1) Co Agnes zrobiła z pistoletem, z którego strzeliła? Nie mogła go przecież nadal mieć przy sobie ani ukryć nigdzie w domu, bo gdybyśmy go znaleźli, zachwiałaby się idealna hipoteza samobójstwa.
2) Co się stało z drugim kluczem? Przecież jeżeli Agnes i Kempt zamordowali Irvinga, to musiał istnieć klucz, którym zamknęli drzwi jego gabinetu po zabójstwie. Co się z nim stało? Nie mogli go mieć przy sobie ani ukryć w domu, w obawie rewizji, która po odkryciu go podważyłaby także tezę o samobójstwie i skierowała śledztwo na tory spekulacji mogących się zakończyć dla nich obojga jak najgorzej. Na zakopanie go czy ukrycie mieli zaledwie kilka minut czasu. Wątpiłem zresztą, czy mogli go zakopać, gdyż obawialiby się psa policyjnego, który mógłby go odnaleźć w ziemi. Policja w końcu mogłaby go odnaleźć w każdej skrytce na terenie domu. Więc gdzie był?
3) Gdzie był tłumik? Fakt, że pistolet Irvinga Ecclestbne znajdował się zawsze w nie zamkniętej szufladzie, że każdy mógł tam wejść, naładować go, wejść do pokoju Irvinga, strzelić mu z niego w głowę, otrzeć odciski palców i włożyć pistolet zmarłemu do ręki, był prosty. Natomiast zupełnie niemożliwe było zabójstwo bez użycia tłumika. Norford Manor jest położone na wyniosłym miejscu i otoczone lasem. Ktoś nie zauważony mógł być blisko i usłyszałby wówczas dwa strzały, wcześniejszy i późniejszy. A wtedy policja zaczęłaby się zastanawiać i musiałaby zrozumieć w końcu, jak to się stało. Dlatego do zabójstwa musiał być użyty tłumik, i tłumik ten musiał być natychmiast ukryty tak, aby nikt nigdy nie mógł go odnaleźć. Ani jego, ani drugiego klucza od gabinetu.
Na pytanie pierwsze: co Agnes zrobiła z pistoletem? — odpowiedź przyszła mi szybko: to dlatego Kempt biegł w szlafroku, niezdarnie i na końcu grupy, aby: po pierwsze, móc ukryć w jego fałdach pistolet, gdy Agnes, która wbiegła do hallu, ale nie wbiegła na górę, podała mu, wyciągając go spod fartucha. Po drugie, szlafrok opóźniał jego bieg i w ten sposób Kempt pozostał w tyle za nami, chociaż był młodym, wysportowanym człowiekiem. To było jasne, bo gdyby wpadł do hallu razem z Nicholasem czy ze mną, nigdy by nie mógł odebrać w biegu pistoletu i ukryć go nie zauważony przez nikogo. A kiedy odbyło się to tak, jak się odbyło, Kempt spokojnie udał, że pędzi dalej do swego pokoju i bierze go stamtąd. Później z zimną krwią oczyścił na naszych oczach ten pistolet i naładował go pod pozorem, że razem z nami będzie walczył z ukrywającym się w domu nieznanym mordercą. I tak ślad wystrzału zniknął. Odpowiedź na pytanie drugie i trzecie — co się stało z tłumikiem i z kluczem — musiała być identyczna. Jeżeli odnajdzie się tłumik i klucz, wówczas sprawa będzie wyjaśniona. I tu pomogły mi owe klocki z odciskami stóp diabelskich, owe wilgotne klocki. Pomyślałem sobie, że morderca musiał przecież także i te klocki trzymać ciągle w ukryciu, poza chwilami, kiedy używał ich do robienia śladów. Gdyby policja odkryła je po śmierci Patrycji Lynch albo gdyby ktokolwiek zauważył je przypadkiem, wówczas cała sprawa wyglądałaby zupełnie inaczej. Klocki musiały być więc doskonale ukryte. Ani ich, ani kluczy nie widział nigdy nikt ze służby. Zresztą wiedziałem, że musiały być chyba ukryte poza domem. Ale gdzie? Od dawna nie padał deszcz. A morderca wyjął je chyba tuż przed morderstwem. I wtedy pomyślałem sobie o tym, że ktoś poinformował mnie, jaki to miły chłopiec z tego Kempta. Sam pomagał robotnikom budować basen i sam go zaprojektował! Poza tym Kempt w kilka chwil po zabójstwie udał się przecież do basenu i zastaliśmy go wychodzącego stamtąd. Musiał więc zabrać tłumik i klucz do jakiejś skrytki w basenie. To było jedyne logiczne rozwiązanie, pozwalające zrozumieć, dlaczego klocki były wilgotne. Zresztą nie bardzo rozumiałem, gdzie indziej mógłby je schować w tak krótkim czasie. A przecież musiał je schować tak, aby nikt ich nie mógł odnaleźć. Tam nie odkryłby ich żaden pies policyjny i żadne, najczujniejsze oko. To było idealne miejsce i Kempt wyglądał mi na człowieka, który załatwiwszy wszystko idealnie musiał pomyśleć i o idealnej kryjówce dla swoich zbrodniczych rekwizytów… No i okazało się, że mam słuszność…
— Tak… rozumiem. Ale nie rozumiem jednego: w jaki sposób taka zbrodnia, tak ściśle zależna od czasu, od każdej minuty, mogła zostać tak idealnie obliczona? Skąd on wiedział, że musicie nadejść o tej porze, a nie na przykład o innej?
— Och, to jest proste. Z okien Norford widać przecież łąkę otaczającą Valley House… I chociaż jest daleko…
— Nie chcesz mi chyba powiedzieć, że gołym okiem…
— Nie. Nie chcę. Dlatego wpadłem do pokoju Kempta i zadałem mu jakieś nic nie znaczące pytanie. Dostrzegłem lornetkę, dużą, solidną, porządnie powiększającą. Przy jej pomocy z łatwością dostrzegł nas wychodzących z domu i kierujących się ku furtce w murze drogą, która prowadziła jedynie do Norford Manor i na przebycie której musieliśmy zużyć ilość czasu znaną mu dokładnie, gdyż najprawdopodobniej przeszedł nią kilka razy z sir Alexandrem przedtem. A wiedział oczywiście, że nasze tempo będzie uzależnione od szybkości, z jaka poruszać się będzie Gilburne, który jest ułomny. Wtedy prawdopodobnie zaczął działać jak maszyna. Zszedł na dół i obliczył dokładnie czas. Pistolet Irvinga miał już prawdopodobnie zaopatrzony w tłumik i przygotowany w kieszeni. Agnes także miała pod fartuchem jego pistolet ze ślepym nabojem w lufie. Kiedy osądził, że czas już nadszedł, otworzył drzwi gabinetu Irvinga, wszedł pod byle jakim pozorem i strzelił mu z bliska w głowę, a potem ulokował mu w ręce pistolet, zdejmując uprzednio tłumik. Klucz od pokoju Patrycji rzucił do terrarium, a klocki wsunął do szuflady. Potem wyjął klucz z drzwi Ecclestone’a i położył go na biurku, wyszedł, zamknął drzwi kluczem numer dwa, zszedł na dół, poinformował czekającą na tarasie wspólniczkę, że czyn został dokonany, i ruszył w stronę basenu. Tam ukrył w skrytce klucz i tłumik, wyszedł z wody na nasze spotkanie, a kiedy Agnes strzeliła, pobiegł za nami, odebrał jej pistolet w hallu i resztę już znasz…
— Tak… — Parker w ciemności pokiwał głową. — Bardzo to wszystko proste, kiedy tak o tym mówisz.
— Prawda? — Joe zapalił papierosa. Przez chwilę blask zapałki oświetlał twarze obu mężczyzn, zmęczone, ale tryumfujące.
— I jeszcze jedno… Dlaczego wtedy rano powiedział, że szedł się kąpać, kiedy był w piżamie i w szlafroku?
— Myślę, że Cynthia zaskoczyła go, pojawiając się tak wcześnie. .Właśnie skończył obracać obraz przy pomocy tego piekielnego szwajcarskiego statywu, kiedy usłyszał ją, być może… Nie wiedział oczywiście, tak jak nie wiedział nikt z domowników, o jej romansie z doktorem Dukiem. Wtedy powiedział do niej, że właśnie szedł się kąpać, a ja zarejestrowałem w podświadomości błąd jego stroju. Oczywiście sam ten fakt nie oznaczał jeszcze nic. Ale potem stał się dodatkowym bodźcem do mego nieustępowania z teorii zabójstwa na rzecz samobójstwa.
— Tak, rozumiem — Parker skinął głową. — I jeszcze jedno…
— Co?
— Masz.
W ciemności wyciągnął rękę. Joe uczuł w dłoni chłodny, metalowy krążek.
— Co to jest? — zapytał.
— Mój Boże… — Parker westchnął. — I pomyśleć, że człowiek, który rozwiązuje takie zagadki, nie potrafi bez latarki rozpoznać jednego angielskiego szylinga, trzymając go w dodatku w ręce!
Joe uśmiechnął się.
— Myślałem o czym innym… — powiedział głośno.
Читать дальше