Joe Alex - Śmierć mówi w moim imieniu

Здесь есть возможность читать онлайн «Joe Alex - Śmierć mówi w moim imieniu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Śmierć mówi w moim imieniu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Śmierć mówi w moim imieniu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszystko zaczyna się w mglisty wieczór w Londynie, na sztuce w teatrze. Po przedstawieniu… No właśnie, zostaje znalezione ciało aktora. Joe Alex odgrywa w tej książce rolę pisarza ciekawego morderstwa. Udaje mu się uczestniczyć w przesłuchiwaniu podejrzanych, dzięki kontaktom ze swoim kolegą, sierżantem policji. Robi się jeszcze ciekawiej, gdy okazuje się, że to morderstwo jest powiązane z przeszłością zamordowanego. Powieść jest ciekawa przez różne komplikacje w śledztwie i różne zezn…

Śmierć mówi w moim imieniu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Śmierć mówi w moim imieniu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Dziękuję panu, proszę pana – głos Gullinsa znowu zadrżał niebezpiecznie – właśnie tak ogromnie się martwiłem, że…

– W porządku. Idźcie już…

– Dobranoc panom…

– Dobranoc, dobranoc… – Parker dał znak dyżurującemu, który wypuścił Gullinsa drżącego, ale uśmiechniętego niepewnie.

– Co teraz? – zapytał Joe. – Czy pojedziemy do pana Charlesa Cresswella, narzeczonego Anny Dodd? Myślę, że tak.

– I ja tak myślę. – Parker wychylił się i wydał zarządzenia. Po chwili siedzieli już w samochodzie, który ruszył ostro i wpadł w długą, prostą ulicę prowadzącą wśród dwóch szeregów wysokich, starych kamienic. Potem auto skręciło i minąwszy dwie czy trzy węższe ulice, przedostało się do dzielnicy willowej. Po chwili zatrzymało się przed tonącym w ciemnościach domem, na pół ukrytym za wysokimi drzewami ogrodu. Furtka była zamknięta. Parker wysiadł i nacisnął dzwonek. Przez chwilę dom nadal był ciemny. Inspektor znowu nacisnął guzik dzwonka, ale równocześnie na parterze domu zapaliło się światło w jednym z okien. Potem w pewnej odległości skrzypnęły lekko drzwi.

– Kto tam? – zapytał jakiś ochrypły, starczy głos.

– Czy zastałem pana Charlesa Cresswella? – zapytał równie głośno Parker.

– Co takiego? – rozległo się powolne człapanie i po chwili na ścieżce rozjaśnionej padającym z okna blaskiem i światłem niedalekiej latarni ukazała się przygarbiona postać w ciemnym, długim szlafroku. – Kto to taki?

Alex zauważył, że na piętrze zapłonęło drugie światło.

– Policja – powiedział Parker, kiedy stary człowiek zbliżył się dostatecznie, aby nie trzeba było do niego zbyt głośno wołać. – Chcemy zobaczyć się z panem Charlesem Cresswellem, jeżeli jest w domu.

– Policja… – Stary człowiek podszedł jeszcze bliżej. Przyjrzał się im uważnie.

– Oto moja legitymacja – Parker wysunął ku niemu przez żelazne sztachety małą, ciemną kartę. Stary człowiek wziął ją do ręki i odczytał jej treść w świetle latarki, którą wysupłał z kieszeni szlafroka.

– Tak… – zawahał się – jak to policja?… – mruknął do siebie jakby z niedowierzaniem. – Nigdy jeszcze nie było żadnego policjanta…

Ale na ścieżce rozległy się inne kroki, szybsze i bardziej zdecydowane.

– Co się tam dzieje, John? – zapytał młody męski głos.

– Jestem inspektorem Scotland Yardu – powiedział ostro Parker – i zwracam panu uwagę, że pełnię w tej chwili moje obowiązki służbowe. Chcę widzieć Charlesa Cresswella, jeżeli jest w domu. Jeżeli go nie ma, proszę wyjaśnić…

– To ja – powiedział młody człowiek i zbliżył się. – Otwórz, Johnie.

Stary człowiek sięgnął po klucz i otworzył furtkę. Przechodząc Parker wyjął mu z ręki swoją legitymację.

– Przepraszam, że musimy pana niepokoić o tej porze nocy – powiedział uprzejmie – ale nastąpił pewien dość dramatyczny wypadek i przypuszczamy, że będzie pan nam mógł udzielić jakichś informacji na ten temat.

– Ja? – Charles Cresswell roześmiał się. Alex zobaczył w mroku dwa rzędy jego białych, równych zębów. – Obawiam się, że to jakaś omyłka. Ale skoro pan pełnicie swoje funkcje urzędowe, nie zostaje mi nic innego jak… – Usunął się i zapraszającym gestem wskazał prowadzącą ku domowi żwirowaną ścieżkę. Parker ruszył przodem, mając obok siebie gospodarza. Alex szedł za nimi przez mroczny ogród. Myślał. Tak, teraz to już chyba nie miało najmniejszego znaczenia… Ale właśnie w tej chwili zrozumiał, co trapiło go po wejściu do garderoby zabitego. Czyżby ona zabrała…?

Znaleźli się przed wejściowymi drzwiami i Cresswell wszedł w nie pierwszy, zapalając światło w hallu. Bez słowa wskazał gestem drzwi prowadzące w prawo. Był to niewielki pokój, urządzony częściowo jak gabinet, częściowo jak biblioteka. Alex z przyjemnością spojrzał na piękny gobelinek wiszący na ścianie.

– Liége? – zapytał impulsywnie.

– Tak! – Charles Cresswell spojrzał na niego z zainteresowaniem. – Jak na policjanta ma pan dość oryginalne zainteresowania.

Alex chciał wyjaśnić swoją obecność w tym domu, ale Parker uniósł rękę. Usiedli.

– Słucham? – powiedział Cresswell. – Jestem naprawdę i szczerze zdumiony wizytą panów. Nigdy jeszcze nie miałem kontaktu z…

– Miał pan – powiedział uprzejmie Parker – o ile sobie przypominam, odbyłem z panem przed trzema laty rozmowę o Claudiuszu Clavearege, pańskim przyjacielu, który zaplątał się w pewne… hm… sprawy. Nie mylę się, prawda?

– Więc to pan? – Cresswell roześmiał się. – Od razu wydawało mi się, że skądś pana znam! Ale nie przypuszczałem, żeby… Tak, rzeczywiście, rozmawiał pan ze mną przed trzema laty o biednym Claudiuszu.

– Właśnie. Natomiast dziś chciałbym pana poprosić o opowiedzenie nam, jak pan spędził wczorajsze popołudnie i wieczór do chwili obecnej.

– Ja?

– Tak. Istnieją pewne przypuszczenia, że zupełnie nieświadomie stał się pan nieomal świadkiem morderstwa, a w każdym razie może pan wiele wyjaśnić, opowiadając nam przebieg wczorajszego popołudnia i wieczoru. Nie chcę panu więcej sugerować, aby nie wpłynąć na swobodny tok pańskiego opowiadania.

– To wydaje mi się zupełnie niemożliwe… – powiedział Cresswell – przecież wczoraj po południu i wieczorem… – Wzruszył ramionami. – Ale nie budziłby mnie pan chyba o tej godzinie nocy dla żartu, prawda? Więc opowiem panom wszystko, co się wydarzyło. A nie wydarzyło się nic… O czwartej pojechałem do mojej narzeczonej, panny Anny Dodd, i przebywałem u niej do godziny za piętnaście ósma. Niedługo ma się odbyć nasz ślub i omawialiśmy najbanalniejszą na świecie sprawę: trasę naszej podróży poślubnej. Chcemy wyjechać z Anglii na kilka miesięcy i objechać świat dokoła. Ale, jak panowie wiecie, świat można objeżdżać rozmaicie. Spędziliśmy więc ten czas bardzo przyjemnie, oglądając całą masę kolorowych prospektów, które przywiozłem z sobą, i dyskutując bardzo zawzięcie. Potem zjedliśmy coś w rodzaju późnego podwieczorku w towarzystwie pani Angeliki Dodd, matki mojej narzeczonej. Jej mąż jest dosyć poważnie chory, więc nie brał w tym udziału. Zszedł tylko na kawę przed samym naszym wyjazdem do teatru. Pojechaliśmy na Krzesła Ionesco. Po przedstawieniu odwiozłem Annę do domu, a sam wróciłem bezpośrednio tutaj. Nie chcę bywać teraz sam w nocnych lokalach, a moja narzeczona jest nieco skrępowana chorobą ojca… Wróciłem do domu, zjadłem kolację, wykąpałem się i położyłem spać. Obudziła mnie rozmowa w ogrodzie. To wszystko.

– Dziękuję panu bardzo – Parker wstał. – Jeszcze jedno drobne pytanie: Czy był pan w teatrze sam ze swoją narzeczoną?

– Nie – Cresswell uniósł brwi. – Była tam także jej matka.

– Ale użył pan przed chwilą określenia: „odwiozłem Annę do domu”. Trzeba chyba rozumieć pod tym, że odwiózł pan także swoją przyszłą teściową?

– Nie. Pożegnała się z nami po przedstawieniu, mówiąc, że ma jeszcze coś do załatwienia w sąsiedztwie i wróci taksówką. Więc odjechaliśmy sami.

– Raz jeszcze panu dziękuję i bardzo przepraszam za nocne najście – Parker uśmiechnął się. – Wydaje mi się, że wiele mi pan pomógł, chociaż oczywiście nie jestem tego jeszcze pewien. Do widzenia panu, mr Cresswell!

I wyszedł, pozostawiając zdumionego gospodarza na progu pokoju. Milczący Alex wysunął się za przyjacielem.

VII. Pusta koperta

Kiedy znaleźli się za furtką, Parker zatrzymał się z ręką opartą na błotniku samochodu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Śmierć mówi w moim imieniu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Śmierć mówi w moim imieniu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Śmierć mówi w moim imieniu»

Обсуждение, отзывы о книге «Śmierć mówi w moim imieniu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x