Margery Allingham - Jak najwięcej grobów

Здесь есть возможность читать онлайн «Margery Allingham - Jak najwięcej grobów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Jak najwięcej grobów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jak najwięcej grobów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszyscy miłośnicy Herkulesa Piorota z pewnością pokochają także Alberta Campiona. Ten niezwykłe inteligentny i błyskotliwy detektyw amator, bohater siedemnastu powieści Margery Allingham, z pomocą służącego, Lugga – zresztą byłego włamywacza – rozwiązuje równie skomplikowane zagadki jak te, z którymi przyszło się zmierzyć słynnemu Belgowi…

Jak najwięcej grobów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jak najwięcej grobów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Szybko skorzystał z jedynej kryjówki, jaką miał do dyspozycji, i przykucnął na drugim stopniu od góry, gdzie przyciskając kurczowo tacę przywarł do mocnej balustrady. Okno otworzyło się powoli i z miejsca, gdzie przykląkł, mógł dostrzec powoli rozszerzający się otwór.

Najpierw zobaczył parę nowiutkich pantofelków o bardzo wysokich obcasach. Mała szczupła ręka, niezbyt czysta, ustawiła je starannie na parapecie okiennym. Potem ukazał się biały kapelusz i sukienka w kwiaty, złożona starannie i związana szarfą. Wreszcie na szczycie tego stosu znalazła się zwinięta porządnie para pończoch.

Campion oczekiwał z wielkim zainteresowaniem dalszego rozwoju wypadków. Z doświadczenia wiedział, że powody, dla których ludzie wchodzą do swych domów przez okna, były równie różnorakie i liczne jak te, dla których się zakochują, ale po raz pierwszy spotkał się z faktem, że ktoś przedtem się rozbierał.

Wreszcie pojawiła się.właścicielka całej tej garderoby. Szczupłe nogi, teraz w grubych brązowych pończochach, ukazały się powoli na parapecie i bezszelestnie, co świadczyło o dużej wprawie, młoda dziewczyna wśliznęła się na podest. Była to dziwaczna postać ubrana w niemodny kapelusz, który ktoś całkiem bez polotu mógłby nazwać „praktycznym". Szara i bez kształtu, niestarannie włożona spódnica zwisała luźno na szczupłej talii, a okropny sweter koloru brunatnozielonego na poły tylko zakrywał szafranowego koloru bluzkę, którą znakomicie mogłaby nosić kobieta cztery razy większa i starsza niż dziewczyna. Czarne aksamitne włosy, dzięki którym natychmiast ją poznał, znowu związane były ciasno z tyłu. Nieporządne kosmyki spadały jej na twarz.

A więc ponowne spotkanie z panną Klitią White, tym razem przebierającą się na dachu. Trzymając mocno tacę, Campion wstał.

– Byłaś na hulance? – spytał uprzejmie.

.Spodziewał się, że ją trochę zaniepokoi, ale zupełnie nie był przygotowany na taki efekt. Najpierw zastygła bez ruchu, potem nagle drgnęła jak trafiona kulą. Jej reakcja przestraszyła go. Był pewien, że zaraz zemdleje.

– Słuchaj – powiedział szybko – opuść głowę. Zaraz poczujesz się lepiej. Wszystko w porządku, uspokój się.

Głośno wciągnęła powietrze i obrzuciła nerwowym spojrzeniem zamknięte drzwi. Jej lęk udzielił mu się na chwilę. Przytknęła palec do warg, a potem schwyciwszy ubranie zwinęła je gwałtownie w duży nieporządny węzełek.

– Bardzo mi przykro – powiedział cicho. – To pewno cos ważnego, prawda?

Wrzuciła pakunek za kotarę, oparła się o nią plecami i dopiero wtedy spojrzała mu prosto w twarz. Miała duże, ciemne oczy.

– To sprawa życia i śmierci – odparła krótko. – Co pan zamierza zrobić?

W tej chwili Campion zdał sobie sprawę z jej niezwykłego uroku. Charlie Luke napomknął już o tym. Cłarrie również zdradzał wyraźne zainteresowanie. To młode, niedoświadczone stworzenie emanowało jakimś magnetycznym fluidem. To dziwne, bo nie była piękna, w każdym razie nie w tym odrażającym ubraniu, ale była pełna życia i urzekała kobiecością i inteligencją.

– Wiesz, ta cała sprawa nic mnie nie obchodzi – powiedział. – Załóżmy, że nic nie widziałem, po prostu spotkałem cię na schodach.

Nie potrafiła ukryć ulgi ł to uświadomiło mu, jak bardzo jest młoda.

– Niosę tacę pannie Evadne – powiedział. – Ona mieszka na tym piętrze, prawda?

– Tak. Wujek Lawrence mieszka w gabinecie na dole, blisko drzwi wejściowych. Dlatego… – urwała – dlatego nie chciałam go niepokoić – dokończyła wyzywająco. – Pan jest chyba bratankiem panny Roper? Mówiła mi, że pan ma przyjechać.

Miała ładny, bardzo czysty głos, z odcieniem pedanterii w wymowie, co nie było pozbawione wdzięku, ale w tej właśnie chwili świadczyło o zmieszaniu, które pochlebiało mu i pociągało go.

W tym momencie biały kapelusz, który był umieszczony na szczycie kompromitującego węzełka, stracił najwidoczniej równowagę, gdyż wytoczył się zza kotary i spoczął u jej stóp. Schwyciła go gwałtownie, dostrzegając przy tym uśmiech Campiona, i zaczerwieniła się po uszy.

– Śliczny kapelusz – pochwalił.

– Tak pan myśli? – Nikt jeszcze nie obrzucił go tak wyniosłym spojrzeniem. W głosie jej brzmiało rozmarzenie i jak gdyby strach oraz nuta powątpiewania, kiedy powiedziała: – Nieraz w to wątpiłam. W siebie, znaczy. Ludzie gapili się na mnie. Nie można nie zauważyć go.

– To kapelusz dla kogoś dorosłego – Campion unikał protekcjonalnego tonu, starając się mówić z jak największym szacunkiem.

– Tak – odparła szybko. – Może właśnie dlatego. – Zawahała się i wiedział, że pod wpływem impulsu ma ochotę powiedzieć mu znacznie więcej na ten temat, ale w tej -chwili gdzieś w głębi domu ktoś głośno zamknął drzwi. Było to daleko od nich, ale ten odgłos podziałał na nią jak zły urok; zgarbiła się, przybrała skromną, minę, kapelusz schowała za plecy. Oboje nasłuchiwali.

Pierwszy odezwał się Campion.

– Nic nikomu nie powiem – powtórzył dziwiąc się, dlaczego był przekonany, że potrzeba jej tego ponownego zapewnienia, – Możesz na mnie polegać. Dotrzymam słowa.

– Jeśli pan nie dotrzyma, umrę – te proste słowa wypowiedziała z takim przekonaniem, że to nim wstrząsnęło.

Nie było w nich cienia błazenady, lecz niezachwiane postanowienie.

Kiedy tak na nią patrzył zamyślony, szybko, z gracją nieoczekiwaną u tak niedoświadczonego stworzenia, chwyciła swój pakunek i uciekła przez podest znikając w jednych z ogromnych drzwi.

Campion mocno dzierżąc tacę ruszył do celu swego przeznaczenia. Jego zainteresowanie rodziną Palinode'ów stało się wprost palące. Zastukał do środkowych drzwi, pod łukiem we wgłębieniu, w miejscu, gdzie znowu zaczynały się schody. Były solidne, dobrze dopasowane i bardzo przypominały drzwi prowadzące do gabinetu dyrektora szkoły.

Kiedy nasłuchiwał zaproszenia, drzwi naraz otworzyły się i znalazł się twarzą w twarz z eleganckim, niskim mężczyzną, liczącym około czterdziestki, w ciemnym garniturze. Nieznajomy uśmiechnął się nerwowo na powitanie Campiona i odsunął się na bok.

– Proszę – powiedział. – Ja właśnie wychodzę. Pozwolę sobie wyjść, panno Palinode. Bardzo miło z pana strony – mruknął zdawkowo w stronę Campiona. Mówiąc to przecisnął się obok niego i wyszedł, zamykając za sobą drzwi. Campion znalazł się w środku.

Zawahał się chwilę, rozglądając się wokoło, by znaleźć kobietę, która nie odpowiedziała. Najpierw pomyślał, że jej nie ma. Pokój był kwadratowy, co najmniej trzy razy większy niż normalna sypialnia. Był bardzo wysoki, miał trzy wąskie okna, ale sprawiał dość ponure wrażenie. Meble, duże i ciemne, zajmowały niemal całą powierzchnię. W głębi, po prawej stronie, stało łoże z baldachimem, a pomiędzy nim a oknami koncertowy fortepian. Ale dominowała nuta surowości. Draperii było niewiele i tylko jeden dywanik przed kominkiem. Na gołych ścianach wisiało kilka reprodukcji, tak jak te na zewnątrz- w kolorze sepii. Stały tu trzy oszklone szafy z książkami, stół i potężne biurko, z podwójnym rzędem szuflad, na którego zagraconym blacie stała zapalona lampa – jedyne źródło światła w pokoju. Jednak nikt przy nim nie siedział i kiedy Campion zastanawiał się, gdzie umieścić tacę, usłyszał, stosunkowo blisko siebie, głos:

– Proszę ją postawić tutaj.

Od razu dojrzał mówiącą kobietę i ku swemu zawstydzeniu uświadomił sobie, że w półmroku wziął ją za kolorowy koc rzucony na fotel. Była to duża kobieta z płaskim biustem, w długiej deseniowej sukni, z głową owiniętą czerwonym szalem; jej pomarszczona twarz, która nie różniła się specjalnie kolorem od szala, zlewała się z brunatnordzawym obiciem fotela.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Jak najwięcej grobów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jak najwięcej grobów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Jak najwięcej grobów»

Обсуждение, отзывы о книге «Jak najwięcej grobów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x