Z tego, co usłyszał, oskarżenie skierowane przeciwko Danie Didrikson było nie do obalenia po tym, jak ekipa kryminalistyczna powiązała jej samochód z przestępstwem. Troska i wsparcie ze strony Jackmana tylko wzmocnią stanowisko prokuratury. Motyw nie mógłby zostać wyraźniej wyartykułowany, chyba że Jackman wynająłby samolot i przeleciał nad miastem z banerem głoszącym: „Dana kocha Grega”.
Ale zawsze uważał, że ta zbrodnia ma drugie dno. Niepowiązane wątki dyndały kusząco. Ta dziwna sprawa z pożarem i pytanie, czy Geraldine Jackman naprawdę chciała zabić męża. Czy była paranoiczką, jak nieraz twierdził Jackman?
Potem ta niezwykła scena, której świadkami byli Dana Didrikson i Matthew na podjeździe do John Brydon House, kiedy Geraldine szarpała się z mężczyzną imieniem Andy najwyraźniej po to, żeby go zatrzymać. Czy Andy był jej kochankiem, który chciał odejść?
I dlaczego nie odnalazły się listy Jane Austen?
Na krótko musiał zapaść w płytki sen, bo kiedy się obudził, była dopiero za pięć druga, a on powtarzał sobie pytania i odpowiedzi, jak jakąś irytującą litanię z koszmarnego snu: kogo przeoczyłem? Louis Junker, Stanley Buckie, Roger Plato, Andy ktoś tam, Molly Abershaw…
Usiadł i pomyślał: dlaczego się tym przejmuję?
Nikt się tym nie przejmuje poza Jackmanem.
Wigfull śpi spokojnym snem człowieka, który zakończył sprawę.
Może posiedzę trochę dłużej i pomyślę.
Następnego dnia rano zadzwonił na uniwersytet do Jackmana, odrzucając chwilowo przekonanie, że nie jest mądrze wplątywać się w to. Minimalna szansa, że Dana Didrikson jest niewinna, kazała mu opowiedzieć o pomyśle, na który wpadł nad ranem.
– Słuchaj, przypomniałem sobie coś, co być może będzie miało wpływ na sprawę. Mówię ci o tym, bo uważam, że dzięki temu prawda może wyjść na jaw, ale nie chcę, żebyś wspomniał o mnie prawnikom ani komukolwiek. Rozumiesz?
– Co to takiego?
Jackman był zbyt gorliwy, a to nie sprzyjało spokojowi duszy Diamonda.
– Przyrzekasz, że nie będziesz mnie w to mieszać?
– Tak.
– Chodzi o samochód pani Didrikson.
– Mów.
– Powiedziałeś, że badania kryminalistyczne wykazały, że ciało twojej żony zostało umieszczone w bagażniku mercedesa, zgadza się? Założenie jest takie, że to pani Didrikson zawiozła je nad jezioro. Kiedy przesłuchiwałem ją kilka dni temu, powiedziała, że musi zapisywać każdy przejazd w książce wozu, nawet jeśli są to jazdy prywatne. Zdobądź tę książkę, a dowiesz się, jaki użytek zrobiła z samochodu w poniedziałek, jedenastego września, i w następne dni. Jeśli to ktoś inny wykorzystał samochód, żeby przewieźć ciało z Widcombe nad Chew Valley Lake, zrobił około pięćdziesięciu kilometrów. To musi wyjść z wyliczeń.
– Jezu Chryste, masz rację! – Jackman przerwał, a potem wyczuwając problem, z mniejszym optymizmem powiedział. – A jeśli nie wyjdzie?
– Musi. Jedynym sposobem na wymazanie tak długiej trasy z książki pracy kierowcy jest sfałszowanie wpisu… albo wymyślenie podróży w jakieś inne miejsce, albo udawanie, że to część dłuższej jazdy. Rzecz w tym, że zauważyłaby fałszywy wpis.
– Prawda.
– A jeśli sama sfałszowała książkę, łatwo będzie to sprawdzić. W każdym razie będziesz wiedział.
– Tak. – Entuzjazm aż kipiał w jego głosie.
– Nadążasz za mną, profesorze?
– Dziękuję, tak. Będę w kontakcie.
– O, nie ma potrzeby. – Niektórzy ludzie boją się prawdy, pomyślał Diamond. Odłożył słuchawkę i zastanowił się, czy ma coś innego do roboty. To poważny problem mieć tyle czasu do zagospodarowania.
Minął prawie tydzień, kiedy Jackman zadzwonił pewnego wieczora do baru, w chwili gdy oblegali go klienci z dyskoteki.
– Kto mówi?
– Greg Jackman. Zapytałem o to.
– Co? Nie słyszę cię?
– O książkę pracy kierowcy. Narobiłem zamieszania.
– Słuchaj, to nie jest dobra pora. Ludzie stoją w kolejce.
– Mogę przyjść? – zapytał Jackman. Z jego tonu wynikało, że jest podniecony.
– Nie. Jest cholernie dużo ludzi. – Diamond położył dłoń na mikrofonie i przyrzekł dwóm wytatuowanym klientom z różowymi fryzurami, że zaraz ich obsłuży. Potem powrócił do rozmowy z Jackmanem.
– Będę zajęty aż do zamknięcia.
– Przyjdź do mnie do domu.
– Jak to… dzisiaj wieczorem?
– Dziękuję. Będę czekał.
Chciał zaprotestować, nie zgodzić się. Ale przy barze było tylu ludzi, że nie miał czasu wyjaśnić, o co mu chodzi.
Kiedy udało się wyprosić ostatnich klientów i drzwi zostały zaryglowane, pomyślał, że powinien jeszcze raz zadzwonić do Jackmana, ale odegnał tę myśl. To nie odstręczy tego faceta. Rozpacz, jaką wyczuł w jego głosie, nie uznałaby, że inni ludzie mają prawo do snu.
Było już po północy, kiedy podjechał do John Brydon House. Jackman wyszedł na schody i złapał go za przedramię jak zrozpaczony krewny witający lekarza, który przyszedł z wizytą.
– Jestem ci za to naprawdę wdzięczny.
Ciężki wieczór pozbawił Diamonda resztek serdeczności.
– Nie wiem, po co przyszedłem. Za cholerę nie mam ci nic do powiedzenia – odparł zrzędliwie.
Weszli. W środku było zimno. Prawdopodobnie ogrzewanie było wyłączone, a Jackman zbyt roztargniony, żeby to zauważyć.
– Wybacz mi bałagan – tłumaczył się. – Wy… Przepraszam, zacznę jeszcze raz. Policja zostawiła tu cholerny bałagan, a ja jeszcze nie posprzątałem.
– Pewnie szukali listów Jane Austen.
– Niepotrzebnie się fatygowali. Ja sam już przeszukałem dom od strychu po piwnicę. Porządkowanie teczek zajmie mi całe miesiące.
Sterty książek na podłodze salonu i zdjęte ze ścian zdjęcia nie przeszkadzały Diamondowi, nieraz już widział przeszukania. Sam je zlecał. Podniósł z fotela kopię konia z epoki Tang, postawił go na podłodze i ciężko usiadł, nie zdejmując płaszcza przeciwdeszczowego.
– Wpadłem na chwilę.
– Kawy?
– Do rzeczy. Chodzi o książkę pracy kierowcy, tak? Jackman pokiwał głową.
– Zginęła.
– Powinna być w samochodzie.
– Ale jej nie było. W aktach policji nie ma nic na ten temat, sprawdzałem z adwokatem Diany. Powiedział, że gdyby była, egzemplarz zostałby wysłany do prokuratury i udostępniony obronie.
– To prawda.
– A tam nie ma nic. Żadnej wzmianki o książce kierowcy. Pan Siddons, adwokat, rozmawiał z Daną. Ona twierdzi, że zawsze trzymała książkę kierowcy w schowku samochodu.
– Była tam, kiedy po raz ostatni prowadziła ten wóz?
– W dniu, kiedy zabrałeś ją na przesłuchanie. – W słowach Jackmana nie było śladu oskarżenia. Myślał o tym, co sam zrobił. – Byłem tak zmartwiony, gdy usłyszałem, że książki nie ma, że popełniłem największe głupstwo. Nie rozumiałem wtedy, jak to może jej zaszkodzić. Poszedłem na policję i zażądałem rozmowy z nadinspektorem Wigfullem. Zrobiłem to na własną rękę, nie informując Siddonsa. Zapytałem Wigfulla, czy policja ma tę książkę.
Diamond się skrzywił.
– To było nierozsądne.
– Słuchaj, nie chcę go oskarżać o utrudnianie wymiaru sprawiedliwości czy coś w tym stylu. Był bardzo uprzejmy. Powiedziałem mu, że według Dany książka kierowcy była w samochodzie. Odparł, że jej nie znaleziono.
– John Wigfull nie powiedziałby ci tak, gdyby to była nieprawda – odparł poważnie Diamond. Jego były asystent zanadto był policjantem, żeby miał kalać profesjonalizm niesprawdzonymi twierdzeniami.
Читать дальше