Joanna Chmielewska - 2/3 Sukcesu

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - 2/3 Sukcesu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

2/3 Sukcesu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «2/3 Sukcesu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kolejne przygody Janeczki i Pawełka – przerażająco porządnych i dociekliwych dzieci. Tym razem rozwiązują zagadkę związaną z ich pasją filatelistyczną, w czym wspiera ich dziadek i najmądrzejszy pies pod słońcem – Chaber.

2/3 Sukcesu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «2/3 Sukcesu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Stanowczy zamiar nie dopuszczenia Czesia do żadnego pojazdu sprawiał mu niejaki kłopot. Przeszkodzić w tym należy, to oczywiste, cokolwiek Czesio chciałby zrobić, powinien mu to uniemożliwić. Jak dotąd, udawało się całkiem nieźle, ale co teraz? Podstawić mu nogę w momencie wsiadania, odciągnąć od przystanku…? Bez powodu Czesio się stąd nie oddali…

Wolna sobota wczesnym popołudniem nie była zbyt obficie zaopatrzona w komunikację. Przejechał jeden autobus, ale w przeciwną stronę. Taksówki nie pojawiały się wcale.

– Skocz i zobacz, czy tam co nie stoi! – zażądał oszalały ze zdenerwowania Czesio. – Na postoju! Jakby jaka była, wsiadaj i podjeżdżaj tutaj!

Stefek popędził na sąsiednią ulicę przez przejście między budynkami. Taksówki nie interesowały go wcale, wciąż był zaabsorbowany kwestią zatrzymania Czesia. Zająć go czymś…? Co go może zająć…? Znaczki, oczywiście…!

Z roztargnieniem spojrzawszy na wolną taksówkę, stojącą na postoju, odwrócił się i wzrok jego padł na śmietnik. Natchnienie strzeliło błyskiem, nagle zaświtał mu pomysł po prostu przecudowny…

Wolna taksówka została zajęta i odjechała, na postoju zatrzymała się jakaś jedna osoba. To wystarczyło w zupełności, Stefek podążył do przystanku.

– Na postoju stoi ogon – poinformował Czesia. – Co ci ludzie mają za siupy jakieś, facet klasery wyrzuca do śmietnika…

Czesio wytężał właśnie wzrok, bo daleko, w głębi ulicy, ukazał się autobus. Komunikat nie dotarł do niego w pełni. Stefek podniósł głos.

– Ciekawa rzecz. Facet leciał i klasery do znaczków wyrzucił do śmietnika! Puste chyba, bo ze znaczkami by nie wyrzucał, nie? Pizgnął byle jak…

Czesio nagle usłyszał.

– Co?!

– Mówię, głupek jakiś, dwa klasery do śmietnika wyrzucił…

Autobus rzeczywiście nadjeżdżał, był już doskonale widoczny, jechał prawym pasem, więc był to autobus odpowiedni. Mogły go jeszcze zatrzymać czerwone światła. Czesio wahał się tylko przez dwie sekundy.

– Gdzie? Do jakiego śmietnika?

– A tego tutaj, o! Leciał jak z propellerem, wpadł, te klasery trzymał w rękach, dwa, dosyć duże, wyraźnie widziałem. Zamach zrobił i wyleciał bez klaserów, to niby co? Wyrzucił do śmietnika, nie? I poleciał dalej, tam, w tamtą stronę…

Czesio ruszył biegiem ku śmietnikowi, nie dosłuchawszy do końca. Stefek zdążył dostrzec, że światła się zmieniają, autobus będzie miał zielone, jest szansa, że podjedzie szybko i nie zdołają go dopaść. Ucieszył się i popędził za Czesiem. Zatrzymali się na progu śmietnika równocześnie.

– Gdzie? – warknął Czesio.

Ku zakłopotaniu Stefka, śmietnik był beznadziejnie zapchany. Wszystkie zasobniki wypełnione po brzegi, gdyby cokolwiek tu wrzucono, nie wpadłoby do żadnego, leżałoby na wierzchu. Nic z wierzchu w najmniejszej mierze nie przypominało klaserów, a zaglądać nie było gdzie.

– Wziął zamach – przypomniał pośpiesznie. – Pewnie poleciały dalej, może wpadły za te zasobniki.

Czesiem miotnęła rozterka. Na Saską Kępę spóźniony już był przeraźliwie, ale jeżeli tutaj jakiś kretyn zrobił coś takiego… Może nie kretyn, może złodziej, który w ten sposób ukrył łup…

Szczęśliwym dla Stefka przypadkiem w tym momencie przebiegło obok niego jakichś dwóch ludzi. Biegli do autobusu, ale Czesio miał skojarzenie natychmiastowe, gonią złodzieja…! Energicznie wepchnął się do śmietnika, a Stefek wepchnął się za nim.

– Czekaj, zobaczę, czy tam nie wleciały…

Wcisnął się za stojące przy ścianie zasobniki. Czesio usiłował zajrzeć dalej w głąb. Stefek, wstrzymując oddech i przemagając uczucie lekkiego obrzydzenia, pchał się do kąta.

– Tam coś widzę! – zaraportował z przejęciem. – Chyba tam…

– Gdzie?

– Tam, w dole. Na ziemi, między kubłami. Za tą kupą.

Czesio uwierzył. Przykucnął, próbując zajrzeć w kąt za zasobnikami, poderwał się, nogą odkopał górę śmieci i znów przykucnął. Stefek zamierzał wydostać się z tej mało ponętnej ciasnoty i skierować uwagę Czesia z kolei na drugi koniec śmietnika, ale wyszło mu trochę inaczej. Cofając, zachwiał się i wsparł łokciem o przepełniony zasobnik, który i tak już nie trzymał równowagi, przechylony na jakiejś nierówności betonowej posadzki. Zasobnik runął prosto na Czesia, a otwarta klapa ze szczękiem walnęła go w głowę. Czesio nagle usiadł. Stefek nie zamierzał mu dokładać, ale wzdrygnął się, uczynił gwałtowny ruch i drugi zasobnik poszedł w ślady pierwszego.

Klapa nie zrobiła Czesiowi wiele złego, oszołomiła go tylko na chwilę, za to zawartość przewróconych zasobników okazała się istnym skarbem. Za kołnierz chlupnął mu stary olej, a na spodnie poszła przegniła marynata z jakiegoś otwartego słoika. Reszta śmieci była już mało ważna, można ją było z siebie otrząsnąć, ale dwa pierwsze produkty wystarczyły, żeby jakikolwiek pobyt między ludźmi stał się niemożliwy.

Stefek zdążył pomyśleć, że teraz Czesio chyba go zabije i równocześnie, w tym samym ułamku sekundy, dostrzegł ratunek. Schylając się w pomocnym geście, ujrzał za zasobnikami przy samym wejściu coś, co doskonale mogło zastąpić wyimaginowane klasery. Wyprostował się gwałtownie.

– To! – wrzasnął. – To wyrzucił! O rany, to nie klasery…

Ogłuszony jeszcze nieco Czesio odwrócił się dość niemrawo. Stefek wywlekał zza zasobnika dwa podręczniki szkolne, jeden od fizyki, drugi od chemii, dość cienkie i dużego formatu, oba bardzo stare i w pożałowania godnym stanie. Ktoś je wyrzucił, bo nie nadawały się już do niczego, a możliwe także, iż były przestarzałe. Za nimi znajdował się jeszcze i trzeci, ale wyciągając dwa pierwsze, Stefek postarał się ten trzeci wepchnąć głębiej i uczynić niewidocznym. Głupek wyrzucał przecież dwa, o trzecim nie było mowy…

– Myślałem, że to klasery – powiedział z najgłębszym, na jakie zdołał się zdobyć, rozżaleniem i rozczarowaniem. – Całkiem tak wyglądały!

Czesio nie był już zdolny do energicznych działań. Powiedział, co myśli o Stefku, owszem, ale powiedział to głosem nawet dość łagodnym i pełnym zniechęcenia. Wygrzebał się spod odpadków i stanął na nogi. Wyglądał tak, że Stefka ogarnął zachwyt.

– O rany, umyć się chyba musisz? I przebrać? Może ja ci pomogę…

– Wont – odparł Czesio krótko i ponuro. Stefek nie rezygnował z okazywania troski.

– Ale tego… No, nic ci nie jest? Pójdę z tobą i pomogę ci, co? Trzasnęło cię, nie? Jak się czu…

– Paszoł wont. Zejdź ze mnie. Przynosisz mi niefart. Odwal się i niech ja cię nie widzę.

Stanowczym krokiem ruszył w kierunku domu. Stefek zrozumiał, że tym razem nie należy mu towarzyszyć, pozostał w progu śmietnika. Oddalający się Czesio zatrzymał się nagle i odwrócił.

– A jak jedno słowo o tym z pyska wypuścisz… – powiedział złowrogo i pogroził pięścią. Nie czekając na odpowiedź, znów ruszył ku domowi.

Stefek zastanowił się, czy nie spróbować jednak lecieć za nim z zapewnieniami o wieczystym milczeniu, coś mu jednak mówiło, że sięgnął kresu. Teraz powinno się już Czesia zostawić w spokoju. Poza tym i tak zrobił dosyć, jakiekolwiek Czesio miał plany, z pewnością nie zostały zrealizowane. Teraz powinien raczej pomyśleć nad odpracowaniem tej całej imprezy. Jeżeli nadal ma utrzymywać z Czesiem kontakty dostatecznie bliskie, żeby znów mu w czymś przeszkodzić, musi na nowo zaskarbić sobie jego mocno nadwerężoną życzliwość.

Na wszelki wypadek jednakże postanowił popatrzeć, co Czesio zrobi dalej. Odczekał jeszcze chwilę, po czym bez pośpiechu powlókł się za nim…

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «2/3 Sukcesu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «2/3 Sukcesu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wyścigi
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Babski Motyw
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Krowa Niebiańska
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Trudny Trup
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Rzeź bezkręgowców
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Złota mucha
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «2/3 Sukcesu»

Обсуждение, отзывы о книге «2/3 Sukcesu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x