Ale istniał bardziej przekonywający scenariusz. Andy Coventry był najwyraźniej dostawcą Geraldine Jackman. Dawał jej kokainę i systematycznie opróżniał jej konto. Było dobrze, dopóki nie wyczerpały się jej środki.
W banku miała potężny dług. Musiał widzieć, że wpada w coraz większe kłopoty, i wiedział, że nadejdzie czas, kiedy nie będzie sensu dostarczania towaru komuś, kto nie ma czym zapłacić. Może powiedział jej, że umowa wygasła. Potem Geraldine znów się z nim skontaktowała. Zaproponowała coś wartościowego w zamian za narkotyki. Coventry przyjechał do jej domu, a ona pokazała mu listy Jane Austen, które świsnęła mężowi.
Na Coventrym nie zrobiło to wrażenia. Pewnie przewidział problemy, jakie wiązały się z zamianą listów na gotówkę. Rozmowa potoczyła się niewłaściwym torem. Geny wpadła w szał, zagroziła, że wyda go jako dilera i do diabła z konsekwencjami, które mogły wyniknąć dla niej, bo bez kokainy jej życie i tak nie miało sensu. Andy Coventry, doprowadzony do ostateczności, uciszył ją raz na zawsze.
Przez całe miesiące ten człowiek musiał żyć w obawie, że prawda wyjdzie na jaw. Kiedy w łaźniach uświadomił sobie, że ktoś obserwuje, jak chowa towar, wpadł w panikę. Już raz zabił, żeby ukryć swoje powiązania z rynkiem narkotykowym, więc dlaczego nie miałby zabić drugi raz?
***
Pod koniec tygodnia Gregory Jackman przyszedł z wizytą do szpitala. Miał podkrążone oczy i garbił się, wyglądał dziesięć lat starzej, niż kiedy Diamond widział go po raz ostatni.
– Sprawa z narkotykami wyszła na światło dzienne – wyjaśnił. – Przyszli do mnie nadinspektor Wigfull z ludźmi z wydziału narkotykowego. Pokazałem im torebki z mąką. Dzisiaj jest o tym we wszystkich tabloidach. „Narkotyki w domu profesorka. Kokainizm ofiary”. Uniwersyteckim szychom wcale się to nie podoba. Powiedziano mi, żebym wziął roczny urlop naukowy, kiedy tylko skończy się proces.
– Powiedziano? Mają do tego prawo?
– Zatem poproszono. Byli przyzwoici, jak na ich możliwości. Otrzymam roczne uposażenie, ale pod warunkiem że wybiorę się do Ameryki prowadzić badania naukowe, a kiedy wrócę tutaj, postaram się o inne stanowisko.
– Witam w klubie – powiedział Diamond.
– Jak to?
– Stary sposób posyłania w odstawkę. Wyjedziesz?
– Spróbuj mnie zatrzymać.
– Czy rzeczywiście może się to odbyć tak szybko?
– Tak, dzięki cudowi faksu. Trzeba tylko ustalić dzień odlotu. Oczywiście, zostanę wezwany na świadka.
– Prawdopodobnie oskarżenia.
– Tak. Są ku temu podstawy. Rozmawiałem z obrońcami Dany. Zdaje się, że nie mam w tej sprawie wyboru. Najwyraźniej chcą to w ten sposób rozegrać.
Diamond wyjaśnił mu strategię.
– Współcześnie analizy kryminalistyczne są tak dokładne, że nie wzywa się ekspertów obrony, żeby je podważyć. Jeśli obrona nie powoła świadków poza Daną, będzie miała prawo do wygłoszenia mowy wobec przysięgłych, zanim sędzia podsumuje wynik.
– Mam nadzieję, że rozmawiali o tym z Daną – powiedział ze smutkiem Jackman. – Bóg wie, co sobie o mnie pomyśli, kiedy pojawię się przed prokuratorem.
– Nadal walczy o uniewinnienie, prawda? Jackman przechylił głowę, zaskoczony pytaniem.
– Oczywiście. A jest jakiś powód, żeby tego nie robiła?
– Nie wiem. Dzień, dwa dni temu był tu Wigfull, wyglądał na zadowolonego z siebie, jakby wygrał w totolotka. Jest pewny, że ją skażą.
– Ja też tak pomyślałem.
– A zatem nic się nie zmieniło?
– Sprawa wygląda równie beznadziejnie, jak przedtem – powiedział ponuro Jackman. – Myślałem, że może to, co ci się przytrafiło, pomoże obronie wskazać Andy’ego Coventry’ego jako alternatywnego podejrzanego.
– I co, pomogło? Pokręcił głową.
– Jej prawnicy nie chcą w to wchodzić.
– Dlaczego, na litość boską?
– Mówią, że nie stanowi to odpowiedzi na istotne punkty, które podniesie oskarżenie. Przecież Diana przyznała, że była u mnie w domu tego ranka, kiedy dokonano zabójstwa. Poza tym są dowody, że jej samochodu użyto do przewiezienia zwłok do Chew Valley Lake. Ta ekspertyza kryminalistyczna to dynamit. Ona nie ma na to odpowiedzi. To wyklucza wszelkie dociekania co do motywów. Dobry prokurator będzie ją miał jak na widelcu.
Prywatnie Diamond musiał przyznać, że obrońcy mieli rację.
***
W piątek poczuł się na tyle dobrze, żeby zadzwonić do adwokata Siddonsa i zapytać, czy obrona w pełni zdaje sobie sprawę z tego, jak bardzo w sprawę jest wplątany Andy Coventry.
– Oczywiście – zapewnił go Siddons. – Narkotyki nadają temu inny wymiar. Wybuchy pani Jackman w oczywisty sposób wynikały z jej kokainizmu.
– Ale czy wzięliście pod uwagę możliwość, że to Coventry ją zabił? – I przedstawił swoją teorię.
Z tonu odpowiedzi Siddonsa, uprzejmych, ale pełnych zastrzeżeń pomruków, dochodzących ze słuchawki za każdym razem, kiedy Diamond przerywał, wynikało jasno, że adwokat nie fika przy telefonie koziołków z radości. Podziękował Diamondowi dość chłodno za zainteresowanie i powiedział:
– Na nieszczęście dla nas pańska teoria jest nie do utrzymania. Policja przesłuchała Coventry’ego. Pytali, co robił w dniu zabójstwa. Był niemal pięćset kilometrów od miejsca zbrodni, w Newcastle. Cały tydzień. Sprawdzili to. Prowadził wykłady na Open University przy Wale Hadriana. To żelazne alibi. Można się wściec, prawda?
Chociaż było to przygnębiające, lekarze mieli rację. Peter Diamond nadal leżał w szpitalu, kiedy przed sądem królewskim w Bristolu rozpoczął się proces Dany Didrikson o morderstwo. Owszem, osiągnął taki stan zdrowia, który nie upoważniał go już do zajmowania jednoosobowej salki obok dyżurki pielęgniarek; przeniesiono go do sześcioosobowej sali przy schodach, która okazała się szkółką pokera. Wszyscy pacjenci byli po wstrząsach mózgu, na takim etapie rekonwalescencji, żeby odróżnić sekwens od koloru. Ich sprawna gra wystawiała dobre świadectwo opiece lekarskiej. Diamond nigdy nie był zamiłowanym graczem. Po kilku rozdaniach, w których uczestniczył, demonstrując dobrą wolę, ewakuował się do świetlicy, żeby poczytać poranne gazety.
Agent, który zaopatrywał świetlicę w prasę, uznał, że szpitalowi nie są potrzebne poważne pisma. Informacje o pierwszym dniu procesu Diamond musiał czerpać z tabloidów. Między zdjęciami pełnej uroku Geny Snoo i krzykliwymi tytułami w stylu „Ostatnie godziny nerwowej Geny”, niewiele można się było dowiedzieć o przebiegu postępowania sądowego. Diamondowi udało się zebrać informacje, że Dana nie przyznaje się do winy i że powołano już ławników: ośmiu mężczyzn i cztery kobiety. Oskarżenie, w osobie prokuratora Korony sir Joba Mogga, znanego w sądach jako Szpon, przedstawiło ciąg wydarzeń, które w oczach prokuratury doprowadziły do morderstwa. Odniesiono się do wypadku w jazie Pulteney który wprowadził Danę Didrikson w krąg Jackmanów. Przedstawiono ją jako samotną matkę, „zdesperowaną Dane” według jednej z gazet, ciężko pracującą, żeby wychować syna i opłacić czesne za jego szkołę. Ojcowskie akty uprzejmości ze strony Jackmana podczas letnich wakacji uznano za ziarno, z którego wyrósł motyw – „morderczy plan samotnej mamy” – wsparty odkryciem, że małżeństwo Jackmanów przeżywa kryzys. Podkreślono znaczenie wysiłków Dany, żeby uzyskać listy Jane Austin, które miały być prezentem dla Jackmana, oraz nieprzyjemnej wizyty pani Jackman w jej domu – „Gerry wściekła na uwodzicielkę”. Podkreślono, że Dana przyznała się do odwiedzenia domu Jackmanów rano w dniu popełnienia morderstwa, kiedy dowiedziała się, że listy zginęły. Motyw i możliwości zostały w ten sposób przedstawione czytelnikom równie obrazowo, jak ławnikom.
Читать дальше