — powiedział z uśmiechem. — To jasne przecież, że szkielety w ścianie nie zdarzają się co dnia i na zawołanie. Nie rozumiem zdziwienia państwa. Bardziej zadziwiające byłoby chyba, gdyby jakiś szkielet naprawdę tam był.

— Ale on był tam! — powiedział Mroczek niemal z rozpaczą. — Przysięgam panu, że był tam jeszcze dzisiejszej nocy. Sami go zamurowaliśmy we dwójkę. Ja… ja nawet prawie na pewno wiem, czyj to był szkielet: tego gestapowca, który był tu burmistrzem w pierwszym roku po wyzwoleniu. Stryj wspomina o nim w swoim pamiętniku. I ja… ja… — wypuścił nagle żonę z objęć. — Ale oczywiście! Mogę panu udowodnić, że tu był! Wyjąłem przecież pocisk i jedną koronę z zęba! I zeschnięty kwiat, który trzymał w rękach. Mam je tu… Podbiegł do biurka, otworzył szufladę i tryumfalnie wyciągnął kawałek papieru, w który zawinięte były dwa maleńkie przedmioty.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ciemna Jaskinia»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ciemna Jaskinia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Мачей Малицкий - Всё есть
Мачей Малицкий
A.L. Jackson - Come to Me Quietly
A.L. Jackson
Мачей Милковский - Татуировка
Мачей Милковский
Мачей Войтышко - Синтез
Мачей Войтышко
Terry Pratchett - Ciemna strona Słońca
Terry Pratchett
libcat.ru: книга без обложки
Мачей Кучиньский
Мачей Сломчинский - Jestes tylko diablem
Мачей Сломчинский
Мачей Сломчинский - «Мертвая голова»
Мачей Сломчинский
Отзывы о книге «Ciemna Jaskinia»

Обсуждение, отзывы о книге «Ciemna Jaskinia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x