Peter Lovesey - Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze

Здесь есть возможность читать онлайн «Peter Lovesey - Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze» весь текст электронной книги совершенно бесплатно (целиком полную версию без сокращений). В некоторых случаях можно слушать аудио, скачать через торрент в формате fb2 и присутствует краткое содержание. Жанр: Детектив, на польском языке. Описание произведения, (предисловие) а так же отзывы посетителей доступны на портале библиотеки ЛибКат.

Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze: краткое содержание, описание и аннотация

Предлагаем к чтению аннотацию, описание, краткое содержание или предисловие (зависит от того, что написал сам автор книги «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze»). Если вы не нашли необходимую информацию о книге — напишите в комментариях, мы постараемся отыскать её.

Peter Diamond to ostatni prawdziwy detektyw. Gliniarz z niezłomnymi zasadami. Kieruje się sztuką dedukcji, nie ufa technice i komputerom. Nie wierzy w skuteczność metod nowoczesnych laboratoriów. Śledztwo prowadzi zawsze po swojemu.
Jego metody zostają wystawione na próbę, kiedy w jeziorze policja znajduje nagie ciało kobiety. Patolodzy i genetycy uznają wkrótce, że mają dość dowodów, by wskazać podejrzanego. Ale Diamond nie przerywa śledztwa…

Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze — читать онлайн бесплатно полную книгу (весь текст) целиком

Ниже представлен текст книги, разбитый по страницам. Система сохранения места последней прочитанной страницы, позволяет с удобством читать онлайн бесплатно книгу «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze», без необходимости каждый раз заново искать на чём Вы остановились. Поставьте закладку, и сможете в любой момент перейти на страницу, на которой закончили чтение.

Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Nie było go stać na uśmiech, ale pokiwał głową i powiedział:

– Tak jak ja, koleś.

***

W końcu nie poszedł do najbliższego pubu. Poza niechęcią do Totta coś jeszcze sprawiało mu ból – podejrzenie, że sprawa była oparta na kłamstwie. Nie wierzył, że Matthew Didrikson zemdlał. Niemożliwe, przecież dwadzieścia minut po wypadku widział, jak chłopiec wyleguje się na łóżku, wcale nie obolały, i robi co może, żeby przekonać matkę, że to, co się stało, było celową napaścią ze strony policji. W czasach, kiedy grał w rugby, Diamond widział pewną liczbę prawdziwych przypadków wstrząsu mózgu. Skutki były nie tylko natychmiastowe, ale ofiary nie potrafiły przypomnieć sobie zdarzeń tuż sprzed uderzenia. Jeśli udowodni się, że dzieciak udaje, Diamond i tak nie będzie mógł cofnąć czasu i odzyskać pracę: już się z tym pogodził. Ale zaczęła mu świtać pewna niepokojąca możliwość. Nagła rezygnacja mogła zostać odczytana jako przyznanie się, że chłopiec został brutalnie potraktowany. Według najgorszego scenariusza mógł zostać oskarżony o napaść, co miałoby fatalne konsekwencje. A teraz było za już późno, żeby zwrócić się do policji o pomoc.

W ponurym nastroju postanowił się bronić i stwierdzić, jak naprawdę czuje się mały Didrikson. Wrócił na Manvers Street, wsiadł do samochodu i ruszył dalej, na Upper Bristol Road.

Bez skrupułów pokazał legitymację policyjną recepcjonistce w Royal United Hospital. Powiedziała mu, że Matthew został przeniesiony z izby przyjęć na salę ogólną. Pielęgniarka opiekująca się salą potwierdziła, że zrobiono mu prześwietlenie, a teraz czekają na wyniki. Nie było żadnych innych objawów wstrząsu, odkąd go przyjęto, i chłopiec czuje się na tyle dobrze, że może przyjmować odwiedziny. Wcześniej był u niego ktoś z jego szkoły.

Pokazała salę, w której powinien leżeć Matthew, ale Diamond nie znalazł go tam. Wytropił go w świetlicy, jak oglądał telewizję. Z ust zwisał mu papieros, którego zapewne dał mu jedyny poza nim telewidz, stary człowiek śpiący na krześle z popielniczką na kolanach.

Nie do niego należało przestrzeganie go przed skutkami palenia, więc zapytał bez cienia przygany:

– Jak się masz?

– Dziś po południu mógłbym wrócić do domu. – Matthew opanował sztukę mówienia z papierosem w ustach. Nie odwrócił wzroku od ekranu telewizora. Miał na sobie szary szpitalny szlafrok i siedział niedbale na niskim fotelu ze stalowymi oparciami. Stopy w pantoflach oparł na stoliku, dłonie trzymał złączone za głową.

– Najwyraźniej lepiej się czujesz.

– Nie narzekam.

– Żadnych omdleń?

Matthew odwrócił głowę, żeby popatrzeć na Diamonda. Poza tym nie zmienił pozycji.

– To pan. Przysłali pana, żeby mnie sprawdzić?

– Gdyby chcieli, mogliby zadzwonić do pielęgniarki – powiedział Diamond, co miało oznaczać, że nikogo nie sprawdza. – Musi ci się tu podobać.

W brązowych oczach pojawiła się czujność.

– Jak to?

– To druga wizyta w tym roku, prawda? O mało nie utonąłeś.

– To było dawno – powiedział pogardliwie chłopiec. – Nie zatrzymali mnie wtedy.

– Jak idzie pływanie?

Matthew znów spojrzał na telewizor.

– Musiałem z tym skończyć, nie wie pan? Pani Jackman się o to wkurzyła. Teraz nie żyje i dobrze jej tak.

– Pamiętasz dzień, kiedy to się stało? – Ledwie to powiedział, pomyślał, że to wariactwo. Przed dwoma godzinami rzuciłem pracę, a teraz udaję, że nic się nie stało, i czekam, aż ten zarozumiały dzieciak zrobi jakąś przypadkową uwagę, która być może rzuci nowe światło na sprawę morderstwa pani Jackman. Praktycznie jestem skończony jako policjant, a nie mogę przestać. Jestem jak kurczak z obciętą głową, biegający wokół podwórka.

– To było w dniu, kiedy wróciłem do szkoły – odpowiedział Matthew.

– W poniedziałek, jedenastego września? – Rutynowe pytanie, rutynowa odpowiedź. Znacznie łatwiejsze niż pogaduszka.

– Aha.

– Matka cię podwiozła?

– Tak.

– Pamiętasz, czy dzwonił telefon, zanim wyszedłeś z domu?

– Tak, to był Greg, dzwonił do matki. Pan pewnie mówi do niego panie profesorze – dodał protekcjonalnie.

– Nie pamiętasz, o której dzwonił?

– Dość wcześnie. Przed ósmą. Mama była jeszcze w koszuli nocnej. Wkurzyła się.

– Czym?

– Tym telefonem. Dopiero co dała Gregowi jakieś naprawdę cenne listy, które jakaś naprawdę słynna autorka napisała kilkaset lat temu, a one zaginęły. Greg myślał, że ten Amerykanin je świsnął, i jechał, żeby go dogonić.

– A co o tym sądziła twoja matka? – zapytał Diamond.

– Była pewna, że zabrała je pani Jackman.

– Skąd wiesz?

– Powiedziała mi, kiedy odwoziła mnie do szkoły.

– Która była wtedy godzina?

– Wpół do ósmej. Musimy być w klasie za piętnaście. – Sięgnął po pilota i zmienił kanał.

– Nie lubisz szkoły?

– Tam jest kupa małych dzieciaków. Muszę poczekać do przyszłego roku, żeby zdać egzamin końcowy. Potem pójdę wyżej, do szkoły średniej.

– Jeśli zdasz.

– Nic ma problemu. Jestem w chórze. Diamond przeszedł do gimnazjum w wieku jedenastu lat i pomyślał, że coś jest nie tak z systemem, skoro zabrania tego chłopcom tak dużym i dojrzałym jak Matthew.

– Nie przeszkadza ci, że takiego dużego chłopaka matka odwozi do szkoły?

– To lepsze niż iść na piechotę.

– Możesz pojechać autobusem.

– Wolę mercedesem.

Ta uwaga potwierdziła, jak bardzo symbole statusu liczą się w szkole, w każdej szkole. Maniery chłopca irytowały Diamonda, ale przypomniał sobie, jaki sam był w okresie dojrzewania. Dobrze rozumiał, że za tym kryje się niepewność. Ale impuls, żeby dać dzieciakowi w ucho – choćby tylko przenośnie – był silny. Tyle tylko, że bójka miałaby katastrofalne skutki. Powściągnął uczucia, spuszczając ze smyczy ciekawość, i skupił się na wspomnieniach Matthew z dnia, kiedy została zamordowana Geraldine Jackman. Dowiedział się, że chórzyści spędzili nudny poranek w szatni opactwa, gdzie wydano im czyste togi, a po południu rozdano rozkłady i książki do ośmiu przedmiotów na egzamin końcowy.

– Czy twoja matka przyjechała pod koniec dnia, żeby cię odebrać?

– Nigdy nie przyjeżdża. Podrzucił mnie ojciec kolegi, aż do Lyncombe Hill. To tylko stary peugeot, ale on jest nauczycielem, to czego się spodziewać?

– Interesują cię samochody, Matthew?

– Jeśli chodzi panu o przyzwoite wozy, to tak.

– Próbowałeś kiedy samemu prowadzić?

– Gdyby nawet tak było, nie powiedziałbym tego glinie. – W ostatnim słowie było mnóstwo pogardy, gdyż wypowiedziane zostało z dobrym akcentem prywatnej szkoły.

Diamond kontynuował wątek, który zaczął. Założenie, że chłopiec zamordował Geraldine Jackman, potem przewiózł jej ciało do Chew Valley Lake i wrzucił je tam, graniczyło z absurdem, ale skoro już zaczął, szedł za ciosem.

– Niektóre dzieci w twoim wieku uczą się prowadzić wóz, nie wyjeżdżając na drogi publiczne. To nie jest zabronione. Słyszałem o szkołach, w których są lekcje jazdy na terenie szkolnym.

– My mamy tylko naukę gry na pianinie – powiedział Matthew, nie kryjąc niezadowolenia.

– Może twoja matka…

– Pan żartuje.

– Mogła cię przecież gdzieś po cichu zabrać, na pustą plażę albo stare lotnisko.

– Nie pozwoliłaby mi nawet przejechać się samochodzikiem w wesołym miasteczku.

To nie było kręcenie, lecz prawdziwy protest sfrustrowanego dziecka i koniec krótkotrwałych spekulacji Diamonda. Musiał odrzucić pomysł, że Matthew usiadł za kierownicą mercedesa albo innego wozu.

Читать дальше
Тёмная тема
Сбросить

Интервал:

Закладка:

Сделать

Похожие книги на «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze»

Представляем Вашему вниманию похожие книги на «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze» списком для выбора. Мы отобрали схожую по названию и смыслу литературу в надежде предоставить читателям больше вариантов отыскать новые, интересные, ещё непрочитанные произведения.


Peter Lovesey - A Case of Spirits
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Tick of Death
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Cop to Corpse
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Wobble to Death
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Secret Hangman
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The House Sitter
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Upon A Dark Night
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Vault
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Diamond Dust
Peter Lovesey
Peter Lovesey - Diamond Solitaire
Peter Lovesey
Peter Lovesey - The Summons
Peter Lovesey
Отзывы о книге «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze»

Обсуждение, отзывы о книге «Detektyw Diamond I Śmierć W Jeziorze» и просто собственные мнения читателей. Оставьте ваши комментарии, напишите, что Вы думаете о произведении, его смысле или главных героях. Укажите что конкретно понравилось, а что нет, и почему Вы так считаете.

x