Joe Alex - Śmierć mówi w moim imieniu

Здесь есть возможность читать онлайн «Joe Alex - Śmierć mówi w moim imieniu» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Śmierć mówi w moim imieniu: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Śmierć mówi w moim imieniu»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszystko zaczyna się w mglisty wieczór w Londynie, na sztuce w teatrze. Po przedstawieniu… No właśnie, zostaje znalezione ciało aktora. Joe Alex odgrywa w tej książce rolę pisarza ciekawego morderstwa. Udaje mu się uczestniczyć w przesłuchiwaniu podejrzanych, dzięki kontaktom ze swoim kolegą, sierżantem policji. Robi się jeszcze ciekawiej, gdy okazuje się, że to morderstwo jest powiązane z przeszłością zamordowanego. Powieść jest ciekawa przez różne komplikacje w śledztwie i różne zezn…

Śmierć mówi w moim imieniu — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Śmierć mówi w moim imieniu», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Tak… – Parker zanotował coś w notesie i podniósł się z krzesła. – Dziękuję panu bardzo, panie dyrektorze. To, co pan nam opowiedział, jest w każdym razie niesłychanie ciekawe. Otwiera pole do wielu domysłów, których chciałbym się, oczywiście, wystrzegać… – Urwał. – Jest noc – powiedział niepewnie – czy nie sądzi pan, że należy się-panu trochę snu? W najbliższych godzinach nie będziemy pana prawdopodobnie potrzebowali, aż do rana. Gdyby wynikło coś niespodziewanego, będę musiał z przykrością obudzić pana telefonem. Ale przypuszczam, że nic takiego się chyba nie zdarzy w ciągu nocy…

– Mogę zanocować tu – powiedział pan Davidson. – Często nocuję tu, kiedy mam wiele roboty albo kiedy trwają generalne próby z długimi przerwami. Mam kanapkę, na której łapię trochę snu, a dyżurny portier budzi mnie telefonicznie.

– Jak pan sobie życzy, panie dyrektorze. Tylko jedna prośba, proszę nadal nikogo nie zawiadamiać o wypadku. Jutro i tak prasa musi się o tym dowiedzieć, ale im później reporterzy się do nas dobiorą, tym lepiej. Zawiesza pan, oczywiście, przedstawienia?

Krzeseł tak. Ale mamy drugą sztukę, gotową prawie zupełnie, która była przygotowywana równolegle z Krzesłami , bo zupełnie nie wiedziałem, jaki może być oddźwięk u publiczności. Takie sztuki potrafią albo robić ogromne kasy, albo paść po dwu spektaklach. Ta miała ogromne powodzenie…

– I sądzę, że teraz będzie miała jeszcze większe… – powiedział Parker – o ile znam ludzi.

– I ja tak sądzę – pan Davidson pokiwał głową – chociaż w teatrze nigdy niczego nie można przewidzieć…

– … jak o tym świadczy dzisiejsza noc – zakończył inspektor z ponurym humorem. – I jeszcze jedno, panie dyrektorze. Dla formalności chciałbym wiedzieć, jak pan spędził dzisiejszy wieczór.

– Ja? No, tak, oczywiście. Byłem na przyjęciu u Lorda Majora. Przyjęcie trwało od piątej po południu i przeciągnęło się aż do jedenastej… Później wróciłem do domu z dwoma przyjaciółmi… To było przyjęcie dla dyrektorów teatrów… Kontakt rady miejskiej z ludźmi sztuki. Dyrektor Beetle Theatre i Teatru Burleski wypili jeszcze u mnie po szklaneczce, a potem odjechali na pięć minut przedtem, nim zadzwonił stąd do mnie pański podwładny. Na szczęście, bo nie powstrzymałbym się chyba od powiedzenia im o tej nowinie i cały Londyn huczałby już teraz, a reporterzy szturmowaliby do drzwi na dole. Z przerażeniem myślę o tym, na ile pytań będę musiał odpowiedzieć jutro…

– I ja! – westchnął Parker. – Ale ludzie chcą czytać gazety, a gazety chcą podawać ostatnie wiadomości. Na to nie ma rady. Dziękuję panu jeszcze raz, panie dyrektorze. Więc zostaje pan tutaj?

– Tak. Będę przez cały czas u siebie, żeby panom nie przeszkadzać. Ale nie wiem, czy zasnę…

– W każdym razie niech pan spróbuje – powiedział inspektor Beniamin Parker i wycofał się z pokoju, a Joe Alex za nim.

VI. Ta pani weszła piętnaście po dziesiątej…

Na schodach Parker zatrzymał się chwilę.

– Nic jeszcze nie mów, Joe. Ta sprawa może okazać się trudniejsza, niż myślałem. Nic jeszcze nie wiemy.

– Nie miałem zamiaru nic mówić… – mruknął Ale: Jestem po całym dniu spędzonym w samochodzie, w trze i w restauracji. Wstałem o siódmej rano. Teraz pierwsza. Czy sądzisz, że w tych okolicznościach mi koniecznie być gadatliwy? Zresztą czy byłem kiedykolwiek gadatliwy?

Parker uśmiechnął się.

– Nie. Nigdy nie byłeś. To prawda. Chociaż trudno cię nazwać mrukiem. Ale czy naprawdę chcesz teraz wracać do domu?

– Za nic w świecie! Tego przecież nie powiedziałem.

– Dobrze! – Ruszyli dalej w dół. Znali się od w lat i razem przebyli wojnę na pokładzie brytyjskiego bombowca. Był kiedyś czas, że wydawali się sobie bliżsi niż bracia. Alex wiedział, że pomimo uśmiechu inspektor jest strapiony.

– Teraz przesłuchani tego dziennego portiera, a potem następnych, jeżeli on nic nam nie wniesie. Ale mam wrażenie, że powinien coś wnieść. Jeżeli zabójca mógł dostać się i wyjść tylko obok jego okienka… Ale czekajmy…

Na głównym korytarzu za sceną spotkali sierżanta Jonesa.

– Przywieźli już tego portiera, szefie!

– Williama Gullinsa?

– Tak, szefie! Jest na portierce. Pilnuje go policjant. Trzęsie się cały, bo żona leży w szpitalu. Urodziła właśnie dziecko. On tam płacze, szefie. Dlatego szedłem do pana, bo nie wiadomo, co z nim robić.

– Zaraz przestanie płakać – mruknął Parker i przyspieszył kroku. Na ich widok policjant w portierce, który stał pochylony nad łkającym rozpaczliwie człowiekiem, wyprostował się służbiście, ale równocześnie zrobił taką minę, jakby nie wiedział, co począć z tym zdumiewającym stworzeniem, które siedziało na krzesełku ukrywszy głowę w dłoniach. Inspektor znowu dał znak policjantowi, każąc mu odejść, a kiedy drzwi zamknęły się za nim, pochylił się i powiedział spokojnie:

– Gullins, zostaliście wezwani tutaj, żeby można was było przesłuchać w sprawie popełnionego morderstwa. Jeżeli popełniliście to morderstwo, macie zupełną słuszność opłakując swój los. Jeżeli natomiast nie popełniliście go, marnujecie tylko nasz czas i swój. Po przesłuchaniu chcę was odesłać samochodem do domu. Mężczyzna powinien być w domu przy dzieciach, kiedy żona leży w szpitalu. No, ale przede wszystkim bądźcie mężczyzną!

Jak za zaklęciem różdżki czarodziejskiej człowiek siedzący na krzesełku uniósł głowę i opuścił ręce. Twarz miał zalaną łzami, ale nie malowała się na niej rozpacz, tylko bezbrzeżne zdumienie.

– Morderstwo?… – wyszeptał. – Jak to, o mój Boże?… Więc nie okradli teatru? Więc nie okradli?…

– Nie! – powiedział Parker stanowczo i usiadł naprzeciw niego. – Nie okradli teatru, kiedy usnęliście na służbie. Kiedy przyjechała po was policja i nie chciała z wami o niczym rozmawiać, tylko kazała wam zabierać się z nimi, byliście przekonani, że tak się właśnie stało i że pociągną was do odpowiedzialności za zaniedbanie obowiązków albo będą podejrzewać o spółkę ze złodziejami. Nic z tego, Gullins! Między godziną dziesiątą a dziesiątą trzydzieści zamordowany został w swojej garderobie aktor Stefan Vincy i chcemy usłyszeć wasze jak najdokładniejsze zeznanie na temat tego, co robiliście i co dostrzegliście tego wieczoru.

– Pan Vincy zamordowany!… – powiedział Gullins. – Pan Vincy! A ja byłem tutaj, za ścianą… O Boże… Czy pan powiedział: między dziesiątą a dziesiątą trzydzieści?!

– Tak. Tak powiedziałem.

– Więc to ona!

– Co za ona? – spytał szybko inspektor, pochyliwszy się ku przodowi.

– Ta… ta pani, która przyszła kwadrans po dziesiątej i była tam kilka minut, a potem wyszła.

– Więc była tu jakaś pani o tej porze?

– Tak… Pan Vincy zapowiedział, że ona przyjdzie, więc wpuściłem ją. To nie była pierwsza, którą tak wpuszczałem… Ale ta była starsza niż inne… Niż tamte wszystkie…

– Ile mogła mieć lat?

– Może czterdzieści? A może nawet więcej? Ale z tymi zamożnymi paniami to nie wiadomo. Tak dobrze są utrzymane, że czasem wyglądają młodziej…

– Bardzo słusznie. A jak była ubrana?

– Miała na sobie czarny, cienki płaszcz i mały kapelusz, taki modny, półokrągły, szary… I, zdaje się, pantofle na bardzo wysokich obcasach… Ale ona sama nie była wysoka…

– Poznalibyście ją, gdybyście ją zobaczyli?

– Chyba… chyba tak, proszę pana.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Śmierć mówi w moim imieniu»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Śmierć mówi w moim imieniu» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Śmierć mówi w moim imieniu»

Обсуждение, отзывы о книге «Śmierć mówi w moim imieniu» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x