Ten człowiek jednego tylko nie wziął pod uwagę: tego, że ja z góry byłem przygotowany na fałszywe dowody i fałszywy obraz. Inaczej nigdy by przecież nie robił tych hec przed zabójstwem. Jeżeli je robił, to tylko dlatego, że chciał, aby inteligentny przedstawiciel prawa był na miejscu i potrafił wyciągnąć wnioski, które on mu narzuci. A ponieważ zdołał ustawić te dowody tak, że dawały absolutnie wszystkim absolutnie doskonałe alibi, więc zarówno śmierć Patrycji jak i Irvinga musiałyby zostać zakwalifikowane jako objawy manii tego ostatniego, a on, Thomas Kempt, stałby się po otwarciu testamentu Elizabeth Ecclestone panem — ku swemu zdumieniu, oczywiście! — całej fortuny Ecclestone’ów…
I tu był najsłabszy punkt jego planu. Otóż, jak ci później to wytłumaczę, Kempt z premedytacją postarał się o to, abym był świadkiem, a raczej słuchaczem tego wystrzału. Kiedy wpadliśmy do pokoju Irvinga, krew cieknąca z rany zastygała właśnie. To automatycznie wykluczało na pewno jako morderców: Joan Robinson, Nicholasa Robinsona i sir Alexandra Gilburne’a, którzy nie rozstawali się ze mną od kilku godzin, więc w żaden sposób nie mogli się znaleźć w pokoju Irvinga. Po dalszych przesłuchaniach okazało się, że nikt z pozostałych domowników nie znajdował się nawet blisko domu w chwili zabójstwa. Najbliżej byli Cynthia i doktor Duke, ale mieli oni żelazne alibi w postaci ogrodnika, o którego istnieniu nie wiedzieli. Z jego zeznań wynikało, że byli już dłuższy czas na łące, gdy usłyszeli strzał. Oni więc nie mogli zabić także Irvinga. A w związku z tym cała tajemniczość zachowania Cynthii, jej nocna nieobecność we własnym łóżku i modły w Grocie znalazły proste i jasne, chociaż nieco poufne wytłumaczenie, nad którym nie będziemy się chyba rozwodzili. Pozostali nam tylko: Agnes Stone i Thomas Kempt. On: potencjalny dziedzic fortuny Ecclestone’ów, ona — osoba, która mogła z łatwością otruć Patrycję Lynch, a poza tym jedyna osoba (poza Gilburne’em), która mogła poinformować Kempta, że: a) Joan Robinson została wydziedziczona warunkowo, jako bezdzietna b) Joan Robinson chciała mieć dziecko i nie będzie go mogła mieć nigdy.
Obie te informacje Agnes posiadała, raz — jako świadek testamentu, dwa — jako zaufana osoba, która dawała Joan zastrzyki, kiedy ta przeprowadzała w Norford kurację przeciw bezdzietności. Temu zresztą należy przypisać szczęśliwy dla Joan zbieg okoliczności, że nie zaplanowano dla niej losu, który spotkał jej ojca i ciotkę. Nie liczyła się już jako konkurent do spadku. Wszystko to zacząłem rozumieć dokładnie w czasie przesłuchań. Zrozumiałem to jeszcze lepiej, kiedy zobaczyłem na biurku Irvinga klucz od jego pokoju, kiedy znaleźliśmy w szufladzie owe klocki z odciskami stóp diabelskich, a w terrarium klucz numer dwa od pokoju Patrycji.
Morderca dał nam do ręki wszystkie dowody przemawiające za tym, że Irving zamordował swoją siostrę i siebie samego. Równocześnie stworzył sytuację, w której pozornie on sam a nikt inny nie mógł dokonać tego morderstwa. W konsekwencji był tak absolutnie pewien naszych wniosków, że chyba do chwili zgonu z ręki naszego nieocenionego Jonesa nie pojął, jak to się stało, że jego plan zawiódł…
— Gdyby nie ty… — zaczął Parker.
— Ba, gdyby nie ja! Ależ on mnie sam tu ściągnął! Daj mi zresztą dokończyć. Pamiętasz, jak mówiłem, że mam w podświadomości dwa fakciki, które mnie niepokoją, które nie zgadzają mi się jakoś z normalnym stanem rzeczy. Kiedy przypomniałem je sobie w czasie przesłuchań, byłem już pewien, że to Kempt, ale nadal nie mogłem jeszcze sobie dokładnie wszystkiego ustawić. Otóż pierwsze odczucie, które mnie zaintrygowało, nastąpiło rano, gdy przyjechaliśmy z Gilburne’em po wiadomości o przekręceniu portretu. Wówczas Kempt powiedział do nas, że właśnie szedł się wykąpać do basenu. A przecież ubrany był w szlafrok i piżamę. Czy ktoś na świecie idzie się kąpać w piżamie? Po raz drugi doznałem tego samego uczucia, kiedy po strzale wbiegłem na taras, potknąłem się i spojrzałem za siebie.
Zobaczyłem wówczas Kempta w spodenkach kąpielowych i w rozwianym szlafroku, biegnącego za Nicholasem i plączącego się w fałdach. Nie skojarzyłem sobie tego jakoś. A przecież było rzeczą najzupełniej naturalną, aby biegnąc strząsnął po prostu przeszkadzający szlafrok z ramion…
Ale co to mogło oznaczać? W pierwszej chwili miałem tylko niejasne przeczucie, że jestem o krok od prawdy. Wiedziałem, że za chwilę zrozumiem wszystko. Kiedy Agnes Stone zeznała, że Irving zszedł na dół po odejściu Kempta do basenu, wiedziałem, że musi być jego wspólniczką. W końcu zeznanie jej mógł potwierdzić tylko zmarły Irving. A było ono przecież tym razem najabsolutniejszym z absolutnych alibi dla Kempta. Ona sama także nie mogła zabić; była w chwili strzału poza polem mojego widzenia, ale jednak nie mogłaby zdążyć wbiec na górę… Zresztą interes w mordowaniu miał tylko Kempt, który bez niej nie mógłby popełnić żadnego z obu morderstw w sposób, w jaki zostały popełnione. Ale w jaki sposób popełnił drugie? Bo że popełnił, wiedziałem nieomal z pewnością. Irving Ecclestone zginął przecież w identycznie nieokreślony sposób jak jego siostra. Klucz znowu znajdował się w pokoju, a nie w drzwiach przekręcony od środka, co nawet mnie zmusiłoby do uznania samobójstwa. Zginął także bez słowa, pośród rozrzuconych książek i notatek, mało tego, obok zmarłego leżało odkręcone pióro. Umówił się ze mną na czwartą, zaprosił mnie do swego domu, był człowiekiem zakochanym w pracy i opowiedział mi o swoich planach wydawniczych na najbliższą i dalszą przyszłość. Jeżeli zszedł na dół i zapytał, czy córka jest w pobliżu, jak twierdziła Agncs, to mógł zadać to pytanie wyłącznie dlatego, żeby oszczędzić jej obecności w chwili, gdy popełniał samobójstwo. Czemu więc popełnił je wówczas, gdy pojawiła się w oddali, razem z nimi wszystkimi, widoczna doskonale z okna jego pokoju? I dlaczego te klocki, na których była wycięta odbitka diablej stopy, były wilgotne? Kiedy i dlaczego zanurzono je do wody? Wyschły już niemal, to prawda, ale drzewo zachowuje długo wilgoć, a raczej jej ślady. Wtedy pomyślałem o Kempcie i o basenie. Ale mimo wszystko Kempt był przecież przy mnie, gdy padł strzał…
I wówczas przyszedł mi do głowy ów cytat z Parmenidesa: „Nie dopuśćcie, aby przyzwyczajenie wynikłe z powtarzającego się doświadczenia skierowało was na drogę, gdzie narzędziem poznania jest ślepe oko i ucho wtórzące dźwiękom, lecz próbujcie przy; pomocy rozumu…”
I zacząłem próbować przy pomocy rozumu. Założyłem, że Irving Ecclestone nie popełnił samobójstwa, chociaż wszystko na to wskazywało. Jeżeli więc w chwili strzału nie było na pewno nikogo w domu poza nim, więc chyba musiał zginąć wcześniej.
I nagle otworzyły oni się oczy. Musiałem jeszcze tylko stwierdzić, gdzie byli wszyscy domownicy, a potem rozważyć wszystkie możliwości tej dwójki. Pewne było jedno w moim teoretycznym założeniu: jeżeli Irving zginął wcześniej, to nie mógł zginąć o wiele wcześniej, najwyżej o kilka minut, bo inaczej zastalibyśmy trupa, który nosiłby wyraźne ślady wczesnego zgonu. Jak wiesz, trudno poznać, czy człowiek zginął trzy czy trzy i pół godziny temu, ale o wiele łatwiej, czy zginął przed minutą czy też przed pół godziną.
Ale jak to się stało? I kto strzelił, kiedy słyszeliśmy wystrzał? Strzelić mogła tylko Agnes, gdyż nikogo w domu poza nią i Irvingiem nie było. A mogła strzelić tylko wówczas, kiedy zobaczyła nas i Kempta — zawróciła do pokoju starej pani i… po chwili wybiegła na taras, wskazując okno Irvinga. Odległość oczywiście uniemożliwia dokładne zlokalizowanie miejsca wystrzału wewnątrz domu, a jej sugestywny ruch i po prostu brak skojarzenia, że pielęgniarka, która krząta się na tarasie przy chorej i wchodzi po coś na sekundę do jej pokoju, może właśnie w tej chwili strzelić, wybiec i wskazać w inne, bliskie zresztą miejsce — dokonały reszty. I tu popełniłem pierwszy błąd. Kiedy zrozumiałem absolutnie, że to była jedyna możliwość, wówczas pierwszą myślą, jaka mi wpadła do głowy, było przeszukanie pokoju starej damy dla odnalezienia miejsca, w które trafiła kula. Oczywiście musiało to być drzewo; więc szafa albo łóżko… Sądziłem, że Agnes już uprzednio odgięła materac, strzeliła od spodu w grubą mahoniową ramę łoża, jednym ruchem położyła pościel na łóżku, ukryła pistolet pod fartuchem i wybiegła, mając absolutną pewność, że przecież nikt nie zatrzyma się przy niej i nie będzie jej rewidować… I oczywiście nic nie znalazłem. Wtedy zrozumiałem, że przecież tak przewidujący zbrodniarz jak Kempt pomyślał o takim istotnym drobiazgu. Oczywiście nabój był ślepy. Chodziło przecież tylko o przygłuszony huk z głębi domu. To Agnes, która była o wiele bliżej niż my, miała skierować naszą uwagę na miejsce, z którego padł strzał. A my, posłuszni jej i absolutnie zasugerowani, powinniśmy byli pobiec w to miejsce, to znaczy do gabinetu Irvinga, szamotać się trochę z ciężkimi drzwiami, co zajęło kilka minut, a potem wejść i zobaczyć go z pistoletem w dłoni, umarłego, samego w pustym domu i otoczonego dowodami winy, które wskazywałyby na niego jako na mordercę siostry i cichego szaleńca. Ale teraz od razu nasunęły się dalsze pytania:
Читать дальше