Steven Saylor - Ostatnio Widziany W Massilii

Здесь есть возможность читать онлайн «Steven Saylor - Ostatnio Widziany W Massilii» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Исторический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Ostatnio Widziany W Massilii: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Ostatnio Widziany W Massilii»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Jest rok 49 p. n e., trwa krwawa wojna domowa między Cezarem i sojusznikami Pompejusza. Gordianus Poszukiwacz, prywatny detektyw, tym razem próbuje dojść prawdy o losach własnego syna, Metona, który jako agent Cezara działał w Massilii (dzisiejsza Marsylia). W oblężonym porcie panuje głód, MIASTO pustoszy śmierą, wstrząsają nim wzajemne intrygi i oskarżenia. Wir polityczny wciąga też Gordianusa może on liczyć wyłącznie na swój spryt i na niejakiego Hieronimusa, człowieka wybranego przez kapłanów Artemidy, na ofiarę za wybawienie miasta od zagłady.

Ostatnio Widziany W Massilii — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Ostatnio Widziany W Massilii», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Wszędzie pełno było połamanych, zwęglonych belek i popękanych dachówek, kop dymiącego popiołu i kałuż czarnej wody. W ruinach spalonych domów zazwyczaj widzi się resztki mebli i dekoracji – chociażby metalowe kosze paleniskowe czy marmurowe posągi, które przetrwałyby pożar – ale tu nie było ani śladu niczego podobnego. Zanim willa stanęła w płomieniach, została doszczętnie ograbiona przez rabusiów. Zobaczyliśmy za to coś, czego nie spotyka się na ogół przy takich katastrofach: w rozmiękłym gruncie tkwiły drewniane, zakrwawione tyki, na których zatknięto odcięte ludzkie głowy. Usłyszałem, że Dawus liczy je po cichu.

– Osiemnaście – szepnął.

Wśród ściętych było tyleż kobiet, co mężczyzn. Niektórzy byli bardzo młodzi, nieledwie dzieci. Rabusiów najwyraźniej ścinano na miejscu, pod stopami mieliśmy bowiem wielkie kałuże krwi. Tam, gdzie rozlała się cienką warstwą na bruku, zakrzepła już i sczerniała, ale w zagłębieniach, gdzie było jej więcej, wyglądała na wciąż wilgotną, zachowując ciemnoczerwony kolor. Gdzieniegdzie zmieszała się z wodą, barwiąc ją na purpurowo. W osiemnastu ciałach mieści się istne jezioro krwi.

Odwróciłem wzrok. Teraz byłem już gotów wracać do domu Apollonidesa. W tej chwili rozległ się gwałtowny trzask, jakby uderzenie pioruna. Poczułem, że ziemia zadrżała mi pod nogami. Przechodnie zamarli w bezruchu, a uliczny gwar nagle umilkł. To nie mógł być piorun – niebo było błękitne i bezchmurne.

– Trzęsienie ziemi? – spytał szeptem Dawus.

Pokręciłem głową. Odwróciłem się w stronę głównej bramy miasta; w niebo wzbijał się tam biały obłok, z każdą sekundą wyższy i grubszy.

– Dym? Coś się pali?

– To nie dym, Dawusie. To pył. Wielka chmura pyłu. Coś runęło w gruzy.

– Ale co?

– Chodźmy zobaczyć – odparłem.

Nagły podszept intuicji sprawił, że serce zabiło mi szybciej. Wiedziałem już dokładnie, co się stało.

Rozdział XX

Apollonides myślał, że błysnął sprytem, każąc wykopać tę wewnętrzną fosę i napełnić ją wodą. Spodziewał się, że Treboniusz spróbuje zrobić tunel pod murem w okolicy bramy, i fosa miała być na to radą. Miał rację, jak obaj wiemy aż za dobrze. Kiedy saperzy się przebili na wylot, woda zalała tunel i oddział wysłany w celu opanowania bramy utonął.

Znaleźliśmy sobie miejsce poza tłumem gapiów, którzy wypełniali główny rynek Massilii. Staliśmy zaledwie o kilka kroków od punktu, w którym wygramoliliśmy się na brzeg po tym potopie, zostaliśmy zelżeni przez starego Kalamitosa i uratowani z obierzy przez Hieronimusa. Wydawało mi się to takie odległe w czasie… Dzień miał się ku końcowi. Słońce zniżało się nad horyzontem, rzucając długie cienie. Niektórzy z gapiów zawodzili żałośnie i rwali sobie włosy. Inni zwiesili głowy i szlochali albo stali w kamiennym milczeniu, patrząc z szeroko otwartymi oczami i ustami na tę najnowszą i najstraszniejszą z serii katastrof, jakie ostatnio nawiedzały ich miasto. Kordon żołnierzy utrzymywał tłum z dala od gorączkowo pracujących budowniczych, zapewniając wolny dostęp do muru nadchodzącym oddziałkom łuczników i brygadom robotników. Ci zaś przybywali tu całymi setkami. Robotnicy odbierali rozkazy od inżynierów, łuczników kierowano do najbliższych bastionów, gdzie mknęli schodami w górę, by jak najszybciej zająć wyznaczone stanowiska na już zatłoczonych koronach murów.

Z wielkiej fosy nie pozostało nic poza trzęsawiskiem z błota i mułu, w którym brodzili ludzie usiłujący naprawić uszkodzenie. W powietrzu krzyżowały się rzucane krzykiem rozkazy, robotnicy tworzyli linie, by podawać w stronę ziejącego w murze wyłomu połamane belki i kawałki gruzu.

Wyrwa była najwęższa u szczytu i najszersza przy podstawie. Tam, gdzie zarwała się drewniana galeria na koronie, człowiek o długich nogach mógłby przy odrobinie szczęścia przeskoczyć z jednego końca pomostu na drugi. Tuż poniżej tego miejsca wyrwa się gwałtownie rozszerzała aż do fundamentów. Stos gruzu utworzony przez spadające wapienne bloki był duży, ale jednak za mały, by zawierał wszystko, co spadło. Nie trzeba być Witruwiuszem, aby się domyślić istoty katastrofy. Z biegiem czasu w zalanym tunelu pod murem wytworzył się lej krasowy, który teraz w jednej chwili się załamał i pociągnął za sobą fundament muru. Pozbawiony podparcia spory odcinek ściany runął, a większość gruzu wpadła do rozwartej w ziemi czeluści, tak że na wierzchu pozostała jedynie górka kamiennych bloków niewiele przewyższająca przeciętnego mężczyznę.

Wyłom w murach obronnych oblężonego miasta, choćby najmniejszy, jest równoznaczny z katastrofą. Kiedy raz powstanie, zawsze może zostać poszerzony. Gdy już jest dostatecznie szeroki, nie można go już bronić. Jeżeli siły oblegających są odpowiednio liczne – a te, którymi dysponuje Treboniusz, wydawały mi się aż nadto wystarczające – miasto musi w końcu skapitulować.

Największą ironią było to, że wyłom nie powstał wskutek działań nieprzyjaciela. Owszem, Treboniusz wykopał tunel, ale był on za mały, by spowodować zniszczenie muru; nie to zresztą było zamierzeniem Rzymian. Mur runął przez pomysł Apollonidesa, żeby ten tunel zatopić. Gdyby już po zalaniu Massylczycy osuszyli fosę i wypełnili wejście do tunelu ziemią czy gruzem, być może zapobiegłoby to erozji skały wapiennej i powstaniu leja. Ale pierwszy timouchos nie tylko pozostawił fosę napełnioną; kazał na dodatek codziennie dolewać wody, ponieważ jej poziom stale opadał. Nieświadomie przyczynił się w ten sposób do zawalenia się tego odcinka muru.

Reakcją Apollonidesa na katastrofę było polecenie jak najszybszego zasypania wyłomu. Podczas gdy inżynierowie i robotnicy znosili porozrzucany gruz, łucznicy na murze czuwali nad ich bezpieczeństwem na wypadek ataku Rzymian. Jak dotąd Treboniusz nie podjął żadnych działań zaczepnych, być może dlatego, że Apollonides wywiesił na murze w pobliżu wyłomu białą flagę jako znak gotowości do pertraktacji.

W pewnej chwili Dawus pociągnął mnie za rękaw, wskazując na dwie sylwetki, które wynurzyły się spomiędzy stłoczonych wokół wyłomu żołnierzy i zmierzały w naszym kierunku. Był to sam pierwszy timouchos, za którym podążał jego zięć Zeno. Obaj mieli na sobie pełne zbroje, do pasa utytłani byli w błocie, a powyżej pokryci białym, kredowym pyłem. Apollonides zapewne chciał obejrzeć wyłom z większej odległości; podszedł aż do pilnującego porządku kordonu, zaledwie o parę metrów od nas, po czym odwrócił się ku murowi. Zeno nie odstępował go na krok, narzekając w głos:

– Nigdy nie uda się nam dostatecznie wypełnić tej wyrwy. W każdym razie nie takim materiałem, który by wytrzymał ciosy taranu. Nie damy rady. Jeśli Treboniusz zacznie porządny szturm…

– Nie zacznie! – warknął Apollonides. – Nic nie zrobi, dopóki trzymamy białą flagę. Do tej pory się powstrzymał.

– A dlaczego miałby się spieszyć? Może ruszyć do szturmu jutro, może i pojutrze. Ten wyłom mu nie ucieknie.

– Zgoda, mamy wyłom, ale na tyle wąski, aby dało się go obronić. – Apollonides mówił przez zaciśnięte zęby, koncentrując wzrok na pracach budowniczych i nie patrząc na zięcia. – Nawet gdyby Treboniusz posłał do ataku całą swoją armię, nie udałoby mu się przerzucić za mur dość ludzi, by opanowali bramę. Nasi łucznicy wybiliby ich po kolei, aż rzymskie trupy wypełniłyby cały wyłom. A ci, którzy przedarliby się do środka po zwałach gruzu, utknęliby w tym błocku jak muchy w miodzie, stając się jeszcze łatwiejszym celem dla naszych strzał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Ostatnio Widziany W Massilii»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Ostatnio Widziany W Massilii» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Steven Saylor - Wrath of the Furies
Steven Saylor
Steven Saylor - The Seven Wonders
Steven Saylor
Steven Saylor - Dom Westalek
Steven Saylor
Steven Saylor - The Triumph Of Caesar
Steven Saylor
Steven Saylor - Last seen in Massilia
Steven Saylor
Steven Saylor - Rubicon
Steven Saylor
Steven Saylor - Arms of Nemesis
Steven Saylor
Steven Saylor - Cruzar el Rubicón
Steven Saylor
Отзывы о книге «Ostatnio Widziany W Massilii»

Обсуждение, отзывы о книге «Ostatnio Widziany W Massilii» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x