Joanna Chmielewska - Wielki Diament. Tom II
Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Wielki Diament. Tom II» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.
- Название:Wielki Diament. Tom II
- Автор:
- Жанр:
- Год:неизвестен
- ISBN:нет данных
- Рейтинг книги:3 / 5. Голосов: 1
-
Избранное:Добавить в избранное
- Отзывы:
-
Ваша оценка:
- 60
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
Wielki Diament. Tom II: краткое содержание, описание и аннотация
Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wielki Diament. Tom II»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.
Wielki Diament. Tom II — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком
Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wielki Diament. Tom II», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.
Интервал:
Закладка:
– Dobrze mu tak – powiedziałam mściwie.
Krystyna postanowiła nagle zdobyć się na wspaniałomyślność.
– Ale zostawił nam świecę. Miły złodziej. Nie widziałaś, był to Heaston czy nie?
– Mam wrażenie, że nie. Coś mniejszego.
– Idziemy go ratować czy niech go tam szlag trafi?
– Chyba uszedł z życiem i już go nie ma – zaopiniowałam, nadsłuchując odgłosów z dołu. – Dosyć mam na dzisiaj, wracam do Kacperskich i idę spać, a ty rób, jak uważasz…
– Kretynka jesteś bezdenna i dosyć mam twoich idiotycznych wniosków – powiedziała nazajutrz rano z wielką energią Krystyna, wchodząc do mojego pokoju. – Oraz tej roboty głupiego. Nie był to Heaston, tak?
Na szczęście nie wyrwała mnie ze snu, byłam już mniej więcej przytomna.
– Nie był. Bo co?
– Bo otóż intryguje mnie jedna myśl. Jeśli nie on we własnej osobie, to kto? Komu zaufał do tego stopnia, że powiedział mu o największym diamencie świata i jeszcze pozwolił go znaleźć? Syna ma? Nie, za młody. Krewnego w Polsce…? W jakiej Polsce, to był jubiler francuski!
Gapiłam się na nią, z trudem zbierając myśli.
– Może ożenił się w Ameryce z polskim pochodzeniem i miał tu rodzinę – powiedziałam niepewnie.
– Bzdura. Może powiedziałby rodzonemu bratu, ale nikomu więcej. Diament ukrył, głowę daję. Czego zatem kazał mu szukać?
Odpowiedź na to pytanie przyszła mi do głowy dokładnie w momencie, kiedy ona nie strzymała i wyjawiła swój pogląd.
– Sakwojażyka, idiotko! – rzekła z triumfem. – Natchnienie na mnie spłynęło i głowę daję! Pradziadek mu to wmówił, w Noirmont nie znalazł, bo nie interesowały go kapelusze, przyjechał szukać tutaj i być może z nadzieją, że to ścierwo ciągle tam tkwi! Wierzył w uczucia Antosi!
– Taki kretyn? – spytałam z powątpiewaniem.
– Moja droga, obie dobrze wiemy, że głupota mężczyzny nie ma granic! – Zastanowiła się przez chwilę i dodała: – Głupota kobiety też…
Opuściła mój pokój równie nagle, jak się do niego wdarła, pozostawiając mi szerokie pole do myślenia.
Pół dnia minęło, kiedy życie udowodniło inteligencję mojej siostry.
W czasie obiadu uzyskałyśmy sensacyjną informację. Po okolicy rozeszła się nagle wieść, że w dawnym pałacu Przyleskich ostatnio zaczęło straszyć.
Wiedzę w tej kwestii zdobyli, wspólnym wysiłkiem, Jędruś, Henio i Marta. Jeden taki, Antoś Bartczaków, życiowy chłopiec, popadł nagle w duży stres i zanim zdążył się opanować, parę słów mu się wyrwało. Na własne oczy w przyleskim pałacu zobaczył ducha, jakby podwójnego. Gdyby zjawa była pojedyncza, uznałby w niej zwykłą i żywą jednostkę ludzką, ale nie ma siły, była podwójna, a trzeźwy tam poszedł, jak świnia. I ruszała się, jakoś okropnie, prosto ku niemu.
Zważywszy, iż Antoś Bartczaków metafizycznych skłonności w życiu nie przejawiał i prezentował raczej głęboką niewiarę w zjawiska nadprzyrodzone, wszyscy mu uwierzyli. W stresie trwał krótko, zaledwie jakieś dwie godziny, przeszło mu po półlitrze, ale przez te dwie godziny dość dużo zdążył powiedzieć. Henio, jako przyjmujący pacjentów lekarz, uzyskał tej wiedzy najwięcej, pracował bowiem, w razie potrzeby, nawet w weekendy i dni świąteczne. Marta dowiedziała się od męża, któremu nie poskąpił zwierzeń kumpel Antosia, biorący mieszankę do motoru, a Jędruś, cieszący się w okolicy ogromnym poważaniem, przycisnął ofiarę ducha na końcu. Wrażenie ów duch uczynił na Antosiu tak potężne, że wyznał całą prawdę.
Owszem, zgadzało się, był tu niedawno jeden taki, żaden obcy, nasz, który polecił mu poszukać w przyleskim pałacu na strychu jakiejś pamiątkowej głupoty. Zapłacił nieźle, a obiecał zapłacić znacznie więcej, jeśli to barachło dostanie. Barachło miało przedstawiać taką niedużą torbę, trochę jakby pederastkę współczesną, ale bardzo starą i niegdyś żółtą. Żółtość to ona dawno straciła, ale powinna być z prawdziwej skóry. Zakazał zaglądać do środka i uczciwie powiedział dlaczego. Otóż w owej starożytnej pederastce powinna się znajdować niezmiernie straszna, średniowieczna trucizna i samo otwarcie mogło człowieka wykosić, jeśli nie na miejscu, to góra po dwóch tygodniach. Chce robić za samobójcę, niech otwiera, nikt go za rękę chwytał nie będzie, ale otwarcie będzie znaczne i nie tylko zdechnie, ale żadnych pieniędzy nie dostanie, bo substancja w dużym stopniu uleci. O substancję zaś zleceniodawcy chodzi.
Trucizny, zabytkowe i modernę, to Antoś miał w odwłoku, ale połaszczył się na zapłatę. Otwierać nie zamierzał, na wszelki wypadek nawet kupił rękawiczki, parę razy tam poszedł, przedmiotu nie znalazł i z całą pewnością więcej nie pójdzie. Dużo zniesie, ale podwójny duch to dla niego za wiele, a duch z trucizną doskonale się kojarzy.
– No i proszę, sakwojażyk! – wykrzyknęła Krystyna z triumfem. – Widzisz, jaka jestem mądra? Przynajmniej tym się różnimy!
– Po cholerę go tak szuka?- zastanowiłam się. – Te czerwone strzępki miały do niego przemówić?
– Wydajesz mi się coraz głupsza. Nie strzępki, tylko znalezisko podstawowe. Albo myśli, że on tam jest, albo liczy na jakąś notatkę Antosi, taką dla pamięci, trzy kroki ku północy, siódmą cegłę od dołu poruszyć…
– Siódmą cegłą możesz się wypchać, ale co do Antosi, przekonałaś mnie. Tu należy szukać, gdzie Antosia mieszkała. Strych w Przylesiu wskazuje, że nic sensownego tam nie może leżeć, Florek pamiątki wygarnął rzetelnie. Jeśli coś przeoczył, dawno zostało ukradzione. Antosia zaś tu mieszkała i tu umarła, i ciekawi mnie, czy Heaston wie o tym.
– Heaston może nie mieć bladego pojęcia o Kacperskich – zawyrokowała po namyśle Krystyna. – Do Przyleskich doszedł, ale nic dalej. Z czego wynika, że jednak eksnarzeczony z Antosią nie korespondował, a o tym sepeciku musiał się nasłuchać do upojenia bezpośrednio od dziadka. Niepotrzebnie robiłyśmy za widma, bierzemy się na nasz strych!
Postanowienie spotkało się z pełnym zrozumieniem i wręcz tkliwością całej rodziny Kacperskich. Mogłyśmy grzebać, gdzie nam się żywnie podobało, i robić, co chcemy, pod warunkiem, że będziemy spożywały posiłki. Naszego głodu Elżusia by nie zniosła.
Strych w Perzanowie składał się z dwóch części, mniejszej i większej. Interesowała nas większa. Okazała się zamknięta na klucz, Jędruś klucz odnalazł i uroczyście otworzył nam drzwi.
Marta z ciekawości poszła na górę razem z nami i zatrzymała się w progu.
– O rany boskie – powiedziała z zakłopotaniem. – Jak wy sobie dacie z tym radę? Przecież tu leży stuletni kurz, zamknięte było, żywa dusza tu nie wlazła od wieków! Zaraz, kiedy ten dom był budowany…?
– W tysiąc dziewięćset ósmym roku – odparłam. – W listopadzie wiechę usadzili, a na gwiazdkę dostali z Francji w prezencie trzy zegary i tremo.
– Skąd wiesz?
– Oglądałam rachunki praprababci. Jeśli już je prowadziła, to porządnie, a nie byle jak. Z detalami było napisane: „Zegary, sztuk trzy. Jeden stojący, szafkowy, rzeźbiony, z drewna ciemnego, drugi kominkowy, ozdobny, Boulle'a, dekorowany masą perłową, trzeci wiszący, na ścianę, najnowszej mody. Wysłane do Perzanowa w upominku gwiazdkowym, do nowego domu Kacperskich”. Tremo zostało opisane podobnie, a na wiechowe przyjęcie pojechała beczułka ostryg. Nie wiem, co Kacperscy z nimi zrobili, może zjedli. Nic w każdym razie nie wiem, żeby się później ktoś rozchorował.
– Fantastyczne! Zaczynam cię rozumieć, historia na żywo. No więc dobrze trafiłam, kurz jest prawie stuletni. Aż wam zazdroszczę tego grzebania, ale muszę wracać do roboty. Skoro Przylesie wam nie pasuje, pośpieszę się z biblioteką i oddam im klucze.
Читать дальшеИнтервал:
Закладка:
Похожие книги на «Wielki Diament. Tom II»
Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wielki Diament. Tom II» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.
Обсуждение, отзывы о книге «Wielki Diament. Tom II» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.