Peter Lovesey - Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze

Здесь есть возможность читать онлайн «Peter Lovesey - Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Peter Diamond to ostatni prawdziwy detektyw. Gliniarz z niezłomnymi zasadami. Kieruje się sztuką dedukcji, nie ufa technice i komputerom. Nie wierzy w skuteczność metod nowoczesnych laboratoriów. Śledztwo prowadzi zawsze po swojemu.
Jego metody zostają wystawione na próbę, kiedy w jeziorze policja znajduje nagie ciało kobiety. Patolodzy i genetycy uznają wkrótce, że mają dość dowodów, by wskazać podejrzanego. Ale Diamond nie przerywa śledztwa…

Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

W ciągu kolejnych dwóch tygodni poszerzył zakres poszukiwań. Interesowała go praca biurowa każdego rodzaju. Znów otrzymał serię odmów. Zbyt wielu mężczyzn w średnim wieku szuka pracy umysłowej, powiedziano mu nieuprzejmie. I czy pomyślał o pracy fizycznej? Ponieważ zwykle wiąże się to ze wspinaniem się po drabinach albo prowadzeniem taczek po pomostach z desek, co nie pasuje do grubego mężczyzny, nie przyjął ciepło tej sugestii.

Szczęście wróciło w ostatnim tygodniu listopada.

– Zaproponowano mi pracę w dwóch miejscach – powiedział Stephanie w piątkowy wieczór. – Dwa zajęcia, do których mam przygotowanie.

– Dwa? To cudownie – ucieszyła się. – Czy to bezpieczne?

– Bezpieczne? Jasne, że tak! Znasz te nowe sklepy pod kolumnadą tuż przy Stall Street? Potrzebny im Święty Mikołaj, żeby kręcił się po okolicy i rozmawiał z dziećmi. Pio, ho, ho! Wybrano mnie ze względu na obwód w pasie. Zaczynam jutro. Praca sezonowa.

– Boże, Peter. – Twarz Stephanie ściągnęła się z przerażenia.

– Co to ma znaczyć: „Boże, Peter?”

– Wiem, że z pracą jest marnie, ale…

– Ale co?

– Nadkomisarz przebrany za Dziadka Mroza?

– Już nie nadkomisarz – przypomniał.

– To upokorzenie.

– Wcale nie. Święty Mikołaj jest ważną osobistością w ocenie dwudziestu procent ludności. Reszta mnie nie zna.

Westchnęła.

– A ta druga praca?

– Barman i wykidajło w Starej Lektyce. Tylko wieczory.

– Co to jest, na litość boską?

– Nowy pub na drodze za teatrem.

– Czy tam nie przychodzi mnóstwo chuliganów z klubu disco?

– Właśnie dlatego potrzebują wykidajły, kochanie.

***

Pewnego wieczoru przeczytał w gazecie, że Dana Didrikson została poddana postępowaniu rozpoznawczemu w sądzie niższej instancji i przesłano ją na proces do Bristolu, do sądu koronnego z zarzutem popełnienia zabójstwa. Przeszedł do działu sportowego i próbował zagłębić się w reportażu o kondycji pierwszoligowej drużyny Bath w rugby.

***

Okazał się popularnym Świętym Mikołajem, mimo że nie miał nic do rozdania poza balonami ostemplowanymi logo Kolumnady. Rola spodobała mu się i grał ją z entuzjazmem i rozmachem, których nigdy nie przejawiał w pracy policyjnej. Oczarowały go zachwycone twarzyczki dzieci, ich oczy błyszczące z niecierpliwości. Jako człowiek bezdzietny bez trudu potrafił sobie wmówić, że dzieci, podobnie jak psy, są głównie źródłem kłopotów. Teraz, ukryty za nylonowymi wąsami, bezwstydnie zgrywał się na tatusia.

Pewnego popołudnia, na piętrze Kolumnady zobaczył Matthew Didriksona w towarzystwie kilku kolegów, jak zabawiali się, jeżdżąc szklaną windą, która obsługiwała trzy poziomy pasażu handlowego. Właściciel sklepu, który przeprowadzał rozmowy z kandydatami na świętych, był pod takim wrażeniem policyjnej przeszłości Diamonda, że powiedział mu o kłopotach, jakie sprawiają biegający po sklepie chłopcy, ale jak zwrócił mu uwagę Diamond, Święty Mikołaj nie najlepiej nadaje się do karcenia małych chuliganów. Matthew z koleżkami kopali puste puszki po coli i wpadali na starsze panie. Najgorsze, że zmonopolizowali windę. Ponieważ było wczesne popołudnie, godziny małego ruchu, postanowił zostawić ich w spokoju.

Wkrótce potem musieli się zmęczyć zabawą, bo podbiegli, żeby ponabijać się ze Świętego Mikołaja. W pobliżu nie było małych dzieci, nie groziło niebezpieczeństwo, że iluzja legnie w gruzach, więc pozwolił na parodiowanie go, i to nieprzyzwoite, jak można się było spodziewać po chłopakach w ich wieku. Pytali, czy czarne kalosze to fetysz… czy boi się pończoszek… i (wskazując na balony) czy nie wie, co się robi z kondomami.

Własne dowcipy wydały im się tak zabawne, że odpowiedź Diamonda dotarła do nich z opóźnieniem.

– Kupiłem swoje buciory za chłopców z chóru, których sprzedałem wychowawcy.

Radość natychmiast ustąpiła panice.

– On nas zna! – Dwóch uciekło. Został tylko Matthew. Popatrzył na Diamonda czarnymi oczami i powiedział:

– Znam ten głos, a to przebranie jest do chrzanu. – Tym razem była to poważna krytyka.

Wyjaśnił chłopcu, że nie pracuje już w policji i że to jego nowy zawód.

Matthew dorównał mu szczerością; przyznał, że razem z kolegami wymknął się ze szkoły na godzinę. Mieli ćwiczyć kolędy w opactwie o czwartej i wcześniej nikogo nie obchodzi, gdzie się włóczą.

Diamond skorzystał z okazji, żeby zapytać o coś, co zaprzątało mu myśli, odkąd przeczytał, że Dana Didrikson siedzi w areszcie policyjnym oskarżona o zabójstwo.

– Gdzie masz zamiar spędzić Boże Narodzenie?

– Z Nelsonem, jednym z kolegów. I jego rodzicami. Spędzam tam całe ferie.

– To ładnie z ich strony.

– Nelson jest mi coś winien.

Diamond przypomniał sobie, co słyszał o wypadku w jazie Pulteney. Chłopak, który rzucił patyk – a wtedy Matthew poślizgnął się – miał na imię Nelson. Trzytygodniowa gościna to nie byle jaka rekompensata za zwariowaną psotę.

Zanim usłyszał o tym zaproszeniu, Diamond zakładał, że szkoła umieści gdzieś chłopca na ferie, może u jednego z nauczycieli. Ciężka próba dla każdego dziecka. Od rozmowy w szpitalu niechęć Diamonda do Matthew zmalała. Rozumiał przyczyny jego arogancji. Prawdę mówiąc, również we własnej psychice widział silną skłonność do alienacji. Jego uczucia uległy takiej zmianie, że zastanawiał się, czy zaprosić chłopca do siebie na jeden dzień. Rozmawiał o tym ze Stephanie, a ona się zgodziła. Zawsze lubiła dzieci. Teraz okazało się, że propozycja jest nieaktualna. Matthew lepiej będzie się czuł w towarzystwie rówieśnika.

Chłopak chyba wyczuł odwilż. Tonem, którego nie użyłby w obecności innych chłopców, zapytał:

– Jak długo będzie musiała czekać na proces?

– Twoja matka? Obawiam się, że kilka miesięcy.

– Wyjdzie?

Diamond zawahał się rozdarty między uczciwą odpowiedzią a uspakajającym kłamstwem.

– To zależy od dowodów. Słuchaj, lepiej znajdź kolegów i wróćcie razem na próbę chóru. Twoja matka ma dość zmartwień i bez twojego wagarowania. Wesołych świąt, synu.

***

Wieczorna praca w barze wyczerpywała go po całym dniu chodzenia po galerii handlowej. Na szczęście były przerwy, kiedy mógł siąść na stołku. Klientela była głównie nastoletnia – wpadali na chwilę z dyskoteki po drugiej stronie ulicy – z reguły rozsądna, ale niezbyt ciekawa i nieoszałamiająca klasą. Stanowiła przeciwwagę dla małych klientów Świętego Mikołaja z wcześniejszych godzin. Nawet najbardziej urocze dzieciaki wyrastają na nastolatków.

Mijały tygodnie, a z nimi praca w roli Świętego Mikołaja. Razem ze Steph spędzili spokojnie Boże Narodzenie. Od chłopaków z wydziału zabójstw przyszła kartka z posępną sceną przestawiająca zniedołężniałego starca ciągnącego sanie po zaśnieżonej drodze. Pewnie tak wyobrażali go sobie w nowym życiu. Podpisali się wszyscy, włączając Wigfulla. Kiedy popatrzył na nazwiska – Keith Halliwell, Pady Croxley i Mick Dalton – wydały mu się obce. Była to wskazówka, że i tak musiałby odejść.

Pewnego wieczoru, w połowie stycznia, musiał mocno się zastanowić, zanim przypomniał sobie nazwisko człowieka w czarnej, watowanej kurtce, który wszedł do Starej Lektyki i zagadnął:

– Jak się masz? Powiedziano mi, że mogę cię tutaj znaleźć. – Głos z akcentem raczej z Yorkshire niż z West Country. Przenikliwe spojrzenie, szeroka twarz i czarny wąsik profesora Gregory’ego Jackmana.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Peter Lovesey - A Case of Spirits
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Tick of Death
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Cop to Corpse
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Wobble to Death
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Secret Hangman
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The House Sitter
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Upon A Dark Night
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Vault
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Diamond Dust
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Diamond Solitaire
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Summons
Peter Lovesey
Отзывы о книге «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze»

Обсуждение, отзывы о книге «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x