– Jak to na dystans?
– Epistolograficznie.
– To znaczy co, urządzimy zasadzkę i zaczaimy się z pistoletami? – Pomysł przypadł Sieńce do gustu. – Mnie też da pan pistolet?
Erast Pietrowicz spojrzał na niego zdumiony.
– Co mają do tego p-pistolety? Będziemy się porozumiewać listownie. Nie będę więcej składał wizyt mademoiselle Śmierci. Masa również – zbytnio rzuca się w oczy. Sieńka Skorik też nie ma tam nic do roboty. Prawda?
– Ano prawda.
– Pozostaje więc kontakt listowny. Umówiłem się ze Śmiercią w następujący sposób. Ona codziennie będzie chodzić do Świętego Mikołaja na mszę. Ty usiądziesz w kruchcie, przebrany za żebraka. Razem z jałmużną mademoiselle Śmierć będzie ci przekazywać korespondencję. Jestem prawie pewien, że Poszukiwacz Skarbu się objawi. Z pewnością słyszał o tym, jak przyprawiłeś Księciu rogi.
– Kto, ja?! – żachnął się Sieńka.
– No tak. Cała Chitrowka o tym mówi. Ta wiadomość przez informatorów dotarła nawet na policję, pokazał mi ją w formie pisemnej znajomy urzędnik. „Ścigany listem gończym bandyta Dron Wiesiołow (pseudonim «Książę») grozi, że odnajdzie i zabije kochanka swojej przyjaciółki, niepełnoletniego Skorika, którego prawdziwe nazwisko oraz miejsce pobytu pozostają nieznane”. Tak że, Sienia, jesteś teraz w mniemaniu wszystkich kochankiem Śmierci.
Jak Sieńka czytał cudze listy
W gabinecie Erasta Pietrowicza znajdowało się duże lustro. To znaczy, z początku wcale tam lustra nie było, dopiero inżynier kazał umieścić je na biurku, a przed nim rozstawił różne słoiczki, flakoniki, pudełeczka, całkiem jak w salonie fryzjerskim. Były tu również peruki, w różnych fasonach i kolorach. Kiedy Sieńka zapytał, po co to wszystko, pan Nameless odparł zagadkowo, że wkrótce rozpocznie się sezon balów maskowych.
Skorik uznał, że z tymi maskaradami to żarty. Jednakże właśnie on pierwszy miał włożyć przebranie.
Nazajutrz po dedukcji i projekcji Erast Pietrowicz posadził rano Sieńkę przed lustrem i zaczął się pastwić nad sierotą. Najpierw wysmarował mu głowę jakimś paskudztwem, tak że cała wymyślna fryzura, za którą Skorik zapłacił trzy ruble, została zniszczona – włosy, upaprane wstrętną mazią, z puszystych złotoblond zrobiły się skołtunione, lepkie, zwisały w strąkach i przybrały mysią barwę.
Masa, obserwujący te poniżające zabiegi, aż cmokał z zadowolenia.
– Jesce weski – powiedział.
– S-sam wiem – rzekł inżynier, skupiony na swoim dziele, po czym zanurzył dwa palce w pudełeczku i wtarł Sieńce w czubek głowy jakieś ni to ziarenka, ni to kuleczki.
– Co to jest?
– Suszone wszy. Żebrak koniecznie musi mieć te s-stworzenia we włosach. Nie martw się, zmyjemy je p-potem naftą.
Skorikowi dosłownie szczęka opadła. Podstępny pan Nameless wykorzystał to i pokrył złoty ząb Sieńki farbą w zgniłym kolorze, a potem wsunął mu w otwarte usta, między policzek i szczękę, jakiś owinięty w gazę wrzecionowaty przedmiot, przez co cała gęba, to jest twarz, mu się przekrzywiła, zjechała na bok. A tymczasem dręczyciel już nacierał nieszczęśnikowi czoło, nos i szyję oliwą, od czego skóra zrobiła się ziemista i porowata.
– Usy – podpowiedział Japończyk.
– Czy to aby nie przesada? – wyraził wątpliwość inżynier, podłubał jednak Sieńce szpatułką w uszach.
– Łaskocze!
– Rzeczywiście, z zaropiałymi uszami jest lepiej – rzekł w zadumie Erast Pietrowicz. – Zajmijmy się teraz g-garderobą.
Wyjął z szafy takie łachmany, jakich Sieńka nigdy w życiu na sobie nie miał, nawet w najgorszych czasach u wuja Zota Łarionycza.
Skorik popatrzył na swoje odbicie w trójdzielnym lustrze, pokręcił głową, obrócił się i tak, i siak. No cóż, rzeczywiście, żebrak jak się patrzy. Bez zarzutu. Najważniejsze, że jeśli nawet zobaczy go ktoś znajomy, z pewnością nie pozna w nim Sieńki. Niepokoiła chłopaka tylko jedna sprawa.
– Każdy żebrak ma przydzielone stałe miejsce – zaczął wyjaśniać Erastowi Pietrowiczowi. – Trzeba by się dogadać z ich starszym. Jeżeli pojawię się w kruchcie bez uprzedzenia, wygonią mnie i jeszcze przeświecą kosturami.
– W razie czego masz, pożuj to. – Inżynier podał mu śliską kulkę. – To zwyczajne mydło dla dzieci o smaku poziomkowym. Sztuczka prosta, ale efektowna, zapożyczyłem ją od pewnego znanego aferzysty. Tylko jak już zaczniesz toczyć pianę, nie zapomnij parę razy przewrócić oczyma.
Z początku Skorik mimo wszystko trochę się bał. Przyszedł do cerkwi Mikołaja Cudotwórcy, usiadł w kruchcie z samego brzegu, oczy na wszelki wypadek od razu wzniósł ku górze. Obłąkana babka i beznosy dziadek, którzy siedzieli obok niego, od razu zaczęli burczeć, żeby się zabierał. Niby że go nie znają, ludzie i tak nie chcą dawać jałmużny, interes słabo się kręci, a zresztą jak przyjdzie Budnik, dopiero Sieńce pokaże – takie tam różne.
Wszakże kiedy zjawił się Budników i żebracy jęli się skarżyć na nowego, Sieńka zaczął toczyć pianę z ust, dygotać i popiskiwać cicho. Policjant popatrzył na niego chwilę i powiedział: „Co wy, bydło, nie widzicie, że on naprawdę ma padaczkę? Zostawcie go w spokoju, niech sobie żebrze, nie będę za niego brał od was doli”. No proszę, jaki z tego Budnika przyzwoity gość. Dlatego przeżył na Chitrowce dwadzieścia lat.
Żebracy rzeczywiście dali Skorikowi spokój. Chłopak trochę się odprężył, przestał wywracać oczami i zaczął nawet zerkać na boki. Pieniędzy zebrał niewiele, przeważnie rzucano jednokopiejkówki.
Raz przeszedł koło niego Michejka Puchacz. Sieńka, znudzony długim siedzeniem (a także żeby wypróbować charakteryzację), złapał go za nogę i zaczął zawodzić, prosząc o pieniążek dla biedaka. Puchacz nic nie dał i jeszcze zwymyślał żebraka od ostatnich, ale go nie poznał. Wtedy dopiero Skorik naprawdę się uspokoił.
Kiedy zadzwoniono na mszę i baby zaczęły się schodzić do cerkwi, zza rogu zaułka Podkołokolnego wyszła Śmierć. Ubrana była skromnie – biała chustka, szara sukienka – ale i tak zdawało się, jakby nagle zza chmur ukazało się słońce.
Rozejrzała się wśród żebraków, ale nie zatrzymała wzroku na Sieńce. Weszła do cerkwi.
Ojej, zaniepokoił się Skorik. Czy aby Erast Pietrowicz nie przesadził? Skąd Śmierć będzie wiedziała, komu przekazać wiadomość?
Kiedy więc wierni zaczęli wychodzić po skończonym nabożeństwie, Sieńka jął mamrotać nosowym głosem, specjalnie się zacinając, żeby Śmierć się zorientowała, kto go przysłał.
– Ludzie m-miłościwi! Nie miejcie za złe biednemu s-się-rocie, że doprasza się ł-łaski! P-pomóżcie, jak kto może! Nie jestem s-stąd, nie z-znam nikogo! Dajcie nędzarzowi k-kawałek chleba i choć marny g-grosik!
Śmierć przyjrzała się Sieńce i parsknęła cichym śmiechem. Znaczy, że się domyśliła. Każdemu żebrakowi wsunęła w rękę po monecie. Skorikowi także dała piątaka, a razem z nim złożoną w kwadracik karteczkę.
I poszła, zasłaniając usta rogiem chustki, tak ją widok przebranego Sieńki rozbawił.
On zaś, ledwie wykuśtykał z Chitrowki, od razu przykucnął pod słupem ogłoszeniowym, rozwinął papier i zaczął czytać. Pismo Śmierć miała równe, czytelne, chociaż literki były drobniutkie.
Pozdrawiam serdecznie Ernście Pietrowiczu. Wszystko co pan kazał zrobiłam. Łuskę jak obiecałam powiesiłam na szyi a on od razu ją zauważył. (Jaką znowu łuskę? Sieńka podrapał się w głowę. I co za „on”? No nic. Może później się wyjaśni). Skrzywił się i mówi dziwna jesteś. Założyłaś jakiś chłam a tego co ci podarowałem nie nosisz. Zaczął wypytywać od kogo to dostałam. Ja na to jak było umówione od Sieńki Skorika. On w krzyk. Szczyl śmierdzący mówi. Jak go dopadnę to rozerwę na strzępy. (A więc chodzi o Księcia! Pomięta karteczka zadrżała w rękach Sieńki. Co ona wyprawia! Po co to wszystko mówiła! Chyba naprawdę chce mnie zgubić! Nic nie wiem o żadnej łusce! Nie tylko, że jej nic takiego nie podarowałem, ale nawet nie widziałem na oczy! Sieńka zaczął szybciej przebiegać wzrokiem linijki listu). Trudno z nim wytrzymać. Cały czas pijany ponury i w kółko wygraża i wygraża. Strasznie jest zazdrosny. Dobrze że tylko o Skorika. (Jasne, nie może być lepiej. Sieńka aż się skrzywił z tej radości). Gdyby się dowiedział o innych morze krwi by się polało. Próbowałam go podejść na wszystkie sposoby ale nic nie chce mówić. Powiada nie mam pojęcia kto wyprawia takie bezeceństwa sam chciałbym wiedzieć. Jak się dowiem to ci powiem skoroś ciekawa. Ale czy mówi prawdę czy kłamie nie wiem bo nie jest już taki jak przedtem. To nie człowiek tylko dzika bestia. Wciąż szczerzy kły. A co do naszej ostatniej rozmowy Eraście Pietrowiczu to chcę panu powiedzieć żeby mi pan nie wytykał że się niemoralnie prowadzę. Co człowiekowi pisane od chwili narodzin na to nie ma wpływu może tylko wyroki boskie obrócić na dobre albo na złe. Więc proszę więcej ze mną o tym nie rozmawiać ani nie pisać bo to nie ma sensu.
Читать дальше