Joanna Chmielewska - 2/3 Sukcesu
Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - 2/3 Sukcesu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:2/3 Sukcesu
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
2/3 Sukcesu: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «2/3 Sukcesu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
2/3 Sukcesu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «2/3 Sukcesu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
Stefek czuł w sobie siły nadludzkie i nie załamała go nawet ciocia Julcia. Zacisnął zęby, zapisał sobie adres baby od śmieci i zakupów i chwilowo zaniechał snucia dalszych planów, czuł bowiem potężny zamęt w umyśle. W następnych działaniach postanowił pójść na żywioł.
Szalejące uczucia pchnęły go do czynów desperackich. Nie miał wprawdzie najmniejszego pojęcia o zamiarach i potrzebach Czesia, ale na wszelki wypadek zdecydował się przeszkadzać mu we wszystkich. Wolna sobota wydawała się dniem do tych celów odpowiednim.
O ósmej rano wyrwał ze snu panią z redakcji, która, ziewając, rozczochrana i w szlafroku, poleciła mu nabyć świeże pieczywo i wodę mineralną, wręczyła dwie torby ze śmieciami i na zakończenie dała wreszcie ogromny stos kopert. Poszukiwanie wody mineralnej w obcej dzielnicy trochę potrwało, tak, że u Czesia znalazł się dopiero dwadzieścia po jedenastej.
Czesio otworzył mu drzwi, prawie gotów do wyjścia. Był sam w domu, jego rodzina już się gdzieś rozlazła. Bez większego zainteresowania przyjął komunikat, że Stefek zastępuje Zbinia, z dużym zaciekawieniem natomiast obejrzał koperty.
– Parę sztuk się przyda – mruknął krytycznie. – Nie mam czasu teraz oglądać, bo muszę wyjść. Breloczek będzie, ale za drugie tyle.
Stefek zorientowany był w umowie pomiędzy Zbiniem i Czesiem, nie protestował zatem i nie próbował się targować za to natychmiast postanowił uniemożliwić Czesiowi wyjście z domu. Otumaniony wielkimi uczuciami, niezbyt sprawnie posługiwał się umysłem, ale kwitło w nim natchnienie.
Czesio jeszcze przez chwilę zachłannie przeglądał koperty, nie zwracając uwagi na swego gościa. Gość w pośpiechu rozejrzał się dookoła i wpadły mu w oko klucze, leżące na stoliku w przedpokoju. Nie musiały to być klucze od mieszkania, ale ich wygląd zewnętrzny tego nie wykluczał. W jednej chwili natchnienie Stefka chwyciło je i bez żadnego udziału umysłu wepchnęło w czubek buta, stojącego pod wieszakiem. Sądząc z rozmiarów i stanu, były to robocze buty ojca Czesia.
Czesio spojrzał na zegar, porzucił koperty i ogłosił, że wychodzi. Włożył kurtkę, zamienił domowe kapcie na wyjściowe obuwie i sięgnął na stolik. Sięgnął nie patrząc, pomacał, nie domacał się niczego, więc spojrzał. Stefek już wiedział, że postąpił słusznie i błogość spłynęła mu na duszę.
Czesio zajrzał pod stolik.
– Co za zaraza? – zdziwił się. – Gdzie te klucze? Obejrzał stolik, potrząsnął leżącym na nim szalikiem, przesunął stojący na środku wazonik ze sztucznymi kwiatkami, zajrzał do wazonika, przykucnął i zaczął szukać na podłodze. Nie znalazł niczego. Wysunął małą szufladkę stolika i pogrzebał w niej. Podniósł się wreszcie i rozejrzał po przedpokoju.
– Gdzie te cholerne klucze? – powiedział trochę niespokojnie. – Ty, popatrz, tu gdzieś powinny być klucze, cały pęk. Ja się śpieszę. Bez kluczy przecież nie wyjdę.
Szczęście Stefka wzrosło.
– A nie macie jakiego gwoździa, gdzie to się wiesza? – podsunął życzliwie.
Czesio spojrzał na niego z powątpiewaniem, wszedł do kuchni i obejrzał boczne ścianki kuchennych szafek. Na jednej z nich wisiały kluczyki do piwnicy, na drugiej dwie ścierki. Czesio na wszelki wypadek obejrzał także i ścierki. Zaczął szukać na kuchennym stole.
– Pomóż mi! – zażądał niecierpliwie. – Popatrz gdzie popadnie. Na kredensie zobacz i pod spodem, ja zobaczę w pokoju.
Po półgodzinie przejrzane było wszystko, meble, szuflady i podłoga, a Czesio, rozwścieczony, przeszukiwał kieszenie wszystkich płaszczy, kurtek i spodni, wiszących w szafach. Stefek pomagał mu gorliwie, wysuwając supozycje, które doprowadziły go do penetracji doniczek z kwiatkami. Na środku przedpokoju piętrzył się stos przedmiotów wysypanych z teczek i toreb całej rodziny.
Stefek jednakże przedobrzył. Snując przypuszczenia bez żadnych ograniczeń, rozszerzył Czesiowi horyzonty. Kwadrans po dwunastej Czesio poniechał myślenia i zaczął zaglądać wszędzie, do garnków na kuchni i do naczyń w kredensie. Po garnkach przyszła wreszcie kolej na buty.
Stefek zorientował się, że nie jest dobrze i lada chwila Czesio te klucze znajdzie. Z zapałem symulując pomoc, za plecami Czesia wyciągnął klucze z noska buta, ale nie zdążył już zrobić z nimi nic więcej, jak tylko wepchnąć je pod spód zalegającego przedpokój bezładnego stosu zeszytów, książek, narzędzi, notesów, kosmetyków, rękawiczek, chustek do nosa i rozmaitych papierów. W minutę potem rozjuszony Czesio potrząsnął butami ojca i grzebał w ich wnętrzu.
– Może w łazience? – podpowiedział Stefek głosem cierpiącym i słabym, bo już rozkwitał w nim następny pomysł. – Ktoś miał w ręku akurat jak tam poszedł…
Czesio nawet nie spojrzał na niego, runął do łazienki. Rzeczywiście, łazienkę jakoś dotychczas przeoczył… Po chwili rozległ się stamtąd brzęk tłuczonej butelki i przenikliwy zapach wody kolońskiej zawiercił w nosie. Jednym gestem Czesio wywalił na podłogę całą zawartość kosza na brudną bieliznę, omal nie wyrwał z zawiasów drzwiczek pralki. Coś mu nagle przyszło do głowy, popędził do kuchni, szarpnął drzwiczki lodówki, stłukł jajko, gwałtownie wysunięty zamrażalnik wypadł mu z ręki i runął na podłogę razem z mięsem, masłem i mrożonym szpinakiem.
Za kwadrans pierwsza Czesio dostał szału. Mamrocząc pod nosem wyszukane inwektywy pod adresem siostry, która z pewnością zabrała ze sobą przez roztargnienie jego klucze, zamierzył się i z całej siły strzelił kopa wprost w środek śmietnika w przedpokoju.
Książki, zeszyty, ekierki i śrubokręty rozleciały się na wszystkie strony, a wielki pęk kluczy z brzękiem poleciał aż pod drzwi wyjściowe. Do brzęku dołączył się bolesny jęk Stefka, którego wydanie z siebie przyszło mu z największą łatwością.
Czesio w pierwszym momencie zbaraniał, w następnym rzucił się na klucze, jak dzikie zwierzę na uciekający żer. Stefek jęknął ponownie.
– Cholera, ślepa komenda, jełop głupi! – pomstował Czesio. – Gdzie one były, jak ja mogłem ich nie zobaczyć?! Ty, pomóż mi, tu trzeba trochę ogarnąć, bo mnie matka zabije. Rusz się!
Stefek ruszył się, ale niezgodnie z życzeniami Czesia. Zgiął się nagle i złapał za brzuch.
– Zaraz… O rany… Coś mi się stało… Czesio powstrzymał na chwilę wpychanie rozwalonego bałaganu do byle których toreb.
– Co ci się stało?
Stefek uznał za właściwe jęknąć chrypliwie i w miarę możności przerażająco.
– Nie wiem… Brzuch mnie boli potwornie… O Jezu…
Wciąż zgięty i trzymając się za brzuch, nie udzielając dalszych wyjaśnień, popędził do łazienki. Był zdania, że Czesio sam powinien wyciągnąć właściwe wnioski.
Czesio wnioski wyciągnął, ale nie przejął się nimi zbytnio. W kwestii dolegliwości Stefka nie miał żadnych złych przeczuć. Wrócił do pośpiesznego upychania byle gdzie bezładnie rozrzuconego stosu.
Skończył ze stosem i skoczył do kuchni. Wycieranie rozmazanego po podłodze jajka zabrało mu chwilę czasu. Ulokował na miejscu zamrażalnik. Wpadł do obu pokojów kolejno i usunął najbardziej widoczne ślady swoich poszukiwań. Powrzucał z powrotem powyciągane buty do szafki, niekoniecznie parami. Przypomniał sobie o łazience, o tej rozbitej butelce i wywalonych brudach, popędził pod drzwi, spróbował klamki, stwierdził, że zamknięte i niecierpliwie zapukał.
– Ty, co jest? Długo tam będziesz…?
Z wnętrza dobiegł go przeciągły jęk i bolesne stęknięcie.
Zaniepokoił się odrobinę.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «2/3 Sukcesu»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «2/3 Sukcesu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «2/3 Sukcesu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.