Мачей Сломчинский - Ciemna Jaskinia
Здесь есть возможность читать онлайн «Мачей Сломчинский - Ciemna Jaskinia» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Год выпуска: 1968, Жанр: Классический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Ciemna Jaskinia
- Автор:
- Жанр:
- Год:1968
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:5 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 100
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Ciemna Jaskinia: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ciemna Jaskinia»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Ciemna Jaskinia — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ciemna Jaskinia», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
— Rozumiem. — Mroczek skinął głową.
— Dlatego natychmiast pomyślałam o samobójstwie. Trudno przypuścić, żeby taka ilość narkotyków mogła dostać się do jego porannej szklanki mleka przypadkiem i to w dodatku w stanie sproszkowanym. A równie niemożliwe wydaje mi się, żeby mógł to zrobić ktoś z zewnątrz. Gdyby ktoś chciał go otruć, zastosowałby truciznę, a nie środki, które tylko przy absolutnie korzystnym zbiegu okoliczności i przy tak wąskim marginesie czasu mogły okazać się skuteczne dla zrealizowania planu mordercy. To by zakrawało niemal na cud. Stryj pański musiałby wypić to mleko o ściśle określonej godzinie i potem wejść do wody po ściśle określonym okresie czasu, zanim poczułby działanie narkotyku, a w dodatku musiałby przebywać w w 7odzie także dostatecznie długo i daleko od brzegu, żeby rzecz się udała. Przecież osłabienie tego rodzaju nie nadchodzi gwałtownie, ale rośnie z minuty na minutę…
— Mój stryj był człowiekiem, jak mi tu opowiadają, o bardzo systematycznym trybie życia…
— Tak, to prawda… — Znowu Halinie wydało się, że w oczach tamtej dostrzegła nagły lęk. — Ale mleko?! Przecież trudno przypuścić, żeby ktoś mógł mu przy śniadaniu nasypać tyle proszku do mleka i wymieszać ten proszek tak dokładnie, aby nie pozostawił śladów, grudek i osadu, który zwrócić by mógł uwagę pijącego? Kto miał dostęp do tego mleka? Tylko mleczarz w końcu i ta Weronka, którą trudno posądzić o to, żeby… Nawet gdyby miała dla nieznanych nam przyczyn chcieć ni stąd, ni zowąd zabić pańskiego stryja, jak mogła wykonać tak precyzyjny plan, wymagający wiedzy o mechanizmie działania organizmu ludzkiego? A prócz niej kto?
— O ile zdążyłem zauważyć, wszyscy mają dostęp do mleka, które stoi w butelce na ganku… — Mroczek nadal mówił bardzo spokojnie i jak gdyby zdradzając tylko marginalne zainteresowanie tą kwestią. — To przecież tylko kwestia czasu. Można by także, jeśli chciałoby się naprawdę kogoś zabić, przygotować butelkę mleka i z a m i e n i ć ją. Mleczarz przynosi czyste mleko, odchodzi, a my zamieniamy naczynia. Proste. W końcu butelki z mlekiem niczym się nie różnią od siebie.
— Nie pomyślałam o tym… Ale to… to przecież absurd! Kto mógłby chcieć go zabić? To wykluczone. Hipoteza zupełnie bez sensu, zupełnie…
— Nie wiem. Sama pani powiedziała, że to był twardy i nieprzejednany człowiek, który rygorystyczne poczucie sprawiedliwości stawiał ponad wszystko… — uniósł głowę i spojrzał jej prosto w oczy. — Bywały przecież chwile, kiedy pani sama życzyła mu, żeby nigdy nie powrócił z morza. Powiedziała tak pani kilka minut temu. A ludzi tak mu życzących mogło być więcej i któryś z nich mógł dojść do prostego wniosku, że mojemu stryjowi trzeba pomóc, jeżeli sam do tej pory nie zdradza ochoty utonięcia.
Nie powinien pan łączyć mnie z tą sprawą… — powiedziała cicho. — W każdym razie nie powinien pan w jednym zdaniu mówić o mnie i o kimś, kto… — znowu urwała. — Proszę mi wierzyć, że ja zawsze uważałam go za uczciwego człowieka i usprawiedliwiałam go nawet w związku z krzywdą, którą mi wyrządził, chociaż… chociaż prywatnie nie umiałam mu tego przebaczyć. Dlatego tylko chciałam ochronić teraz jego pamięć. To byłoby ohydne, gdyby miasto zaczęło się zastanawiać. Zna pan przecież ludzi. Myślałam, że będzie mi pan wdzięczny…
— Na pewno, pani dyrektor. Rozumiem, że pani miała jak najlepsze intencje. Ale jak pani sądzi, czy mój stryj, gdyby żył, oceniłby pozytywnie fakt, że jakikolwiek lekarz zataja wynik jakiejkolwiek sekcji? Jakikolwiek lekarz — jakiejkolwiek sekcji — dla jakichkolwiek przyczyn?
— To zależy od tych przyczyn. Istnieją motywy, które usprawiedliwiają tego rodzaju nieformalność.
— Motywy, którymi kierowała się pani, dokonując zabiegu na tej dziewczynie przed laty, były na pewno jak najbardziej ludzkie. Ja sam pewnie postąpiłbym zupełnie tak samo jak pani. Ale mój stryj był sędzią i wierzył, że ludzie nie mają prawa omijania ustaw będących gwarancją sprawiedliwości i współżycia społecznego. I to mnie właśnie dziwi.
— Co?
— To, że popełniając samobójstwo, dokonałby tego w tak skomplikowany sposób. Mógł przecież wypłynąć na morze i nie powrócić, gdyby chciał odebrać sobie życie.
— Może chciał umrzeć, ale obawiał się, że instynkt samozachowawczy weźmie górę w ostatniej chwili? Samobójcy często zabezpieczają się przed własną słabością przez dodatkowe działanie skierowane przeciwko sobie…
— Może? — powiedział Mroczek i wstał. — Dobrze, że opowiedziała nam pani dyrektor o tym wszystkim, chociaż nie oznacza to wcale, że rozumiem w tej chwili więcej niż przed pół godziną.
— Oczywiście zawiadomi pan o tym milicję, tak?
Nie odpowiadał przez chwilę, potem westchnął.
— Kiedy przyjechaliśmy tu wczoraj, był to dla mnie bardzo smutny dzień, ale nie przypuszczałem, że… Okazuje się, że te małe, śliczne miasteczka pełne są małych, wcale nie ślicznych tajemnic. Niestety zbyt mało znałem mojego stryja i za mało wiem o tym, co robił, jak żył i jaka mogła być przyczyna tego wszystkiego, co się tu stało tak nagle. Oczywiście milicja powinna dowiedzieć się o tym, ale może pani dyrektor lepiej sama ich zawiadomi. Wystarczy, jeśli powie pani, że do chwili pogrzebu nie chciała pani, aby śmierć mojego stryja była przedmiotem plotek. Będzie to trochę słabe wyjaśnienie, ale w końcu to prawda. Zresztą nie zataiła pani przecież niczego, mówiąc mojej żonie i mnie wszystko.
— Tak. Zawiadomię ich. Cieszę się, że właśnie pan sobie tego życzy, bo… bo zdejmuje to ze mnie odpowiedzialność za pamięć tego człowieka.
Wstała i wyciągnęła rękę do Haliny.
— I jeszcze tylko jedno, pani dyrektor… — powiedział Mroczek, już przy drzwiach. — Czy jest pani pewna, że mój stryj sprowadził się do domku przy ulicy Piastowskiej dopiero w roku tysiąc dziewięćset czterdziestym siódmym? Przepraszam, że pytam po raz drugi.
— W czterdziestym siódmym? Ależ tak, na pewno. Ale jakie to ma znaczenie w tej sprawie?
Była najwyraźniej zaskoczona.
— Nie wiem — rozłożył ręce. — Być może nie tylko pani chciała uchronić pamięć mojego stryja przed plotką i niezdrowymi domysłami. W końcu to właśnie ja jestem jego najbliższym krewnym i… — urwał i uśmiechnął się ku niej niewesołym, zmęczonym uśmiechem —
i też mam podobne problemy. Do widzenia pani. Dziękuję za szczerość. Nie chciałbym zabierać pani dyrektor więcej czasu. Nie wiem, czy osiedlimy się tutaj na stałe, ale jeżeli tak się stanie, mam nadzieję, że zgłosimy się do pani znowu. Ten szpital jest śliczny.
— Będę bardzo zadowolona — odparła swoim niskim, głębokim głosem, który nabrał w tej chwili zwykłego, niemal rozkazującego brzmienia. — Jak państwu już powiedziałam, młodzi, zdolni ludzie o odpowiednich kwalifikacjach są w naszych lokalnych warunkach na wagę złota.
9. Zapisuję bratankowi mojemu…
Kapitan Żelechowski wziął do rąk zaopatrzony pieczęcią dokument i przesunął po nim oczyma.
…wszystkie moje ruchomości i nieruchomości w Porąbie Morskiej przy ulicy Piastowskiej 8 zapisuję bratankowi mojemu, Tadeuszowi Mroczkowi, zamieszkałemu w Warszawie przy ulicy Konopnickiej 78, jeżeli zostanie on obywatelem Poręby Morskiej i przemieszka tu co najmniej rok, pracując w swoim zawodzie na tym terenie. Gdyby zarówno bratanek mój, jak i jego spadkobiercy nie żyli już w chwili mojego zgonu, wolą moją jest, aby nieruchomość tę otrzymała do dożywotniego użytkowania gospodyni moja, Weronika Mącisz, a po jej śmierci, aby została ona sprzedana, a cała uzyskana za nią kwota została przekazana do dyspozycji dyrekcji szpitala miejskiego w Porębie Morskiej na zakup instrumentów lekarskich lub pomocy medycznych w sposób, który dyrekcja owa uzna za najbardziej wskazany.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Ciemna Jaskinia»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ciemna Jaskinia» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Ciemna Jaskinia» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.