Joanna Chmielewska - Babski Motyw

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Babski Motyw» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Иронический детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Babski Motyw: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Babski Motyw»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Przed moją furtką zatrzymała się jakaś nieznajoma facetka. Widziałam ją doskonale, bo akurat robiłam sobie w kuchni herbatę i czekałam, aż mi się woda zagotuje. Facetka popatrzyła na dom, a potem rozejrzała się z uwagą po okolicy, najdłuższe spojrzenie poświęcając wierzbie. Następnie zadzwoniła. Nie wyglądała na brutalnego złoczyńcę, zatem wpuściłam ją od razu, z niepokojem usiłując sobie przypomnieć, czy przypadkiem nie byłam umówiona na jakiś kolejny wywiad. Nie, chyba nie, bo nic mnie nie gryzło w głębi duszy.

Babski Motyw — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Babski Motyw», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Zupełnie zwyczajnie wywlokłam torbę z samochodu, wjechałam na trzecie piętro i wetknęłam klucz do zamka. Tego dolnego, pod klamką, bo zawsze w ten sposób otwierałam mieszkanie, zamknięte na dłużej.

Klucz nie chciał się przekręcić.

Zdziwiło mnie to, ale jakoś tak byle jak, wyjeżdżałam w stresie i mogłam coś przeoczyć. Wetknęłam górny, od zasuwy, też się nie chciał przekręcić. Nic nie myśląc i nic nie rozumiejąc, jeszcze bez niepokoju, przycisnęłam klamkę. Drzwi okazały się otwarte, a za nimi ujrzałam jakichś obcych facetów.

Co najmniej trzech albo czterech rabowało mi mieszkanie. W przedpokoju leżały wszystkie buty, wywalone z szafki, z kuchni wyjrzała obca morda, dalej dostrzegłam wypięty zad jakiegoś, który grzebał w komodzie. Na inne widoki nie czekałam, w mgnieniu oka przeleciało mi przez głowę wszystko, co wiedziałam o bandziorach, co znałam z praktyki, chamstwo i brutalność bezwzględna, zaskoczeni na rabunku, mordują, walą po zębach, duszą, strzelają bez opamiętania, wiążą i torturują, żeby im zdradzić miejsce ukrycia pieniędzy albo kosztowności. Już się rozpędziłam narażać na te rozkosze, szczególnie, że sejfu ze skarbami nie posiadałam, w co z pewnością nie zgodziliby się uwierzyć. Pryskać zatem i dzwonić do glin!

Cofnęłam się od progu, trzasnęłam drzwiami i runęłam ku windzie skokiem tygrysim, a może nawet kangurzym. Stała jeszcze na moim piętrze, zdążyła się zamknąć, zanim jej dopadli. Dwóch wyleciało za mną, od razu ruszyli w dół, po schodach.

W dramatycznych chwilach myśl biegnie ze zdwojoną szybkością, lub też kamienieje, u mnie nastąpił ten pierwszy przypadek, udało mi się wycelować w guzik drugiego piętra. Kiedy na drugim piętrze przyciskałam szóste, oni już byli poniżej pierwszego, wyhamowali z poślizgiem i zawrócili. Szybciej – jednakże leci się na dół niż do góry, wyskakując na szóstym, słyszałam łomot poniżej czwartego.

Jak oszalała, łupnęłam pięściami w drzwi Marioli, musiała być w domu, dzwoniłam do niej z drogi, zaprosiła mnie na obiad! Waląc i dzwoniąc, wrzeszczałam równocześnie:

– Otwieraj!!! To ja!!! Prędzej!!!

Otworzyła błyskawicznie.

– Przecież otwarte. Czekam na ciebie! Jezus Mario, co się stało…?

Wpadłam do niej, dopiero teraz uświadamiając sobie, że uprawiam tę gimnastykę cały czas z ciężką torbą w ręku. Rzuciłam torbę, zatrzasnęłam za sobą drzwi.

– Zamykaj! Na wszystkie zamki! Gonią mnie!

Jeszcze szczękała swoimi zasuwami, kiedy dopadłam telefonu.

Jasne, że mogłam dzwonić przez komórkę nawet z windy, chociaż diabli wiedzą czy w windach odbiór nie zanika, ale z komórki dodzwonić się pod alarmowe telefony, to już lepiej lecieć do komendy piechotą. U Marioli miałam stacjonarny.

Do faceta, który się zgłosił jakoś zdumiewająco szybko, powiedziałam spokojnym i opanowanym głosem:

– Proszę pana, przed chwilą wróciłam z podróży i stwierdziłam, że jakieś bandziory rabują moje mieszkanie. Uciekłam z progu i dzwonię od sąsiadów trzy piętra wyżej. Do tego stopnia bezczelni, że gonili mnie po schodach i teraz się kotłują tutaj pod drzwiami. Trzech widziałam wyraźnie, ale mam wrażenie, że jest ich tam więcej, co najmniej czterech. Proszę coś zrobić możliwie szybko, bo mi rozwalą cały dom.

– Pani nazwisko i adres poproszę. I numer telefonu, z którego pani dzwoni.

Zaspokoiłam jego wymagania i odłożyłam słuchawkę. Mariola nie musiała o nic pytać, stała obok i wszystko słyszała. Tamci za drzwiami chyba zrezygnowali i odeszli, bo zapanowała cisza.

– Za skarby świata nie otworzę teraz i nie wyjrzę – zarzekła się – ale chyba muszę uprzedzić Mundzia, lada chwila powinien wrócić i jeszcze się na nich nadzieje.

– Uprzedź – zgodziłam się. – Niech może pojedzie na siódme i z góry popatrzy, co się tu dzieje. Ma komórkę?

– Ma.

– To czekaj, zadzwoń z mojej, bo gliny mogą sprawdzać, czy to nie wygłup, i zadzwonić do ciebie.

Wygrzebałam komórkę z dna torebki. No jasne, trudno się dziwić, że się nią nie posłużyłam, skoro znajdowała się pod całym normalnym torebkowym śmietnikiem.

Mogli mnie pięć razy udusić, zanim bym się jej domacała.

Mariola dzwoniła, a mnie przychodziły na myśl rozmaite głupoty. Śmieszna rzecz, z nią byłam na „ty”, a z jej mężem na „panie Rajmundzie”. Jakoś mi to lepiej pasowało, coś w nim było takiego, że wolałam utrzymywać lekki dystans. Znaliśmy się wszyscy, z moim mężem włącznie, prawie dziesięć lat, przez przypadek wprowadzaliśmy się do tego domu równocześnie, dwie rodziny razem w windzie i na schodach z całym mieszkaniowym majdanem. Na tych schodach się chyba zaprzyjaźniliśmy, kiedy w którymś momencie byłam zmuszona przełazić górą przez ich kredens, który nie mieścił się nigdzie, winda zaś była zapchana naszymi materacami. Potem, przez kilka trudnych dni, zapraszaliśmy się wzajemnie na posiłki, żeby uprościć robotę żywieniową, na zmianę, raz ona, raz ja, bo po co tracić czas niepotrzebnie. Jedną noc, z racji robót wykończeniowych, oni spędzili u nas, a jedną my u nich i bliska znajomość została zawarta.

Ja wtedy gotowałam głównie makaron i ryż oraz przyrządzałam jajka w postaci jajecznic i omletów, a Mariola obierała kartofle, co uszczęśliwiało mojego męża. Uwielbiał kartofle. Zaraz, chyba uwielbia nadal, żyje przecież…? Jak ona na to obieranie znajdowała czas…?

Już też nie miałam kiedy wdać się w te wspominki, tylko akurat teraz, w chwili rabunku mojego mienia! Upadłam na głowę, to zapewne obrona organizmu przed zbyt silnym szokiem…

Telefon nie dzwonił, Mundzio zapowiedział swój powrót dopiero za trzy kwadranse, w cichości ducha podejrzewałam, że woli przeczekać wizytę bandziorów w niejakim oddaleniu i przyjść na gotowe, kiedy już policja zrobi z tym porządek. Mariola powiedziała to głośno, bez żadnego rozgoryczenia, raczej aprobując jego ostrożność, po czym wyciągnęła z lodówki białe wino.

– To lekki trunek – rzekła zachęcająco. – W tak katastroficznych okolicznościach pozwolimy sobie na mały aperitif…

* * *

Policyjny ślusarz nie zawiódł oczekiwań.

Zajrzawszy wreszcie do upragnionego mieszkania, stwierdzili, iż ofiara zajmowała lokal trzypokojowy z kuchnią i łazienką, porządek w nim panował przeciętny, żadnych brudnych naczyń w kuchni, żadnych śladów uczt i libacji, w łazience stertka łachów osobistych, przygotowanych do prania, w jednym pokoju biurko, zawalone mnóstwem papierów, komputer, drukarka, ogromna ilość książek wszędzie, nieco zaniedbane kwiatki na parapetach, odzież i bielizna w szafach raczej skotłowana, w lodówce nader nikła ilość alkoholu, wiekowa, ale bardzo ładna dekoracja z suchych roślin i, co osobliwe, w tym wszystkim jakiś wdzięk. Urok. Smak. Talent plastyczny chyba, bo nawet bluzka, rzucona byle jak na krzesło przy tapczanie, pasowała kolorem do otoczenia, nawet śmietnik na biurku tworzył miłą dla oka kompozycje. Dziwne…

Równie dziwna wydała im się nikła warstewka kurzu na wszystkim. Nie sam kurz, jako taki, bo na i pedantkę ofiara nie wyglądała, ale właśnie jego równomierność. Było go tak niewiele, że nie zwróciliby może uwagi, gdyby nie słońce, które padło akurat na lśniące kawałki biurka i papierowy śmietnik, ujawniając jednolitość powierzchni.

Mogła kurzu wcale nie ścierać, ale wówczas leżałby różnie, tu więcej, tam mniej…

– Coś mi tu nie pasuje – powiedział w zamyśleniu Bieżan, wstrzymując na razie działalność przybyłej z nim razem ekipy. – Żywego ducha w tym pomieszczeniu nie było co najmniej od tygodnia. W ogóle nie wracała do domu czy jak…?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Babski Motyw»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Babski Motyw» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Wyścigi
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Krowa Niebiańska
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Trudny Trup
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Rzeź bezkręgowców
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Bułgarski bloczek
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Złota mucha
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «Babski Motyw»

Обсуждение, отзывы о книге «Babski Motyw» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x