Margery Allingham - Jak najwięcej grobów

Здесь есть возможность читать онлайн «Margery Allingham - Jak najwięcej grobów» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Jak najwięcej grobów: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Jak najwięcej grobów»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Wszyscy miłośnicy Herkulesa Piorota z pewnością pokochają także Alberta Campiona. Ten niezwykłe inteligentny i błyskotliwy detektyw amator, bohater siedemnastu powieści Margery Allingham, z pomocą służącego, Lugga – zresztą byłego włamywacza – rozwiązuje równie skomplikowane zagadki jak te, z którymi przyszło się zmierzyć słynnemu Belgowi…

Jak najwięcej grobów — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Jak najwięcej grobów», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

– Co jednemu smakuje, to drugiego struje – zrobił dość nieroztropną uwagę Campion.

Clarrie w pół gestu zatrzymał szklankę w powietrzu.

– Mógłby pan to wykorzystać – powiedział poważnie- – Bądź co bądź jest pan prawnikiem, nieprawdaż?

– To utrudnia jeszcze bardziej całą sprawę – mruknął Campion.

Cłarrie Grace roześmiał się. Miał uroczy uśmiech, kiedy był naprawdę 'czymś rozbawiony, i nieprzyjemny dla celów grzecznościowych i zawodowych;

– Wie pan – zaczął od niechcenia – Renee znam od moich szczenięcych lat i ani rusz nie mogę sobie przypomnieć, żeby miała siostrzeńca. Powinienem był dawniej o panu słyszeć. Nie ulega kwestii, Renee to nadzwyczajna kobieta. – Zawahał się i po chwili ciągnął dalej: – Niech mi pan nic nie mówi, jeśli pan nie chce. Żyjmy i dajmy żyć innym. To było zawsze moją naczelną dewizą. Chcę przez to powiedzieć, że nigdy mnie nic nie było w stanie zdziwić. W moim zawodzie nie mógłbym sobie na to pozwolić, a śmiem twierdzić, że pan w swoim również. Zdziwienie jest kosztowne, oto, co mam na myśli. Pański ojciec nie był naprawdę jej bratem, co?

– Tylko w pewnym sensie – wyjaśnił Campion mając na myśli bez wątpienia powszechne braterstwo ludzi.

– Wspaniale – w głosie Clarrie'ego brzmiał zachwyt. – Znakomicie. Ja to wykorzystam. Nie wolno tego zmarnować. „W pewnym sensie." Ale z pana żartowniś! Wszystkich nas pan tu rozweseli! – Nagle jego nerwowe podniecenie jakby wyparowało. – Niech pan podtrzymuje swoje siły – powiedział.wskazując gestem ręki na butelkę. – Do butelek dostać się nie mogą.

– Kto taki?

– Rodzinka, ci tam Pally-ally na górze. Jak Boga kocham, chyba pan nie przypuszcza, że Renee albo ja… czy nawet kapitan, „wybacz-że-nie-zdejmuję-rękawiczek" – tak go nazywam – moglibyśmy kombinować coś z chemikaliami. Mój drogi, gdybyśmy nawet mieli na to dość sprytu, to zabrakłoby nam inicjatywy, jak powiadają królowe. Jesteśmy przeciętni. Całkiem w porządku. Znamy się od niepamiętnych czasów. To z pewnością ta rodzinka Allyeh-pallyeh. Ale do piwa nie mogą się dostać… Proszę, ta butelka nie była jeszcze otwierana.

Ponieważ jego honor tego wymagał, Campion napił się porteru, którego z całego serca nie znosił.

– Nie sądziłem, że w grę może wchodzić niebezpieczeństwo przypadkowego otrucia – zaryzykował nieśmiało. – Chciałbym znać fakty. Kilka miesięcy temu umiera pewna stara kobieta i policja dla sobie tylko znanych przyczyn każe dokonać ekshumacji. Jak dotąd nikt nie wie, jakie są wyniki badań laboratoryjnych. Śledztwo nie zostało jeszcze zakończone. Nie, nie sądzę, by istniały jakieś przesłanki świadczące o tym, że ktoś z domowników jest obecnie w niebezpieczeństwie, naprawdę jestem o tym prze- konany. Gdyby nie policja, nawet nie pomyślelibyście o truciźnie.

Clarrie odstawił piwo.

– Mój drogi panie, jest pan prawnikiem. Bez obrazy. I po prostu nie widzi pan sytuacji w zwykłym ludzkim świetle. Oczywiście, że wszystkim nam grozi niebezpieczeństwo! Wśród nas jest morderca. Nikogo nie powieszono. A poza tym co ze starszym panem: z bratem, pierwszą ofiarą? – Swoją dużą wymanikiuro-waną ręką wymachiwał jak kijem. – Umarł w marcu, prawda? Teraz z kolei policja jego wykopie. To logiczne. Gdyby tego nie zrobili, nigdy bym im tego nie darował.

Campion niezbyt był pewien, czy śledzi dokładnie tok myśli tamtego, ale to, co mówił, było przekonywające, przynajmniej ton jego wypowiedzi. Clarrie robił wrażenie zadowolonego z tej milczącej aprobaty.

– Będzie nafaszerowany jakimś paskudztwem – powiedział stanowczo – tak jak jego siostra. Powiadam, że w to wszystko zaplątana jest rodzina Allyeh-Pallyeh, taka jest moja teoria. – Był bardzo poważny. – To bije w oczy. Sam się pan przekona.

Campion poruszył się na krześle. Zaczynała go męczyć ta tyrada.

– O ile wiem, są bardzo ekscentryczni – mruknął.

– Ekscentryczni? – Clarrie spojrzał na niego i wstał. Dla jakiegoś niezrozumiałego powodu robił wrażenie obrażonego. – Dobry Boże – powiedział – wcale nie są ekscentryczni. Są bardzo zwyczajni i na miejscu. Ekscentryczni? Chyba że inteligencja miałaby być uważana za coś ekscentrycznego. To bardzo dobra rodzina. Ich ojciec był czymś w rodzaju geniusza, był profesorem i miał wiele tytułów naukowych… – Zrobiwszy tę uwagę, chwilę milczał, potem podjął znowu:- Panna Ruth nie wrodziła się w nich. Trochę była pomylona. Często zapominała, jak się nazywa, zabierała sztućce, itp. Może wydawało je} się, że jest niewidzialna? Moim zdaniem reszta rodziny zebrała się, omówiła tę sprawę i… – Zrobił wymowny gest ręką. – Ona nie dorastała do nich.

Campion przez dobrą chwilę siedział wpatrując się w niego. Wreszcie doszedł do przekonania, że aktor mówił całkowicie szczerze.

– Kiedy mógłbym spotkać któreś z nich? – spytał.

– Mój kochany, jeśli chcesz, możesz zaraz iść do nich – powiedziała Renee ukazując się z kuchni z 'tacą w rękach. – Wyręczysz mnie i' zaniesiesz to pannie Evadne. Ktoś to przecież musi, zrobić. Clarrie, ty dziś zajmiesz się panem Lawrence'em. Zaniesiesz mu wodę, a z resztą sam sobie poradzi.

5. Drobne nieprzyjemności

Kiedy Campion niepewnie szedł po obcych sobie schodach, pomyślał, że panna Evadne nawet jak na potencjalną trucicielkę ma dziwny gust. Na niewielkiej tacy znajdował się kubek brązowej odżywki mlecznej, szklanka gorącej wody, druga zimnej, pudełko po serze z krystalicznym cukrem, a może z solą, kieliszek czegoś obrzydliwego, przypominającego zakrzepłe jajko na miękko, puszka z napisem „Sole epsomskie", z przekreślonym słowem „epsomskie", i mała zatłuszczona buteleczka z nieoczekiwaną nalepką,,Parafina do użytku domowego".

Wnętrze domu, na podstawie tego, co zdołał dojrzeć, było zaskakujące.

Schody z czarnego drewna zostały zaprojektowane przez kogoś, kto wprawdzie lubił prostotę, ale bez przesady, bo od czasu do czasu widać było wyrzeźbione karciane kiery, a może piki. Na stopniach nie było chodnika. Sięgały one dwóch pięter otaczając cztery strony kwadratowej klatki i oświetlone były od góry jedną słabą żarówką, zwisającą z miejsca w suficie, gdzie zaplanowany ongiś był żyrandol. Na każdym podeście, usytuowane parami, znajdowały się bardzo wysokie drzwi.

Campion dobrze wiedział, dokąd iść, gdyż cała podniecona trójka wytłumaczyła mu to dokładnie w kuchni.

Stąpając ostrożnie znalazł się w pobliżu jedynego okna, znajdującego się na pierwszym podeście. Zatrzymał się, by wyjrzeć przez nie… Zarysy rozległego domu ukazały mu się w świetle słabej ulicznej lampy, świecącej z tyłu, i gdy wzrok jego spoczywał na występie, znajdującym się blisko niego i jakoś dziwnie ukształtowanym, występ ten drgnął.

Stał nieruchomo, a jego oczy coraz bardziej przyzwyczajały się do słabego oświetlenia. W chwilę później na prawie równym z nim poziomie ukazała się jakaś postać i to o wiele bliżej, niż się spodziewał, tak iż się domyślił, że tuż pod oknem musi się znajdować coś w rodzaju platformy, może, dach wykuszu.

Na dachu tym była kobieta. Spostrzegł ją wyraźnie, gdy przez chwilę znajdowała się w blasku lampy. Odniósł wrażenie jakiejś wyrafinowanej elegancji – dostrzegł biały kapelusz z dużą kokardą i owiniętą wokół szyi jaskrawą czerwoną szarfą w stylu regencji. Twarzy kobiety nie widział.

Wstrzymując oddech słyszał jej kroki i ciekaw był, co też, na Boga, ona robi. Jeśli zamierzała się włamywać, to szkoda tylko było jej cennego czasu. Campion' właśnie zrobił ostrożne pół kroku w przód, kiedy w. oknie zamajaczył mu jakiś kształt. Nie powtórzyło to się więcej, ale zza okna nadal dolatywały jakieś szmery. Wreszcie po długiej przerwie zaczęła się unosić zasuwa okienna.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Jak najwięcej grobów»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Jak najwięcej grobów» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Отзывы о книге «Jak najwięcej grobów»

Обсуждение, отзывы о книге «Jak najwięcej grobów» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x