Frederic Dard - Trawnik

Здесь есть возможность читать онлайн «Frederic Dard - Trawnik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Trawnik: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trawnik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Gdy zauważyłem, że wsiada do mojego wozu pomyślałem, że chce go ukraść".
Tak rozpoczyna swoją niezwykłą opowieść Jean-Marie Valaise, sympatyczny Francuz, trochę lekkoduch, który z pewnością wołałby, aby jego relacja zaczęła się całkiem inaczej! Ale wtedy – nie poznałby fascynującej Marjorie Faulks, co na pewno ucieszyłoby jego przyjaciółkę Denise… Nie musiałby też wyjechać do Szkocji i pewnego dnia na pewnym trawniku w parku w Edynburgu nie stałoby się to, co się stało. Inspektor Brett nie miałby rąk pełnych roboty…
Wszystko to wyjaśni świetna powieść Frederica Darda.

Trawnik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trawnik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Siedziałem w teatrze na świeżym powietrzu u boku szkockiego dżentelmena w spódnicy, słuchając złej muzyki i przyglądając się podrygom idiotycznie wyglądających par. A za teatrem leżał trup człowieka, którego zabiłem. Przed chwilą żona tego człowieka, siedząc obok mnie, oglądało to samo przedstawienie. Moje palce czuć było prochem. Wszystko kręciło mi się w głowie. Myśli układały się w karuzelę mniej lub bardziej wyraźnych obrazów. Zobaczyłem podkurczone ciało Nevila na trawie. Pojawiła się twarz Marjorie, nabrzmiała w chwili, gdy chciał ją udusić. W ręku odczuwałem jeszcze potężny wstrząs wypalającej broni. Gdy podnieśliśmy się i stwierdziliśmy, że nie było żadnych świadków dramatu, odczuliśmy ulgę. A przecież ten brak świadków oznaczał naszą zgubę.

Teraz policja będzie miała tylko naszą wersję wydarzeń. Jeśli gliny nam nie uwierzą, jesteśmy zgubieni.

Nagle, zupełnie jak na meczu piłkarskim, gdy ktoś strzela gola, wszyscy powstali. Podskoczyłem. Wydawało mi się, że przyniesiono na estradę trupa Nevila Faulksa. Dopiero po chwili zrozumiałem, że to po prostu skończyło się przedstawienie i ludzie wychodzą. Na zewnątrz rozejrzałem się dookoła. Byłem przekonany, że na tym przeklętym trawniku ujrzę grupę policjantów i pielęgniarzy, ale nie było nikogo. Trupa Faulksa jeszcze nie odkryto.

* * *

Do hotelu wróciłem, nie społkawszy Marjorie. Szukałem jej w tłumie widzów wspinających się alejkami Princess Garden, ale bez rezultatu. Pomyślałem sobie, że musiała wyjść jeszcze przed końcem programu.

Zanim wróciłem do „Fort William's Hotel" zatrzymałem się chwilę na górującym nad doliną chodniku Princess Street. Przede mną rozciągał się cały park. Tu i ówdzie jakieś pary siedziały jeszcze na trawniku. Dzieci graty w piłkę. Starzy ludzie gawędzili siedząc na ławkach. Niestety, jedynej części ogrodu, która mnie interesowała, nie mogłem ujrzeć, bo była zasłonięta estradą. A tam leżało krwowiące ciało Nevila Faulksa… Czy nie powinniśmy byli włożyć mu do ręki rewolweru, aby upozorować samobójstwo? A może zabrać mu portfel, aby uprawdopodobnić wersję zabójstwa w celach rabunkowych?

Nie, nie miało to żadnego sensu i rozumiałem teraz, dlaczego większość zabójców popełnia tyle błędów.

Do hotelu miałem zaledwie dwa kroki. Z ulgą wszedłem do pokoju, ale to uczucie względnego bezpieczeństwo trwało krótko. Nie mogłem się doczekać telefonu od Marjorie. Musieliśmy się porozumieć, bowiem nasz ratunek zależał od zgodności naszych przyszłych zeznań. Byłem tylko elementem, połową dramatu, bez jego drugiej połowy moja pozycja była wyjątkowo krucha. Widziałem przez okno, jak blednie słońce. O tej porze Lazurowe Wybrzeże zaczynało szaleć. Hałas, światła, zapachy, kobiety, kasyno.

Kasyno!

Przypomniałem sobie stół, przy którym odnalazłem Marjorie. Teraz nie stawiałem już na czerwone lub czarne, lecz na pełny numer. Stawką było wszystko, co posiadam, moja wolność I życie. Jeżeli nie wyjdzie…

Ivanhoe! Dzielny bohater uwolnił damę swego serco od złego tyrana. Tyle tylko, że zamiast gratulacji od dobrego króla Ryszarda nagrodą mógł być konopny sznur. Denise miała rację: bohaterowie są głupcami.

Ktoś zapukał do drzwi. Była to hotelowa kelnerka.

– Telefon? – zapytałem.

– Nie, sir. Chciałam się tylko dowiedzieć, czy zje pan kolację w pokoju, bo za chwilę podajemy…

– Nie, dziękuję, nie jestem głodny.

– Do usług, sir.

Czekałem, leżąc na łóżku, przeszło trzy godziny. Marjorie nadal się nie odzywała. Przez otwarte okno dochodził do mnie najpierw dźwięk sztućców, następnie stukot kółek wózka służącego do przewożenia brudnych naczyń. Potem nastała martwa cisza szkockiego wieczoru.

Od czasu do czasu zakłócał ją plusk wody płynącej z kranu lub skrzyp zamykanych drzwi. A potem niż nic. Na moim zegarku było wpół do jedenastej. Nie mogąc dłużej wytrzymać wyszedłem z pokoju i znalazłem się na schodach przykrytych wzorzystym dywanem.

W małym pokoiku sąsiadującym z holem gospodarze hotelu i z dwiema starszymi paniami oglądali telewizję. Drgające światło padające z ekranu, uwypuklając zmarszczki i bruzdy, pogłębiając cienie od oczami, złowrogo oświetlało obce mi twarze. Na ekranie jakiś facet o kręconych włosach, podobny do Danny Kaya, opowiadał jakieś bzdury, których nie rozumiałem. Co pewien czas któryś z widzów wydawał z siebie śmieszne gdakanie. Gospodarz o obliczu smutnego księdza zauważył, że stoję w drzwiach.

– Proszę usiąść, sir – zaproponował.

– Nie, dziękuję. Wychodzę odetchnąć świeżym powietrzem. Czy drzwi hotelu pozostają otwarte?

Wstał, wyraźnie niezadowolony z tego, że przeszkadzam w jego ulubionej rozrywce.

– Nie, sir. Czy wróci pan późno?

– Nie wiem. Zasypiam z trudem i przed snem dobry jest spacer…

– Dam panu klucz – postanowił z żalem. Podał mi klucz wiszący na tablicy za recepcją. Zamykałem drzwi za sobą i już miałem zejść po schodach ganku, gdy usłyszałem telefon. Wróciłem jak szalony do przytulnego holu. Telefon nadal dzwonił, ale gospodarze nie kwapili się z odebraniem go. Miałem ochotę rzucić się na wiszący aparat, ale właśnie wtedy właściciel „Fort William's" się zdecydował. Odpowiadając spoglądał na mnie i zapewne dziwił się, że stoję przy nim w wyczekującej pozie, skoro przed chwilą wyszedłem z hotelu.

– To do pana, sir.

Dosłownie wyrwałem mu słuchawkę z ręki.

– Mister Valaise?

Był to męski głos, niski i agresywny.

– Jestem przy aparacie.

– Misterss Marjorie prosiła mnie, abym panu powtórzył, że będzie na pana czekać za dziesięć minut na rogu Princess Street i Frederik Street.

– Kim pan jest?

– Barman.

– To misterss Marjorie kazała…

Rozłączył się.

Odwiesiłem słuchawkę i stanąłem w drzwiach pokoju telewizyjnego, by przez chwilę przyjrzeć się jakiemuś młodemu Hindusowi, żonglującemu z szatańską wprawą kilkoma sztyletami.

Ja również byłem teraz żonglerem. Tyle tylko, że to, co miałem w rękach, było bardziej niebezpieczne.

W pewnej chwili artysta upuścił jeden ze swych sztyletów i wszyscy w salonie krzyknęli. Wyszedłem, zastanawiając się, czy niezręczność Hindusa nie jest złym znakiem dla mnie.

ROZDZIAŁ XIV

Mimo, że było zaledwie wpół do dziesiątej, z teatru wychodzili widzowie.

W tym mieście życie zamierało wcześnie. W krótkim czasie tłum widzów rozproszył się i stałem samotnie pośród domów jakiejś zamożnej i pustej dzielnicy, domów, które w świetle księżyca wyglądały jak cytadele. Frederik Street, to jedna z tych biegnących w dół ulic krzyżujących się z Princess Street. Gdy dotarłem na miejsce, Marjorie jeszcze nie było. Oparłem się o żelazną żaluzję jakiegoś sklepu czekałem. Noc była tak jasna, jak niektóre zimowe noce. Nie było słychać żadnego dźwięku. Od czasu do czasu światło latarni wyłapywało jakiegoś spieszącego się przechodnia, który po chwili niknął w ciemnościach. Hałaśliwie dudniąc przyjechał pusty autobus. Prawdopodobnie ostatni.

Na myśl, że za chwilę spotkam Marjorie, poczułem się lepiej i znowu zacząłem mieć nadzieję.

Razem, być może, znajdziemy jakieś rozwiązanie. Potrzeba trzymania jej w ramionach była tak dominująca, że nawet nie przerażała mnie myśl o aresztowaniu. Kilka godzin z nią i reszta już się nie liczyła! Ta chwila była dla mnie wszystkim. Jutro wstanie dzień i życie może znów przytłoczyć nas swoim złem, ale skoro tę noc spędzę przy niej, nie będzie to miało żadnego znaczenia.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Trawnik»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trawnik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Frederic Brown - Don't Look Behind You
Frederic Brown
Frederic Forsyth - The Cobra
Frederic Forsyth
Frederic John H. MacLawrence - GSC
Frederic John H. MacLawrence
Frederic Edward Weatherly - Oxford Days
Frederic Edward Weatherly
Frederic Kummer - The First Days of Man
Frederic Kummer
Frederic Kummer - The Brute
Frederic Kummer
Frederic Isham - The Lady of the Mount
Frederic Isham
Frederic Kummer - The Film of Fear
Frederic Kummer
Отзывы о книге «Trawnik»

Обсуждение, отзывы о книге «Trawnik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x