Joanna Chmielewska - 2/3 Sukcesu

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - 2/3 Sukcesu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

2/3 Sukcesu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «2/3 Sukcesu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kolejne przygody Janeczki i Pawełka – przerażająco porządnych i dociekliwych dzieci. Tym razem rozwiązują zagadkę związaną z ich pasją filatelistyczną, w czym wspiera ich dziadek i najmądrzejszy pies pod słońcem – Chaber.

2/3 Sukcesu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «2/3 Sukcesu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Po pierwsze, rodzice uwierzą nam – zakomunikowała sucho. – A przed szkołą zaświadczy dziadek. Po drugie, wcale nie zamierzamy pchać się im pod rękę, a awantury niech sobie robią dwadzieścia razy dziennie. A po trzecie, wszystko inne załatwi Chaber.

– Jak załatwi…?

– Wszystko powie i przed wszystkim ostrzeże. Zawsze wiemy, co będzie, bo on jest zwyczajnie genialny.

– Tak prawdę mówiąc, to już parę razy uratował nam życie! – westchnął Pawełek. – Nie ma o czym gadać, przy tym psie możemy nie bać się niczego. Ale niech będzie, rozumiemy, że może być niebezpiecznie i weźmiemy to pod uwagę.

Pan Dominik z powątpiewaniem popatrzył na niego, a potem zajrzał pod stół i obejrzał psa. Genialny był niewątpliwie i udowodnił, że zna się na ludziach, ale nie wyglądał zbyt groźnie.

– Wiecie – zaczął niepewnie. – To jest łagodny i delikatny pies…

– Akurat! – fuknął z wyższością Pawełek. – Trzeba go było zobaczyć w tym arabskim kamieniołomie. Delikatny był, że hej!

– Warczał tak, jakby go tam było całe stado – wyjaśniła uprzejmie Janeczka. – A zębów miał co najmniej osiemdziesiąt. Uciekli wszyscy.

Pana Dominika arabski kamieniołom zainteresował w najwyższym stopniu, ale nie dane mu było na razie poznać związanych z nim wydarzeń. Janeczka i Pawełek trzymali się tematów bieżących.

– Tak mnie ta pani Nachowska ogłuszyła, że do tej pory nie mogę sobie przypomnieć, co tam było z Przeworskim – zwrócił się Pawełek do siostry. – Coś tam powiedziałaś takiego… Co to było?

– W notesie…

– Tak pamiętam. Ale coś jeszcze…

– Na kartce z szuflady. Przew w nawiasie. Obok telefonu Barańskiego.

– Aaaa…!

– I od razu, jak ona się tak przestraszyła, zgadłam, że to Przeworski i że musiał mieć znaczki.

– Kto to jest Przeworski? – zaciekawił się pan Dominik.

– Nie wiemy – odparła Janeczka. – Ale to mało ważne. Ważne, że się plącze przy znaczkach i albo je kupował, albo sprzedawał…

– Albo kradł – podsunął Pawełek.

– Albo jemu ukradli. Wszystko jedno, jestem pewna, że teraz oni je mają.

– Albo pani Spayerowa. To znaczy, pani Piekarska. To znaczy, pani Piekarskiej mogą świsnąć sprzed nosa. Janeczka wsparła łokcie na stole i brodę na dłoniach.

– Z tym trzeba będzie coś zrobić – rzekła w zatroskanej zadumie. – Pomyślę jeszcze. Szkoda, że z pani Nachowskiej nie ma żadnego pożytku. Żeby ten jej syn pękł!

Przysłuchujący się chciwie pan Lewandowski wyraźnie poczuł, że powinien włączyć się w sprawę i posłużyć pomocą. Został obdarzony zaufaniem. Byłoby nieprzyzwoicie nie odpłacić wzajemnością.

– Dobra – zdecydował się. – Powiem wam prawdę. Ja znam tego syna…

* * *

Breloczek z końską głową wprawił Zbinia w istny szał. Informacja, iż jest to zabytek, jedyny na świecie, prawie nie była już potrzebna, niemniej wzmogła jego pożądanie. Ceną upragnionego przedmiotu były kontakty Czesia z Okularnikiem. Zbinio zatem zmobilizował siły.

Czesiowi nawet do głowy nie przyszło, iż osobnik, powyżej uszu pogrążony w breloczkach, mógł w najmniejszym bodaj stopniu zainteresować się czymkolwiek innym i zapamiętać choć słowo na inny temat. Został wprawdzie z naciskiem pouczony przez swoich mocodawców, że gęba powinna mu służyć do spożywania posiłków, a nie do wydawania dźwięków, ale był zdania, że szkodliwość dźwięków potrafi sam ocenić. Zbinio pod tym względem w ogóle się nie liczył. Gdyby to był inny kumpel, na przykład Romek… Romek miał jakieś głupkowate, dziennikarskie ciągoty, redagował szkolną gazetkę, pisał rozmaite bzdety i wysyłał gdzie popadnie, coś mu tam nawet raz wydrukowali, rwał się do informacji i wszystkie rozpowszechniał, Romek owszem, gorszy niż gigantofon, przed takim Romkiem należało milczeć jak głaz. Ale Zbinio…? Zbinia interesowały breloczki i jakieś maszynerie napędzanie elektrycznie, poza tym nie obchodziło go nic, a Czesio w końcu musiał od czasu do czasu odezwać się do kogoś ludzkim głosem.

Zbinio był jednostką w gruncie rzeczy dość przyzwoitą. Gdyby Czesio w sposób jednoznaczny obdarzył go zaufaniem, wyjawił sekrety i zażądał utrzymania tajemnicy, Zbinio byłby w kłopocie, co z tym fantem zrobić. Zaufania się nie zdradza, jest to świństwo i hańba. Na szczęście Czesio zaufania nie prezentował, zwierzał się półgębkiem, na uprzejme pytania nie reagował i w dodatku kręcił. Szlachetność wobec niego nie obowiązywała, Zbinio zatem mógł wydrzeć z niego podstępem, co tylko się da. Przyćmiony blask breloczka z końską głową opromieniał wszelką działalność.

– Okularnik w znaczkach nie siedzi – zawiadomił tonem obojętnym i niedbałym, z całej siły starając się ukryć swoje emocje. – Nadział się na Czesia na Saskiej Kępie przy tych tam jakichś pierepałach spadkowych. Czesio gadatliwy nie jest, słowo z pyska wypuszcza jakby go dławiło, ale wykombinowałem, że chcą razem zrobić lepszy kant. Są tam jakieś znaczki ekstra super i Okularnik zamierza je podmienić. Zabrać te lepsze, podłożyć byle śmieć i razem ilość będzie się zgadzała, tylko w jakość nie przejdzie. Rozumiecie pewno, o co tu chodzi?

Z wysiłkiem oderwał wzrok od zdobiącej środek stołu złotawej blaszki i spojrzał na swoich rozmówców. Janeczka i Pawełek patrzyli na niego niemal ze zgrozą.

Rozpocząwszy działalność wywiadowczą w poniedziałek, nie mieli cierpliwości czekać do piątku. Zdopingowany namiętnością Zbinio przyłożył się nieco i pierwszych informacji mógł udzielić już w środę wieczorem. Przyszli z wizytą, a przedmiot targu leżał na stole dla zachęty. Siedzieli przy tym stole we troje, Stefek zmiatał z podłogi szczątki donicy do kwiatów razem z ziemią i resztkami rośliny, na szczęście i tak już zdechłej i wysuszonej. Tynk i farbę ze ściany, w której udało mu się wybić niewielką dziurę za pomocą krzesła, uprzątnął już wcześniej.

– Czesio ma dostarczyć te śmieci na wymianę – ciągnął Zbinio, znów wpatrzony w breloczek. – Jakieś tam mają komplikacje i coś im nie wyszło…

Stefek pod oknem kaszlnął demonstracyjnie. Pawełek spojrzał na niego z roztargnieniem. Janeczka błyskawicznie zrozumiała, że pożyteczne uczucia należy podkarmiać, bo inaczej mogłyby osłabnąć z głodu.

– Tak, to dzięki niemu – wtrąciła z umiarkowanym uznaniem, gestem brody wskazując Stefka.

Stefkowi wybuch błogiego szczęścia z miejsca dodał rozmachu. Kawałek rozbitej donicy oderwał od firanki kilka frędzli, a ziemia ze śmietniczki przeniosła się na nogi Zbinia. Zbinio przypomniał sobie nagle, że ma brata.

– Co jest…? Co za jakaś… Paralityk cholerny, pozamiatać nie umiesz, czy co? – zdenerwował się, wytrzepując kapcie. – Jazda z tym do kuchni i przynieś kompot! Ja tu załatwiam interesy, nie potrzebujesz w to nosa wtykać!

– Potrzebuję – zaprzeczył krótko Stefek.

– Ejże…!

Pawełek jakby się nagle ocknął.

– Zgadza się, potrzebuje – przyświadczył rzeczowo. – Obstawia Czesia, musi wiedzieć, co jest grane. Niech ci się nie zdaje, że to jakieś fiu bździu i śmichy chichy. Coś mi się widzi, że tych znaczków, które oni chcą podwędzić, nasz dziadek szuka od pięćdziesięciu lat. My też szukamy, a rozdwoić się to ja nie potrafię. Niech on też słucha.

Stefek poczuł, że kocha Pawełka. Zbinio popatrzył na niego z obrzydzeniem, skrzywił się, ale poddał.

– Dobra, niech będzie. Mogę poczekać, aż przyniesie ten kompot.

Stefek zawartość śmietniczki wysypał obok wiaderka, stłukł tylko jedną szklankę i eleganckim gestem stawiając na stole tacę, wychlupnął na serwetę zaledwie ze dwie łyżki kompotu. Chochelkę do nalewania Janeczka przytomnie wyjęła mu z ręki, chcąc umknąć dalszych przerw w relacji Zbinia. Stefek od tego skamieniał, oniemiał, ogłuchł i zbaraniał.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «2/3 Sukcesu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «2/3 Sukcesu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wyścigi
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Babski Motyw
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Krowa Niebiańska
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Trudny Trup
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Rzeź bezkręgowców
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Złota mucha
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «2/3 Sukcesu»

Обсуждение, отзывы о книге «2/3 Sukcesu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x