Joanna Chmielewska - Wyścigi

Здесь есть возможность читать онлайн «Joanna Chmielewska - Wyścigi» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Wyścigi: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Wyścigi»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

– O Boże, nic nie rozumiem – powiedziała bezradnie dziewczyna z tyłu. – Zameczek…? Dopóki konie nie weszły, mogłam jej udzielać wyjaśnień. – Zameczek to też nie koń. To Dżokej. Koń to Mimoza. I nie siedzi na nim wcale Zameczek, tylko amator Bryś…
Wyścigi to powieść oparta na faktach, które nie tylko pozostały nadal aktualne, ale wręcz doszły do pełni rozkwitu. Na całą, wówczas jeszcze skromną, a dziś rozszalałą przestępczość nikt nie zwrócił uwagi…

Wyścigi — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Wyścigi», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Coś mi się widzi, że Derczyka mamy z głowy na zawsze… Miecio drgnął gwałtownie i spojrzał na mnie.

– Bo co?

– Bo leży w berberysie i bardzo żywo nie wygląda. Moim zdaniem, przeniósł się na lepszy świat, chyba że jest taki strasznie pijany, ale nawet pijany, zanim padł, doznał silnych uszkodzeń.

Maria uczyniła ruch jakby chciała się zerwać. Powstrzymałam ją.

– Siedź, niepotrzebna tam jesteś. Już mówiłam dyrektorowi i Krzysio poleciał. Zapomniałam potem spojrzeć, ale już go pewnie zabrali.

– Kiedy go tak widziałaś?

– Przed gonitwami. Poszłam obejrzeć zielsko.

– No wiesz, że zdenerwowałaś mnie! Dlaczego od razu… A, prawda, ja się spóźniłam! Mieciu…

Obie równocześnie spojrzałyśmy na Miecia. Na ogół był na twarzy pełny i różowy, teraz prezentował jakąś dziwną, siną zieleń. Gwałtownie odwrócił się od nas, oparł w fotelu, wpatrzył w okno. Maria chwyciła go za puls.

– Mieciu, Jezus Mario…!

– Nic, nic – wyszczekał Miecio z widocznym wysiłkiem. – Nic mi nie jest. Ja też się zdenerwowałem…

– Nie kochałeś przecież Derczyka nad życie? – spytałam z naganą. – To nie był twój brat?

– No wiesz…! – zgorszyła się Maria.

– Wiem, owszem. Porządni ludzie reagują i tak dalej. Ja mam to już odpracowane, a Mieciowi przejdzie, o ile nie miał z nim związków, o których nie wiemy. Dlatego pytam. Mogę przynieść wody. Ty jesteś lekarzem, nie ja, wydaj zarządzenie.

Maria trzymała Miecia za puls, drugą ręką rozszarpała mu koszulę i dotknęła jego klatki piersiowej. Miecio zaczął odzyskiwać równowagę.

– Nie rozbieraj mnie! – zażądał gwałtownie w pierwszej kolejności. – Nic mi nie jest, to był szok. Czy ty musisz takich wiadomości udzielać w formie… w formie… No, w formie?

– Mów w liczbie pojedynczej, jak dotąd, to jest jedna wiadomość. A w jakiej formie chciałeś?

– Delikatniejszej. Cholera. Więc jednak…

Zamilkłam. Miecio coś wiedział. Twarz wracała mu do normalnej barwy, Maria przestała go obmacywać. – Hiena cmentarna – powiedziała z wyrzutem.

– Przecież nim nie kończymy! – zaprotestowałam. – Co prawda przez pomyłkę, ale jednak! Poza tym, teraz już wszyscy wiedzą, że Derczyk nie jedzie. Poza tym, w ogóle, kto to jest Bazyli?

– Jaki Bazyli? – zainteresowała się Maria.

– Cicho! – syknął Miecio równocześnie.

Zaciekawiło mnie to w wysokim stopniu. Miecio musiał wiedzieć dużo.

– W uzdrowisku stracić zdrowie, to byłby paradoks – dodał trochę jakby ni przypiął, ni wypiął. – Skąd ci się… Po co ci takie krzyki…

– Doznał szoku – zaopiniowała Maria z troską. – Jest wódka w bufecie? Koniak może?

– Koniak, koniak – przytaknął gorliwie Miecio.

– Jest na dole punkt sanitarny – przypomniałam. – Chociaż możliwe, że są zajęci… Ale chyba nie, bo karetka stoi.

– I tak by go karetką nie wieźli…

– A koniaczek może mieć pan Sobiesław albo Waldemar.

– Cicho bądźcie! – rozgniewał się nagle Miecio. – Od Sobiesława nie chcę, od Waldemara też nie, z bufetu może być. Nie ma tu w ogóle potrzeby tego rozgłaszać!

Niepewna, czego rozgłaszać, zejścia Derczyka czy szoku Miecia, podniosłam się i udałam do bufetu. Koniaczek był. W pięć minut po dziwactwach Miecia nie pozostało ani śladu. Iudzie zaczęli wracać na górę.

Czwarta gonitwa ruszyła i Kujawski na Fatimie wygrał jak chcąc, o trzy długości przed resztą. Trafiłam porządek i zaczęłyśmy triplę, przeciwko wygraniu której Maria protestowała z wielką energią i rozgoryczeniem, upierając się, że na zwłokach żerować nie będzie. Pocieszałam ją, że może Derczyk żyje, nic się przecież nie dzieje, żadnego zamieszania nie ma i policja się nigdzie nie plącze, a w ogóle może wygra Miazga. Nie pomagało, zdenerwowana była ciągle.

Dopiero po dłuższej chwili dotarło do niej, że trafiła swoją omyłkową triplę i że jest to fuks nieziemski. Jurek, który Fatimę starannie ominął, pogratulował jej, szlachetnie zapewniając, że ma rekord sezonu. Zawiść popiskiwała w całej loży słabo, nie-

zbyt jadowita, bo przeciwko Marii nikt nic nie miał i nikt jej źle nie życzył. Czekaliśmy na ogłoszenie wysokości wypłat, Waldemar już zaczął wykrzykiwać coś o kolacji z szampanem, w Marii rozterka malała, ostatecznie grała to primo przez pomyłkę, a se- cundo nic nie wiedząc o Derczyku…

– Wypłata tripli od gonitwy drugiej, jeden milion dwieście dwadzieścia tysięcy złotych – poinformował głośnik.

– Ile?!!! – wrzasnął Jurek po sekundzie ciszy, nie wierząc własnym uszom.

Nikt w pierwszej chwili nie uwierzył własnym uszom. Wysokość wypłaty była nie do pojęcia, pierwsza tripla dwanaście milionów, druga, zakończona fuksem, którego nikt do ręki nie brał, spadła dziesięciokrotnie! Co za kant jakiś przeraźliwy…?!!!

Maria dostała ataku śmiechu, Miecio i Waldemar usiłowali ją pocieszać, Jurek z uporem dopytywał się, co to ma znaczyć. Pułkownik powtarzał w kółko cztery słowa: „no to macie państwo” i „no to macie państwo”. Pan Edzio twierdził, że rachuba sobie dopisuje, pan Marian rzekł krótko: „wiedzieli!” i opuścił lożę. Milczałam, pełna zgrozy, bo zaczęło mi się wydawać, że chyba coś rozumiem.

Przyszła pani Zosia i powiedziała mi do ucha, że dyrektor mnie prosi. Na wszelki wypadek najpierw skoczyłam na dół i zagrałam porządki, a potem udałam się do loży obok. Nie było wiadomo, czy przypadkiem nie zajmą się mną gruntowniej, piątą gonitwę wolałam mieć odpracowaną.

Obok dyrektora siedział przy stole facet, którego znałam z twarzy.

– Ja rozumiem, że pani jest tutaj bardzo zajęta – powiedział uprzejmie. – Pani pozwoli, że się przedstawię, nadkomisarz policji Jarkowski. Czy ja bym mógł dostać pani personalia, bo będziemy musieli porozmawiać, a nie chciałbym przeszkadzać w tej chwili.

– Jezus Mario – powiedziałam, wstrząśnięta, bo dotychczas uważałam go za zwyczajnego gracza i podałam mu nazwisko, adres i telefon. – O Derczyka chodzi? Możemy zacząć od razu, Jeśli pan sobie życzy. Do bomby mamy czas. – Proszę bardzo. O której pani tam poszła?

– Pięć po dwunastej. Z zegarkiem w ręku.

Nie zadawał mi kretyńskich pytań w rodzaju, skąd wiem, że to było pięć po dwunastej i dlaczego tak pilnowałam godziny. Zapytał zwyczajnie, w jakim celu udałam się w zarośla. Wyjaśniłam, że z miłości do zielska, zastanowiłam się i zaproponowałam, żeby mi złożył wizytę. Nikt nie zrozumie co mówię i nikt nie uwierzy, jeśli nie obejrzy mojego mieszkania, gdzie fioł na tle suchej roślinności rzuca się w oczy i tłumaczy wszystko. Może ostatecznie przyjść jutro albo nawet w poniedziałek, wszystko co stoi u mnie, jest w stadiach wysuszenia, wykluczających podstępne przygotowanie dekoracji w ciągu dwóch dni.

Przyjął zaproszenie, zapewnił, że ktoś złoży mi wizytę i spytał, co ja o tym myślę.

– Nie wiem – powiedziałam ostrożnie. – Nie jestem pewna, co widziałam. Zwłoki czy delirium?

– To pierwsze. Nie sprawdziła pani?

– Trudno było bliżej podejść. I między nami mówiąc, nie wyglądał zachęcająco.

– Nikogo innego pani nie widziała?

– Żywego ducha nie było. Od czego umarł? Z przepicia? Dyrektor popatrzył na mnie takim wzrokiem, że zaniepokoiłam się o wejściówkę. Chyba mi zabierze…

– Myślę, że mogę to pani wyjawić, bo i tak się rozejdzie – powiedział nadkomisarz Jarkowski. – Zabity. Popularnie nazywa się to skręceniem karku i sam sobie tego zrobić nie mógł. Ma pani jakiś pomysł w tej kwestii?

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Wyścigi»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Wyścigi» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Joanna Chmielewska - Wszystko Czerwone
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Zbieg Okoliczności
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Babski Motyw
Joanna Chmielewska
libcat.ru: книга без обложки
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Kocie Worki
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Jak wytrzymać z mężczyzną
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Krowa Niebiańska
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Trudny Trup
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Rzeź bezkręgowców
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Romans Wszechczasów
Joanna Chmielewska
Joanna Chmielewska - Złota mucha
Joanna Chmielewska
Отзывы о книге «Wyścigi»

Обсуждение, отзывы о книге «Wyścigi» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x