– Gordianusie! Martwiłem się o ciebie. Powiadają, że z willi Ofiarowanego został tylko popiół. Myślałem, że…
– Jestem w świetnej formie, choć można powiedzieć, że tylko cudem się wywinąłem śmierci.
– I przybywasz do mnie… z nowinami? O Rindel?
– Nie. Nie mam na razie żadnych nowin, tylko pytania.
Blask w jego oczach znowu zgasł.
– No, to wchodźcie…
Był to porządnie utrzymany dom, czysty i schludny, z wyeksponowanymi kilkoma kosztownymi dekoracjami świadczącymi o sukcesach gospodarza: w jednym rogu kolekcja srebrnych naczyń, kilka niewielkich greckich rzeźb rozstawionych tu i ówdzie na piedestałach. Arausio miał bardziej wyrafinowany gust, niż się spodziewałem. Zaprowadził nas do pokoju, w którym jakaś kobieta siedziała przy krosnach. Urządzenie wykonane było w nie znanym mi galijskim stylu. Pierwszy raz widziałem też deseń tkanego przez nią materiału. Zdałem sobie sprawę, jak niewiele wiem o Galach. Meto spędził wśród nich całe lata w służbie Cezara, nauczył się ich plemiennych języków i obyczajów, ale rzadko o tym opowiadał. Dlaczego nie byłem bardziej ciekawy, nie okazywałem większego zainteresowania jego podróżami? Meto zawsze gdzieś się spieszył, a i ja bywałem zajęty; nigdy nie mieliśmy dość czasu, by naprawdę porozmawiać. Teraz już nigdy tego nie nadrobimy.
Kobieta przerwała pracę przy krosnach i podniósłszy głowę, spojrzała mi prosto w oczy. Zaniemówiłem. Była piękna, miała przenikliwe błękitne oczy, jasne włosy zaś nosiła tak, jak Arausio opisywał w wypadku Rindel: splecione w warkocze jak sznury ze złotej przędzy. Czyżby zaginiona córka wróciła do domu? Ale przecież Arausio z niepokojem pytał o wieści; jego nastrój byłby zupełnie inny, gdyby Rindel się odnalazła. Kobieta musiała zatem być jej matką. Wcześniej, patrząc na czerwone policzki i obwisły wąs Arausia, nie umiałem sobie wyobrazić urody dziewczyny, która mogłaby zwabić młodzieńca takiego jak Zeno. Jeżeli jednak Rindel była podobna do matki… jeśli choć w połowie dorównywała jej urodą… to nietrudno zrozumieć, dlaczego się w niej zakochał.
– To moja żona – przedstawił ją Arausio. – Też ma na imię Rindel. Nazwaliśmy córkę po matce. – Uśmiechnął się smutno. – Często było to powodem pomyłek, zwłaszcza że są tak do siebie podobne, a moja żona wygląda na znacznie młodszą, niż jest naprawdę. Czasami, kiedy byliśmy między obcymi, brano je za siostry, a mnie za ich ojca, chwalącego się dwiema pięknymi córkami…
Kobieta wstała i przywitała nas skinieniem głowy. Usta miała mocno zaciśnięte, a w jej oczach lśniły wezbrane nagle łzy.
– Mąż mówi, że możecie nam pomóc.
– Być może, jeżeli pomocą nazwiemy odkrycie prawdy.
– Chcemy wiedzieć, co się stało z Rindel. Musimy to wiedzieć.
– Rozumiem.
– Mąż mówi, że mogliście ją widzieć… w jej ostatnich chwilach.
– Widzieliśmy kobietę na Skale Ofiarnej. Niewykluczone, że była to Rindel. Jak była ubrana, kiedy widziałaś ją po raz ostatni?
– Arausio wspominał, że o to pytaliście. Myślałam o tym i przejrzałam jej garderobę. Nie mam absolutnej pewności, ale chyba miała na sobie prostą żółtą suknię, nie jej najlepszą, ale prawie nową.
– A płaszcz? Taki z kapturem?
– Raczej nie. – Zmarszczyła brwi.
– Kobieta, którą widzieliśmy, miała taki płaszcz. Ciemny, może zielony…
– Bardziej niebieski niż zielony – wtrącił Dawus.
Kobieta kiwnęła głową.
– Tak, Rindel ma coś podobnego. Ale jestem prawie pewna, że… Zaczekajcie chwileczkę. – Wyszła z pokoju i szybko wróciła z przewieszonym przez ramię okryciem. – Jest tutaj. Znalazłam go w jej rzeczach. Nie mogła zatem mieć go na sobie, skoro… – Urwała, spuściła oczy, ale zaraz znów spojrzała na mnie. – Jeśli kobieta, którą widzieliście, nosiła taki płaszcz, to może wcale nie była Rindel!
Arausio ujął jej dłoń i uścisnął, ale kiedy spojrzała mu w oczy, odwrócił wzrok i zaczął kręcić wąs.
– Żono, nie wolno ci rozbudzać w sobie nadziei. Oboje wiemy, co się stało z Rindel. To nie ma sensu…
– Może to wam coś powie – przerwałem, pokazując im na otwartej dłoni pierścień z kamieniem z nieba.
Spojrzeli na niego ciekawie, ale się nie odezwali.
– Czy należał do waszej córki?
– Nigdy jej czegoś takiego nie dałem – stwierdził Arausio.
– Nie wszystkie pierścionki młodych kobiet pochodzą od ich ojców – zauważyłem.
Zmarszczył brwi na tę insynuację.
– Nigdy go u niej nie widziałem.
– Ani ja – dodała jego żona. Kamień zdawał się ją fascynować; nie mogła oderwać od niego oczu. – Dlaczego nam go pokazujesz? Skąd się wziął?
– Znaleziono go wczoraj na szczycie Skały Ofiarnej.
Twarz Arausia wykrzywił nagły gniew.
– To on jej go dał! Podła świnia! Myślał, że ją udobrucha… że się jej przypodoba i kupi jej milczenie… Za pierścionek! Musiała cisnąć mu go pod nogi z obrzydzeniem. I wtedy on…
Kobieta przycisnęła do ust zwiniętą w pięść dłoń i zaszlochała. Arausio objął ją ramieniem i zadrżał. Twarz mieniła mu się na przemian gniewem i rozpaczą.
Nie spieszyło mi się z powrotem do domu Apollonidesa, spacerowaliśmy więc bez celu po mieście. Dawus rozglądał się czujnie, ale po śledzących nas ludziach nie było ani śladu.
– I co o tym myślisz, Dawusie? Jeśli to nie Rindel widzieliśmy wtedy na skale, to może nie był to też Zeno?
– O nie, to na pewno był on. I Rindel.
– A co z tym płaszczem?
– To drobny szczegół. – Dawus wzruszył ramionami. – Może miała ich kilka, a jej matka się myli. Albo też Rindel zabrała płaszcz matki, a ona jeszcze tego nie zauważyła.
– A pierścień? Zgadzasz się z wersją Arausia? Zeno chciał jej go dać na pocieszenie, ona go odtrąciła, a on wtedy postanowił ją zabić.
– Niekoniecznie. Myślę, że dał go jej już dawno, kiedy zostali kochankami.
– Ale jej rodzice nigdy go u niej nie widzieli.
– Bo trzymała to w tajemnicy. Pierścionek był sekretem zakochanych.
– Rozumiem. I dlatego ona demonstracyjnie zdjęła go na skale, żeby odwzajemnić mu wzgardę?
– Możliwe. Chyba że… – Dawus zmarszczył brwi. – Myślę, że naprawdę było inaczej. To Zeno ściągnął go siłą z jej palca. Właśnie dlatego ją ścigał: żeby odzyskać pierścionek.
– Jaki miałby w tym cel?
– Kto wie, jak taki człowiek myśli? Jeśli pierścień był symbolem przysięgi, jaką złożył Rindel, a potem złamał, to dopóki pozostawał w jej posiadaniu, zawsze przypominałby mu własne kłamstwo i zdradę. Być może Rindel zagroziła, że pokaże go Cydimasze, aby udowodnić, że Zeno kocha właśnie ją, a nie swoją kaleką żonę.
– A zatem odebranie jej pierścienia nie tylko oznaczało zerwanie z przeszłością, ale było też usunięciem dowodu rzeczowego?
Dawus skinął głową.
– A kiedy już to zrobił, łatwiej mu było zepchnąć ją w przepaść i odejść, ani się obejrzawszy.
– Człowiek, którego opisujesz, to absolutny potwór.
– Zgadza się.
Wyszliśmy zza rogu na kolejną uliczkę. Byłem tak pogrążony w rozmyślaniach, że nie zdawałem sobie sprawy, gdzie jesteśmy, i nawet ostra woń spalenizny, jaką nagle poczułem, nie zwróciła mojej uwagi. W powietrzu unosił się też jeszcze mniej przyjemny odór popiołu zmoczonego morską wodą, a także inny zapach, który stopniowo rozpoznałem jako pochodzący od krwi; nie świeżej, ale rozlanej kilka godzin wcześniej. Znaleźliśmy się przed ruinami domu Ofiarowanego.
Читать дальше