– Nic nie szkodzi – pocieszył go inżynier i przysiadł w kucki. – Takie drobne stłuczki w automobilizmie to rzecz powszednia. Zaraz wszystko naprawimy. Bądź tak dobry, Sienia, i przynieś skrzynkę z narzędziami. P-pomożesz mi? Zdjąć we dwóch pokrywę to nic trudnego. Gdybyś wiedział, jak bardzo mi brakuje pomocnika!
– A sensei? - Skorik, który już miał zawrócić do wozowni po narzędzia, przystanął. – Nie pomaga panu?
– Masa to konserwatysta i zagorzały wróg p-postępu – wyjaśnił z westchnieniem Erast Pietrowicz, wkładając skórzane rękawice.
* * *
To była prawda. Z powodu rzeczonego postępu inżynier i Masa sprzeczali się zażarcie niemal codziennie.
Na przykład: Erast Pietrowicz przeczytał w porannej gazecie o otwarciu nowego połączenia kolejowego na Zabajkalu i skomentował tę wiadomość, mówiąc, że to wielka wygoda dla mieszkańców regionu. Dawniej podróż z Irkucka do Czyty trwała cały miesiąc, a teraz – zaledwie dobę. A więc to czysty zysk, można wykorzystać ten czas, na co tylko się chce. Oto, powiedział Erast Pietrowicz, w czym kryje się prawdziwy sens postępu – w oszczędności czasu i wydatkowanej energii.
Na to Japończyk: ludzie wcale nie zyskali miesiąca życia, lecz go im odebrano. Dawniej mieszkańcy Irkucka nie wyjeżdżali z domu bez prawdziwej potrzeby, a teraz zaczną się szwendać bez sensu tam i z powrotem. Można jeszcze zrozumieć, gdyby wybierali się na pieszą wędrówkę, przemierzając z mozołem góry i przepływając rzeki. A tak to rozsiądą się na miękkim siedzeniu w wagonie, ledwo zdążą się rozejrzeć dookoła – i już po podróży. W dawnych czasach, kiedy człowiek podróżował, rozumiał, że życie jest Drogą, a teraz będzie mu się wydawało, że to wyściełana ławka w wagonie. Kiedyś ludzie byli silni i wytrzymali, wkrótce staną się ociężali i słabi, obrosną tłuszczem. Tłuszcz. Do tego właśnie sprowadza się cały postęp.
Pan Nameless rozgniewał się. To już przesoliłeś, powiada. Tłuszcz? No i dobrze, dlaczego nie? Zresztą tłuszcz jest tym, co w organizmie najcenniejsze, źródłem energii i sił na wypadek ewentualnych wstrząsów. Chodzi po prostu o to, by ów tłuszcz nie gromadził się w określonych częściach organizmu społecznego, lecz rozkładał się równomiernie, dlatego właśnie powstało pojęcie postępu, czyli tak zwanej ewolucji społecznej.
Masa nie poddawał się. Tłuszcz, dowodził, to element cielesności, a istotą człowieka jest dusza. Postęp sprawia, że dusza ludzka obrasta tłuszczem.
Nie, sprzeciwił się Erast Pietrowicz. Skąd taka pogarda dla ciała? Ono właśnie jest życiem, a dusza, jeśli w ogóle istnieje, należy do wieczności, a więc do śmierci. Nie bez przyczyny w językach słowiańskich życie nazywa się również żywotem, tak jak brzuch. Zresztą również Japończycy za siedlisko duszy uważają nie co innego, tylko właśnie brzuch.
Erast Pietrowicz i sensei toczyli dalej spór o to, czy wraz z postępem zmienia się system wartości, czy też nie.
Pan Nameless twierdził, że tak: wszelkie wartości stają się jeszcze cenniejsze, przede wszystkim dlatego, że człowiek wyżej ceni siebie samego, a także swój czas i wysiłek, Masa natomiast oponował. Był zdania, że jest na odwrót – ponieważ od pojedynczego człowieka i jego wysiłku niewiele zależy, wartości tracą na znaczeniu. Skoro dzięki postępowi połowę ludzkiej pracy wykonują różne maszyny i urządzenia, człowiek może przeżyć całe życie, a dusza się w nim nigdy nie obudzi, zatem nie zrozumie on, co to prawdziwe wartości.
Sieńka słuchał, ale nie mógł się zdecydować, za czyją opinią się opowiedzieć. Z jednej strony rację miał Erast Pietrowicz. Choćby w takiej Moskwie – naprawdę widać postęp; wkrótce zaczną kursować elektryczne tramwaje, świecą już jasno latarnie, otwarto kinematograf, a wszystkie wartości co dzień rosną w cenie. Jajka na rynku kosztowały dawniej dwie kopiejki za dziesięć sztuk, a teraz trzy. Dorożkarze za trasę od Suchariewki do Zamoskworiecza żądali pół rubla, a dziś nie mniej niż siedemdziesiąt, osiemdziesiąt kopiejek. Albo na przykład papierosy…
Ale nie można też powiedzieć, żeby ceny różnych wartości wyłącznie szły w górę. Postęp przynosi również korzyści. Co innego buty szyte ręcznie, co innego – z fabryki obuwia. Te pierwsze oczywiście są droższe, tak więc już prawie się ich nie robi.
* * *
Jednak wkrótce stało się dla Sieńki jasne, że Erast Pietrowicz, jeśli chodzi o wartości, w ogóle nic nie kuma.
Wypróbowywali Latający Dywan na Mytnej. Skręcali z dużą prędkością za róg – Erast Pietrowicz obracał kierownicą, Sieńka naciskał klakson, ale przechodziło tamtędy akurat stado krów. Co rozumie takie głupie bydlę? Nic. No i najechali z rozpędu na ostatnią krowę.
Nawet nie zdążyła zaryczeć, momentalnie nakryła się kopytami. Padła biedaczka trupem i tyle.
Sieńce, prawdę mówiąc, nie tyle krowy było żal, ile maski. Dopiero co zamontowali nową latarnię w miejsce poprzedniej, rozbitej o ceglany mur. Taki reflektor wart jest pięćdziesiąt rubli, to nie żarty.
Kiedy Sieńka narzekał i zbierał odłamki szkła, inżynier zdążył pastuchowi zapłacić za krowę – jak myślicie, ile? – sto rubli. Widział kto coś podobnego! I to za zwykłą krasulę, która na targu kosztuje nie więcej niż trzydzieści.
W dodatku, gdy tylko pastuch, bezwstydny zdzierca, schował setkę za podszewkę czapki, krowa wstała i poszła dalej jakby nigdy nic, tylko wymiona jej się kołysały.
Skorik od razu chwycił pastucha za rękaw: no już, oddawaj forsę.
A Erast Pietrowicz na to:
– Po pierwsze, nie „oddawaj”, tylko „proszę oddać”. Po drugie, to niepotrzebne. Niech te pieniądze będą zadośćuczynieniem za straty moralne.
To znaczy, że co, kto poniósł straty moralne? Krowa?
Ów incydent miał istotne konsekwencje, a owe konsekwencje przyniosły epokowe rezultaty.
Konsekwencje były dziełem Sieńki, rezultaty – Erasta Pietrewicza.
Tegoż dnia Skorik narysował na kartce papieru projekt żelaznego kabłąka, który można by umieścić przed reflektorem, żeby krowy, kozy czy psy, które zderzą się z pojazdem, nie wyrządzały szkód. A po kolacji przepytał dokładnie pana Namelessa i Japończyka, co i gdzie kupują oraz ile komu za to płacą. Było to prawdziwe śledztwo. Sieńka słuchał i nie mógł wyjść ze zdumienia. Erast Pietrowicz, mimo że amerykański inżynier, w najprostszych sprawach okazał się kompletnym durniem. Za wszystko płacił trzy razy drożej, niż należało, i nawet nie próbował się targować. Wynajem mieszkania kosztował go trzysta rubli! Sensei też nie był lepszy. Oprócz Drogi i powodzenia u kobiet niewiele go obchodziło. I to się nazywa kamerdyner!
Sieńka wbił im trochę rozumu do głowy i wyjaśnił, ile co kosztuje, a ci – znawcy wartości – słuchali jak urzeczeni.
Inżynier patrzył na Sieńkę i z podziwem kiwał głową. No i tu dochodzimy do wspomnianych rezultatów.
– Jesteś niezwykłym młodym człowiekiem, Sienia – rzekł z dumą Erast Pietrowicz. – Odznaczasz się mnóstwem t-talentów. Twój pomysł zderzaka na maskę jest kapitalny. Należałoby opatentować ten wynalazek i nazwać go na twoją cześć, na przykład, amortyzatorem Skorikowa. Albo antishockerem czy bumperem, od angielskiego bump. Jesteś urodzonym wynalazcą. To raz. Zdumiewają również twoje uzdolnienia ekonomiczne. Jeżeli zgodzisz się zostać moim skarbnikiem, chętnie powierzę ci pieczę nad swoimi wydatkami. Jesteś prawdziwym finansistą. To dwa. Oprócz tego zdumiewa mnie twoja smykałka techniczna. Tak zręcznie przedmuchujesz karburator, tak szybko zmieniasz koło! Otóż, Siemionie Skorikow, proponuję ci posadę mechanika aż do czasu mego wyjazdu do Paryża. To t-trzy. Nie spiesz się z podjęciem decyzji, dobrze ją przemyśl.
Читать дальше