Joanna Chmielewska - 2/3 Sukcesu

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - 2/3 Sukcesu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

2/3 Sukcesu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «2/3 Sukcesu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Kolejne przygody Janeczki i Pawełka – przerażająco porządnych i dociekliwych dzieci. Tym razem rozwiązują zagadkę związaną z ich pasją filatelistyczną, w czym wspiera ich dziadek i najmądrzejszy pies pod słońcem – Chaber.

2/3 Sukcesu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «2/3 Sukcesu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Ty, Stefek, co z tobą? Wyłaź, jak rany, ja się śpieszę!

Stefek siedział na wannie i zastanawiał się, z jaką częstotliwością jęczeć. I czy może lepiej mniej jęczeć, a więcej stękać. Usiłował wyobrazić sobie zaplanowaną sytuację tak, jakby była prawdziwa. Gdyby rzeczywiście brzuch go bolał tak okropnie, co by zrobił…?

Wciąż pełen wahań, najpierw stęknął, a potem zajęczał. Stęknięcie spodobało mu się bardziej. Czesio walnął w drzwi pięścią.

– Odezwij się, do cholery! Co się z tobą dzieje?!

– Zaraz… – miauknął Stefek boleściwie. – O rany… Nic, brzuch mnie boli…

Zdecydowawszy się na stękanie, odpracował je z wielkim artyzmem. Czesio za drzwiami, uspokojony już nieco odzyskaniem kluczy, na nowo zdenerwował się do szaleństwa.

– Słuchaj, nie wygłupiaj się, ja muszę wyjść z domu! Spóźniony jestem jak cholera! Co ci jest, do wszystkich diabłów, mam ci wzywać pogotowie, czy jak?!

W pierwszym błysku rozszalałego natchnienia Stefek pomyślał, że świetnie. Czesio nie ma telefonu, musi gdzieś lecieć, żeby zadzwonić, do sąsiadów, albo może nawet na ulicę… Natychmiast jednak zreflektował się, przed pogotowiem musiałby uciec i wszystko razem wypadłoby mocno podejrzanie. Nie, lepiej wyzdrowieć…

– Zaraz… – wystękał. – Nie, już mi trochę przechodzi… Nie macie tu jakiegoś lekarstwa…? Takiego na brzuch… Chyba coś zżarłem…

Czesio pod drzwiami myślał w przyśpieszonym tempie. Wzywanie pogotowia nie pociągało go w najmniejszym stopniu. Przy atakach niestrawności jego matka stosowała najprostsze lekarstwo świata, dziwne może, ale na ogół skuteczne. Dobra, da to temu gówniarzowi, żeby go piorun strzelił…

– Zaraz ci dam! – wrzasnął. – Wyłaź! Moja matka mówi, że to najlepsze! Tylko wyłaź stamtąd wreszcie!

Stefek już miał zamiar rozszerzyć zakres symulacji, szeleszcząc na przykład papierem toaletowym, ale usłyszał, że Czesio odbiega i powstrzymał się. Papier toaletowy zostawi sobie na później, jak ten cep znów tu zacznie tupać pode drzwiami. Siedział na wannie i cierpliwie czekał.

Czesio trzęsącymi się rękami zapalał gaz pod czajnikiem. Jego matka na takie rzeczy dawała po prostu szklankę gorącej wody i kazała to natychmiast wypić. Czystej wody, bez żadnych dodatków. Twierdziła, że na trawienie nie ma nic lepszego i Czesio był nawet skłonny jej wierzyć. Dobra, da gnojowi szklankę ukropu i niech wychla, byle prędzej…

Stefek usłyszał, że Czesio wraca i czym prędzej chwycił rolkę papieru toaletowego. Nie zamierzał go zmarnować zbyt wiele, do szeleszczenia mały kawałek wystarczy. Najgorsze właściwie jest to, że teraz będzie chyba uperfumowany na wieki, ta woda kolońska śmierdzi nieziemsko, przejdzie nią, nie ma siły…

Woń wody kolońskiej Czesio czuć nawet za zamkniętymi drzwiami, co doprowadzało go niemal do obłędu, wciąż nasuwając na myśl ten bałagan do usunięcia. Przyniósł sobie z kuchni szczotkę i śmietniczkę, popukiwał w drzwi i przytupywał nogami.

– Ty, co z tobą? Wyłazisz, czy nie?! Pośpiesz się, do wielkiej febry, skonam tu przez ciebie!

Stefek postanowił z wolna wracać do zdrowia. Rysowały mu się już następne projekty, które wymagały dobrego samopoczucia. Nie zamierzał odczepić się od Czesia, jak przeszkadzać to przeszkadzać konsekwentnie. Dywersyjna działalność zaczynała mu się coraz bardziej podobać, a natchnienie rosło w nim i kwitło. Poniechał stękania i przestawił się na normalny ludzki głos.

– Już, zaraz. O rany, już mi lepiej. Już mi przechodzi…

– Wyłaź! Dam ci coś na to!

– Nie poganiaj mnie, zaraz wychodzę…

Dobiegający zza drzwi szelest papieru toaletowego sprawił Czesiowi niejaką ulgę. Porzucił łazienkę i popędził do kuchni. Woda w czajniku już szumiała. Wyjął z kredensu szklankę i znów wrócił do Stefka.

– NO!!! – ryknął z wściekłością. – Co jest?!!!

– W porządku! – odwrzasnął Stefek. Dusza mówiła mu, że dłużej sprawy przeciągać nie należy, Czesio wyłamie drzwi i wywlecze go stąd siłą. – Przeszło mi, zaraz wychodzę!

Usłyszał biegające kroki, kiedy Czesio skoczył do kuchni i z powrotem. Mamrotał jakieś przekleństwa. Stefek zdecydował się spuścić wodę, a następnie umyć ręce. Odkręcił kran.

Czesio zaczął szarpać klamkę

– Otwieraj…!

– Zaraz, niech ręce umyję…

– Otwieraj, do cholery! Ja tam muszę posprzątać! Wpuszczaj mnie, bo mnie tu jasny szlag trafi!

Stefek wyczuł, że struna pęka, otworzył namydlonymi rękami. Czesio potknął się o przyniesioną wcześniej szczotkę i z impetem wpadł do wnętrza. Zdążywszy rzucić okiem w lustro, Stefek pożałował straszliwie, że nie potrafi na poczekaniu zblednąć i zzielenieć. Jak na człowieka po ciężkim ataku niestrawności, wyglądał wręcz obrzydliwie kwitnąco. Z rozgoryczeniem pomyślał, że każda baba za pomocą stojących tu kosmetyków w jedną minutę zrobiłaby się na trupa…

– Skończ do pioruna, z tymi rękami! – awanturował się Czesio, wymiatając z kątów okruchy butelki. – Do kuchni…!!!

– Zaraz… – zaprotestował Stefek. – Czy mi to nie wróci?

– Nic ci nie wróci! Do kuchni! Dam ci lekarstwo! Jazda!

Woda w czajniku parowała aż na sufit. Czesio, zaciskając zęby, nalał pełną szklankę. Przytrzymywał przy tym Stefka za ramię w obawie, że znów mu się zamknie w tej łazience. Zarówno drzwi do łazienki, jak i zamek w nich, były wyjątkowo solidne, dawno zabezpieczone przez ojca i to z winy jego samego, Czesia. A także tej kretynki, jego siostry. Obydwoje mieli zwyczaj wpadać tam z rozpędu i już trzy razy udało im się wyrwać zwyczajny haczyk, co ogromnie zdenerwowało rodziców. Dlatego teraz drzwi do łazienki godne były bunkra, jeżeli ten szczeniak zamknie się tam ponownie…

Stefek nie zamierzał wracać do łazienki, miał inne plany. Ukrop w szklance bardzo go ucieszył, nie można przecież czegoś takiego wypić duszkiem!

– Pij! – rozkazał Czesio zarazem groźnie i rozpaczliwie. – Póki gorące! Najprędzej jak możesz! Pomaga, gwarantowane! No pij, mówię, bo wystygnie!

Stefek posłusznie spróbował.

– No co ty…? Poparzy mi wszystko!

– Nic ci nie poparzy! Ja takie piłem! Musi być gorące! Pij, ale już!!!

Stefek zaczął siorbać po maleńkiej odrobinie. Ukrop w postaci kilku kropel dawał się wytrzymać, bardziej parzyło w palce. Przekładając szklankę z ręki do ręki, popijał cudowne lekarstwo w tempie wprost wymarzonym, mogło mu to wystarczyć na cały dzień. Czesio patrzył na niego wzrokiem bazyliszka.

– Prędzej! Pij porządnie! Mówię, to musi być gorące!

– Przecież piję. Ty masz rację, to bardzo dobrze robi…

Wszystko ma swój kres. Mimo najszczerszych starań szklanka wody zajęła Stefkowi zaledwie 12 minut. Czesio już tupał przy drzwiach wyjściowych.

– Kurczę, ale niefart! Spóźniony jestem ze dwie godziny! Wychodź wreszcie!!!

– A dokąd jedziesz? – zaciekawił się Stefek na schodach, gorliwie pędząc za Czesiem. Dopiero teraz zauważył, że Czesio trzyma pod pachą aktówkę, którą chwycił z półki nad wieszakiem i pożałował, że nie wiedział o niej wcześniej. Może też udałoby się ją schować…

– Na Saską… – wyrwało się Czesiowi i poprawił się szybko. – Na miasto!

– Ja też. Autobusem?

– Taksówką! Jak będzie…

Szczęście tego dnia sprzyjało Stefkowi, taksówki nie było ani jednej. Czesio zawahał się i popędził na przystanek. Autobus odjechał mu dosłownie sprzed nosa. Czekał, półprzytomny wręcz ze zniecierpliwienia, wyglądając na jezdnię i machając na wszystkie przejeżdżające samochody. Stefek w doskonałej formie, całkowicie już wyleczony, wiernie trwał przy jego boku.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «2/3 Sukcesu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «2/3 Sukcesu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wyścigi
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Babski Motyw
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Krowa Niebiańska
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Trudny Trup
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Rzeź bezkręgowców
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Złota mucha
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «2/3 Sukcesu»

Обсуждение, отзывы о книге «2/3 Sukcesu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x