– A jeśri nie uda się go ująć żywcem, to chociażby martwego – szybko dodał Masa.
– Jeżeli podczas próby ujęcia przestępca będzie s-stawiał opór, wówczas, po wyczerpaniu dozwolonych prawem środków obrony koniecznej – tu inżynier podniósł palec i popatrzył znacząco na swego kamerdynera – być może nie uda się uniknąć wspomnianego przez ciebie rozwiązania.
– Trzeba dopaść sukinsyna i urwać mu łeb – dorzucił Sieńka.
– Nie ł-łeb, tylko głowę. Ale, tak czy owak, najpierw musimy go znaleźć. – Erast Pietrowicz omiótł spojrzeniem uczestników narady. – Czy są jakieś pytania? Jeśli nie, przejdziemy do dedukcji i omówienia p-planu działania.
Sieńka nie wiedział, o co pytać, za to Japończyk, przesunąwszy ręką po ostrzyżonych na krótkiego jeżyka włosach, zapragnął się dowiedzieć:
– Taak. Drącego „psestępca”, a nie „psestępcy”, prosę pana?
Erast Pietrowicz skinął głową, uznając zasadność pytania.
– Przecież bardzo przekonująco odtworzyłeś sposób działania przestępcy w zaułku Chochłowskim. Do czego byłby mu potrzebny wspólnik?
– To nie arugument – zaprotestował Masa.
– Zgoda. Powinienem był to sformułować inaczej: do czego byłby mu tym razem potrzebny wspólnik, skoro przedtem doskonale poradził sobie sam? Sienię w piwnicach zaatakował jeden napastnik – to raz. – Pan Nameless znów wyjął z kieszeni różaniec i przesunął jeden paciorek. – W sklepie jubilera również działał w pojedynkę, co zostało ustalone przez policję – to dwa. – Zagrzechotał drugi paciorek. – W noclegowni Jeroszenki przestępca także doskonale potrafił się obejść bez cudzej pomocy. Jak na pewno pamiętasz, z relacji Sieni wynikało, że Siniuchin, mając na myśli przestępcę, mówił „on”. Prawda, Siemionie?
– Tak – potwierdził Skorik. – Siniuchin nazwał go „łajdakiem”.
Było mu trochę wstyd, że nie powiedział wówczas Erastowi Pietrowiczowi całej prawdy – przemilczał sprawę kryjówki. Inżynier jakby czytał w jego myślach.
– No, a teraz, skoro nie ma więcej pytań, przejdziemy do rzeczy najważniejszej – ustalimy plan działania. I tu sprawą kluczową jest miejsce ukrycia skarbu.
Skorik wzdrygnął się i zamrugał oczami, ale sensei bynajmniej się nie zdziwił, tylko pokiwał głową.
– Tak, tak, skarbu.
– Sposób postępowania mordercy, wszystkie jego niezrozumiałe działania przestaną się wydawać bezsensowne, jeżeli naniżemy je na jedną nić. – Pan Nameless w skupieniu popatrzył na różaniec. – Oto jak przedstawia się logiczny ciąg wydarzeń. Pisarz zamieszkujący w podziemiach noclegowni Jeroszenki znalazł dawno ukryty skarb. – Szczęknął paciorek różańca. – Dowiedział się o tym przyszły zabójca. – Znowu szczęknięcie. – Usiłował wydobyć z Siniuchina potrzebną informację, ale mu się nie udało. – Trzecie szczęknięcie. – Za to przed śmiercią pisarz zdradził swój sekret Sieni. – Zagrzechotał czwarty paciorek. Skorik skulił się i chyba nawet zaczerwienił, bo policzki go paliły, ale Erast Pietrowicz na niego nie patrzył. Mówił z takim przekonaniem, jakby i tak wszystko wiedział; potwierdzenie Sieńki nie było mu potrzebne. – Idźmy d-dalej. Zabójca w jakiś – nieznany nam na razie – sposób dowiedział się, że Sienia zna miejsce, gdzie ukryto skarb. – Paciorek szczęknął piąty raz. – To znaczy, nie wiemy, w jaki sposób przestępca się o tym dowiedział, ale za to jest oczywiste skąd. Ślad, po którym nasz poszukiwacz skarbu dotarł do Sieni, prowadził od sklepu jubilera. – Szóste szczęknięcie. – Myślę, że Samszytow powiedział zabójcy i o tobie, i o tym, gdzie cię można znaleźć. Potwierdzeniem tego przypuszczenia jest wizyta w pensjonacie madame Borisenko. – Szczęknął siódmy paciorek.
Skorik zamrugał – jaka znów wizyta? Inżynier i Japończyk wymienili spojrzenia, po czym Erast Pietrowicz powiedział:
– Tak, Sienia, tak. Uratowało cię tylko to, że zdążyłeś się tamtego wieczoru wynieść, nie zostawiając adresu, a my po paru zaledwie godzinach zabraliśmy cię do siebie. Następnego dnia madame Borisenko powiedziała Masie, że w nocy w twoim pokoju ktoś był. Otworzył drzwi, niczego nie ruszył i poszedł sobie. Nie mówiliśmy ci o tym, bo i bez tego byłeś porządnie wystraszony.
Sieńka podparł brodę pięścią, niby to w zamyśleniu, ale naprawdę – żeby nie szczękać głośno zębami. O Matko Przenajświętsza, Boża Rodzicielko, leżałby i on przywiązany do łóżka jak Taszka, gdyby został wtedy na noc w pensjonacie, uznawszy, że ranek na pewno przyniesie lepszą radę.
– Kiedy z-zniknąłeś, zabójca na kilka dni zgubił twój ślad. Ale potem pojawiłeś się na Chitrowce, a on od razu się o tym dowiedział – nie wiem, czy przypadkiem, czy nie. Skądś zdobył informację, że wszedłeś do noclegowni Jeroszenki, i urządził zasadzkę w pobliżu wyjścia. Twoja nieostrożność omal nie kosztowała cię życia. – Szczęknął ósmy paciorek.
– E tam, gołymi rękami nikt mi nic nie zrobi – pochwalił się Skorik. – Chciał zabić, ale wywinąłem się, jeszcze walnąłem go po łbie. Popamięta mnie.
– Gdyby chciał cię zabić, z pewnością by to zrobił. Zabiłby cię na miejscu – ostudził go inżynier. – Doskonale to potrafi, zarówno nożem, jak i gołymi rękami. Ale ty, Sienia, byłeś mu potrzebny żywy. Zmusiłby cię, żebyś zdradził miejsce ukrycia skarbu, a dopiero potem by się z tobą rozprawił.
Sieńka znów musiał podeprzeć podbródek, tyle że tym razem obiema pięściami.
– Zabójca, zgubiwszy po zamordowaniu jubilera twój ślad, postanowił pójść inną drogą. Na Chitrowce wielu wiedziało o waszej przyjaźni z mademoiselle Taszką. Wiedział o niej również twój wielbiciel. – Znów szczęknięcie. Już dziewiąte. – Najpierw prawdopodobnie usiłował wyciągnąć od niej jakąś informację, nie uciekając się do ostateczności. O tym właśnie ci napomknęła, kiedy się przypadkiem spotkaliście, bo chciała cię uprzedzić o grożącym niebezpieczeństwie. Najwidoczniej przestępca nachodził ją również po nieudanej napaści w podziemiach noclegowni. Nie darmo Taszka postawiła w oknie trzy narcyzy. Jeśli dobrze pamiętam, w mowie kwiatów znaczy to: „Uciekaj, uciekaj, uciekaj”.
Rzeczywiście, przypomniał sobie Skorik. Taszka mówiła kiedyś o narcyzach i o tym, że jeden sygnał, powtórzony dwukrotnie lub trzykrotnie, wzmacnia siłę ostrzeżenia niby wykrzyknik.
– W końcu – inżynier spojrzał na różaniec, ale nie przesunął kolejnego kamyka – łajdak postanowił wziąć się do dziewczyny na dobre.
– A ona mnie nie wydała… – Sieńka nie wytrzymał dłużej i zatkał w głos. – Niech szlag trafi tę cholerną kryjówkę! Lepiej by było, gdyby Taszka mu powiedziała, że obiecałem ją odwiedzić, może by wtedy zostawił dziewczynę w spokoju. A ja bym mu wszystko oddał, niechby się padalec udławił tym srebrem! To Książę, tak? Czy może Oczko? – zapytał, ocierając rękawem łzy. – Na pewno pan już wydedukował?
– Nie – rozczarował Sieńkę pan Nameless. – Mam zbyt m-mało informacji. Nieboszczyk Siniuchin za bardzo lubił wypić i dlatego pewnie nie potrafił trzymać języka za zębami. Jeżeli o znalezionym skarbie usłyszał ktoś z szajki Księcia, mogli się dowiedzieć i inni.
Zapadło milczenie. Skorik ze wszystkich sił starał się zwalczyć słabość organizmu – powstrzymać szczękanie zębami, drżenie kolan, płynące z oczu łzy. Erast Pietrowicz, zgodnie ze swoim idiotycznym przyzwyczajeniem, ni z tego, ni z owego zaczął coś mazać po papierze. Umoczył pędzelek w naczynku z tuszem i wyrysował na kartce jakieś zawiłe esy-floresy. Masa uważnie obserwował poruszenia pędzla. W końcu pokiwał głową.
Читать дальше