Frederic Dard - Trawnik

Здесь есть возможность читать онлайн «Frederic Dard - Trawnik» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Trawnik: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Trawnik»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

„Gdy zauważyłem, że wsiada do mojego wozu pomyślałem, że chce go ukraść".
Tak rozpoczyna swoją niezwykłą opowieść Jean-Marie Valaise, sympatyczny Francuz, trochę lekkoduch, który z pewnością wołałby, aby jego relacja zaczęła się całkiem inaczej! Ale wtedy – nie poznałby fascynującej Marjorie Faulks, co na pewno ucieszyłoby jego przyjaciółkę Denise… Nie musiałby też wyjechać do Szkocji i pewnego dnia na pewnym trawniku w parku w Edynburgu nie stałoby się to, co się stało. Inspektor Brett nie miałby rąk pełnych roboty…
Wszystko to wyjaśni świetna powieść Frederica Darda.

Trawnik — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Trawnik», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Dzień spędziłem na czytaniu oprawionej w czerwoną skórę angielskiej Biblii, która zajmowała poczesne miejsce na nocnym stoliku. Od czasu do czasu głaskałem grzywę Puga, szepcząc mu, że niebawem znów spotka się ze swoją panią.

O piątej z bijącym sercem przechadzałem się po trawniku. Czy Marjorie uda się wyjść? Co mogła wymyślić, żeby uśpić czujną zazdrość męża?

* * *

Było dziesięć po piątej, gdy zobaczyłem, jak szybkim krokiem idzie krętą alejką. Ubrana w jasnoniebieski kostium z cienkiego materiału – było tak pięknie jak poprzedniego dnia – wyglądała niczym młoda dziewczyna i promieniała wszystkimi swoimi piegami.

– Chodźmy trochę dalej – rzekła na powitanie.

Orkiestra wykonywała te same co wczoraj staroświeckie melodie. Słychać było basowy głos tłustej spikerki, która wydawała polecenie tańczącym, oraz klaskania wykonawców kadryla uderzających dłonią o dłoń niemal z doskonałą zgodnością.

Wzięła mnie za rękę i poprowadziła trochę dalej, w miejsce, w którym panował większy spokój. Znaleźliśmy się na dnie wielkiej zielonej miski, w pobliżu ogromnego klombu jeszcze nie całkiem obsadzonego kwiatami przez ogrodników magistratu.

– Bałem się, Marjorie, że nie zobaczę pani.

– Obiecałam przecież.

– A mąż?

– Miał się spotkać z kolegą po łachu z Edynburga na jakimś placu budowy; ponieważ nie mógł mnie zabrać ze sobą, zażądał, abym nie ruszała się nawet na krok z pokoju.

– Czy telefonował do „Learmonth"?

– Nie wiem, prawie się nie odzywa.

Wytłumaczyłem jej, dlaczego opuściłem hotel. Słuchając mnie kiwała głową.

– Dobrze pan zrobił, Jean-Marie. Jest całkiem możliwe, że znów zatelefonuje.

– Wyjedziemy stąd, Marjorie.

Spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem pilnej studentki starającej się zrozumieć i nagle zalało się łzami.

– Czy mówi pan poważnie?

– Jak najpoważniej, kochanie. Nie zgadza się pani?

– Och! Jean-Marie…

Jok na komendę usiedliśmy obok siebie na trawie.

– Prawie się nie znamy – zaoponowała.

– Otóż to właśnie: mamy całe życie, aby się poznać, kochanie.

Pocałowała mnie pierwsza. Odwzajemniłem się jej tym samym. Nie obchodziło nas, gdzie się znajdujemy. Trawnik stał się dla nas chmurą, na której płynęliśmy pod błękitem letniego nieba, dwa tysiące metrów ponari ziemią.

– Musiała pani cierpieć z tym mężczyzną, prawda?

– Tak – odparła – ale wolałabym o tym teraz nie mówić. Opowiem wszystko później.

Jej cierpienia musiały być nie mniejsze od jej poczucia godności. Prawdziwe nieszczęścia są z zasady nieme. Mówienie o nich świadczy, że ma się jeszcze pewne zapasy energii. A Marjorie była już u kresu. Zjawiłem się w jej życiu w chwili, gdy była o krok od rezygnacji, gdy miała zostać żywcem pochowana pod ciężką warstwą obojętności, tak jak to często się zdarza w wielu małżeństwach.

– Dokąd pojedziemy? – zapytała nieśmiało.

– Do Paryża, oczywiście.

– Ale kiedy? Przecież teraz nigdzie nie można jechać: ani pociągiem, ani samolotem. Nawet statki są unieruchomione. Strajk jest już powszechny i mówi się, że może jeszcze potrwać.

– Wynajmę samochód.

Potrząsnęła głową.

– Wczoraj Nevil chciał wynająć wóz w firmie Hertza: nie mają ani jednego wolnego!

Była to poważna przeszkoda na drodze do realizacji naszego zamiaru. Gładząc rękę Marjorie zacząłem się zastanawiać.

– Niech pani posłucha…

– Jean-Marie – przerwała mi – mam do pana prośbę. Niech pan mi mówi „ty". W angielskim ta formo nie istnieje, o dla mnie mówienie sobie per „ty" brzmi cudownie.

– Będzie to tym łatwiejsze, że już dawno w myślach mówiłem ci „ty"…

Pocałowała mnie z jeszcze większym zapałem niż poprzednio.

– Posłuchaj kochanie, jak wiesz, komunikacja miejska jeszcze funkcjonuje. Wsiądziemy do autobusu, który jedzie najdalej za miasto. Jestem pewien, że z dola od Edynburga znajdziemy jakiś dyskretny zajazd, w którym będziemy mogli przeczekać ten przeklęty strajk.

Oczyma wyobraźni widziałem już ten zajazd: stary dom kryty szarym łupkiem, opleciony bluszczem. Jadalnia z lśniącymi boazeriami i monumentalnym kominkiem.

– Zgadzasz się?

Przeraziłem się nagle na myśl, że może nie chcieć dojść do końca naszej przygody, ale skinieniem głowy wyraziła zgodę w sposób, który świadczył, o tym, że ona również jest zdecydowana.

– Pójdę zaraz do hotelu, aby zabrać swoje rzeczy, a ty w tym czasie kupisz sobie jakieś ubrania. Nie ma mowy, żebyś wróciła na East London Street. Potem wyślesz do swego męża list, w którym zawiadomisz go o tym, że wyjeżdżasz ze mną i że zamierzasz wystąpić o rozwód… Zrobisz to?

Nic nie odpowiedziała. Patrzyła na coś, co było za mną.

Nieruchomość jej spojrzenia zmusiła mnie do odwrócenia się. Zaledwie w półmetrowej odległości od siebie spostrzegłem nogawki spodni. Podniosłem wzrok i zobaczyłem bladą i zimną twarz Nevila Faulksa.

ROZDZIAŁ XII

Przypomniał mi się wypadek samochodowy, który zdarzył się na górskiej szosie osiem lat temu. Miałem wtedy renault 4 CV ze „wzmocnionym" silnikiem, dzięki któremu mogłem osiągnąć do stu trzydziestu kilometrów na godzinę, co zatykało innych kierowców. Było nas czterech kumpli mających bzika na punkcie szybkości i właśnie z nimi jechałem, gdy nagle złapałem gumę. Natychmiast straciłem panowanie nad wozem, który zatoczył się i poszybował ku przepaści.

Nikt w samochodzie nie krzyczał. Byliśmy niemi z przerażenia, z zachwytu i fatalizmu. Wóz napotkawszy na swej drodze jakiś kamienny słup, wbił się weń i nie raniąc nikogo gwałtownie wyhamował. Prawdziwy cud!

To, co wówczas odczułem, graniczyło z rozczarowaniem. Byłem zawiedziony tym, że widziałem własną śmierć i pogodziłem się z nią, aż tu nagle jej uciekłem.

Twarz Faulksa kojarzyła mi się z wozem, nad którym nie panowałem. Trzymany przezeń rewolwer to była ta przepaść. A Marjorie i ja byliśmy tymi bezsilnymi lecącymi w otchłań pasażerami. Nie wydaliśmy żadnego dźwięku. Naszą chmurkę nawiedziła śmierć, a my mogliśmy jedynie paść jej ofiarą.

Z oddali słychać było wykonywaną przez orkiestrę jakąś staroświecką polkę oraz niemal wojskowe okrzyki kobiety przy mikrofonie zachęcającej swoich uczniów.

W pobliżu jakieś pary baraszkowały na trawie. Wszystko dookoła było nieludzko obojętne. Ten człowiek zabije nas, nie zwracając niczyjej uwagi. Przypomniał mi się rysunek humorystyczny przedstawiający wisielca w jakimś przepełnionym parku. Nikt go nie zauważał.

Nikt w Princess Garden nie zauważał zazdrosnego męża z rewolwerem wycelowanym w żonę i jej towarzysza.

Nevil Faulks zgiął swoje długie nogi i ukląkł przy nas. Kierował lufę swej broni na nas, i to w sposób szatańsko sprytny, gdyż lekkim ruchem przegubu mógł niemal równocześnie strzelać do mnie i do Marjorie. Człowiek, który zamierza strzelać do was, z trudem może uchodzić za osobę sympatyczną, ale on był bardziej niż antypatyczny. W każdym szczególe stanowił uosobienie łojdoka. Patrząc na niego z bliska i z taką uwagą, jak ja to czyniłem, mogłem zauważyć, jak kanciaste były jego rysy, jak wykrzywiona była jego twarz.

Jego nos przypominał dziób drapieżnego ptaka, a głęboko osadzone ciemne oczy, ledwo widoczne w głębokich oczodołach, upodabniały go do złośliwej małpy. W sumie był to typ wyjątkowo odrażający i niebezpieczny.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Trawnik»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Trawnik» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Frederic Brown - Don't Look Behind You
Frederic Brown
Frederic Forsyth - The Cobra
Frederic Forsyth
Frederic John H. MacLawrence - GSC
Frederic John H. MacLawrence
Frederic Edward Weatherly - Oxford Days
Frederic Edward Weatherly
Frederic Kummer - The First Days of Man
Frederic Kummer
Frederic Kummer - The Brute
Frederic Kummer
Frederic Isham - The Lady of the Mount
Frederic Isham
Frederic Kummer - The Film of Fear
Frederic Kummer
Отзывы о книге «Trawnik»

Обсуждение, отзывы о книге «Trawnik» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x