Diamond skinął głową, jak przystało na barmana.
– Co ci mogę podać, profesorze?
– Koniak. Wypij ze mną jednego.
Uprzejmie odmówił, dając jasno do zrozumienia, że drinki go nie skuszą. Niezależnie od tego, czy wizyta wynikała z ciekawości, czy miała jakiś wyższy cel, dostojna wyniosłość wydawała się wskazana.
– Powiedziano mi, że wystąpiłeś z policji – podjął Jackman, upiwszy łyk koniaku. Wybrał wieczór, kiedy dyskoteka była zamknięta i w pubie znajdowała się zaledwie garstka pijących przy stołach, w pewnej odległości od baru.
Diamond zakrzątnął się przy zmywaniu szklanek, a Jackman sam skomentował to, co stało się, odkąd widzieli się ostatnim razem.
– To drań.
Nie podnosząc wzroku, Diamond powiedział.
– Daję sobie radę.
– Chodzi mi o to, że rzuciłeś to w diabły. To naprawdę pogrążyło Dane.
– Daj spokój, dobrze? – powiedział Diamond. – Dla mnie to zamknięty rozdział.
– Dla Dany nie. Oskarżono ją o przestępstwo, którego nie popełniła. Jeśli niczego się nie zrobi, zostanie skazana na dożywocie.
– Spodziewasz się, że coś z tym zrobię?
– Ona potrzebuje pomocy.
Diamond odwrócił się tyłem i sięgnął po kolejne puste szklanki.
– To robota dla adwokatów.
– Rozmawiałem z jej obrońcą. Nie wie, jak zareagować na stanowisk prokuratury.
Diamond włożył szklanki do wody.
– A więc już to zrobiła. – Jeśli nawet jego obojętność na dolę pani Didrikson wyglądała na bezduszność, nie miał przecież obowiązku oszczędzać uczuć Jackmana.
Jacyś nowi goście, grupka pięciorga Amerykanów, weszli do pubu i stanęli obok baru, ustalając, kto powinien postawić kolejkę i co wezmą do picia. Jackman zamilkł. Poczekał, aż dostaną drinki i zabiorą je do stołu.
– Przecież nie wierzysz, że jest zabójczynią? – powiedział.
– To, w co wierzę czy nie wierzę, ma teraz takie samo znaczenie, jak moje zdanie na temat tunelu pod kanałem czy kapłaństwa kobiet – powiedział Diamond. – Wolałbym nie przedłużać tej rozmowy, profesorze.
– Greg. Mówiłeś do mnie Greg, kiedy mnie przesłuchiwałeś. Diamond westchnął, nieskłonny uwierzyć, że inteligentny człowiek tak się wziął na sztuczkę śledczego.
– Jak mam do ciebie dotrzeć? – zapytał Jackman.
– To nie jest pytanie – powiedział Diamond. – Pytanie brzmi, czego ode mnie chcesz? A odpowiedź brzmi, że nie mam nic do zaoferowania poza drinkami.
– Żyłeś tą sprawą tygodniami. Zrobiłeś podstawową pracę. Musiałeś wpaść na inne teorie, nawet jeśli później zostały odłożone na bok. Oto, jak możesz pomóc, proponując ścieżki, których nie wzięliśmy pod uwagę.
– My?
– Jej obrona. Mówiłem ci, że jestem w kontakcie z jej adwokatką.
– Czy to rozsądne? – zapytał Diamond zaintrygowany, choć postanowił nie dać się w to wplątać. – Prokuratura z pewnością będzie chciała ustalić, jakie były stosunki między tobą a Daną Didrikson. Zajmując się jej sprawą, możesz im dać kartę atutową.
Jackman przejechał ręką po włosach i karku i tam ją zatrzymał.
– Wiem. Oto dylemat. Ale jestem w to zaangażowany. Zaangażowany całym sercem. Mogę być z tobą szczery? Między Daną a mną nie ma związku takiego, jak to się najczęściej rozumie. Nie poszliśmy do łóżka. Nigdy nawet nie rozmawialiśmy o tym. Ale przez te trudne tygodnie zacząłem uważać ją za kogoś… Spójrzmy prawdzie w oczy. Obchodzi mnie to, co się z nią stanie. Chcę ją wyciągnąć z tego bagna. A ty masz rację. Moje zaangażowanie może jej teraz tylko zaszkodzić. Boże, mówię jak postać z trzeciorzędnej powieści.
Diamond poczuł stopniowo narastające skrępowanie, które czuje się, gdy ktoś obnaża przed tobą swoją duszę. Do tej pory uważał Jackmana za twardego naukowca, wytwornego i opanowanego.
Ale obnażanie duszy jeszcze się nie skończyło.
– A Dana okazała wzruszającą wiarę we mnie.
– W jaki sposób?
– Zastanów się, dlaczego nie zadzwoniła na policję w dniu, kiedy znalazła ciało Gerry. Weszła do domu i znalazła ją martwą na łóżku. Każdy uznałby, że zabiłem żonę, prawda?
Diamond zareagował neutralnym skrzywieniem warg. Jackman mówił dalej, podekscytowany:
– Jest dla mnie niewiarygodnie dobra. Nie zadzwoniła na policję nawet wtedy, gdy w jeziorze znaleziono ciało. Kiedy przyszliście ją przesłuchać, próbowała uciec. Wszystko to jest bardzo podejrzane w oczach prawa. Ale ja jestem pewien, że robiła to, żeby mnie chronić. Nie chciała, by na podstawie jej zeznań oskarżono mnie o zabójstwo.
– Skąd wiesz, że uciekała?
– Od jej adwokatki. Ma akta policyjne z wszystkimi oświadczeniami.
– Skoro tak – powiedział Diamond – to jesteś lepiej poinformowany ode mnie. Do czego się przyznała?
– Tylko do tego, że weszła do domu i znalazła ciało.
– Trzyma się tego?
– Oczywiście.
W tym „oczywiście” nie było udawania. Diamond powinien mocno wierzyć w niewinność Dany Didrikson. A jednak nadal nie był przekonany. Już nieraz słyszał takie uwagi od zakochanych mężczyzn. Albo winnych mężczyzn.
– Czy adwokatka omówiła z tobą dowody z laboratorium kryminalistycznego?
Jackman westchnął i rozłożył ręce w geście bezradności.
– Nie mogło być gorzej. Ustalono, że to jej samochodem przewieziono zwłoki. W bagażniku znaleziono cząstki naskórka i trochę włosków ze skóry. Naukowcy udowodnili za pomocą analizy DNA, że pochodziły z ciała mojej żony.
Stwierdzenie, że nie mogło być gorzej, nie było przesadą. Sprawa była teraz zapięta na ostatni guzik.
Litując się nad stanem umysłu tego człowieka, Diamond złagodził swoje wnioski.
– Rozumiem twój niepokój, profesorze. W dzisiejszych dniach nie da się wygrać z naukowcami. Kiedyś dowody z laboratorium kryminalistycznego podlegały różnym interpretacjom. Każda ze stron miała swój zestaw biegłych. Ale po wprowadzeniu testów DNA to się skończyło. W obliczu takich dowodów sam oskarżyłbym panią Didrikson o zabójstwo. – Cholerna ironia, pomyślał, kiedy to powiedział. Peter Diamond przyznający nieomylność ludziom w białych kitlach.
– Z pewnością jest tu miejsce na wątpliwości – powiedział Jackman. – A jeśli to ktoś inny korzystał z tego samochodu?
– Chcesz powiedzieć, że wypożyczyła go mordercy? Musiałbyś ją zapytać. Nic na ten temat nie powiedziała, kiedy ją przesłuchiwałem.
– A powinna. Na tamtym etapie nie wiedziałeś, że samochód został wykorzystany do przewiezienia zwłok Gerry.
– Będą ją o to musieli zapytać jej prawnicy. Nie pokładałbym w tym wielkich nadziei.
Zapadła cisza tak intensywna, jakby opuszczono kratę znad baru. Jackman zawahał się, zatopiony we własnych przemyśleniach, spojrzał w kieliszek, zakręcił resztkami brandy.
– Ten inspektor, który przejął od ciebie sprawę.
– John Wigfull? Teraz to nadinspektor.
– Tak. Nie zrozum mnie źle, Diamond, ale z mediów słyszy się mnóstwo o mylnych skazaniach. Widziałem, że jest nad wyraz ambitny. Wydaje się być niemal fanatycznie…
Diamond przerwał mu stanowczo.
– Nie mów tak, profesorze. Nie wbiję byłym kolegom noża w plecy.
– Próbuję wyjaśnić niewytłumaczalne.
– Najwyraźniej. Dopij, dobrze? Mam parę stołów do wysprzątania.
***
Godzinę po pójściu do łóżka, zmęczony jak pies, nadal był mocno zaabsorbowany tym, co usłyszał od Jackmana. Głupota. Nie ma ochoty znowu się w to wplątywać. Wszelka pomoc, jakiej udzieliłby obronie, będzie uznana za zawiść, za próbę odegrania się na Johnie Wigfullu.
Читать дальше